poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 53

Może ktoś coś ukradł? 

_______________________

Przez jakiś czas rzadko jesteśmy naraz w domu. Często jeżdżę do studia, lub mam wywiad, a Rose wiecznie siedzi u tej swojej Jane, więc dom zostaje sam. Ludzie kręcą się tutaj, nawet kiedy jest noc i nieustannie robią zdjęcia. Mogę się założyć, że wie już cały świat, że zbuntowany przeciwko światu Justin Bieber przeniósł się ze swojej rezydencji, do małego jedno rodzinnego domu. Pewnie większość zmuszona jest wierzyć w plotki, które rozsiewają media. 
Ostatnio dowiedziałem się ciekawej rzeczy, mianowicie tego, że zamierzam rzucić karierę, i zamieszkać tu z Rose już na zawsze. Nie słyszałem głupszej plotki. Oczywiście zgadza się to co o Rose. Chcę być z nią już zawsze, ale bez przesady, jestem piosenkarzem i za razem człowiekiem. To że robie przerwę, nie oznacza od razu, że już na zawsze. Pieprzone media tylko odbierają mi fanów. Czas wziąć się w garść. To, że nie znalazłem bransoletki, nie oznacza od razu, że kto się wkradł. Co jeśli niedokładnie ją schowałem? 
Rose mówiła że nie sprzątała.. więc może faktycznie ktoś się wkradł. Ogłupiałem kompletnie. Nie patrzę zwykle na pieniądze, bo równie dobrze mógłbym na nich spać, ale to było strasznie nie fair. Kupiłem ją za spore pieniądze! Nie mogłem na niczym się skupić myśląc tylko o tym. Rano poszedłem na śniadanie zostawiając Rose, której celowo nie obudziłem. Wczorajsza noc była dość dziwna. Dziewczyna leżała wgapiona w ścianę i w ogóle nie miała ochoty rozmawiać, a kiedy przytuliłem się do niej, to nawet nie drgnęła. Zwykle przysuwała się do mnie jeszcze bliżej, albo zamykała oczy, bo czuła się bezpiecznie, a teraz? czuję się jakbym przytulił kamień. Tyle że miękki i uczuciowy kamień. 
Wiem, moje porównania są nie zbyt logiczne, ale właśnie to czułem. Nie chciała się przytulić ani porozmawiać. Coraz bardziej mi tego brakuje. Znowu. 
Moje śniadanie wyglądało jak przeciętne śniadanie nastolatków. Nalałem mleka do płytkiej miski i nasypałem płatki. Wiele mleka się wylało na ziemię, więc postanowiłem od razu na niej zjeść, skoro wiem, że zaraz wyleję resztę. Położyłem się a brzuchu na zimnych kafelkach a one posłużyły mi przy okazji jako stół na którym leżały i płatki. Byłem zbyt leniwy by wstać po więcej, więc ręką sięgnąłem po paczkę która stała na tym prawdziwym stole. Nie odpowiednio ułożona ręka spowodowała upadek płatków na ziemię. Były wszędzie, ale kim że ja jestem żeby to sprzątnąć? pozbierałem tylko kilka i wsypałem do miski znów zalewając mlekiem. Śmiałem się sam z siebie, ale słyszałem, że do kuchni zbliża się Rose. Nie wiem jaki ma humor, więc udam, że jestem obojętny temu wszystkiemu. Opanowałem się i nadal jadłem. 
-Nie za wygodnie? - uśmiechnęła się na tyle, na ile można o godzinie 9 się uśmiechnąć. - Smacznego - podeszła do lodówki po swoje śniadanie i usiadła na kanapie. 
- Dziękuję - odpowiedziałem po chwili. Dziś czeka nas kolejny nudny raczej dzień, więc najchętniej zorganizowałbym coś, ale już domyślam się jak zareaguje dziewczyna
- Skarbie? - posprzątałem i usiadłem obok niej. - Co ty na to, żeby pojechać na jakąś imprezę? Albo zaszaleć. Pojedźmy gdzieś tylko we dwoje. 
- Nie czuję się jeszcze najlepiej - zakasłała sztucznie.
- Słuchaj.. ostatnio naprawdę widziałem że źle się czujesz, ale teraz nie musisz kasłać na siłę. Dlaczego nie powiesz mi co się stało? 
- Nic się nie stało, nie mam o czym ci mówić. Po prostu źle się czuje. 
- Nie prawda. Dobrze się czujesz, tylko nie wiadomo czemu chcesz zatrzymać nas w domu, a kiedy w nim jesteśmy to nie robimy nic. Od dłuższego czasu nie pozwalasz mi nawet wychodzić, czuję się jakbyś coś ukrywała.
