niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 58

A co najgorsze - zobaczyłby moją rękę

_______________________

Dzieci na dobre zaczęły przesiadywać w tym pokoju, więc nie było najmniejszego sensu wyganiać ich tylko po to, byśmy mogli się całować, poza tym.. musimy iść pogadać z tym policjantem. Justin ostatecznie wszedł jeszcze na swojego TT i napisał kilka postów na raz.
- Rose! - zatrzymał mnie na korytarzu. Chciałam już udać się do głównego pokoju, ale nie dał mi spokoju. - Musiałaś usunąć wszystkie nasze zdjęcia, więc teraz musimy je nadrobić. - Włączył aparat w telefonie i robił kilka zdjęć. - To jest świetne - wskazał jedno dosyć normalne i postanowił wstawić na swojego instagrama, dodając słodki opis. Mam nadzieję, że teraz wszyscy fani i Beliebers będą wiedzieli jak jest naprawdę. Chłopak wpadł na pomysł, żeby nagrać krótkie video, w którym wytłumaczy co się stało. Lepiej żeby chociaż część ludzi wiedział co się stało. Reszta może zajmować się słuchaniem plotek, ale Juss'owi naprawdę leży na sercu to, co się stało. Mimo, że próbuje się uśmiechać, i być miły, to i tak w środku jest załamany, tylko nie chce tego pokazywać. Nie chce, żeby inni widzieli, że ktoś go złamał. Cieszę się, że aż tak się stara. To samo mogę powiedzieć o sobie. W głowie mam tysiące myśli, a mimo to, uśmiecham się i odpowiadam na jego komplementy.
Podeszłam nieśmiało do wszystkich i usiadłam na kanapie. Ciocia od razu objęła mnie ręką, a po chwili Justin zrobił to co ja, tylko na przekór wszystkim podniósł rękę swojej mamy i przerzucił ją również przez swoje ramie. Każdy zaczął się śmiać, a Justin tak słodko się zawstydził.
- Panie Bieber, Pani Collins.... - Nigdy nie pomyślałabym, że teraz będę nazywać się
 Collins '. To okropnie brzmi. Nawet Justin skrzywił się, kiedy usłyszał ' Pani Collins '. BRR. - Wiecie, że musicie zdać raport, prawda? - wiedziałam, że tak będzie. Będą zawracać głowę przez długi czas, a ja chciałam o tym zapomnieć.
- Oczywiście - odpowiedział spokojnie i poważnie Justin. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się stało. Znów czułam uczucie strachu. Moje serce ciągle przyspieszało, kiedy słyszałam słowa ' czy on panią śledził? '. Koszmar. Cieszę się tylko, że teraz jestem bezpieczna. Nikomu nie polecam tego przeżyć co nasza dwójka.
- Nie płacz kochanie - Chłopak podczas tłumaczeń zobaczył, że powoli odpadam. Splótł nasze palce i mocno trzymał mnie za dłoń. Oparłam głowę o jego ramię i słuchałam jak mówił prawdę. Alfredo podał mi chusteczkę i miałam zajęcie na chwilę. Musiałam wycierać łzy w ten sposób, żeby się nie rozmazać.
- Nagrywamy? - odezwał się zniecierpliwiony kamerzysta. Był przyszykowany w stu %, a my ciągle zwlekaliśmy, i biedak trzymał ogromny sprzęt przez jakieś 30 minut.
- Jasne - przytaknęłam. Poprawiłam się na kanapie, Justin usiadł jeszcze bliżej mnie i poprawił koszulkę.
- Przepraszam, pobrudziłam ją tuszem - zaśmiałam się pokazując mu czarną plamę.
- Nie szkodzi - odpowiedział. Fajnie, że już dawno ktoś nagrywał. Znów musieliśmy opowiadać całą historię od nowa, tylko tym razem udzielając mniejszej części informacji, bo przecież logiczne, że nie wszystko wyjdzie na jaw. To zbyt osobiste. Skończyliśmy wszystko zdawać, więc policja pozbierała manatki, i wyszli z domu. Oczywiście przed bramą stało kilkunastu paparazzi. Policja ponoć nie udostępniła żadnych informacji, ale potwierdziła, że my nie jesteśmy niczemu winni, i nic nie zrobiliśmy. Uf, dobrze, że trafili nam się mili ludzie. Oczyścili trochę nasze imię.
Justin podleciał do Scooter'a, pytając o to, czy możemy urządzić sobie wakacje. Tu jest ciągle zima, a my nigdy nie byliśmy na wspólnych wakacjach. Uważam to za wspaniały pomysł, ale po minie Scooter'a widzę, że nie za bardzo jest za tym. Po ostatnim zdarzeniu nie wolno nam ruszać się bez zgody ani bez ochrony, więc musimy pytać o zgodę mamy Justina, taty albo Menagera. Wychodzi na to, że tylko ostatnia opcja nam zostaje, ponieważ Justina tata dopiero tu jedzie, a mama gdzieś się zapodziała z dziećmi. Ta kobieta jest cudowna. Nadal podziwiam ją za podejście do Jeremy'ego i dzieci. JEGO dzieci.

