piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 52

Powiedział " Dobrej nocy kochanie " i oboje zasnęliśmy. 

_____________________


Wiedziałam, że kiedy się obudzę będę sama, więc nie miałam się co łudzić że kiedy otworzę oczy, koło mnie będzie leżał Justin. Pojechał do studia na wywiad, a ja w między czasie odwiedzę mamę. Przebudziłam się dokładnie o godzinie 09:15. Byłam wyspana jak nigdy a to pewnie przez wczorajszą noc. Było tak cudownie jak dawno nie było. Przeciągnęłam się i dotarłam ledwo do łazienki. 
Z torby którą zabrałam ze sobą wyszukałam jak najlepsze ubrania. Najwygodniejsze i najładniejsze oczywiście. Zrobiłam makijaż i włączyłam lokówkę. Nigdy nie miałam czasu żeby szykować  swojego wyglądu, więc trzeba dziś poświęcić na to dłuższą chwilę. Podczas kręcenia włosów z przyzwyczajenia chwyciłam lokówkę nie w tym miejscu co powinnam. Krzyknęłam głośno wyrzucając lokówkę z ręki. Wylądowała na ziemi, ale nie przejęłam się tym. Rękę wsadziłam od razu pod zimną wodę. Ulga była niesamowita. Tak samo, jak niesamowicie czerwona plama. 
Wewnętrzna część dłoni ciągle piekła i nie mogłam przestać zwracać na nią uwagi. Wsmarowałam dwie tubki kremu, które i tak nic nie dały. Pewnie ich działanie zacznie się dopiero za jakiś czas, więc po prostu zaczekam. Dokończyłam ostrożnie kręcenie włosów i zaczęłam malować paznokcie. Na serio się wkręciłam, ale tak długo nie byłam sama w łazience. Wiecznie musiałam spieszyć się rano, bo wypadało coś ważnego. Jestem kobietą i chyba jak każda kobieta, potrzebuję co najmniej dwóch godzin, by siedzieć w łazience. Nic w tym dziwnego, ale płeć przeciwna chyba nigdy tego nie zrozumie. 
Sprzątnęłam pokój w którym spaliśmy i przeniosłam się do salonu na jakieś śniadanie. Na stole leżała karteczka z napisem " Kocham Cię, otwórz lodówkę ". Zaśmiałam się pod nosem wędrując do lodówki, a tam co? kolejna kartka położona na zakrytym przez woreczek talerzyku " Nadal cię kocham, ale nie miałem czasu przygotować dla ciebie lepszego śniadania. Smacznego :) ". Odsłoniłam woreczek a moim oczom ukazało się kilka kanapek z pomidorem wykrojone, krzywe serduszka. MUSIAŁAM ZROBIĆ ZDJĘCIE! Pod nosem powiedziałam " Awww " i tak samo skomentowałam to, co  dodałam na intsagrama, którego swojego czasu również założyłam. 
Zjadłam to ' śniadanie ' i czas był wychodzić. Dałam znać Jane, że ją odwiedzę i w między czasie zamówiłam taksówkę pod dom. Nie wiedziałam jak daleko jest stąd pod dom mamy, więc po prostu pojadę taksówką. Szybko, tanio i na miejsce. Ubrałam się dość ciepło i wyszłam przed dom. Nie minęło kilka sekund, a za swoimi plecami już słyszałam pstrykanie aparatów. Jeden mężczyzna nawet odważył się podejść. 
- Przepraszam, mógłbym tak z panią kilka słów zamówić? - spytał nieśmiało oczywiście zaczynając nagrywać. 