- Przesadzasz Justin. 
- Tak? to pocałuj mnie - wstałem. 
- Po co? 
- Po prostu to zrób! - dziewczyna podniosła się i pocałowała mnie przez jakieś kilka sekund. Teraz już wiem, że coś jest na rzeczy, a skąd? Kiedy jest szczęśliwa i nic się nie dzieje, to chwyta mnie za pas, a kiedy zwykle coś jest nie tak, to podchodzi i całuje mnie stojąc jak tyczka. Detektyw Bieber. - Mówiłem że coś się dzieje! 
- O co znów chodzi. Miałam cię pocałować, to zrobiłam to. Jak zwykle szukasz problemu gdzieś, gdzie go nie ma Justin! - ona dalej trzymała na swoim. Wytłumaczyłem po czym poznaję to co się dzieje, czyli wytłumaczyłem sprawę z objęciem. Spojrzała na mnie i usiadła pod ścianą. Teraz mam stu procentową pewność! Usiadłem obok niej i chwyciłem za dłoń. 
- Kochanie, co się stało? - Nadal chciałem wydusić od niej wytłumaczenia, ale dziewczyna trzymała to w sobie twardo. Mój kolejny krok czas zacząć. - Ta bransoletka nie zginęła bez powodu, muszę zadzwonić na policję - powiedziałem po chwili. Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Nie możesz tego zrobić! 
- A to dlaczego? - Znów popatrzyła na mnie chwilę. Odwróciła się w pełni w moją stronę i w końcu poddała się. 
- Ja ją wzięłam. - W rozmowie przerwał nam dzwonek do drzwi. - NIE OTWIERAJ! - krzyknęła.- Ja otworzę! - podniosła się tak szybko jak mogła, ale chwyciłem ją na tyle mocno, że od razu się cofnęła. Usiadła na kanapie i patrzyła na to co zrobię. Zauważyłem, że chyba wie kto ma zamiar przyjść, więc nie podchodziłem do końca śmiało. Otworzyłem drzwi, a przed oczami ujrzałem jakiegoś faceta. Chwycił mnie za koszulkę i popchnął aż do tylnej ściany. Próbowałem go odepchnąć ale na marne. Jego masa była zbyt wielka. 
Dziewczyna zaczęła krzyczeć i podbiegła do kuchennej szuflady. Wyciągnęła z niej nóż i podchodziła w naszą stronę krzycząc ' puść go! '. Dostałem w twarz z zamkniętej dłoni. Zakręciło mi się w głowie i zjechałem po ścianie w dół. Zanim się ocknąłem było już za późno. Zemdlałem i znalazłem się dopiero w jakimś aucie. Miałem zakneblowane ręce sznurem, a w ustach zaciśniętą chustkę. Próbowałem ruszyć chociaż palcami u rąk, ale tętno w żyłach było zbyt małe, więc nie mogłem nic zrobić. Pierwsze co przyszło mi do głowy, to oczywiście Rose. Co z nią i co ten debil jej zrobił, a wtedy przypomniałem sobie coś jeszcze a mianowicie to, że go skądś go kojarzę. Nie mogłem od razu na to wpaść, ale dopiero po czasie okazało się że to ten facet z przed restauracji. Rose chyba spodziewała się go, tylko dalej nie wiem czemu. Co on chciał. 
Ruszyłem się na tyle, że zdążył usłyszeć szum. Leżałem bodajże w bagażniku samochodu. Było tam mało miejsca. Zacząłem dusić się z powodu klaustrofobii. Słyszałem jak powiedział " tak się nie będziemy bawić " samochód zatrzymał się a po chwili facet otworzył bagażnik. Całe szczęście, bo jeszcze chwila i bym wykitował. 
- Masz klaustrofobię. Jeśli się tu udusisz to pójdę siedzieć na dobre dożywocie. Pomęczymy się trochę razem, a potem jak będziesz grzeczny to być może cię wypuszczę - zaśmiał się swoim głupim śmiechem i wyciągnął chustkę z mojej buzi. 
- I tak pójdziesz siedzieć idioto. Gdzie jest Rose?! - Byłem dość rozgadany jak na kogoś, kto siedzi w bagażniku z zakneblowanymi rękoma. Chwycił mnie za podbródek i przyciągnął swoją twarz do mojej. 
- Nie tak ostro panie Bieber - Puścił mnie i zabrał do środka auta. Usiadłem i ciągle dopytywałem o Rose. Za każdym razem odpowiadał " nie martw się, tej suce nic nie jest ". Myślałem że za ' sukę ' zaraz wyrwę się z tego auta i zabiję go osobiście. Kierowca był wyraźnie rozbawiony kiedy ten kretyn bezkarnie obrażał moją Rose. Gdybym tylko mógł się oderwać! Panikowałem z chwili na chwilę jeszcze bardziej. Gdzie jest moja dziewczyna!? 
