niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 48

Nawet nie wiecie jak się poczułem po tym co powiedziała potem.....

__________________________________________

- Justin! - Odezwała się ciszej. Ulżyło mi. Zacząłem oddychać spokojniej i poważniej. Każdy zaczął klaskać a ja wręcz rwałem do tańca radości. Miałem ochotę wyjść i krzyknąć całemu światu, że mój świat się przebudził i nic mu nie jest. Kocham ją, o matko! 
- A ty? - tak dla pewności - jak się nazywasz?
- Rose. - przymknęła oczy i pewnie nie wiedziała co się dzieje. Była trochę przerażona. Patrzyła na wszystkich dookoła. 
- Nie ruszaj się. - Podszedłem do niej i usiadłem tuż obok. Tym razem ona chwyciła mnie za rękę. Uczucie jej ciepłej już dłoni było najcudowniejsze co mogło mnie ostatnio spotkać. Odblokowała moje życie na nowo. Bogu będę dziękować jeszcze długi czas. Oczywiście również moim Beliebers bo gdyby nie ich modlitwy.. pewnie sama moja wiara by nie wystarczyła.
Wszyscy powoli wychodzili przytulając mnie po kolei. Czułem się jak na porodówce a każdy gratulował mi dziecka. hahaha, trochę dziwnie to brzmi, ale serio tak się czułem. Dołączył do nas lekarz i powiedział że wszystko jest w porządku, ale muszę na nią bardzo uważać. Dobrze byłoby, gdyby nigdzie nie chodziła sama. Już pan Bieber dopilnuje żeby nie była sama. Będę tulił ją i całował do końca moich dni. Nawet gdyby miała być sama, i tak zawracałbym jej wiecznie głowę. 
- Kocham cię - czułem jak moje oczy szklą się na widok jej leżącej w łóżku. Przyrzekam, że jeszcze kilka słów i całkiem wybuchnę płaczem i krzykiem. 
- Ja ciebie też Justin. - ona kompletnie odpadła i zaczęła płakać jak opętana. Ledwo się powstrzymywałem. Wytarłem jej łzy i zadowolony odezwałem się do lekarza
- Czy mogę ją zabrać do domu? 
- Oczywiście. Za jakieś kilka godzin będzie mogła wyjść. Musimy zrobić ponowne badania i musi ktoś przywieźć świeże ubrania. - spojrzał na mnie. Zrozumiałem od razu. Wybiegłem z pokoju nawet się nie żegnając a na korytarzu minąłem wszystkich z uśmiechem na twarzy. 
- Gdzie biegniesz? - zaczepiła mnie mama. 
- Niedługo wrócę, jadę po ubrania - zacząłem się śmiać i w połowie korytarza musiałem jeszcze zatańczyć. Wszyscy śmiali się jak na przedstawieniu. Na szczęście niczego juz nie musiałem udawać ani ukrywać. Mogłem zostawić koc i wyjść ze szpitala zadowolony. Co ja gadam ... wybiegłem stamtąd jak poszarpany. Kilka fanek spotkałem pod szpitalem, i zacząłem wszystkie przytulać. Ciągle powtarzałem " Nic jej nie jest!!! ". Dziewczyny zaczęły się śmiać, a ja powiedziałem, żeby jeszcze zaczekały, bo zaraz tu wrócę. 
Powiedziały coś o niespodziance. Kocham je bardzo. Tak samo jak kocham niespodzianki i już nie mogę się doczekać co to za niespodzianka. Wbiegłem do auta Scooter'a, ale tak przejąłem się swoim uradowaniem, że zapomniałem kluczyków. Napisałem sms'a do mamy, żeby rzuciła mi kluczyki do jego auta i po chwili wychyliła się z okna. Złapałem je z ogromnej wysokości i nie ważne że dostałem w palec. Ważne że mam cholerne klucze. 
Jestem padnięty i głodny, ale nigdy w takim stanie nie czułem się bardziej podekscytowanie. Jechałem z niezłą prędkością, która wystarczyła na pokonanie drogi z niecałe 10 minut. Dojechałem i bez zakluczania auta wparowałem do domu. Nie było nikogo, bo każdy siedział ze mną w szpitalu pilnując nas obojga, więc wygrzebałem klucz i po chwili byłem w środku. Krzyczałem biegnąć korytarzem prowadzącym do wspólnego pokoju. Wyciągnąłem wszystkie ubrania jakie były możliwe i spakowałem je do torby. Nie wiem co wziąłem, bo nie znam się na jej ubraniach, więc biorąc więcej rzeczy, jest większa szansa, że wybierze sobie coś z tego. 
Podchodząc do naszej ściany zdjęć pocałowałem jej policzek który na tle wydawał się wręcz ogromny! Uśmiechałem się sam do siebie ale czas wrócić do szpitala. Chwyciłem klucze i wybiegłem. Przekluczyłem dom, i następnie wsiadłem do auta. Odjechałem z taką samą prędkością jak z tą, którą tu przyjechałem. 