Musieliśmy poczekać aż Scooter pogada z rodzicami, potem uzgodni wszystko z innymi, którzy nie wiem po co są potrzebni, a potem da nam znać.
- CHODŹ!! - Chłopak pociągnął mnie za rękę w najmniej oczekiwanym momencie i nie miałam wyboru. Musiałam pobiec za nim. Najpierw pomyślałam, że ktoś czegoś od nas oczekuje i szybko chowamy się w pokoju, ale kiedy byliśmy już na miejscu, zmęczony Juss wysapał, że po prostu mamy chwilę dla siebie. Rzuciliśmy się na łóżko i mogliśmy pobyć sami.
- Zagramy w grę? - zaproponowałam siadając po turecku przed Justinem. Zrobił to samo i oczekiwał aż wytłumaczę zasady gry. - No więc... musimy mówić sobie po jednym komplemencie, ale nie możemy się nawet uśmiechnąć. Musimy patrzeć sobie w oczy, a osoba, która pierwsza się zaśmieje, albo powie za słaby komplement, ten przegra.
- Okej! Zaczynajmy. Kto pierwszy? - jeśli chodzi o komplementy, to Justin zawsze chętny. Zagraliśmy w papier kamień nożyce. - Zaczynasz! - zaśmiał się. Faktycznie musiałam zacząć. Opanowałam uśmiech, spojrzałam w jego oczy i powiedziałam:
- Seksownie wyglądasz w garniturze - myślałam, że zacznę się śmiać, zwłaszcza kiedy widziałam jego minę. Nie dał mi powiedzieć " twoja kolej " tylko przerwał chwilę ciszy
- Kocham cię najbardziej na świecie, jesteś całym moim życiem - nawet nie musiał udawać, że chce mu się śmiać, bo był poważny jak nigdy. Patrzył w moje oczy, a mnie wręcz zamurowało. To było maksymalnie słodkie!
- O matko.. - zaczęłam szeptem. Nasze spojrzenia w ogóle nie nie miały zamiaru się rozłączyć. Jego czekoladowe oczy spoglądające prosto w moje.. były takie magiczne. Dookoła zrobiło się cicho i skupiłam się tylko na nim. - Wygrałeś - Szepnęłam. Zbliżył nasze usta tak bardzo romantycznie i za chwilę złączył je w romantyczny sposób. Kochałam kiedy to robił. Podchodził zwykle do mnie tak blisko jak to możliwe, chwytał mnie za pas, lub obejmował moją twarz swoją dłonią, a wtedy całował. Najcudowniejszy człowiek świata.
- O MÓJ BOŻE JAK CIĘ KOCHAM! - krzyknął odchylając się aż do tyłu. Podniósł się i podbiegł żeby zakluczyć drzwi. Kiedy spytałam po co to, odpowiedział, że nie chce, żeby ktokolwiek przerywał nam wspólny czas, bo bardzo tego nie lubi. - Zrobię ci masaż. - zaproponował z uśmiechem. Niestety Jak to Justin.. kazał mi ściągnąć koszulkę, bo wtedy nie było atmosfery masażu. Zrobiłam jak chciał. Ściągnęłam koszulkę i położyłam się na brzuchu. Chłopak zaczął swój masaż. Jego gorące ręce idealnie przylegały do mojej skóry. Usiadł na moich pośladkach i rękoma zataczał kółka. Poczułam odpinanie stanika, a w zasadzie usłyszałam jak strzelił tylni pasek i po chwili moje plecy były całkiem nagie.
- Jesteś tak bardzo idealna - Juss zaczął oddychać głośniej.
- Spokojnie Justin. Nie możemy teraz tego robić. - Zaśmiałam się odwracając w jego stronę. Dalej siedział na moich biodrach, ale jakoś nie sprawiało to bólu. Patrzył na mnie tak zabójczo, jakby miał zamiar rozebrać mnie wzrokiem. Ręką przytrzymywałam odpięty już stanik, ale Justin szybko wyrwał go spod mojej ręki. Chwycił mnie za dłonie i odchylił do tyłu. Zaczął całować mój dekolt, bo wiem, że wręcz nie mógł się powstrzymać. Każdy ruch jego języka sprawiał mi przyjemność, ale nadal wiem, że nie możemy tego kontynuować.