Samochód stanął ponownie a z kieszeni grubego faceta wypadły dokumenty. Spojrzałem szybko na imię. Nieźle, Mike. Nazwiska niestety nie zdążyłem zauważyć, więc ciężko będzie wezwać policję. Chociaż gdyby się zastanowić, to nie będzie tak ciężko go określić. Koleś na krótką brodę, chodzi ubrany w szerokie ciuchy, w których sam się topi, nosi okulary i w ogóle wygląda jak żul. Rozwiązał moje ręce w razie paparazzi i powiedział, że mam grzecznie wejść do tego domu, przed którym stanął ów wóz. Pokazał, że ma nóż, więc raczej bez problemu muszę tam wejść. Mam 20 lat i całe życie przed sobą. Nie chcę zbyt szybko kończyć w grobie z dziurą w plecach. Fuj. Powiedziałem mu nie jednokrotnie, żeby nic mi nie robił oraz wytłumaczył dlaczego w ogóle mnie ' porwał ', ale Mike nie chciał w ogóle mnie słuchać. Rozmawiał z kierowcą co chwila patrząc na mnie czy nigdzie nie mam zamiaru uciec. 
Wyszedłem z auta i rozprostowałem ręce. Były poszarpane od ucisku ale przy najmniej poczułem swoje palce. Powtarzałem ciągle ' nic jej nie jest ' i szedłem przed siebie. Facet oparł rękę na moim ramieniu żeby wyglądało wiarygodnie i  wpuścił mnie do środka. Popchnął mnie w stronę ściany a jako, że było ich dwóch i on miał nóż, nie mogłem się bronić i musiałem robić wszystko co mi każą. Facet, który siedział przed kierownicą wyciągnął po chwili pistolet. Na sam widok takiego sprzętu zrobiło mi się gorąco. Teraz to już w ogóle muszę się pilnować. Zagryzłem dolną wargę z nerwów i czekałem. 
- Ja naprawdę nic nie rozumiem i nic wam nie zrobiłem. Jeśli teraz mnie zabijecie, a oni mnie znajdą, to już po was. Na pewno mnie znajdą, co jak co, ale jestem Justin Bieber. Już pewnie mnie szukają - ostatniego zdania nie jestem pewien, bo pewnie i tak nikt nie wie że w ogóle zniknąłem, ale mniejsza. Chciałem po prostu, żeby zabrzmiało groźniej. 
- Nie będę cię zabijał, to nie film kryminalny, tylko prawdziwe życie chłopie. Twoja 'księżniczka - zacytował mnie - będzie cię szukać, a kiedy tu dotrze, to sama się przekona co ją czeka. 
- Nie róbcie jej nic. Pozwalam wam mnie zabić. Zróbcie co chcecie, tylko zostawcie ją, proszę!! - zmiękłem kiedy powiedział o swoim planie. Najlepiej, żeby Rose nie szukała mnie, bo to wyjdzie na złe. Nie znam go, ale wygląda na nieobliczalnego. Co jeśli zrobi jej krzywdę? Mnie może bić, tłuc i wszystko inne, ale niech nawet jej nie dotyka! Boże, boję się o nią! 
Musiałem pójść z nim do jakiegoś pokoju. Było strasznie ciemno i czułem tylko kolejne przywiązywanie moich rąk. Musiałem stać pod ścianą a moje ręce przyczepione były do rogu szafki. Nie był dość wysoka więc nie tak źle. Gorzej, że muszę stać i nie wiem jak długo i nawet nie wiem na cholerę. Nie zdążyłem więcej nic powiedzieć, ponieważ dostałem po raz drugi w twarz, tym razem z otwartej dłoni. Zapiekło. Mike wyszedł z pokoju przekluczając mnie na klucz. Zostawił zapalone światło a przy wyjściu powiedział " Boże co za ciota ". ARRR!!!! 
Nie chcę tu być. Chcę jechać do Rose. Zobaczyć co robi, jak się czuje i dowiedzieć się, co się stało odkąd zemdlałem. Mam zbyt wiele czarnych myśli przed oczami. Próbowałem wyciągnąć jakoś telefon z kieszeni, ocierając się o szafkę. Dziwię się że koleś nawet nie kapnął się, że mam przy sobie telefon. No nic. Muszę stać w miejscu dopóki 
a) ktoś mnie nie znajdzie 
b) idiocie się o mnie przypomni i łaskawie coś ze mną zrobi. Albo nie. Skoro chce coś mi zrobić, to chyba lepszym dla mnie wyjściem jest to, że sobie tu postoję. Spróbuję jeszcze wyciągnąć komórkę. 