- Przykro mi, spieszę się - musiałam się uśmiechnąć mimo woli i w sam raz na chodnik wjechała taksówka. W samą porę! Facet zaczął jeszcze przez okno pytać mnie dlaczego jadę taksówką a nie prawdziwym autem. Odpowiedź jest prosta. Nie to, że nie stać nas na samochód. Po prostu zdaję sobie sprawę z tego, że mam chorobę lokomocyjną i nie mogę jeździć autem. Prowadząc je, wiedziałabym, że moje auto nie raz było by w okropnym stanie a mnie nie chciałoby się czyścić go co podróż. 
Spytałam taksówkarza, czy wskazany adres znajduje się daleko stąd. Odparł że nie i zachwycony tym, że wiezie samą Rose, dziewczynę Justina odjechał zadowolony. Po jego minie widziałam, że najchętniej otworzył by wszystkie okna w aucie i zaczął krzyczeć że mnie wiezie. Patrzył na mnie ukradkiem i co chwilę pytał czy czegoś mi nie brakuje. Co ja królowa jakaś? Nie chciałam być co prawda nie miła, więc grzecznie za każdym razem odpowiadałam że wszystko jest dobrze. Dojechaliśmy pod sam dom a mnie zrobiło się niezręcznie. Jak już mówiłam Nie jestem artystką, ale jestem osobą publiczną. Mogłam wysiąść w okolicach domu, i nie robić wiochy tym, że przyjechałam tu taksówką. Przy wyjściu kierowca zatrzymał mnie jeszcze na kilka chwil, bo twierdził, że chciałby zadać mi bardzo ważne pytanie. 
- Może takie nie typowe, ale moja córka uwielbia Justina i wasz związek. Zawsze chciała was zapytać, czy już zawsze będziecie razem. - podeśmiał się trochę dodając potem " te uroki nastolatek ". Pytanie zadał dość dziwne. Czuję że akcję z córką wymyślił od czapy, i coś knuje, więc na wszelki wypadek głośno i wyraźnie powiedziałam " jestem z Justinem szczęśliwa. Nie rozstaniemy się " Posłałam krótki uśmiech i zostawiłam pieniądze za podróż. Stanęłam przed drzwiami i zamiast zapukać, to po prostu weszłam. Nikogo nie zauważyłam z początku, i nie chciałam wołać jak głupia, więc postanowiłam przejść z pokoju do pokoju. Byłam w tym domu tak wiele razy, że mogłabym przychodzić tu nawet bez zapowiedzi. Z resztą tak powiedziała mama. Przeszłam korytarzem do jeszcze jednego pokoju ale nie wchodziłam do środka. Usłyszałam za to rozmowę przez telefon. 
: Myślisz że się uda? Zróbmy tak, ale niczego nie obiecuję. Do zobaczenia. - odpowiedziała krótko i rozłączyła. Na widok mnie stojącej w drzwiach podskoczyła z przestraszenia. 
- Z kim rozmawiasz? nie przeszkadzam? - słowa ' nie przeszkadzam? ' dodałam tylko po to, żeby nie wyglądało głupio, że pytam o kogo chodzi. 
- Z przyjaciółką. Nic takiego, szykuje przyjęcie dla swojej córki i miałam jej pomóc. Mogę liczyć na twoją pomoc, prawda? - odłożyła telefon uśmiechając się w moją stronę. Nie mogłam znów odmówić. Znów coś skłoniło mnie do przytaknięcia tej kobiecie. Nie wiem. To że jest chora na raka, to że nie widziała mnie całe życie, czy to, że po prostu jest moją matką? Zgodziłam się jak zawsze a kobieta była niezmiernie uradowana. Przeszłyśmy do głównego pokoju, w którym głównie przesiadywałyśmy. Czułam że nadal coś ją gryzie. Chciał o coś zapytać, ale chyba sama nie wiedziała o co. Postanowiłam, że sama jakoś najdę na ten temat.
