czwartek, 6 lutego 2014

Rozdział 59

- Nikomu nie mówicie o tym co mamy na rękach, bo nas pozabijają - zapodał Justin na koniec kładąc palec na ustach, i odeszliśmy z tamtego miejsca, w stronę ludzi, którzy już na nas czekali. 

______________


Nie wierzę, że już za chwilę znajdziemy się w prywatnym samolocie, którym polecimy prosto do gorącego raju! Zależy mi tylko na tym, żeby jak najszybciej dostać się na miejsce, potem będzie już tylko gorąco. Nie dość, że ciepły klimat da się we znaki, to w dodatku obiecałam Justinowi wieczór. A jak wspólny wieczór, to i jeszcze gorętszy klimat. Od razu po przylocie tam, prawdopodobnie czekają na nas letnie ubrania w szafie pokoju hotelowego, który już został zarezerwowany! Wow, ludzie są naprawdę szybcy, zwłaszcza, że my sami nie wiedzieliśmy o tym, że będziemy spać akurat w tym hotelu, który już jest załatwiony. Ale to chyba dobrze, bo nie musimy się martwić o to, że jeśli dolecimy tam wieczorem, to będzie wszystko na ostatni guzik. Justin dostał tajemniczego sms'a, którego za wszelką cenę starał się ukryć, a kiedy wymuszałam na nim odpowiedzi kto to taki, to odpowiadał, że niespodzianka. W każdym razie bardzo nie mogę się jej doczekać.
Weszłam do środka samolotu, i wręcz odebrało mi mowy. Tam było tak pięknie!! Świecące schodki, świecące szafki, fotele, kanapy, miejsca na bagaże.. to wszystko było idealne. Idealnie piękne i zaskakująco czyste.
- Chyba nie miałem okazji pokazać ci go szybciej - uśmiechnął się prowadząc mnie za sobą. Pokazał mi każdy zakamarek tego pięknego transportu. Miał tam wieżę do słuchania muzyki, telewizor, mini kuchnię, w której mieścił się stół, a nawet mikrofalówka!! te samolot jest bardziej wyposażony niż moje stare mieszkanie. Usiedliśmy na miejsca - w tym przypadku wygodne kanapy - i oczekiwaliśmy, aż na pokład wejdzie Scooter i kamerzysta, który oczywiście chce w tym uczestniczyć. Powiedział że ponagrywa trochę filmików dla Beliebers, ponieważ niedawno między Justinem a jego fanami było naprawdę ciężko. Wiele z nich odeszło, a chłopak wyraźnie z tego powodu cierpiał, co było cholernie widać. Usłyszałam szmer za sobą, a już po chwil ujrzałam Scoot'a. Stanął i spojrzał na nas dość obojętnie.
- No więc mam dwie wiadomości. Najpierw ta super. - zaczął. - Na Hawajach zagrasz ogromny koncert, na który przyjdzie bardzo dużo ludzi, i będzie to przełom.
- Superowo!! - oboje z Justinem zareagowaliśmy podobnie. Oboje uważamy, że to rewelacyjny pomysł. Nie dość, że Justinowi poprawi się humor, to w dodatku spędzi z nimi trochę czasu. Poza tym kocham chodzić na jego koncerty.
- Jest też ta zła wiadomość. Tancerka miała wypadek, i będzie brakowało jednej osoby.
- Nie mamy nikogo na zmianę? - załamał się.
- Niestety nie. To Sophie. - po wymówieniu jej imienia, od razu skojarzyłam jej twarz. Była chyba najmilszą dziewczyną jaką znam, poza tym tańczyła wręcz idealnie! Biedna.. ciekawe co jej się stało.
- O Stary... co teraz zrobimy? jak tylko wylądujemy, to wyślę jej coś do szpitala. Co się stało? - Chłopak coraz bardziej zaczął się przejmować.
- Podczas prób, tancerze się wygłupiali, a potem... wiesz, złamała nogę.
- Cholera. - Spojrzał w dół, ale jego spojrzenie już po chwili znalazło się centralnie na mnie. Ujrzałam kawałek jego śnieżnobiałych zębów.
- Nie nie nie nie, i jeszcze kilka razy NIE! - wiedziałam co ma na myśli. Chciał, żebym ją zastąpiła.
- Kochanie, nie daj się prosić! nauczę cię osobiście choreografii, i nie będzie tak źle. Byłam Cherliderką, przecież potrafisz tańczyć!
- Wiem, że potrafię tańczyć - ja skromna - ale nie rozumiesz jednego. Tam będzie tyle tysięcy ludzi. Poślizgnę się, pomylę, wywrócę, zrobię wiochę, zapomnę co zrobić i wyjdę na kretynkę.
- Przy mnie nigdy na taką nie wyjdziesz. - wstał i chwycił mnie za rękę przy okazji ciągnąc mnie nadal za sobą. Moje serce nagle walnęło, kiedy widziałam, że Scooter zobaczył kajdanki.
- Czemu macie na sobie kajdanki? - przerwał rozmowę. Justin wtrącił, że to nie rozmowa na teraz, i wytłumaczy to później. Na razie poważnie przejmuje się koncertem. Nic dziwnego, musi wyjść idealnie.
- Posłuchaj.. dasz radę, przecież ja też tam będę. Będę robił to co ty, tyle że jeszcze śpiewał. Jeśli chcesz, możesz być moją anonimową tancerką, i nikt nie będzie o tym wiedział. Może poczujesz się pewnie, tylko proszę, pomóż mi! - koniecznie teraz oczekiwał ode mnie odpowiedzi. Patrzył w moje oczy i oczekiwał przytaknięcia na jego prośbę. Sama nie wiedziałam co odpowiedzieć. Z jednej strony to świetny pomysł, bo długo nie tańczyłam, i kocham to robić, ale z drugiej strony... naprawdę nie dam sobie rady. Występowałam w szkole, dziewczyny podrzucały mnie pod sam sufit, i robiłam w powietrzu różne pozy. Kibicowałam drużynom poprzez krzyki, a teraz boję się wyjść na zwykłą scenę i tańczyć w cieniu Justina. Nie wiem czy do końca się do tego nadaje.
- Okej. - Wypuściłam powietrze z ust zdając sobie sprawę, że jednak się nie nadaje, ale nie mogę go zawieść. Kiedy tylko na mnie spojrzy, momentalnie ulegam jego słowom, i jego spojrzeniu.
Moją decyzją był uradowany jak dziecko! Zaczął tańczyć jak opętany a potem szybko mnie pocałował.
- JEST! - podskoczył jeszcze kilka razy a po chwili spoważniał.
- Świetnie Rose! wiedziałem, że się zgodzisz. W prawdzie.. nie wiedziałem, że Justin cię o to poprosi, ale czułem, że tuż po jego pytaniu się zgodzisz - zażartował menager. - zostawię was samych, a o tym co macie na rękach pogadamy potem - spojrzał dziwnie i wyszedł.
- Coś się stało? - usiadłam na przeciwko Bieber'a.
- Właściwie, o nie powiedziałem ci jednej bardzo ważnej rzeczy. - poczułam jego wyrzuty sumienia, a mnie swoją drogą również coś gryzło.
- To ja pierwsza! - wtrąciłam przed jego wytłumaczeniami. Zacisnęłam wargi i powoli ściągnęłam opaskę z ręki. Jego mina była załamana, ale nie reagował zbyt podniośle. Chwycił mnie za dłoń i od razu zaczął naskakiwać.
- Dlaczego to robisz? Jesteś nieszczęśliwa ze mną?
- Nie to, że jestem nieszczęśliwa! jestem, i to nie wiesz jak! to stało się dość dawno, kiedy stało się właśnie to... to, musiałam zrobić coś, co by pomogło mi przez to przejść. Przepraszam, nie chciałam tego robić, ale moja psychika była zbyt zraniona. Ja po prostu tęskniłam za tobą z dnia na dzień coraz bardziej. - chłopak nie wiedział co odpowiedzieć. Patrzył co chwila w moje oczy i na poranioną dłoń.
- Nigdy więcej tego nie rób kochanie, proszę - pocałował mnie w miejsce, które na ten czas było główną 'atrakcją'. Moje serce wręcz szalało z radości, kiedy słyszałam, że nie jest zły. UF! - No więc teraz ja ... - dokończył - ja też nie byłem święty, kiedy działa się ta cała chora sytuacja. Tęskniłem za tobą i chorowałem, kiedy nie mogłem cię widzieć. Byłem zdany tylko na siebie. Jedyne co widziałem, to zakamarek pokoju, w którym nie mogłem nawet na chwilę przestać myśleć. Bałem się, że on coś ci zrobi. Trochę przed tym wszystkim zacząłem nadużywać leków. Były to antydepresyjne tabletki, które niestety muszę brać. Zacząłem od podwójnej dawki, a do teraz używałem ich dwa razy więcej niż powinienem.
- Justin, oszalałeś?! - podniosłam głos. Jego rzecz w porównaniu do mojej, nie równała się niczym.
- Przepraszam! Oboje robiliśmy to w jednym celu. Teraz mamy pewność, że jesteśmy dla siebie stworzeni, prawda? - podeśmiał się.
- Oboje musimy z tym skończyć. - Bez odpowiedzi na jego retoryczne pytanie, wtuliłam się w niego jak w poduszkę. Przycisnął mnie lekko do siebie, co od razu dało mi poczucie bezpieczeństwa i tego, że podziela moje zdanie. Będę od tera pilnować za każdy razem, czy Justin nie robi niczego głupiego z lekami. Sam przyznał potem, że będzie nad tym panował, i nie będzie brał niczego więcej, tylko w odpowiednich ilościach. Człowiek z tak wieloma rzeczami na głowie jak on, musi brać antydepresyjne tabletki, tym bardziej po ostatnich zdarzeniach, ale cieszę się, że przy najmniej się nie upiera i nie zaprzecza.
Do naszego samolotu wsiadło jeszcze kilkoro ludzi, których w ogóle nie kojarzyłam. Justin przywitał się z nimi dość miło, więc zapewne to ktoś z team'u. Jak na złość akurat teraz rozpierała nas energia. W między czasie rozmawialiśmy z rozgniewanym menagerem, który za wszelką cenę usiłował ściągnąć nam kajdanki, które odmawiały posłuszeństwa. Po jakimś czasie ktoś wpadł na pomysł, żeby zwyczajnie je przeciąć jakąś maszyną, tylko ska tu maszyna? Już Scoot się o to postarał. Nie wiem skąd na pokładzie tego samolotu wziął się koleś, który miał przy sobie sprzęt, ale menager serio ma głowę na karku. Nasze ręce uwolniły się od siebie i od razu było lepiej! Dla efektu, oboje z Jussem odeszliśmy od siebie na kilka metrów, by poczuć jak to jest ' być wolnym '. Tak przy najmniej twierdził. Chłopak zaczął skakać po kanapach i wydzierać się na całe gardło, twierdząc, że śpiewa. Nie słyszałam tam nawet melodii, ale jak woli. Graliśmy w jakieś dziwne gry bez użycia kartek i długopisów, potem zrobiło się zimno, i trochę się zdrzemnęliśmy. I tak w kółko! Podziwiałam widoki przez małe okienka, ale przez większość czasu widziałam tylko chmury. Kiedy ktoś ogłosił, że za jakieś 30 minut będziemy na miejscu, to od razu poprawił mi się humor. Nie to, że nie lubię podróżować samolotem, czy coś... ale nie mogę doczekać się Hawai. To jest piękne miejsce, w którym jeszcze nigdy nie byłam, ale od czego są zdjęcia, prawda? Przebraliśmy się oboje w coś cienkiego i chudego, żeby nie wyjść na dwór jak idioci w kurtkach, kiedy wszyscy będą w krótkich spodenkach i koszulkach, i ruszyliśmy ustawić się przed dziwnie otwierające się drzwi. Ktoś podał nam kilka naszych toreb, a te cięższe wzięli sami. Wychyliłam się przez okno, i zobaczyłam, że na miejscu czeka bardzo wiele osób, i gdzieś niedaleko kilka aut. To jedno właściwe zabierze nas prosto do naszego hotelu. Było tak późno, że oczy zamykały mi się same, ale musiałam jeszcze przeboleć podróż samochodem. Fani zaczęli krzyczeć jak oszalali. Zrobiło się naprawdę ciepło, a kiedy drzwi uchyliły się do góry, i kiedy nasze sylwetki ukazały się ludziom, od razu zrobiło się głośno. Jak na 23:15 jest strasznie ciepło, i tłoczno. Zbiegłam po schodkach, i zaczęłam biec za kolesiem, który prowadził nas prosto poprzez ludzi. Wszyscy prosili o zdjęcie, lub autograf, z Justinowi znów pękało serce, kiedy widział, że nie może im tego obiecać, ponieważ nie mogliśmy się zatrzymać. Krzyknął kilka razy że ich kocha, oraz przybił im piątki. Ledwo wbiegliśmy do auta i jak najszybciej zamknęliśmy wszystkie drzwi tak, żeby nikt od drugiej strony przypadkiem nie szarpnął za klamkę.Odjechaliśmy z miejsca, i już w pierwszej minucie podróży zaczęłam się śmiać. Dziewczyny rozszarpały koszulkę Justina w takim tempie, że chłopak sam nie wiedział kiedy to się stało i kiedy ją stracił. Całe szczęście jest gorąco, i tak szybko nie zrobi się zimno. Długa podróż do hotelu znużyła mnie do tego stopnia, że oparta o nagie ramie Justina, zasnęłam nieoczekiwanie. Czułam jak zaczyna się poruszać, i o dziwo się przebudziłam.
- Już chciałem cię wziąć na ręce. - uśmiechnął się mówiąc szeptem.
- Nie pogardzę, jeśli weźmiesz mnie na barana - przetarłam oczy mówiąc wszystko w żarcie, ale najwyraźniej Juss nie wiedział, że był to sarkazm. Nachylił się i już po chwili siedziałam na jego biodrach. Musieliśmy być cicho, ponieważ w okolicy hotelu było naprawdę dużo mieszkań, a cisza nocna zaczęła się kilka godzin temu, poza tym nie chcemy, żeby ktokolwiek słyszał akurat nas, bo wtedy wiadomo, że będą problemy. Przedostaliśmy się z parkingu prosto do wejścia budynku. Na sam widok hotelu, moje oczy aż zaszkliły się. Tam było tak pięknie! Mimo, że ciemno i moje oczy nie przyzwyczajone były wtedy do światła, to i tak widziałam każdą zaletę tego miejsca. Widziałam palmy, zamknięte stoiska z hot dogami, ubrania w sklepach i ogromny slogan z nazwą hotelu, na samym szczycie budynku, a tuż pod napisem, namalowane 5 gwiazdek. Kocham to miejsce!
Justin postawił mnie na środku holu, i chwycił za dłoń. Udaliśmy się za ochroniarzami prosto do wyznaczonego pokoju, a raczej apartamentu. Podróż windą nie za dobrze służyła Justinowi jak zawsze, ale mam wrażenie, że jakoś to zniósł. Moje powieki były coraz cięższe, i powoli zaczynałam odpadać.
- Jeszcze chwila - Nadal trzymał mnie za rękę i prowadził za sobą. Nie widziałam dosłownie nic, bo szłam z zamkniętymi oczami. Co ja wygaduję, szłam?! Ciągnęłam się za chłopakiem jak żółw.
Weszliśmy w końcu do pokoju, ale mój mózg ze zmęczenia, szukał tylko łóżka.
- Pięknie tu - powiedziałam ledwo rozchylając usta. Justin przygotował nasze łóżko do spania i oczekiwaliśmy naszych bagaży, tymczasem ja położyłam się na fotelu.
Do pokoju przyszło dwóch ochroniarzy którzy nasze walizki położyli tuż pod ścianą. Chwilę porozmawiali z Justinem i za chwilę z powrotem zostaliśmy sami.
- Proszę - podał mi piżamę i wskazał łazienkę. Przebrałam się w dwie minuty spoglądając jeszcze w lustro. Moja postawa była komiczna. Wyglądałam jak naćpana lub napita. Miałam podkrążone źrenice, leniwą fryzurę, i smutny wyraz twarzy. Zaśmiałam się co sił i wyszłam z łazienki. W łóżku czekał Justin, robiąc coś w telefonie. Nie ma to jak pisać o drugiej w nocy, że przyjechał do ich kraju. I tak pewnie połowa tego miejsca nie śpi, bo dokładnie wiedzą, że ich idol tu jest, ale sam fakt.. o 2 w nocy?
Położyłam się koło niego i odetchnęłam.
- Przepraszam cię. Wyszedłeś moją stroną samochodu i obiecałam ci fajną noc, ale jestem zbyt zmęczona. - spojrzałam na niego.
- Nie szkodzi, nie przyjechaliśmy tu na jeden dzień - uśmiechnął się szyderczo odwracając głowę w moją stronę.
- Dobranoc.
- Dobranoc kochanie - pocałował mnie i jeszcze na kilka minut zadłużył się w telefonie.
Nadal ciekawi mnie, kto wtedy pisał do niego wiadomość, i jaka niespodzianka mnie czeka, ale każda niespodzianka jest w jego przypadku niesamowita, więc już nie mogę się jej doczekać.


~*~


Obudziło mnie... słońce?
Nareszcie mogę to powiedzieć i zepchnąć wszystko na pogodę. Promienie słońca, jakie przedostały się przed okno i padły na moją twarz, obudziły mnie po kilku sekundach. Przed oczami zrobiło mi się tak jasno, że lepiej od razu wstałam do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się dookoła, ale Justina już nie było. W łazience paliło się światło, a po całym pokoju były porozrzucane ubrania, co oznaczało tylko jedno. Chłopak szukał zapewne koszulki, jaką ubrałam dziś w nocy. Jego koszulki są o niebo lepsze od piżam. Postanowiłam wstać na tyle cicho, by go nie przebudzić, i ubrałam jakąkolwiek jego koszulkę. Położyłam się pod kołdrą i do rana spałam przykryta po samą szyję, wiec pewnie nawet tego nie zauważył. Stanęłam na nogi i przeciągając się ruszyłam za nim do łazienki.
- O nie. - Powiedział od progu rzucając wszystko co miał w rękach.
- Tak, ja ciebie też Justin. Miło cię widzieć! - powiedziałam z sarkazmem.
- Ty. Masz. Moją. Koszulkę. Której. Szukałem. Wszędzie - robił odstępy między słowami.
- Tak, mogłeś po prostu mnie odkryć. Czemu nie ubierzesz innej?
- Bo właśnie w tej jest mi wygodnie! - Wstał i zaczął gonić mnie po całym ogromnym pokoju. Przeskakiwałam z kanapy na kanapę, i z fotela na ziemię, potem w za stołem, aż w końcu wyglądowałam trochę dalej na łóżku. Justin dogonił mnie w ostatniej sekundzie kiedy się kładłam i usiadł na moich biodrach.
- Wiesz co teraz zrobię, wiesz co? - zaczął krzyczeć z uśmiechem na twarzy. Chwycił koszulkę którą miałam na sobie na brzuchu i obiema rękoma rozerwał ją jak wtedy.
- Po co to było? - śmiałam się jak głupia.
- Jeśli ja jej nie będę nosił, to ty też nie. - Schylił się i zaczął mnie całować. Moje ręce zawiesił na swojej szyi, a mnie samą chwycił za plecy pociągając do pozycji siedzącej, w ogóle nie odrywając od nas swoich ust. - Lecimy na plażę? - zaproponował.
- Muszę jakoś to zakryć - pokazałam rękę. 
- Ukryjemy to, zobaczysz - Uśmiechnął się a potem pocałował to miejsce jeszcze raz i wstał. 
Do pokoju przyszedł Scooter, by powiedzieć, że możemy sobie gdzieś wyjśc, ponieważ ochroniarze są już gotowi, i dziś wieczorem odbędą się próby do niedługo oczekiwanego koncertu. 
Na same słowa ' próba do koncertu ' robiło mi się ciepło. Tam przecież będzie tak wiele ludzi!! 
Jestem nieśmiała, kiedy widuję grupkę Beliebers, a co dopiero, kiedy zobaczę ich całą masę? Obłęd. 


_____________


Przepraszam, że tak długo czekacie, ale mam szkołę i nie wyrabiam ze wszystkim. 
Witam nowych czytelników. Mam nadzieję, że podobają wam się moje wypociny, także, do zobaczyska, w 60 rozdziale!!! *_* No i pozdrawiam kolegę, który zobowiązał się do przeczytania tego rozdziału. Zobaczymy czy w ogóle go przeczytał :D cześć 


CZYTASZ - KOMENTUJESZ :)

5 komentarzy:

  1. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. A ten jak każdy inny jest genialny *_*

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to najbardziej na swiecie <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest nie do opisania XD kocham kazdy rozdzial i na kazdy czekam z niecierpliwoscia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na kolejny rozdzial :( ciekawe jak pojdzie koncert haha

    OdpowiedzUsuń