*** Oczami Rose *** 

W tamtej chwili, kiedy facet uderzył Justina, zaczęłam krzyczeć. Bałam się zrobić jakikolwiek krok więc zaczęłam tylko krzyczeć. Żałuję, bo mogłam w miedzy czasie wepchnąć mu ten nóż w brzuch! Pieprzony strach. Poszłam po chwili w ślady Justina, bo również oberwałam, tyle że nie w twarz. W brzuch. Ból był tak niesamowity że nie mogłam się wyprostować. Skuliłam się na ziemi i nie mogłam oddychać. Chciałam podejść do Justina, ale był zbyt daleko, poza tym facet był już zbyt blisko. Nadepnął ogromnym, zimowym butem na mój chudy nadgarstek. Wziął wielki zamach i kluczykami od samochodu wycelował prosto w mój policzek. Ocknęłam się dopiero po czasie, ale nie wiem jak długo to trwało. Kto by się teraz czasem przejmował. Byłam w pokoju. Sama i zamknięta. W pokoju, w którym spałam w dodatku leżałam na łóżku. Podbiegłam w stronę drzwi, ale nie dałam rady ich otworzyć. To znaczy tylko jedno, że zamknął mnie od drugiej strony. 
Waliłam w nie ile sił. Próbowałam je wyważyć, ale ile zdziała chuda dziewczyna? No właśnie. Postanowiłam więc wyjść przez okno, tylko najpierw porządnie roztrzęsiona przy okazji musiałam zastanowić się po co chcę w ogóle przez nie wyjść. No więc chwyciłam telefon który miałam w kieszeni i wykręciłam ze strachem numer do Justina. Leciał sygnał za sygnałem ale nikt nie odbierał. Dopiero po czasie usłyszałam szept.
: Justin!? gdzie jesteś!? nic ci nie jest!? - ucieszyłam się kiedy usłyszałam jego cisze szmeranie. 
: Ledwo udało mi się odebrać! zadzwoń na policję! powiedz że przetrzymuję mnie w zielonym ogromnym domu na ulicy... .... .... 
: na jakiej ulicy? - sygnał musiał przerwać, ale za chwilę znów usłyszałam szmer. : Justin?! - powtarzałam co chwila. Usłyszałam inny głos. Krzyczał strasznie głośno i karcił Justina. Już wiem, że to on go zabrał. Porwał go i przetrzymuje go w jakiś zielonym domu. Szlag trafił, że w miejscu w którym jest Justin, pojawił się właśnie on. Przerwał nam rozmowę a teraz pewnie zrobił mu coś za to, że w ogóle używa komórki. Muszę jakoś tam pojechać, ale samo " duży, zielony dom " mi nic nie daje, więc namierzyłam Jussa przez telefon. Ostatnio, kiedy nic się nie układało, oboje założyliśmy sobie coś w stylu ' nawigacji do drugiego człowieka '. W ten sposób chcieliśmy być zawsze bezpieczni. Wyszłam przez okno i ledwo zeskoczyłam. Na szczęście pokój nie był na piętrze więc nie miałam wysoko. Poszarpałam sobie nogi i nie mam kurtki. Leżała w salonie na naszym ' wieszaku ' czyli na kanapie. Muszę pobiec do sklepu i kupić jakąkolwiek. Nałożyłam kaptur, który na szczęście miałam i poszłam do sklepu. Wzięłam pierwszą lepszą kurtkę i od razu ja kupiłam bez przymierzania. Zaczęłam rozmyślać i chodzić ulicą w poszukiwaniu taksówki, niestety raczej a marne, bo nic nie jechało. Zadzwoniłam więc i musiałam oczekiwać kolejne 10 minut na jej przyjazd. W między czasie namierzyłam jego telefon. Adres był strasznie strasznie dziwny. Zamiast przeczytać go na głos, po prostu pokazałam wyświetlacz kierowcy. Powiedział że to trochę daleko stąd, ale z chęcią mnie zawiezie. Naciągnęłam kaptur jeszcze bardziej i cały czas spoglądałam na telefon z nadzieją, że może Justina może napisać chociaż wiadomość. Lub ten kretyn może zadzwoni. Gdyby nie te pieprzone 50 tysięcy, to bylibyśmy spokojni, poza tym po całej sprawie moglibyśmy zgłosić to na policję, ale nie, po co! Moje ręce były roztrzęsione, na policzku miałam czerwoną bliznę od klucza i byłam przemęczona oraz zmarznięta. Okropnie droga kurtka nawet nie grzeje. Mijałam ulicę za ulicą nawet nie zastanawiając się jak daleko jestem od domu i jak do niego wrócić. Po prostu muszę pojechać pod adres. 