- Niedługo będę musiała się zbierać, także jeśli byłabym ci jeszcze w czymś potrzebna, to.... - celowo nie dokończyłam zdania. 
- Właściwie, to jest jedna rzecz, o którą chciałabym cię jeszcze prosić. Odnośnie tego przyjęcia to.. wybrałabyś się ze mną właśnie teraz na miasto? muszę kupić wszystkie ozdoby, a samej to nie tak fajnie. Co ty na to? Steve w szkole, i będziemy tylko we dwie. - podeszła i z uśmiechem chwyciła mnie za ramię. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Godzina wybijała 12:00, a z tego co wiem, Justin będzie trochę później, więc na marne nie ma co siedzieć w domu. Nie było na co czekać, więc od razu wybrałyśmy się na ' zakupy '. Bardzo przyczynia się do tego przyjęcia, tym bardziej że jest tylko przyjaciółką mamy dziewczyny, która będzie miała przyjęcie, no ale przy najmniej ją poznam. Zapowiada się nieźle! 
Nie wiem jak daleko stad są jakiekolwiek sklepy, więc intuicyjnie poruszam się wyłącznie za mamą. Wiecznie powtarzała, że widzi, jak ktoś ja obserwuje. Musiałam co kawałek tłumaczyć, że ci ludzie robią nam zdjęcia a potem wstawiają do internetu. Jak na kobietę dość młodą, w ogóle nie odnajduje się w niczym co związane z internetem. Nie raz musiałam już tłumaczyć jej co to jest sam Facebook, albo YouTube. Bez przesady. Jak można tego nie wiedzieć. Wiecie co? Nieraz nawet próbowałam przekonać ją do Justina pokazując urywki filmu Never say Never lub Believe! Dalej nie wiedziała za co jak go tak kocham, ale nie wyzywała go już tak jak wcześniej, za co jestem nieco wdzięczna. Pokazałam chyba najważniejsze rzeczy, jakie z Justinem powinny się kojarzyć. Pokazałam jak gra i grał na instrumentach i jak śpiewa, oraz jak pomaga ludziom. Pokazałam dobre i złe strony jego kariery, ale kobieta dalej się czepia. Nie zamierzam na silę wpajać jej, że Justin to dobry człowiek, ale mam nadzieję, że jeszcze się o tym przekona. 
- Zaczekaj tu na mnie, zaraz wrócę - do rąk podała mi dwie mniejsze siatki, które udało uzupełnić się słodyczami dla mojego młodszego brata i weszła do sklepu. Zadłużyłam się w telefonie do tego stopnia, że usiadłam na pierwszej lepszej ławce. Moją uwagę po chwili zwrócił dość znajomy głos, a mianowicie odchrząknięcie. 
- Witam ponownie. - Tylko nie on. Przed moimi oczami znów pojawił się ten idiota co z przed restauracji. Przełknęłam ślinę i nic nie powiedziałam. Patrzyłam na jego wredny wyraz twarzy lekko odsuwając się w drugą stronę. Chciałam udać, że spotkanie go było czystym przypadkiem, i że nie mam pojęcia kim jest. Zagroził mi. Najpierw chwycił mnie mocno za rękę i powiedział, że muszę przynieść mu pieniądze, bo jeśli nie, to zrobi krzywdę mi lub Justinowi. To stało się tak nagle i szybko. Mówił to z taką grozą że ledwo patrzyłam w ogóle w jego stronę. Zaczęłam poważnie się bać. Prosiłam żeby tego nie robił, ale on nie chciał tego słuchać. Powiedział że mam czas do końca tygodnia, a wiecie co? właśnie jest środa. Mam 4 dni, żeby przynieść mu 50 TYSIĘCY pod restaurację  przy której mnie zaczepił. O godzinie 13:30.  