- Mam coś jeszcze - uśmiechnął się szyderczo i szybko wstał. Podszedł do swojej bluzy a po chwili wyciągnął kajdanki.
- Justin, skąd to masz?!
- Policjant zostawił na stole, to pomyślałem, że mogę się tym bawić. - odblokował je u ruszył w moją stronę. Z powrotem usiadł na moich biodrach i zaczął całować mnie w każdym zakamarku mojego karku. Jedną ręką obejmował moją twarz, a drugą zaczepiał kajdanki.
- Musimy ubrać bluzy. - powiedział stanowczo. Zrobiłam to co mówił, i już za chwilę byłam z powrotem ubrana. Mógł kontynuować. Dziwne było tylko to, że zaczepił kajdanki na jedną rękę, a drugą zostawił wolną. Uf, na szczęście tą pokaleczoną. Moje szczęście, że miałam przepaskę na rękę, która służyła mi za ozdobę. Justin nie pytał po co ją mam, więc nie muszę wymyślać wytłumaczenia. Drugi otwór kajdanek zatrzasnął się, ale na jego dłoni.
- Zrobiłeś to celowo, zgadłam? - spojrzałam na niego.
- Oczywiście - zaśmiał się nadal nie zaprzestając pocałunkom. Ktoś przerwał nam chwilę rozkoszy. Wiedziałam, że będzie dokładnie tak! położymy się na łóżku.. będzie miało do czegoś dojść a wtedy ktoś przeszkodzi. I to właśnie wtedy, kiedy zaczyna się robić przyjemnie. Pukanie do drzwi zerwało nas z łóżka błyskawicznie. Poprawiłam rozczapierzone włosy i wytarłam rozmazany ze śmiechu tusz pod oczami. Poprawiliśmy jedną ręką swoje bluzy i koszulki i podeszliśmy oboje do drzwi.
- No więc.. mam dla was dość dobrą wiadomość. Możecie lecieć gdzie chcecie! - ogłosił to entuzjastycznie menager. Zaczęliśmy cieszyć się i przytulać do siebie jakbyśmy jechali na pierwsze wakacje w życiu. Chociaż jakby się zastanowić.. to to są nasze pierwsze wspólne wakacje gdzieś, gdzie jest ciepło. - Wszystko z wami okej? - wskazał na nasze połączone ręce. Nie codziennie widzi, jak w domu trzymamy się za ręce. Praktycznie rzadko w domu w ogóle się za nie trzymamy.
- Tak, wszystko okej. - Juss uśmiechnął się a potem lekko zaśmiał. Scooter wyszedł, i powiedział, że możemy zacząć się pakować.
- Dobra Justin, możesz już nas odczepić.
- No właśnie.. ten... - już chyba wiem o co chodzi.
- Nie mów, że nie masz kluczyków.. - spojrzałam z przerażeniem
- Skąd miałem wziąć kluczyki? widziałem kajdanki, to wziąłem! - zaczął przegryzać paznokcie. Wychodzi na to, że jesteśmy skazani na swoje dłonie, przez dłuższy czas. Nikt nie może wiedzieć, że jesteśmy w kajdankach, bo będą krzyczeć i dopytywać skąd je mamy, tak więc dobrze, że Juss w ogóle pomyślał o tym, żeby założyć bluzy. Pewnie od początku wiedział, że kiedy zatrzaśnie zameczki, to tak szybko się od siebie nie ' uwolnimy '.
- Bobma. Teraz chodź za mną, aż Schowałam potrzebne rzeczy, czyli przede wszystkim zapas opasek na rękę. Kiedy chłopak w końcu spytał po co mi opaska, odpowiedziałam pod presją, że spodobało mi się jak założyłam ją przypadkiem, i teraz nie chcę jej ściągać, bo się przyzwyczaiłam. Uf, uwierzył na szczęście.
- Mam dla ciebie średnią wiadomość. - stwierdził po czasie. Justinowi oczywiście zachciało się do łazienki.
- Właśnie teraz musisz iść?!
- Jak wsiądziemy w samolot, to tak szybko nie pójdziesz ze mną do łazienki, bo nawet się nie zmieścimy!! - przekłócaliśmy w dość słodki sposób, aż w końcu musiałam z nim pójść. Musiałam trzymać rękę wprost przy jego kroczu, tylko dlatego, że koniecznie musiał użyć do tego dwóch rąk. Na bank zrobił to specjalnie.