Byłem zmęczony jak cholera, ale biegłem po schodach, bo boję się windy. Tym bardziej że jestem sam. Wychyliłem się zza roku prawidłowego korytarza i nie zważając na wszystko wszedłem do pokoju. Recepcjonistka na dole zaczęła mnie wołać kiedy przebiegłem jej przed oczami, ale nic sobie z tego nie zrobiłem. Potrąciłem kilku ludzi, ale w końcu się tu dostałem. 
- Przyniosłem! - powiedziałem od razu po otwarciu drzwi. Rose siedziała na kanapie i rozmawiała z moimi rodzicami, a reszta gdzieś zniknęła. 
- Justin, przyniosłeś całą szafę? - zaśmiała się spoglądając na mnie jak zawsze magicznie. Odpowiedziałem uśmiechem nie wiedząc co mam odpowiedzieć. 
- No synu, jestem z ciebie dumny. Siedziałeś tu przez cały czas kiedy ona spała. Nie zmrużyłeś oka żeby patrzeć na nią i trzymać ją za dłoń. - uśmiechnął się do mnie Jeremy i wstał żeby mnie przytulić. 
- Ostatnie kilka godzin przespałem. I żałuję, bo nie widziałem jak się budzi. 
- Byłeś tu przez cały czas? - gadkę przerwała Rose. 
- Oczywiście kochanie. Cały czas trzymałem cię za rękę. Patrzyłem czy oddychasz równo i czy twój brzuszek unosi się co oddech. Oddychałem razem z tobą żeby ci pomóc. To nic że nic to nie pomogło. Byliśmy tu sami. Pokazałem ci co leci o nas w telewizji i nawet kilka razy ci śpiewałem. - Usiadłem obok niej. Uśmiechała się przez cały czas, co na mojej twarzy wywoływało jeszcze większą radość. Przytuliła mnie wstając na nogi. Nie chciałem jej puścić mimo że musiała się ubrać. Rodzice opuścili pokój, i zostaliśmy sami. 
Zamiast spieszyć się do domu, to staliśmy na środku chłodnego pokoju i przytulaliśmy się, jakby to była nasza ostatnia wspólna chwila. Skradłem jej tysiąc buziaków i pozwoliłem się ubrać. W między czasie umieściłem post na TT, żeby fani byli spokojni. No i nadal nie wiem co to za niesopdzianka. Kiedy tylko się zalogowałem od razu zauważyłem trendy:
#WeLoveRose
#PrayForRose
#getWellRose 
Zrobiło mi się tak ciepło na sercu, kiedy tylko to ujrzałem. Myślałem, że to właśnie ta niespodzianka. Ale po chwili weszła do pokoju mama.
- Dzieci, spójrzcie przez okno. Najpierw Justin!! - Dodała. Wychyliłem się przez ogromne okno. Wiało zimnem, ale takim przyjemnym. Ujrzałem chyba 10 tysięcy ludzi. Krzyczęli na całe gardło. Na kartkach mieli dokładnie takie napisy, jak brzmiały trendy Twitter'a. Poczułem się wspaniale. Wszyscy już wiedzą, że z Rose wszystko w porządku więc to pewnie nie zaskoczenie. Zawołałem dziewczynę i po chwili z okna szpitalnego wychyliliśmy się oby dwoje. Zaczęli skakać ze szczęścia, piszczeć i cieszyć się razem z nami. Znów przytuliłem ją do siebie zdając sobie sprawę, jak wiele dla mnie znaczy. Popłakała się ze szczęścia kiedy zobaczyła tych wszystkich ludzi. 
W internecie krąży wiele plotek i wiele ' faktów ' na temat naszego związku. Rose często jest oczerniana. Ludzie twierdzą, że nie powinienem z nią być, że jest zła lub brzydka, lub co innego. Nikt nie zna jej tak dobrze jak ja, ale cieszę się, że Beliebers rozumieją mnie i są szczęśliwe z mojego szczęścia. Nie mogłem się wydzierać, bo i tak pewnie nic by nie usłyszały, więc razem z Rose zrobiliśmy sobie zdjęcie po czym wstawiłem je na instagrama podpisując ' Najszczęśliwszy dzień w moim życiu. Dziękuję za modlitwę.' Oraz taki sam post dodałem na TT po czym przyszedł czas, żeby opuścić szpital. Odchodząc z tego miejsca, nie mogłem zostawić go z pustymi rękoma. Przyjechałem tu, by im pomóc. 
To nic, że zamiast tego stało się coś okropnego. Jestem zobowiązany. Wypisałem czek na bardzo dużą ilość pieniędzy, ponieważ nie mogę dać im niczego innego. Prezenty, które załatwił BieberTeam zostawiłem ordynatorowi, a ten już zajmie się tym, by paczki dotarły do wszystkich dzieci. Wspaniały dzień. WSPANIAŁY!

*** Oczami Rose *** 

Po przebudzeniu oczywiście bolała mnie głowa. Nie mogłam wręcz podnieść się z łóżka. Przestraszyłam się, kiedy spostrzegłam, że znajduję się w łóżku. Szpitalnym łóżku! Ujrzałam Justina, a wtedy poczułam się o wiele lepiej. Spytał mnie o podstawowe rzeczy, żeby sprawdzić, czy nie straciłam pamięci. 
Lekarz powiedział potem co się stało. Na szczęście w łazience tamtego dnia była ta kobieta. Co jeśli byłabym tam sama i nie zdążyliby mi pomóc? Tego dnia przepłakałam chyba najwięcej razy. Kiedy Juss powiedział że był ciągle przy mnie.. kiedy zobaczyłam tych wszystkich ludzi skandujących nasze imiona. Ich kartki i slogany były piękne. Nie wiedziałam co mam powiedzieć! czuję się wspaniale duchowo. Fizycznie nie do końca, bo nadal mam bóle głowy, ale odkąd musiałam przykładać kostki lodu do głowy.. jest o wiele lepiej. 
Justin wziął wszystkie torby jakie miałam. Było ich 3, bo w czasie mojej ' śpiączki ' co chwila ktoś przynosił mi jakieś rzeczy. Jedzenie, świeżą piżamę ( której i tak nie użyłam ) i jakieś inne duperele. 30 minut zajęło mi przytulanie się z każdym. Pattie rozpłakała się, a Jeremy nie chciał puścić mnie z objęć. Kocham tą rodzinę. KOCHAM. 
Znaleźliśmy się na ostatnim korytarzu prowadzącym już do wyjścia. Zebrało się kilka reporterów i ludzi, którzy musieli nagrać coś i porobić zdjęcia Justinowi, który wręcza czek z pieniędzmi na cel szpitalny. W głębi duszy poczuł się dumny, ale nie okazywał tego przy wszystkich. Powiedział kilka słów i zapozował do zdjęć a w między czasie przyjechała eskorta policyjna, żebyśmy mogli przedostać się do busa. Fuj, kolejna podróż samochodem. 
Słyszałam tylko szum i krzyki. Flesze od razu się uaktywniły prześwietlając moje oczy do skraju możliwości. Nie widziałam nic, poza białymi światłami. Ktoś chwytał mnie co chwila za rękę lub za dłoń, ponieważ ochrona nie dała rady aż tak nas bronić. Ale przy najmniej mogli nas dotknąć, skoro nie było okazji porozmawiać. Znalazłam się w busie nawet nie wiedząc jak. Słyszałam tylko głos Justina, który powiedział " uważaj stopień " Uniosłam się o jeden stopień do góry i znaleźliśmy się w środku. Scooter zamknął drzwi i czym prędzej odjechaliśmy z pod tego szpitala. 
Przez połowę drogi Justin przytulał mnie i całował w czoło, pisząc przy tym ciągle coś na Twitter'ze. Pisał podziękowania i inne słodkie posty. Wtulona w niego dojechałam spokojnie do domu. Mogłabym siedzieć w tym aucie jeszcze 3 godziny, żeby tylko go nie puszczać, ale swoją drogą... sama nie wiem, czy wytrzymałabym tam jeśli chodzi o pojazd. Sam zapach pojazdu nie jest zły, ale przyprawia o dreszcze, tym bardziej z chorobą. 