Nie minęło kolejne 20 minut a byliśmy już na miejscu. Robiło się jak zwykle ciemno. Norma. Wysiadłam jak zwykle zostawiając ileś tam drobnych i nieśmiało podeszłam pod dom. Zaczęłam płakać sama od siebie. Dookoła nikogo nie było, a dom nie był zielony ani duży. Był przeciętny i brązowy. Zapukałam do drzwi z nadzieją że ujrzę tę jego okropną twarz. Twarz tego przestępcy. 
Niestety stało się trochę inaczej. 
- Słucham cię? - drzwi otworzyła jakaś babcia. 
- Przepraszam, chyba pomyliłam domy. Przepraszam bardzo - odsunęłam się i stanęłam na chodniku. Mój telefon zadzwonił! odebrałam go z prędkością światła kiedy tylko zobaczyłam, że na wyświetlaczu wyświetliło się uśmiechnięte zdjęcie Justina. 
: Justin?! 
: To był test. Widać, że nie jesteś tak głupia jak myślałem. - pewnie chodziło mu o to, że pomyślałam jak zdobyć adres. Każdy głupi wpadł by na to, tym bardziej że szybciej sam instalował taką aplikację. 
: Gdzie jest Justin!? i gdzie ja jestem?! o jakim teście pieprzysz? 
: Chciałem zobaczyć jak wiele zrobisz dla Justina, spokojnie - zaśmiał się. - mam dla ciebie kolejny test. 
: Najpierw muszę zobaczyć Justina. Rozumiesz? nie podejmę się niczego. 
: Okej, w takim razie będziesz słyszeć jak twój chłopczyk płacze. - słyszałam mocne uderzenie w twarz. Wiedziałam od razu że uderzył Justina. Słyszałam jego charakterystyczne syknięcie z bólu. 
: Zrobię cokolwiek!!!! - przerwałam jego cierpienia. 
: Grzeczna dziewczynka. Jutro powiesz, że między tobą i Justinem nic nie ma i to już koniec. 
: Dlaczego mam tak powiedzieć? Dlaczego nam to robisz? - płakałam. 
: Robisz tak jak mówię? Mówisz dosłownie wszędzie gdzie się da oraz piszesz na wszystkich portalach, że Justin cię zdradził. Zadzwonię jutro o 17. Jeśli chcesz jeszcze zobaczyć swojego chłopaka, radzę ci zrób to co mówię. - rozłączył się. 
Zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Dobrze że jak na osiedle, jest tu bardzo mało ludzi i nikt nie słyszy moich przekleństw. Dla dobra Justina i mojego, muszę zrobić to co powiedział, więc od dzisiaj zabieram się za rozgłaszanie tej okropnej plotki. 
Nie chcę osobiście tego zrobić, ale nie mogę nawet słyszeć jak Justin cierpi. Cierpię wtedy razem z nim, a chcę go już zobaczyć. Moje sprzeciwianie się w niczym nie pomoże. Nie zasnę dziś, więc już zabieram się do ' roboty '. 

_______________________

Nie wiem czy długi czy krótki, ale w każdym razie bardzo kryminalny hahahhaha. Pisałam go dość szybko, więc przepraszam za błędy itp. Do zobaczyska i dziękuje za komentarze!! <3

5 komentarzy:

  1. JGHRWGHREGHUR MASZ DODAĆ NASTĘPNY JAK NAJSZYBCIEJ
    TAK TO ROZKAZ... WCZUWAM SIĘ W ROLE TEGO KUTASA XDDD
    A TAK SERIO TO KOCHAM TEN FF O JUSTINIE ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dawaj dalej! :( Jejciu chce już dalszą część :c

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju jaki kryminał *_* przeżywałam to strasznie hehehe czekam na kolejny rozdział *_* żeby był jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń