sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 63 PRZED OSTATNI!

Czas zacząć zabawę!! 

_________________________


Klub był piękny! Zanim tam dojechałam, oczywiście z daleka widziałam same flesze. Nie chciałam być żądną atrakcją, tylko przyjechałam się świetnie bawić, i dotrzymam tego! Nie będę się przejmować zdjęciami, opiniami i komentarzami w internecie na mój temat. Na bank pojawią się opcje, że zostawiam Justina, bo wolę żyć imprezami, albo zostałam lesbijką ( bo przecież jestem tu z Ash ) no i wiele innych. Ale koniec z tym. Koniec!
Jutro koncert, dzisiaj impreza, na której czekają wszystkie moje znajome, będzie dobra muzyka, i będzie to prawdopodobnie najlepszy dzień życia ( tak samo jak jutrzejszy ). Wyszłyśmy z samochodu, i chroniąc twarz przed zdjęciami wbiegłyśmy do środka budynku. Musiałyśmy przejść korytarzem, i na końcu znajdowały się drzwi. Tak przy najmniej wytłumaczył Justin, który uprzedzał, że mamy wejść do środka. Pierwsze kroki do przodu dodawały mi poczucia motyli w brzuchu, a otwierając drzwi, nie wiedziałam czego się spodziewać.
Muzykę było słychać już od dłuższej chwili, kiedy byłyśmy jeszcze przed wejściem. Chwyciłam za klamkę i popchnęłam drzwi. Muzyka była prze głośna, a ludzi jakieś 30. Zaczęli głośno krzyczeć, kiedy zobaczyły, że jesteśmy już w progu. Weszłyśmy a nasze drogi na tym się rozeszły. Zaczęłam przechodzić obok wszystkich, i zamieniać z nimi choć trochę słów. Były między innymi dziewczyny z klasy, znajome z różnych dodatkowych zajęć, z którymi byłam silnie związana, no i oczywiście wszystkie Cheerleaderki. Było jak w niebie, ponieważ ze wszystkimi się dogadywałam.
Śmiałam się dosłownie ze wszystkiego, a moje oczy podeszły łzami, kiedy słyszałam od nich wiele cudownych słów, na temat mojego związku z Justinem, oraz tego, jak jesteśmy silni. Oglądały mój tatuaż i naprawdę nie dowierzały, że jestem szczęśliwa z osobą, której kiedyś nie cierpiałam. Sama w to do końca nie wierzę, no ale tak jest i nie chcę inaczej.
Rozbawiłam się na całego, a jak się bawić, to w rachubę wchodzi alkohol. Nie za dużo, ale bez niego nie można się bawić. Humory wszystkich dziewczyn polepszyły się jeszcze bardziej, kiedy ktoś włączył dobrze wszystkim znaną piosenkę, i wszystkie poleciały na ' parkiet '.
Ja jednak byłam zmęczona, więc żeby nie rzucać się w oczy jak nienormalna, usiadłam przy pierwszym stoliku razem z Ash, i chwilę rozmawiałyśmy. Dziewczyna mówiła, że trochę jej nie dobrze, więc pójdzie ( pobiegła ) do łazienki, i przy stoliku zostałam sama. Patrzyłam na wszystkie te dziewczyny, i nadal nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Z każdą miałam i nadal mam wiele tematów do rozmów, wszystkie nadal mają do mnie szacunek.
- Cześć - ktoś dotknął moje ramie i pojawił się przed moimi oczami.
- Co ty tu robisz?! - Nie zgadniecie kto się ukazał! To Catrine! była dziewczyna Justina. Jestem lekko pijana, ale oczy nadal mam zdrowe. Jeśli się nie mylę, to ona na bank nawet nie miała tu wstępu.
- Spokojnie, przecież nic się nie dzieje, prawda? - popijała piwo śmiejąc się. Nigdy się nie kłóciłyśmy, ani nigdy nic do niej nie miałam, dopóki nie wylazła na świat sprawa z rzekomą ciążą a przede wszystkim, póki nie zagroziła mojemu związkowi z Jussem.
- Nie masz prawa w ogóle jeszcze ingerować w nasze życie. - Zrobiłam się poważna, ale dziewczyna nadal bawiła się świetnie, nie widząc, że chcę, żeby wyszła.
- Napijemy się? - zaczęła szukać czegoś w kieszeni, a po chwili wyciągnęła na stół woreczek, z czymś białym. Oczywiście wiem czym jest to coś, więc natychmiast kazałam jej to schować, i wyjść. Nie słuchała mnie i była uporczywa.
- W tej chwili stąd wyjdź!! - podniosłam się z krzesła, a woreczek z marihuaną zepchnęłam na ziemię. Schyliła się po nią i włożyła z powrotem do kieszeni.
- ahhh, ty dalej we wszystko wierzysz Justinowi. - zakpiła.
- O czym ty gadasz idiotko?
- Cześć - chwyciła pierwszego drinka, jakiego trzymała pod ręką, i zginęła za czyimiś plecami. Patrzyłam nadal w miejsce jej zniknięcia poważnie myśląc nad jej słowami, ale ufam Justinowi, i nie ważne co powie ta kretynka, to będę mu wierzyć. Z powodu kilku wypitych drinków, nie mogłam zbyt długo być melancholijna, więc poszłam się bawić.

~*~

     Nadchodziła godzina 1 w nocy, i czas był mniej więcej się zbierać, ponieważ jutro tańczę na koncercie + jestem zmęczona i muszę jeszcze mieć kilka prób choreografii. Jako jedna z nielicznych byłam nieco ogarnięta mimo alkoholu we krwi, potrafiłam zająć się większością. Zabrałam ze sobą Ash i zadbałam, żebyśmy obie znalazły się w samochodzie, którym dojedziemy prosto do hotelu. Nie dość że było ciemno, to w dodatku moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Ciągle się plątały. Nie widziałam nic, poza mgłą. Wsiadłam do auta a w środku zachowywałam się jeszcze bardziej nienormalnie. Zamiast siedzieć spokojnie i nie zakłócać ciszy, to szalałyśmy we dwie jak psychicznie chore. Otwierałyśmy szyberdach i śpiewałyśmy piosenki, które śpiewa się pomimo tego, iż nie zna się słów, czyli można się domyślić, jak bardzo kaleczyłam każdy utwór.
Dojechałyśmy na miejsce nawet nie wiem w jakim czasie, ponieważ dla mnie świat wtedy nie istniał. Ciągle się śmiałam i w kółko śpiewałam to samo. Wtargnęłyśmy do hotelu równie nie do końca normalnie. Zatrzymałam się na moment, a kiedy zobaczyłam człowieka z aparatem, musiałam koniecznie się do niego cofnąć. Wyszłam na zewnątrz, a dziewczyna z ochroniarzem ( i kierowcą zarazem ) czekała w środku.
- Rose, Rose! - od razu do mnie podbiegli zadając masę pytań, na które nie zwracałam uwagi.
- Chce wam się tutaj tak stać? - podeśmiałam się pod nosem. - Ani ja, ani Justin i tak nie powiemy wam więcej niż sami wiecie. Myślicie, że powiemy wam wszystko co się dzieje w naszym życiu? - Czknęłam. - Jesteście pierdolonymi idiotami. - Kpiłam z nich śmiejąc się. Do ust wzięłam środkowy palec, wyraźnie pokazując go prosto do kamer. Poprawiłam ramiączko koszulki, która denerwowała mnie już od dawna, i weszłam z powrotem do środka. Zaczęli napierać na drzwi, ale do tego czasu zajęli się nimi ochroniarze, a ich gwara powoli opadała, aż w końcu zaprzestali.
- O mój Boże, Rose, dopiero wróciłaś? - spotkałam Scootera. Przy najmniej wydaje mi się, że to on. - Justin nie śpi, i czeka już na ciebie, zaprowadzić się? - zaproponował trzymając mnie za ramie.
- Spokojnie - czknęłam. - dam radę - uśmiechnęłam się, po czym ruszyłam gdzieś przed siebie, a mój mózg odruchowo wiedział dokąd iść. Ashley pewnie została zaprowadzona do jakiegoś pokoju, a na mnie czeka nasz apartament. Zapukałam do naszych drzwi i czekałam, aż chłopak mi otworzy. Zrobił to, a kiedy zobaczył mnie na korytarzu, od razu wciągnął do środka. Usiadłam na łóżku i odetchnęłam ściągając buty.
- Boże drogi, ale zabalowałaś - zaśmiał się zamykając drzwi na klucz. Podszedł do mnie i zaczął rozbierać mnie do spania, natomiast mój mózg oczywiście musiał wymyślić coś niemądrego.
- Oj głuptasie, teraz chcesz iść do łóżka? niegrzeczny! - zaczęłam mierzwić jego włosy, a on mówił coś do mnie, ale jego głos był zbyt cichy, więc po prostu go zignorowałam.
- Pójdźmy spać. Jesteś kompletnie pijana. - Ściągnął ze mnie bluzkę oraz krótkie spodenki, a potem ubrał mi piżamę. Sama nie wiem w jaki sposób to zrobił, ale to trwało bardzo krótko. Pocałował mnie w czoło i odsłonił kołdrę. Położyłam się - a raczej rzuciłam się byle jak na przygotowane łóżko, a chłopak zarzucił na mnie pościel i poszedł z drugiej strony łóżka, położyć się tak jak ja. Pewnie chciał zapytać jak się bawiłam, ale ze względu na moją głupią odpowiedź, po prostu unikał jakichkolwiek pytań. Zasnęłam jak małe dziecko nawet nie wiedząc kiedy, ale musiałam jeszcze zaśpiewać krótką zwrotkę piosenki, która siedziała mi tego wieczoru bardzo długo!


*** Oczami Justina ***

Kiedy zobaczyłem ją na korytarzu, myślałem w pierwszej chwili, że coś się stało. Wyglądała bezbronnie i za razem przerażająco. Śpiewała mi jakąś piosenkę, potem marudziła, aż w końcu zasnęła, natomiast ja w tym czasie miałem wiele ciekawych rzeczy do robienia, więc nie miałem zbytnio czasu na zabawę z nią, ale cieszę się jak głupi, że spodobała jej się moja niespodzianka.
Byłem tego dnia w studiu z Ryan'em, potem spotkałem przez chwilę fanów, z którymi było wspaniale! Rozdałem im kilka biletów na mój jutrzejszy - a w zasadzie dzisiejszy koncert, i byli wręcz w siódmym niebie. Porobiłem z nimi zdjęcia, a potem musiałem już iść. Odwiedziłem arenę, na której odbędzie się Show. Scena była ogromna, a ludzie, którzy pracowali nad jej wyglądem, spisali się świetnie! koncert jutro, a tam wszystko było gotowe.
Byłem w pizzerii, gdzie również było całkiem miło, a na koniec, razem z Ryanem ruszyliśmy na podbój gier, do jakiegoś klubu, gdzie wygrałem aż trzy zdrapki! Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że dwie zdrapki były puste, a z jednej wygrałem 2 dolce. Naprawdę zaszalałem, ale najfajniejsze to, że w ogóle wygrałem te zdrapki!! cieszyłem się wtedy jak małe dziecko.
Wracając do teraźniejszości:
Przebudziłem się dokładnie o tej co planowałem, czyli o 8 rano. Musiałem wstać szybciej, żeby poćwiczyć głos, roztańczyć się, przyszykować ubrania, oraz podjąć wszystko, co trzeba zrobić w sprawie koncertu. To będzie jeden z piękniejszych wieczorów. Znów zobaczę Beliebers, i znów będę mógł cieszyć się muzyką przed wszystkimi. Będę zmęczony tym cudownym zmęczeniem, jakie czuje po zejściu ze sceny, a potem będę mógł relaksować się w wannie gorącej wody, razem z najcudowniejszą dziewczyną u boku. Swoją drogą... ciekawe jak jej pójdzie.

Ledwo podniosłem głowę z miękkiej poduszki, po czym wstałem na równe nogi. Wychylając się lekko przez okno zobaczyłem wielu fanów, którzy czekali, aż wyjdę z budynku. Byli tak słodcy, że zrobiłem zdjęcie i wstawiłem do sieci, znów twierdząc, że MOJE Beliebers są najlepsi.
Do pokoju zapukał Scooter, a kiedy uchyliłem drzwi, trzymając palec na ustach z powodu śpiącej Rose, spytałem o co chodzi. Okazało się, że za chwilę mama Jan będzie tu na mnie czekać, ponieważ pomoże mi się rozśpiewać, jak zawsze. Poszedłem jeszcze na chwilę się przebrać, i dołączyłem do reszty. Napisałem sms'a do Rose od razu po wyjściu z pokoju " Kiedy się obudzisz, przebierz się w to, co zostawiłem ci na łóżku, a potem przyjdź proszę do holu :) ". Zamiast tradycyjnej kartki zostawiłem jej wiadomość w telefonie, na który spojrzy tak czy siak, żeby dowiedzieć się która godzina. A kiedy krzyknie " CHOLERA JASNA, JAK PÓŹNO " zobaczy treść a wtedy wpadnie do holu jak poszarpana i dołączy do nas wszystkich strasznie dysząc. Znam ten scenariusz już na pamięć.
Udałem się do mamy Jan, i witając się z nią miło, poznałem również kilku ludzi, którzy organizują imprezę. Byli tak mili, że czułem, jakbym miał zaraz zwymiotować tęczą. Rozumiem, że ludzie cieszą się z mojej wizyty i mojego koncertu w ich państwie, ale nie muszą być na silę do przesadnie mili, ponieważ to wygląda strasznie sztucznie. Jestem 19-nasto latkiem, a nie jakimś królem, i mimo, że lubię wygodę, to zdecydowanie wolę, kiedy ktoś przy najmniej od czasu do czasu mi czegoś nakaże. Kompletnie spoważniałem, i słuchałem zmęczonego i opiekuńczego głosu menagera, który jak zawsze tylko i wyłącznie mnie pouczał.
" Musisz trzymać się planu piosenek "
" nie przesadź na scenie "
" uważaj, żeby nie spaść "
" Nie zapomnij o kolejności "
" nie popchnij tancerzy i nie zapomnij, że jest tam Rose, więc masz jej pilnować! "
Ostatnie zastrzeżenie, brzmi tak, jakbyśmy razem z dziewczyną byli dla siebie wrogami, albo nielubianym przez siebie rodzeństwem. Przez cały koncert będę uwagę zwracał tylko na nią, i będę patrzył, czy nikt jej nic nie robi. Co on myślał, że będę ją olewał?
Wysłuchałem jego wszystkich zastrzeżeń, po czym otrzymałem plan całego show, którego mamy się trzymać, a potem mogłem pojechać na arenę, na przygotowania. Nie do końca będę trzymał się scenariusza, bo przecież muszę jeszcze ogłosić coś światu i między innymi pokazać im Rose.
- O mój Boże! - tak jak przewidziałem, dziewczyna wbiegła do holu, ciągnąc za sobą przyjaciółkę. Niestety musiały się już pożegnać, ponieważ Ashley idzie jutro do szkoły, a Kanada jest dość daleko ( w końcu to Hawaje ). Żegnały się chyba dobre 10 minut, stojąc przed głównymi drzwiami. Przytulały się i obie płakały, natomiast ja, musiałem dalej słuchać Scooter'a, bo jak zawsze musiało mu się coś przypomnieć. Dziewczyna wyszła z hotelu z pomocą ochroniarzy, a Rose wróciła do nas wszystkich. Przytuliła się do mnie i nadal miała świeczki w oczach.
- Obiecuję, że jeszcze niedługo się spotkacie - Splotłem nasze palce, a jej dłoń oparłem o moją klatkę. Staliśmy w bezruchu, oczekując tego, co zrobić jak zwykle musimy.
Migiem poszliśmy się przebrać, i mogliśmy ruszyć w drogę do dzisiejszej areny. Dziewczyna tak długo podziwiała swój strój, że rozmawiać mogła tylko o nim. Ja jednak ciągle myślałem o koncercie. Jak to będzie, jak Rose da sobie radę, i wiele innych. To już dziś! 

Dojechaliśmy na miejsce, i musieliśmy przejść tyłem Budynku, ponieważ z drugiej strony było zbyt dużo osób, które czekają kiedy przyjadę, ale nikt z nich nie pomyślał, że są tu dwa miejsca. Wyszedłem z auta, ale odruchowo mocno trzasnąłem drzwiami, i wszystkie dziewczyny się spojrzały. Rose wysiadła drugą stroną i szybko do mnie podbiegła. 
- Uciekaj!! - Krzyknął Scooter. Chwyciłem dziewczynę za rękę i zaczęliśmy uciekać. Drzwi zamknięte były na klucz, a stado fanek biegło za nami z piskiem. Płakały i głośno krzyczały moje imię. Metalowa klamka była dziwnie zatrzaśnięta (jak na złość) a my oboje ciągle napieraliśmy siłą. Z zakrętu widziałem już pierwsze kilka osób, które zbliżały się do nas biegiem. Zaczęliśmy walić w drzwi jak nienormalni, aż ktoś w końcu zaczął szybko otwierać je od drugiej strony. Drzwi otwarły się, a my upadliśmy na ziemię w środku. Mężczyzna zamknął drzwi centralnie przed oczami fanek. Z jednej strony strasznie mi ulżyło, że udało nam się dostać do wewnątrz, ale z drugiej strony nie mogłem nawet ich przywitać, ani nic im podpisać. 
Scooter dostał się do nas nawet nie wiem w jaki sposób, ponieważ nie miał czasu na wytłumaczenia. Jak zawsze zajął się przygotowaniami. Wszystko idzie po dobrej myśli :)


________________


Witam was bardzo serdecznie :P 
no i żegnam was bardzo serdecznie. Do zobaczyska w ostatnim już rozdziale, za kilka dni! :) peace


co najmniej 5 komów i dodaję ostatni :)

6 komentarzy:

  1. W ostatnim rozdzuale W CHUJ justinka

    OdpowiedzUsuń
  2. jeeeee nastepny dawaj

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej błagam Cię! BŁAGAM nie kończ tego ;c Kocham to czytać. A jak się skończy to co ja będę czytać? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. załlożyć mogę jeszcze jednego bloga. Ale nie wiem kiedy. Nie przejmuj się :)

      Usuń