Puścił z uścisku moją rękę i z wrednym spojrzeniem odszedł. Zaczęłam płakać. Co mogłam innego zrobić? oczywiście robiłam to tak, żeby nikt nie zauważył moich łez. W duchu prosiłam, żeby to nie była prawda, i kiedy otworzę oczy znów znajdę się w momencie, kiedy grzebałam spokojnie w telefonie. Przeraziłam się kompletnie. W głowie oczywiście masa samych czarnych myśli. Skąd wezmę takie pieniądze? Co ja sama mam teraz zrobić? Nie chcę żeby robił nic Justinowi. Właśnie o to boję się najbardziej. Wolę żeby zrobił krzywdę mi, niż jemu. Kocham go, ale nie zamierzam mu o tym powiedzieć. Nie mogę powiedzieć tego nikomu. Znajdę takie pieniądze choćby nie wiem co miało się stać. Siedząc na tej ławce cała drżałam. Słyszałam jak drzwi sklepu z powrotem się otwierają i zza rogu wychodzi Jane. 
- Coś się stało? - podeszła powoli w moją stronę. Była obładowana siatkami, jakby kupowała coś więcej niż tylko ozdoby, ale nie wnikam. Nie mogłam wykrztusić żadnego słowa. Chciałam jak najprędzej komuś o tym powiedzieć, ale pierwsze co muszę zrobić, to znaleźć takie pieniądze. 
- Przepraszam cię mamo, ale muszę załatwić pewną ważną sprawę. Nie będziesz zła kiedy zostawię cię tu i pojadę stąd do domu? 
- Oczywiście. Zobaczymy się potem. - przytuliła mnie jedną stroną swojego ciała i zabrała ode mnie siatki które dała mi wcześniej. Zaczęłam biec jak najszybciej do jakiejś głównej ulicy. Na słupie znalazłam jej nazwę i stamtąd zadzwoniłam z powrotem po taksówkę. Podjechała dość szybko. Tak jakby kierowca pojazdu wiedział że się spieszę. Od niechcenia rzuciłam nazwę ulicy a on tylko upomniał mnie o pasach. Nie mogłam przestać myśleć o tym co się stało, ale z drugiej strony nie mogłam myśleć o tym zbyt wiele, bo od razu zaczynam mieć łzy w oczach, a nie chcę, żeby jakiś obcy facet pytał 19sto letniej dziewczyny co się stało. Logiczne że w ogóle bym mu nie powiedziała, ale lepiej unikać takich pytań. Dotarłam na miejsce w ogóle nie zwracając uwagi na okropną pogodę. Zaczęło padać. Justin napisał wiadomość, że wszystko trochę się przedłużyło, i postara się szybko wrócić. Całe szczęście, bo muszę doprowadzić się do sztucznego zachowania kiedy wróci a póki co wszystko przemyśleć. Z lodówki chwyciłam mleko i napisałam się prosto z kartonu. Zjechałam plecami po lodówce siedząc na ziemi. I jak zwykle mnóstwo pytań:
* Co mam zrobić? 
* Powiedzieć mu o tym?
* Skąd wezmę pieniądze 
* Może wezmę kredyt?
* może pójdę na policję? 
Nie. To wszystko nie miało w ogóle sensu. Może jest to najgorszą rzeczą jaką mogę zrobić, ale sprzedam coś, żeby mieć 50 tysięcy. Podniosłam się i pobiegłam do pokoju. Z szafek oraz z kuferków na biżuterię wyciągnęłam wszystko co świecące. Wyrzuciłam wszystkie ubrania z szafy w poszukiwaniu czegoś, co nadawało się a sprzedaż. Kolczyki, których nie noszę, jakieś pierścionki ze sztucznego złota, oraz jakaś bransoletka, którą pierwszy raz widzę na oczy. Kilka diamencików na niej i jakiś bardzo mały napis, którego czytać nie miałam czasu. Schowałam wszystko w portfel, żeby nikt nie dziwił się co wyciągam z woreczka itp. Nie mogłam zbyt długo zwlekać, ale nie miałam również pewności, że biżuteria będzie warta tyle pieniędzy. Na pewno są z prawdziwego złota, ale czy to wystarczy? Jeszcze raz wróciłam do rzeczy które leżały na ziemi, by poszukać czegoś jeszcze. Wiem, że jestem nienormalna, i jeśli to się wyda, to Justin prawdopodobnie mnie zabije, ale robię to dla nas. Przebrałam się w miarę nierozpoznawalnie. Nie mogłam dopuścić do tego, by ktokolwiek wiedział, że idę do jubilera sprzedać biżuterię, prasa oszaleję. Po drodze musiałam wskoczyć do sklepu z perukami i jedną założyć na głowę. Ubrania znalazłam w szafie. Nie widziałam ich nigdy wcześniej i nie podobały mi się za bardzo, ale to chyba nawet lepiej. Wyszłam czym prędzej z domu i podjechałam taksówką pod pierwszy sklep z perukami. Sprzedawca dziwnie spoglądał, kiedy kupowałam rudą perukę a zwłaszcza, kiedy wychodziłam z przebieralni mając ją na głowie. Prosiłam, żeby nie mówił nic mediom, a on będąc na tyle miły, obiecał mi to. Ludzie z aparatami zaraz wpadną do sklepu żeby zapytać go co kupiłam, więc dobrze, że trafiłam na miłego faceta za ladą. Wystrzeliłam ze sklepu od razu wsiadając z powrotem do taksówki. Tym razem zatrzymałam się dopiero przy sklepie Jubilerskim. Spoglądając na siebie w szybie innego sklepu, zauważyłam, że raczej są marne szanse, że ktoś mnie rozpozna. Moja przestraszona jeszcze mina dodawała mi tej pewności, bo rzadko kto widzi mnie
w takim stanie. Weszłam do środka i od razu podeszłam do lady. Wytłumaczyłam, że chcę wycenić tą biżuterię i spytałam ile wynosi cena. Otrzymałam za nią 40 tysięcy. Nie tak źle! Myślałam, że w sumie uzbieram 20, a jednak jest warta więcej. Wiedziałam, że muszę uzbierać jeszcze trochę, ale póki co, jest całkiem dobrze. Mogłam wrócić do domu, żeby przed powrotem Juss'a sprzątnąć to, co narobiłam w pokoju z ubraniami. 
 Załapałam się akurat w czasie, bo kiedy skończyłam składać ostatnie ubranie, do drzwi dobijał się już Justin.Spojrzałam w lustro ogarynając twarz po wszystkim, żeby udawać w miarę wiarygodną. 
- Cześć kochanie - uśmiechnął się odkładając kurtkę na kanapę. Dalej nie mamy wieszaka. Uśmiechnęłam się. Trochę uspokoiłam się na jego widok. Nie zdawałam sobie sprawy jak go kocham. Nie przeżyję, jeśli ten idiota coś mu zrobi, ja po prostu tego nie chcę! Najchętniej to wtuliłabym się w jego ciepłe ramiona i wypłakała jak mała dziewczynka. Opowiedziałam o wszystkim a wtedy bylibyśmy bezpieczni. Sama nie potrafię dużo zdziałać, ale jakoś dam radę. 
- Cześć - dalej siedziałam na ziemi, ale musiałam szybko wymyślić coś, żeby wytłumaczyć dlaczego siedzę właśnie tu. Powiedziałam że zgubiłam kolczyk i jest dość drobny, więc musiałam się bardziej przyczynić siadając na ziemi. Uf, uwierzył. Całe szczęście, że Justin nie przegląda zbyt często internetu, bo od razu natknąłby się na zdjęcia te i owe. 


~*~

Mijał kolejny dzień i kolejny. Starałam się znaleźć jeszcze coś, co mogłabym sprzedać. Okropnie to brzmi, ale właśnie tak jest. Jestem złodziejką we własnym domu, ale to chyba nic takiego, jeśli robię to pod wpływem szantażu, prawda? W każdym razie nie znalazłam nic. Boję się podejść pod tą restaurację, bo nie mam pełnej sumy pieniędzy. To dziś ten dzień. Dziś po raz kolejny go zobaczę. Cała drżę tylko na tą myśl. Muszę wmówić Justinowi, że znów idę do mamy. Po jego minie widziałam, że nie za bardzo jest z tego zadowolony. Byłam u niej również wczoraj. Wszędzie poruszam się pod presją bo boję się że może mnie zobaczyć i znów podejść. Przemykam się tak, żeby tylko dojechać pod dom Jane. A kiedy już tam jestem, to nie wiem o czym rozmawiać. Nasze kontakty pogorszyły się, bo nie mogę na niczym się skupić. Justin również to zauważył, ale nic nie poradzę na to, że ciągle się tym przejmuję. 
Spojrzałam na godzinę. Wybiła 13:00, czyli miałam 30 minut. Jak zwykle wyszłam z uśmiechem z domu patrząc, jak Bieber samotnie zasiada przed telewizją. Pewnie nie tak wyobrażał sobie mieszkanie w nowym mieszkaniu. Chciał odpocząć, ale za razem chciał, żebyśmy pobyli trochę razem i zaszaleli. Wyszłam z domu i taksówką dojechałam pod restaurację. Moje serce stanęło ale musiałam być twarda. Znów miałam na sobie kreację o rudej fryzurze i dziwnych ubraniach. Wysiadłam i powiedziałam, żeby taksówkarz nigdzie się nie wybierał. Stanęłam przed drzwiami i jedyne co mi pozostało, to czekać. Dopiero po czasie zorientowałam się, że koleś siedział w środku. Wstał od stolika i kierował się do wyjścia. Jego ponura twarz wydawała się taka okropna z bliska, że masakra. 
- Masz coś dla mnie? - podszedł bliżej rozglądając się po bokach. 
- Mam tylko 40 tysięcy. Nie miałam skąd wziąć reszty. 
- Żartujesz sobie, prawda? pozdrów Justina ode mnie - wyrwał z mojej dłoni pieniądze i udał się gdzieś przed siebie wymijając mnie kompletnie. 
- Zaczekaj! czego od nas chcesz, on nic ci nie zrobił!!! - zaczęłam krzyczeć nie zwracając uwagi na innych. 
- Umowa była inna laluniu - UGH nienawidzę kiedy ktoś tak mówi. Spuścił ze mnie wzrok i odszedł. Co teraz, co teraz! przede wszystkim muszę jak najszybciej wrócić do domu. Muszę siedzieć z Justinem 24 na dobę! nie mogę tracić go z oczu. Nigdzie nie będziemy wychodzić i nie pozwolę żeby któregokolwiek z nas ruszyło się gdzieś bez ochroniarzy. Wbiegłam do tej samej taksówki co przedtem i powiedziałam, żebyśmy wrócili z powrotem jak najszybciej. Taksówkarz dokładnie tak zrobił. Przejechaliśmy do domu w dwie minuty! Nie dosłownie, ale takie miałam odczucie. Wybiegłam rzucając wiele pieniędzy dodając " bez reszty " wbiegłam do domu w poszukiwaniu Jussa. Nie musiałam długo szukać. Siedział tak samo jak w czasie, kiedy wychodziłam. Odetchnęłam z ulgą. Resztę dnia mogliśmy spędzić razem. Siedzieliśmy wspólnie przed telewizją, ale nie odzywaliśmy się zbyt dużo. 
Zaledwie kilka słów zamieniliśmy tak bez sensu. Zjedliśmy kolację i położyliśmy się spać. Justin wstał jeszcze potem żeby zapalić i całe szczęście nie wchodził na laptopa, zaraz byłaby wpadka. Nie wiem jak długo zdołam go jeszcze okłamywać. 


*** Oczami Justina ***

Jest coraz dziwniejsza. Znika na całe dnie, chodzi jak lunatyk i nie można z nią porozmawiać. Być może ma 'te dni'? nie lubię pytać o to dziewczyn, bo to trochę krępujące pytanie. Być może znowu Jane naopowiadała jej głupot. Nie wnikam co tak naprawdę się dzieje. Pewnie niedługo jej przejdzie. Jestem nieco znudzony tym wiecznym zostawaniem samemu w domu, dlatego od razu po wstaniu zaproponowałem wyjście na zakupy. Rose stwierdziła, że nie czuje się najlepiej, więc nie mam co na nią naciskać. Zostałem z nią w domu przynosząc do łóżka wszystko co można zjeść na ciepło. Zasnęła na jakieś 30 minut, więc w między czasie postanowiłem na własną rękę na pieszo pójść do pobliskiej apteki po jakiekolwiek witaminy. Zabrałem portfel i w drogę. Nie było to daleko, więc dziewczyna nawet nie zorientowała się że wyszedłem. Czyżby? Jednak nie zasnęła na amen. Kiedy przyszedłem, stała przestraszona z telefonem. Nie wiem czego się tak boi. Może coś się stało? nie mogę nawet jej pomóc, bo nic nie chce powiedzieć. Ostatnio wiecznie się sprzeczamy tylko i wyłącznie o to. 
- Spokojnie, to tylko ja. - powiedziałem sucho od razu zabierając się za robienie jej tego co kupiłem. Zagotowałem wodę poganiając ją do łóżka, aż wreszcie uległa. Spróbuję ją niedługo rozgryźć, a tym czasem wygląda na to, że ma grypę. Wygląda okropnie. Cała czerwona, wiecznie kicha i ogólnie jest zakatarzona. Szkoda mi jej tak bardzo, że gdybym mógł, to zamieniłbym nas miejscami. Położyłem się obok niej nie zważając uwagi na to, czy się zarażę czy nie. Podałem jej witaminy do picia i oglądaliśmy wspólnie telewizję. To dziś jest ten dzień, na który czekałem bardzo długo! Nie wiem czy ona zdaje sobie z tego sprawę, ale dokładnie dziś, będzie 9 miesięcy od kiedy zainteresowaliśmy się sobą.  Zleciało to tak szybko, że najchętniej poprosiłbym ją o rękę. Nie leżałem jak ten bałwan, tylko podszedłem do szafki. Wyciągnąłem z niej kilka określonych ubrań. Jak widzę Rose robiła porządki, bo nic nie leży jak przedtem. Wyciągnąłem odpowiednie spodnie i zacząłem grzebać w kieszeniach. NIE BYŁO! Kupiłem piękną bransoletkę na której było napisane " Love Forever JiR "! Była tak strasznie droga, że chciałem jej ją koniecznie podarować. Nawet kazałem wydźgadź na niej ten napis!! może źle poszukałem? przejrzałem wszystko jeszcze raz, drugi i kolejny. 
- Szukasz czegoś? - podniosła się z łóżka. 
- Miałem coś tu, ale nie mogę znaleźć. - Nie wiedziała co odpowiedzieć i siedziała w ciszy. Robiłem się nerwowy. Na serio było to dla mnie ważne i chciałem zrobić jej niespodziankę. Wiedziałem że na bank jej się spodoba, tymczasem nie mogę jej znaleźć. - Nie widziałaś tu nic czasem? - zwróciłem się do niej. Kiwnęła głową na nie i wzruszyła ramionami. Wywaliłem całą szafę po czym wstałem i nerwowo zataczałem kółka na dywanie. 
- Czego szukasz..? 
- Dziś mija dziewięć miesięcy naszej znajomości i chciałem zrobić ci niespodziankę! Miałem dla ciebie piękną bransoletkę, ale teraz nie wiem gdzie jest. Sprzątałaś w szafie, na pewno nic nie widziałaś? 
- Nie sprzątałam tu... - zawahała się lekko, ale potem stanowczo to potwierdziła. 
- Jak to? - Próbowałem coś sobie wytłumaczyć, ale nadal nie wiem o co chodzi. Szukałem jeszcze po innych ubraniach, ale na serio nigdzie jej nie ma. 
- Miałeś dla mnie prezent, i w ogóle pamiętałeś? - Zaszkliła spojrzenie i koniecznie wstała. Podszedłem do niej żeby nie chodziła i koniecznie przytuliłem. Była zakatarzona, ale i tak poczułem się strasznie miło kiedy tylko wstała. Wyszeptała że mnie kocha. Odpowiedziałem tak samo, ale nadal myślę o bransoletce. Może ktoś coś ukradł? 

____________

Miło mi, że komentujecie to podając mi swoje pomysły, bo to bardzo bardzo mi pomaga, niestety Rose nie może być jeszcze w ciąży, ponieważ mam inne plany, a to będzie w konkretnym czasie. Chcę jakoś przedłużyć bloga, więc trochę poczekacie na ciążę ^_^ dziękuję wam bardzo. Piszcie czasem na asku jeśli coś wam się nie podoba. Można zawsze z anonima jeśli to dla was coś krępującego XD - KLIK
Przepraszam, że dodaję je dość rzadko, ale ostatnimi czasy musiałam podciągnąć zagrożenia w szkole. Nie uczę się zbyt dobrze i musiałam się za to zabrać. do zobaczenia niedługo Beliebers! 

6 komentarzy:

  1. 1 *,* To jest cudowne <3<3 Czekam na nastepny<3<3<3<3 / Magda ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na następny :( jestem bardzo ciekawa co bedzie dalej :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej czy tylko mi sie wydaje ze "mama" Rose ma cos wspolnego z tym typem od restauracji (mama napisalam w "" bo zdaje mi sie ze ona tylko sie pod nia podrabia )

    OdpowiedzUsuń
  4. BRAWO RAZY DWA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! JEZU!!! hahahahaha Klaudia Szymańska Detektyw!! : P

    OdpowiedzUsuń