Wysiadłam i już słyszałam kliknięcia aparatów. Wiedziałam że gdzieś w krzakach lub za domem kryją się ludzie ze sprzętami. Coraz bardziej zaczynam ich dostrzegać i przyzwyczajać się, dlatego uśmiechałam się cały czas. Weszłam do domu i odetchnęłam z ulgą. Rzuciłam torbę na ziemię i od razu musiałam się położyć. Wzięłam kilka oddechów i poczułam się szczęśliwie. Justin poszedł chwilę z kimś porozmawiać, po czym powiedział że muszę się położyć. Nie widziałam takiej potrzeby, skoro leżałam przez dwa dni w takiej samej pozycji. Zaprzeczałam, ale jakie boski wygląd skłonił mnie ostatecznie, żeby skorzystać z jego propozycji. 
Poszliśmy do pokoju i nawet nie zdążyłam spokojnie się rozłożyć po pokoju, a Bieber już miał rozścielone łóżko. 
- Połóż się księżniczko - uśmiechnął się prowadząc mnie za rękę prosto pod czystą pościel. - zaczekaj tu na mnie - mrugnął oczkiem i wyszedł. 
- Na prawdę? właśnie chciałam jechać na zakupy - pomyślałam. To łóżko zdecydowanie jest o niebo lepsze, niż to szpitalne. Wszędzie po pokoju unosił się zapach Justina. W dodatku te pościele i jego ubrania wszędzie dawały się we znaki. Kocham zapach jego perfum, jego ubrań, oddechu i ciepła.
Przyszedł po chwili z załadowaną tacą jedzenia. Dobrze wiem, że sam nie jadł przez długi czas, więc mam nadzieję, że przyniósł tego więcej. JA PAZERNA AAHHAH. Usiadł obok mnie i okrył nas kołdrą. Chwycił pilot i włączył telewizję. 
- Podano do łóżka  - powiedział głosem księcia lub króla, którzy zwykle używają takich akcentów przy ucztach. Miał tam dosłownie wszystko. Kanapki, naleśniki wykonania cioci, kawałki pizzy, soki, i jajecznicę. Wybór był tak wielki, że na koniec i tak oboje byliśmy brudni, ponieważ my nie potrafimy jeść normalnie. 
W telewizji leciały nudne filmy, lub my w wiadomościach. Na całym świecie już wszyscy wiedzą o co chodzi i co się stało. Większość piszą nie prawdę, ale to nic nie robi, bo nawet, gdyby wiedzieli jaka jest prawda, to i tak wymyślili by coś, żeby tylko rozsławić imię swoich mediów. 
- Teraz będę leżała dniami i nocami? - zażartowałam dla opanowania sytuacji po całej bitwie na jedzenie. 
- Oczywiście że nie, ale muszę się tobą zająć - spojrzał dwuznacznie. - Nie to, że masz ciągle leżeć, ale nie dawno co stamtąd wyszłaś, i musisz trochę odpoczywać. 
- Nie chcę odpoczywać. Chcę patrzeć jak zmieniasz ten świat. To przeze mnie nie mogłeś pomóc tym dzieciom. Czuję się okropnie, że jak zwykle chodzi o mnie. - położyłam się na wznak patrząc na sufit. 
- Nawet tak nie mów! jestem szczęśliwy że nic ci nie jest, nie byłem zawiedziony tym, że nie mogę im pomóc, tylko tym, że nie mogę wystarczająco pomóc tobie.
- Przecież mnie nic nie jest. 
- Na pewno jest powód dla którego zemdlałaś. Nie mogłaś tak po prostu od siebie. Widocznie nie mogłem cię na tyle ochronić. Może masz za mało czegoś? Możemy częściej siedzieć w domu, żeby nie było ci zimno. Jeść więcej zdrowych rzeczy, albo nie jeździć pojazdami.
- Justin, oszalałeś? Ja tylko zemdlałam. Gdyby nie to, że uderzyłam się przy tym w głowę, było wszystko dobrze. Może to złe powietrze, albo coś z organizmem. To byłą chwilowa akcja, nie rozumiesz że nic mi nie jest? 
- Ja tylko się martwię. Nigdy nie mówiłem ci tego, ale... Kiedyś, zanim zacząłem interesować się tobą i Catrine.. miałem swoją pierwszą dziewczynę. Kochałem ją bardzo i nie chciałem skrzywdzić. Była chora dość poważnie i nie miałem jak jej pomóc. Odeszła ode mnie. Odeszła tylko dlatego, że nie było mnie przy niej 24 na dobę. Wiem, że to głupie, że opowiadam ci o tym, tym bardziej, że teraz jestem z tobą. 
Temat zeszłego związku jest dość kiepskim tematem, ale chcę być z tobą szczery. Martwię się o ciebie, bo cię kocham. Przeżyłem z tobą najlepsze chwile, jakie tylko mnie spotkały. Wcześniej była tylko praca i praca. 
- No a Catrine? 
- Szczerze, to ona potrzebowała rozgłosu, a ja kogoś, z kim mógłbym siedzieć, żeby oderwać się od pracy. Kiedy Scooter widział nas razem.. to nie prosił o nic. Nie musiałem chodzić do studia, bo szanował mój czas z kimś. Ale przez cały ten czasu nudziliśmy się. Byłem z nią z przyzwyczajenia. Robię to wszystko bo boję się, że zrobisz tak jak tamta dziewczyna. Opuścisz mnie, bo nie będę miał dla ciebie czasu. 
- Oszalałeś chyba. Kocham cię i tak będzie nawet gdy zostawisz mnie teraz na zawsze. Przy każdej sprzeczce, przy każdym pocałunku i przy każdej minucie zakochuję się w tobie od nowa. - Zaczynała się rozklejać. 
- Nie płacz skarbie. - Nachyliłem się nad nią i pocałowałem. Tak namiętnie i tak romantycznie, jak dawno nie było. Brakowało mi tego. 
- Dziękuję że tamtego dnia, ' Ukradłeś mnie ' ze szkoły tutaj. Gdyby nie ta ' podróż ' to pewnie nie byłoby nas. 
- Żartujesz sobie? już od wtedy zaczynałem coś do ciebie czuć. Chciałem jak najszybciej poznać cię bardziej, i nawet gdybyś tego dnia nie pojechała ze mną, to walczyłbym o to nawet do teraz. - Znów zaczęliśmy się całować do tego stopnia, że przerzuciłem ją na siebie a sam położyłem się na pilocie, który po kolei przewijał kanał za kanałem. 
Leżeliśmy skradając pocałunek za pocałunkiem. Do późnej nocy nie ruszaliśmy się z łóżka. Wybiła już po 23 i poszliśmy się przebrać. W czasie tego Rose otrzymała sms'a od pani Jane. 
: Rose, wpadłabyś do mnie jutro? mam ważną sprawę. - przy drugim sms'ie dodała, że to dość osobista sprawa, więc raczej nie wybiorę się tam z nią. Ale oczywiście nie pozwolę jechać jej samej, więc zabiorą ją ochroniarze, a w tym czasie ja pojadę do studia. Niedługo moja premiera filmu, więc mam nadzieję że do tego czasu wszystko się ułoży. Czas do spania. Jutro czeka nas fajny dzień, mimo żę osobny. 

***Oczami Rose***

Przebudziłam się o godzinie dokładnie 09:50. Zawsze chciałam obudzić się w objęciach Justina, ale zawsze jak się budzę, to leżymy w osobnych częściach łóżka. Wygląda to zabawnie, bo Juss zawsze wygląda tak, jakby zaraz miał spaść. Wielokrotnie budziłam się rano, a Justin zwyczajnie leżał na podłodze. Przeciągnęłam się nieco ciszej by nie zbudzić chłopaka, ale uśmiechnął się do mnie z zamkniętymi oczami, więc to znak że nie śpi. 
- Dzień dobry - przysunął mnie do siebie w ogóle nie otwierając oczu. Złączył nasze czoła do siebie i tak przez kolejne 10 minut leżeliśmy w ciszy. 
- Niedługo premiera mojego filmu. Będziesz, prawda? - zaczął. 
- Oczywiście. - wstałam i poszłam do łazienki trochę się ogarnąć. Włosy spięłam w kok i ubrałam rzeczy, które przygotowałam wczoraj. Śnieg na dworze jakoś nie ma zamiaru przestać padać, więc trzeba zaopatrzyć się w coś grubszego. Po chwili do łazienki dołączył Justin, i zaledwie 10 minut potem byliśmy oboje gotowi. 
Plan taki, że ja jadę z ochroniarzami do mamy, a Justin z innymi ochroniarzami i Alfredo do studia. Długo tam nie był, więc pora chyba coś nagrać. Od wczorajszego sms'a od mamy, nie mogę przestać myśleć o tym, co takiego się stało, że twierdzi że to sprawa prywatna. No nic, czas w drogę. 
- Pa kochanie - pocałowałam go i wyszłam z domu. Czekał już na mnie ochroniarz. Wsiadłam na siedzenie z przodu, i ruszyliśmy pod ten adres co poprzednio. Znów trochę się obawiałam. W ogóle, jest to dziwna sytuacja, kiedy widujesz się z osobą, która nie dość że cię zraniła, to w dodatku żyłaś niedawno z nią i widywałaś dość często. Ciągle mam ją przed oczami, jako panią psycholog. Kiepską, ale to swoją drogą. 
Facet znów naczeka się w tym samochodzie. Będzie tu siedział dobre kilka godzin. Podeszłam do drzwi i zapukałam. Otworzyła i gościnnie zaprosiła mnie do środka, lecz na jej twarzy nie zagościł nawet najmniejszy uśmiech. Uniosła raz kąciki ust, ale taki uśmiech według mnie nie jest prawdziwym uśmiechem. Weszłam do środka i niewinnie usiadłam na kanapie. Cisza w domu tak bardzo przeważała, że słyszałam tam własny oddech. Kobieta usiadła obok mnie i załamała spojrzenie. 
- Rose, musisz się zbadać. 
- W sensie? 
- Dowiedziałam się, że jestem chora. Mam raka płuc. 
- Żartujesz, prawda? - nie dowierzałam z początku. W sumie nie mogłam ufać praktycznie w nic, co jest z nią związane po tym, jak mnie okłamała. 
- Myślisz że dlatego mam taki humor? nie jestem zbyt dobrą aktorką. Rose, dla twojego dobra chcę, żebyś się zbadała. 
- Nie zrobię tego. Co jeśli się dowiem, że również mam raka? - jeszcze nie dawno cieszyłam się, że nie grozi mi rak, ponieważ nie jestem biologiczną córką kobiety, która wychowywała mnie całe życie, ale teraz muszę i tak obawiać się tego faktu, bo okazało się, że Jane jest chora. Co jeśli ja również będę? A co jeśli po wizycie okaże się, że i ja będę miała raka? nie przeżyję tego psychicznie. Zamknę się w sobie już na zawsze! 
- Proszę, nie mów tego nikomu. Właśnie dlatego wolałam, żebyś przyjechała sama. 
- Jak mogę ci pomóc? 
- Bądź przy mnie tak często jak tylko możesz. Nie potrzebuję pieniędzy ani niczego innego, tylko ciebie. Oprócz Steve'a mam zostałaś mi tylko ty. 
- Mam dość napięty grafik. Wychodzi Justin'a film i jest dość duże zamieszanie. - trochę skłamałam z zamieszaniem, ale szczerze powiem, że nie do końca chcę aż tak się do niej przywiązywać. 
- Proszę, zrób to dla mnie. 
- Postaram się, ale nic nie obiecuję, w porządku? 
- Oczywiście. - odpowiedziała. 
- Nie sądzisz, że na dowodzie powinny zmienić się dane? - spytałam. 
- Co masz na myśli? 
- Chcę być zapisana w twoim dowodzie, i chcę, żeby na moim było napisane imię matki. Zawsze tego chciałam odkąd dowiedziałam się, że zostałam adoptowana. 
- Wiesz.. również chciałabym tego, ale mieszkam tu nie na stałe, i wywiążą się problemy, jeśli pójdziemy do urzędu. Mogę nawet stracić mieszkanie. 
- Rozumiem. - Nie rozumiem. Zakończyłam rozmowę i wstałam. Pożegnałam się z kobietą i zamierzałam wyjść. 
- Nie gniewaj się Rose. Na prawdę nie mogę tego zrobić. Widzimy się niedługo? 
- Napisz kiedy mam cię odwiedzić. - puściłam jej sztuczny uśmiech i wyszłam. W drodze do domu ciągle rozmyślałam. Może ona nie chce, żebym dalej był jej córką? Może znów coś ukrywa? Nie ważne. Muszę o tym porozmawiać z Justinem. 


_____________

Wpadło mi teraz tak wiele planów, że sama nie wiem jak je złączyć w całość. Dziewczyna z poprzedniego rozdziału strasznie zainspirowała mnie tym, by Rose straciła pamięć, ponieważ byłoby więcej rozdziałów i byłoby pewnie ciekawiej, ale zbyt późno podsunęła ten pomysł, ponieważ ten rozdział już prawie powstał XD 
W każdym razie gratuluję pomysłu, bo był serio dobry! ^_^
Nie wiem kiedy dodam coś następnego, ponieważ muszę to wszystko dobrać w słowa itp. Dziękuję za waszą obecność <3
ten rozdział miałam wstawić w południe, ale pomyślałam, że pewnie nie będę miała czasu, więc jest tu już od 01:40 dzisiejszego dnia. :D siema 
Łapcie aska - KLIK

9 komentarzy:

  1. Płakałam jak czytałam te dwa nowe rozdziały. Są piękne i będę codziennie tu zaglądała aż Nie powstanie kolejny. Jestem dumna, że mogę mieć taką siostrę belieber tak jak ty. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju kocham twjego bloga kocham kocham kocham <3 no coz moglam napisac wczesniej ale no trudno i tak bedzie napewno ciekawe bo jak juz wspominalam zasz nisamowity talent ...wczoraj skonczylam czytac wszystkie rozdzialy i juz jestem na bierzaco łiiii nareszcie xD ....

    OdpowiedzUsuń
  3. dodaj te 2 rozdziały do 'WSZYSTKIE ROZDZIAŁY', ok ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Ktora dała ten pomysł bo były 2 takie :o

    OdpowiedzUsuń
  5. Nw czemu chciałabym aby rose zbadała sie a pozniej zaszła pomyłka w badaniach ;-; i podczas leczenia czy czegoś to odkryli.. Boze znowu pisze moj pomysł :):):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a i nw czy chodziło ci o moj pomysł czy drugiej dziewczyny ale to miłe :3

      Usuń
  6. Oby dwa dały dużo do myślenia<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale napisałaś dziewczyna. Czyli jedna, a nie dwie :o

    OdpowiedzUsuń