Byliśmy mniej więcej gotowi, by jeszcze dziś, o godzinie dokładnie 16:00 pojechać na lotnisko, a stamtąd zabierze nas samolot, prosto do jakiegoś ciepłego klimatu, a dokładnie, to lecimy na Hawaje! Sama byłam zdziwiona, kiedy Justin wypowiedział nazwę tego miejsca, ale potem byłam pod wrażeniem! Ostatnio rzadko gdziekolwiek wyjeżdżamy, więc na bank będzie super. Obawiam się tylko pójścia na plażę. To chyba logiczne, że będę musiała ściągnąć przepaskę, a wtedy co? nie dość, że zobaczy to Justin, to w dodatku jeszcze inni, którzy nas zauważą. Mam nadzieję, że do tego czasu wszystko mu powiem. 
Ochroniarze byli gotowi, by odebrać nas spod domu, ale mu z Jussem nie mogliśmy nawet zabrać wszystkich rzeczy, ponieważ jedna z naszych rąk nie mogła niczego chwycić. Nikt nadal nie wie, że mamy kajdanki. Nie wiem kiedy im powiemy, ale w końcu to się wyda. Będzie na pewno dużo śmiechu! Chwyciłam podręczną torbę w jedną rękę, a drugą chyba wiadomo co robiłam. Oplotłam palce Justina i mogliśmy udawać, że celowo trzymamy się za ręce. 
- Gdzie macie resztę bagaży? - przed wyjściem oczywiście zatrzymała nas ciocia. 
- Na górze, ochroniarz po nie przyjdzie. - stwierdził Justin po czym pociągnął mnie za siebie. Zmarszczył oczy, bo wiedział, że za chwilę nadejdzie czas tłumaczeń. 
- Nie masz własnych rąk? - Faktycznie było tak, jak przewidział. 
- Są za ciężkie, a ja jestem chudy i .. ochroniarz przyjdzie. Paa, kocham cię mamo!! - zaśmiał się i pobiegliśmy do auta tak szybko, że nawet nie zdążyłam się pożegnać. Czarny facet po długim czasie w końcu się odezwał. 
- Pamiętaj, że jestem kimś, kto będzie cię chronił, a nie kto będzie nosił za ciebie bagaże - Uśmiechnął się i wyszedł z auta. Chyba pierwszy raz w życiu się uśmiechnął, ale chyba nie narzeka. Za taką pracę dostaje tak dużą ilość pieniędzy, że nawet nie potrafiłby zamarudzić. 
Okazało się, że na Scooter'a będziemy musieli poczekać na lotnisku, bo również z nami będzie, a na Hawajach spotkamy tancerzy, którzy już tam są. Cieszę się, bo wszystkich ich bardzo lubię i będzie świetna zabawa. Mogliśmy ruszyć z miejsca, kiedy tylko mężczyzna załadowany naszymi bagażami zostawił je w bagażniku i wsiadł do auta. Jechaliśmy tylko we trójkę, ale na lotnisku oprócz Scooter'a, możemy oczekiwać kilku ochroniarzy. Justin chwycił za telefon i na TT napisał " Witajcie Hawaje! " Oczywiście nie napisał, że dotrze tam pod późno wieczór, ale co tam. Niech wszyscy myślą, że już tam jest. W zasadzie na lotnisku będzie tyle paparazzi, że wszyscy się zorientują, że dopiero tam podążamy. 
Podróż autem była jak zawsze ohydna. Boję się trochę, że w samolocie będzie mi niedobrze, ale nie mogę sobie tego wmówić. Załóżmy że dziś nie mam tej choroby i jest ok. 
- Kiedy macie zamiar im o tym powiedzieć? - moje myślenia przerwał kierowca. 
- O czym? - Justin poprawił rękaw bluzy i cofnął nasze ręce za nasze plecy. 
- Właśnie to. - Zaśmiał się spoglądając na nas w lusterku. 
- Skąd o tym wiesz? - odezwałam się.
- Jestem ochroniarzem, ale to nie znaczy, że nie widzę niczego. Byłem tak szkolony, jakbym miał zostać detektywem. Muszę widzieć co robi każdy, kto jest w waszym pobliżu - Zrobiło mi się miło, kiedy to powiedział. Poczułam się bezpiecznie, tym bardziej, kiedy dookoła pełno ludzi. Fajnie mieć kogoś, do kogo nie można się przyzwyczaić, a ta osoba robi wszystko, żeby u ciebie było dobrze. Cholera, strasznie spostrzegawczy jest! 
- Chciałem zabawy, i kiedy byliśmy w domu, to wziąłem kajdanki, które leżały na stole. No i zahaczyłem o nasze ręce, ale zapomniałem, że nie mam kluczyków. Wychodzi na to, że zostaniemy tu sobie na trochę razem. - Tłumaczył chłopak. 
- Bez obaw. Chowajcie to przed Scoot'em ( Tak w skrócie wszyscy mówią na Scooter'a ) a jak będziemy na miejscu, to spróbuję was odblokować - zaproponował. 
- Dzięki stary - Justin zdecydowanie poczuł ulgę. Ja z resztą też, ale teraz trzeba ukrywać ręce przed Scooter'em, a to będzie serio ciężkie. Na lotnisku pewnie będzie bardzo dużo fanek, które będą chciały autografy. Co wtedy? Justin nie może się temu oprzeć i zawsze podchodzi z długopisem. Będę musiała iść z nim. Jest leworęczny i w dodatku przyczepił kajdanek na lewą rękę. Teraz to każdy to zobaczy. 
Podróż autem była bardzo długa i nie przeczę, że jest strasznie niedobrze. Przy wyjściu oczywiście kłóciliśmy się, którą stroną auta mamy wysiąść. Czy Justina czy moją. Ostatecznie wygrałam, bo wyszeptałam mu do ucha, że odwdzięczę mu się wieczorem, a chyba każdy wie co to znaczy. Po wyjściu tak jak mówiłam Justin od razu zaciągnął mnie do ludzi, którzy przytrzymywani zostali przez kilku policjantów. To nic, że chciałam iść do grupki ludzi, którzy byli naszymi ochroniarzami. Justin chciał iść do fanek i koniec. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że pociągnął mnie dość nieoczekiwanie i cała scena wyglądała komicznie. Będzie jeszcze komiczniej, jak wejdziemy na TT lub instagrama i zobaczymy masę zdjęć z przed chwili. Podlecieliśmy jak szaleni, a Juss oczywiście wyciągnął wcześniej zapakowany długopis z kieszeni, i zaczął podpisywać kartki jedna za drugą. Każdy ciągle krzyczał, i dotykał nas po rękach. Nie mogłam przestać się uśmiechać, kiedy widziałam, jak każdy jest do mnie nastawiony pozytywnie. 
- Czemu macie kajdanki? - słyszałam głos jednej z bardziej schowanych dziewczyn. W pierwszej chwili zaśmiałam się jak głupia, potem zasłoniłam nasze nadgarstki, a potem zabrałam się za tłumaczenia. Kiedy powiedziałam jak było, od razu zaczęły się śmiać. Justinowi zrobiło się trochę głupio, więc powiedział, że strasznie się spieszymy, ponieważ Scoot już czeka. Skłamał, ale w dobrej wierze, Jeszcze trochę, a na serio by nas rozszarpały. 
- Nikomu nie mówicie o tym co mamy na rękach, bo nas pozabijają - zapodał Justin na koniec kładąc palec na ustach, i odeszliśmy z tamtego miejsca, w stronę ludzi, którzy już na nas czekali. 

_____________


Siema, elo, elko :) 
Jutro szkoła. Koniec ferii :(( nie wiem co jaki czas będę wstawiać rozdział, ponieważ to ostatnie półrocze, kiedy mam okazję się uczyć ( tak, nieuk ze mnie ) ponieważ już w tym roku wychodzę w gimnazjum i liczy się największa średnia. Blablabla.. 

w każdym razie przepraszam, jeśli będą rzadko. Jest was coraz mniej. Nie patrzę na komentarze, lecz na wyświetlenia. Jeszcze niedawno, wyświetleń było po 200 lub 300 dziennie, a teraz, tylko 50 :( Strasznie mi przykro, ale cieszę się, że mogę liczyć na większość z was,albo chociaż częśc. Do zobaczenia w kolejnym rozdziale, nie wiem kiedy, ale do zobaczenia. 

Miłych Ferii tym, którzy je zaczynają, i powodzenia tym, którzy tak jak ja, wybierają się jutro do szkoły;/ <3 ♥

3 komentarze: