czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział 47

Kierowca był tak znudzony czekaniem na nas, że postanowił się zdrzemnąć. 

__________________________________________________________________

Pożegnałam się po raz drugi, i zniknęłam za furtką podążając za Bieber'em do Auta. Rozsiadłam się, i znów mogła zacząć się męczarnia. Nie dobrze, nie wygodnie, ból głowy, brzucha i wszystkiego na raz. 
- Wytrzymasz - Justin w tym czasie jak zawsze był zadowolony. Nie ważne że cierpiałam z powodu choroby, ale to dla niego zawsze wydawało się zabawne. Tak samo jak dla mnie moment  w którym jedziemy windą, gdyż  widząc Justina klaustrofobię, od razu zbieram mi się do śmiechu. 
No nic.. dojechaliśmy do domu, i jeszcze dziś zamierzałam razem z Justinem dokonać tego, co obiecywał w czasie naszej " ucieczki " w poszukiwaniu mojej mamy. Właśnie wtedy, gdy byliśmy w Londynie i przez tydzień szukaliśmy hotelu, Justin obiecał, że zajmie się chorymi i biednymi. Wspominał o tym nie raz od tamtej pory, i właśnie dziś, jest idealna pora żeby tego dokonać. 
Po powrocie zjedliśmy kolację ze wszystkimi, opowiadając przy okazji krótkie historie. Każdy miał coś do powiedzenia, więc było dość zabawnie,kiedy na przykład Ryan (stylista) opowiadał coś. Tym bardziej, że ten człowiek jest wręcz naładowany dobrym humorem. Minęło 30 minut, i przyjechało kilka kamerzystów. Prosiliśmy żeby nie kręcili tego co robimy, ponieważ wszyscy znów zaczną mówić, że Juss robi wszystko dla rozgłosu, ale jako że przy okazji brakowało kilka scenek do filmu... zabraliśmy ich ze sobą, 
ale z góry mówiliśmy na wizji, że nie ma to nic wspólnego z rozgłosem kariery, i nie robimy tego ani z przymusu, ani dla pieniędzy. Scooter zadzwonił do szpitali, które zamierzamy dziś odwiedzić, żeby byli gotowi na wizytę. Mam na myśli to, że dzieci i wszyscy których spotkamy, byli przygotowani psychicznie. Z tego co widać, niektórzy z nieoczekiwanej wizyty Justina robią histerię. Niektóre dzieci płaczą ze szczęścia jeszcze długi czas, więc to chyba dobry pomysł, żeby ostrzec ich wszystkich. Zapakowaliśmy się wszyscy do busa. Nie tego, którym podróżujemy po państwach, tylko do takiego, w którym zmieści się co najmniej 9 osób. 
Odjechaliśmy z miejsca, ale jeszcze jeden osobowy samochód musiał jechać z nami osobno, bo okazało się, że kamerzyści w naszym busie zajmują zbyt dużo miejsca, i jednak nie pomieścilibyśmy się wszyscy. Padło zamieszanie. Każdy zaczął się szykować, więc postanowiłam szybciej wyjść z domu. Wsiadłam do samochodu osobowego, bo ktoś powiedział mi, że Justin również nim jedzie. Natomiast jemu ktoś powiedział, że czekam w busie. Wszystko pięknie ładnie, tylko okazało się, że jedziemy osobnymi autami. hahahah, ale przy najmniej możemy pisać sms'y. Podróż do pierwszego szpitala nie była taka zła, choć trochę nużąca. Przyznam szczerze, że jest mi nie dobrze, i wolałam, jak był koło mnie Justin. 
Może i śmiał się ze mnie, ale przy najmniej zajmował rozmową i nie przejmowałam się tym specjalnie. A teraz utknęłam w samochodzie z jakimiś ludźmi, których sama ledwo znam, oprócz Scooter'a który zauważając fakt że jestem blada, od razu interweniował. 
- Wszystko w porządku Rose? - podniósł moją głowę za podbródek. Uniosłam ją i ledwo wręcz spojrzałam w jego oczy. Kręciło mi się w głowie i powiedziałam tylko
- Błagam otwórz okno. - Menager Justina dobrze wiedział że mam chorobę, i bez zastanowienia zrobił to o co poprosiłam. Nie powiedział nic więcej i resztę drogi przebyłam dość znośnie. Z tego co widzę media również przyjechały. Na ogół miało to być spotkanie z chorymi, ponieważ Justin kocha spędzać z nimi czas i podtrzymywać na duchu. Zawsze ma dla nich prezenty, i nie oczekuje nic od nich, ale jak zawsze media muszą się uczepić. Zrobią masę zdjęć i podpiszą " Justin Bieber-kolejny wybryk za pieniądze ". Beliebers oczywiście nie wierzą w te plotki, bo mimo że nie wszystkie poznały Justina osobiście, to bardzo dobrze go znają. Gorzej z ludźmi, którzy nie do końca go lubią. Zrobią z tego jeszcze większą plotkę niż jest to możliwe. 
Nim się obejrzałam auto stanęło już na parkingu. Przyszło kilka fanek. Co ja mówię. Kilka? to pojęcie względne. Było ich kilkaset. I nie fanek, tylko Beliebers. Było ich naprawdę sporo. Przymknęłam oczy tuż przed wyjściem, bo zakręciło mi się w głowie. Justin po wyjściu z busa od razu podbiegł do bramy, żeby chociaż na chwilę móc je dotknąć. Uporczywi ochroniarze sprawdzali każdy jego ruch. To nic że te dziewczyny naprawdę go kochają. On jest pewnie znaczną częścią ich życia, ale upierdliwiec w czarnym ubraniu nigdy nie pozwala na nic więcej niż tylko dotknięcie dłoni. Nie mówię tu już o tym, że Juss ma je całować i miziać i cokolwiek innego, ale ma tak ograniczone ruchy, że te dziewczyny nawet nie mają pamiątki po chwilowym spotkaniu z idolem. Widzą go przez kilka sekund, wymienią spojrzenia, i po wizycie. 
Podeszłam do reszty jak bym miała zaraz upaść. 
- Moje słońce - przytuliła mnie ciocia. Justin pewnie powiedział że jest mi nie dobrze, bo ' chwaliłam ' się tym w sms'ach. Tak, nie ma to jak pisać do siebie wiadomości jadąc za sobą kilka metrów w osobnych pojazdach.
- Justin ci powiedział? - uśmiechnęłam się blado. 
- Tak - zaśmiała się - Przeżywał to pewnie gorzej niż ty " Ciekawe czy nic jej nie jest. Zatrzymam to zaraz i do niej pójdę " - Zacytowała Justina. Zrobiło mi się miło że tak się troszczył, ale pewnie i tak się z tego śmiał. Only Justin :3. 
Robiło się zimno już po 2 minutach stania, więc ktoś zaproponował żebyśmy weszli do środka, a ochroniarz zaraz przyprowadzi Justina. Tak też zrobiliśmy. Weszliśmy do środka szpitala i od razu zrobiło się cieplej. Co prawda nie pachniało tam najprzytulniej, bo w końcu to szpital, ale było ciepło. Ściągnęłam kurtkę i usiadłam przy oknie. Widziałam jak Justin biega dookoła bram i z wszystkimi się wita. Nie dziwię się.. już dłuższy czas nie miał z nimi kontaktów. 
Moja twarz doszła do porządku kiedy napiłam się gorącej czekolady z automatu, którą zakupił Scooter. Każdy z recepcji szpitala nie mógł uwierzyć że gościmy własnie u nich. Długo trzeba było tłumaczyć dlaczego tu jesteśmy, co i tak nic nie dało do zrozumienia, bo jak zawsze, nikt nie może pojąc tego, że to z własnej woli tu jesteśmy. Przyszedł spocony Justin i ściągnął rozpiętą już kurtkę. Był cały czerwony i zadowolony jak nigdy. Jego uśmiecham znów gościł na twarzy przez cały czas. Kocham patrzeć na jego rozpromienioną twarz, ponieważ dokładnie wiem kiedy jest szczęśliwy, a to jest najpiękniejszy widok na świecie. 
- Jak się czujesz kochanie? - podszedł i przytulił mnie bokiem. 
- Już lepiej - ' odkleiłam się ' od niego po chwili i spojrzałam mu w oczy. 
- Napewno? - spoważniał. 
- Tak, jest okej. - Ruszyliśmy korytarzem razem z kamerami, ludźmi z ekipy Bieber'a, lekarzami, i wszystkimi na raz do pierwszego pokoju. Justin odszukał mnie potem wzrokiem, potem zawołał, chwycił za rękę i razem szliśmy do pierwszej sali. 
- Jesteś cała spocona. Twoja dłoń drży. Napewno nic ci nie jest? - mówił szeptem, żeby nikt nie zrobił tragedii. 
- To pewnie stres. Trochę się boję
- Czego? 
- Nie wiem sama. Tak wiele ludzi, no i wiesz... - musiałam jakoś wyrwać go z tropu. Przyznam szczerze, że czuję się okropnie. Byłam głodna, a za razem tak najedzona, że czułam, jakby mój brzuch miał zaraz wyeksplodować. Nogi zaczęły się uginać, i ciągle robiło mi się ciepło. Nie chciałam nic mówić, bo myślałam, że to przejdzie. Na marne. Nic nie przeszło, tylko było mi jeszcze gorzej. 
Justin dobrze bawił się z dziećmi. Wszystko było tak jak trzeba. Każdy odgrywał swoją rolę oprócz mnie. Powinnam była siedzieć teraz obok Justina i razem z nim bawić się z tymi dziećmi. Rozmawiać i przytulać. Zamiast tego stoję w łazience z obawą że zaraz zwymiotuję. Musiałam przeprosić ich na chwilę i wyjść. Nie będę przecież robić scen. Przystanęłam w jednej z kabin opierając się jedną ręką o ścianę. 
- Przepraszam, nic pani nie jest? - zwróciła się do mnie jakaś kobieta. Była cała niebieska, więc pewnie to pielęgniarka. 
- Nie, wszystko w porządku. - coraz mniej widziałam co się dzieje, ale ciągle myślałam o tym, by nie zawieść Justina i Beliebers. Bałam się, że jeśli teraz będzie jakiś kłopot ze mną, to Justin przejmie się tym, a przez to przejmą się jego fani. Nie chcę niepotrzebnie zamieszania o nic. Film urwał się tuż po całym zdarzeniu. Wiem tylko, że bardzo uderzyłam się w głowę. 


*** Oczami Justina ***

Siedziałem cały ten czas, kiedy nie było Rose z dziećmi. Było naprawdę fajnie, i w ogóle nie żałuję, że się tu wybrałem. Jakaś kobieta biegła przez korytarz i głośno krzyczała. Mimo gwaru w pokoju w którym się znajdowałem, zwróciłem uwagę na jej słowa. Krzyczała " Wypadek w łazience, potrzebuję pomocy!! " Przypomniałem sobie słowa Rose, kiedy powiedziała że na chwilę pójdzie do łazienki. Myślałem że już wróciła, ale kiedy obejrzałem się dookoła, i nie zobaczyłem jej nigdzie, zacząłem panikować. Mama również zwróciła uwagę na słowa kobiety. Przestraszyłem się do tego stopnia, że automatycznie wybiegłem z sali powtarzając " przestań nagrywać ". 
Błądziłem korytarzem w poszukiwaniach damskiej łazienki. Kilkoro lekarzy z noszami przegoniło mnie więc pobiegłem za nimi. Napewno biegną do niej. Wolałem być tam teraz sam, ale tuż za mną wybiegła mama i jeden ochroniarz. Zobaczyłem tylko jak wychodząc z łazienki, lekarze wynoszą jakieś ciało. Przypięta paskami na noszach Rose. 
- CO SIĘ STAŁO?! - zacząłem krzyczeć i próbowałem ich zatrzymać. Biegłem równo obok nich, ale ktoś ciągle trzymał mnie za ręce. Próbowałem się wyrwać, ale ochroniarz który ciągnął mnie do tyłu był nieco silniejszy. Odbiegli z miejsca zdarzenia, a ja wciąż nie wiedziałem co się dzieje. To ja powinienem wiedzieć co się jej stało, ale zamiast tego do jakiegoś gabinetu wezwali mamę. Kamerzyści widząc mój gniew i zakłopotanie odpuścili nagrywania. Wszyscy rozeszli się gdzieś i zostałem sam ze Scooter'em. Usiadłem na krześle tuż przed salą, do której zabrano moją księżniczkę. Wybuchałem od środka, i chciałem płakać, ale bez przesady. Scooter ciągle poklepywał mnie do plecach, ale nawet jego otucha nic mi nie dawała. 
- Jestem okropnym chłopakiem. Widziałem, że źle się czuje. Czemu nic nie zrobiłem? - z nerwów zacząłem wszystko przelewać na siebie. Jak zawsze z resztą. 
- Justin uspokój się. Po prostu zasłabła. 
- Skąd wiesz? to moja wina. To na pewno moja wina. - panikowałem jak cholera. Po chwili z innej salki wyszła moja mama. Wstałem nerwowo i zacząłem o wszystko wypytywać. 
- Ona osłabła. Źle się czuła i nie kontrolowała ostatniej chwili, a chyba była najważniejsza. 
- Mamo, co masz na myśli? - przełknąłem ślinę. 
- Jest też gorsza wiadomość Justin. Usiądź. - wskazała fotel na którym wcześniej przesiadywałem. - Upadając uderzyła się bardzo mocno w głowę. Bardzo możliwe, że straci... pamięć.- umarłem. Umarłem od środka kiedy mama tylko wyjaśniła sytuację. Zacząłem panikować jeszcze bardziej. Chodziłem w kółko i trzymałem się za głowę. Czułem, że już powoli zaczynam płakać. Nie tak jak zwykle, tylko jedna z łez po kolei wypływała z moich oczu. Przymykałem je co chwilę mając moją księżniczkę przed oczami. 
Kocham ją najmocniej jak się da. Jeśli coś się stanie, obiecuję że umrę lub sam popełnię samobójstwo. Może i mówię tak z powodu nerwów, ale własnie to teraz czuję w sercu. Chcę ją zobaczyć, ale to pewnie nie możliwe. Chcę wiedzieć cokolwiek jeszcze. A przede wszystkim chcę usłyszeć dobrą wieść. 
Mama podeszła i przytuliła mnie, ale nie do końca to pomogło. Nie mogę wyobrazić sobie tego, co stanie się, kiedy ona straci pamięć. Przecież... ona nawet nie będzie pamiętać swojego imienia, a co dopiero mojego! 
Usiadłem pod ścianą i skuliłem się w kostkę. Jedyne co mogę zrobić, to tylko czekać. Czekać albo na cud, albo na zbieg okoliczności, w którym Rose się obudzi. W ciągu 15 minut oczekiwania nie ruszyłem się ani razu. Byłem tak przejęty że mogłem przysiądz, że zapominam oddychać. Ktoś wyszedł z sali. Wstałem tak szybko jak się da i od razu podbiegłem do lekarza. 
- Nic nie zmieniło się. Dziewczyna śpi i nie wiemy kiedy można spodziewać się jej obecności. - wskazał salę do której wszedłem z mamą, a Scooter został na zewnątrz. 
Kiedy tylko zobaczyłem ją w tym łóżku od razu nie wytrzymałem. Łez po moim policzku zleciało niezmierni dużo. Zagryzłem rękaw bluzy, żeby kompletnie nie zwariować. Spojrzałem na nią i wręcz gryzła mnie świadomość, że to nie jestem ja. Czemu to stało się jej. Czemu to do cholery nie byłem ja? 
Wziąłem krzesło i usiadłem tak blisko łóżka jak się da. Miała zamknięte oczy, i worek lodu przyłożony do głowy. leżała na wprost okryta kocem. Chwyciłem ją za dłoń. Już nie była drżąca. Była zimna. Zamarłem na chwilę patrząc jak oddycha. 
- Mamo, co ja mam zrobić. Ja ją tak bardzo kocham. 
- Możesz się tylko modlić kochanie. Musimy cieszyć się, że to stało się w szpitalu, i że w łazience w tym samym czasie była pielęgniarka. - Po oczach mamy widzę, że również trzymała się kiepsko. Zasiadła z drugiej strony i tak jak ja, patrzyła na nią jak w obrazek. 
Chciałbym wiedzieć jak się teraz czuje. Czy nic ją nie boli i czy jest jej wygodnie. Chcę już, żeby się obudziła i spojrzała na mnie swoimi pięknymi oczami. Chcę tylko jej bliskości. 
Mijała godzina za godziną. Na zmianę mamy przychodzili kolejno ktoś inny. Przyszedł Alfredo, potem Ryan, a na końcu zostałem tylko ja z tatą. Podczas ich zmian nawet nie spojrzałem im w oczy. Ciągle patrzyłem na Rose. Nie wymieniłem z nimi żadnych wspomnień nawet do przywitania. 
- Przyniosłem ci coś do jedzenia - odezwał się tata. Chwyciłem od niego dużą zapakowaną kanapkę, którą jak strzelam kupił w sklepie szpitalnym. Wyglądała okropnie, ale nawet gdyby było to spaghetti, to i tak bym tego nie tknął. Nie mam czasu jeść. Nie będę robił nic innego niż do tej pory, zanim Rose się nie obudzi. 
- Musisz coś zjeść. - stwierdził po tym, jak odłożyłem kanapkę na bok.
- Nie będę jadł, póki nie dowiem się co z nią. - Pomyśleć, że przez cały ten czas, odkąd tu jestem.. nie puściłem jej dłoni ani razu. Ciągle była zimna, ale przy najmniej tak mogę z nią utrzymać kontakt. Posiedzieliśmy jeszcze 15 minut, po czym do pokoju przyszedł lekarz. Zbadał jej tętno, po czym powiedział, że musimy wyjść, ponieważ zaraz się obudzi. Spytałem czy nie mogę zostać w środku, ale zakazał. 
Wyszedłem i usiadłem pod ścianą. Robiło się późno. Nawet bardzo, bo wybiła godzina 23. Nie zamierzałem nigdzie iść, więc mama zaopatrzyła mnie w koc i rozsuwany fotel od pielęgniarek. Tymczasowo znajdowałem się na korytarzu, ale potem mogłem wejść tam znów. Okazało się, że był to fałszywy alarm, i Rose wcale się nie obudzi. Usiadłem obok niej o okryłem się kocem. Chwyciłem za dłoń i zacząłem się modlić. 
powtarzałem na głos " pomóż nam Panie. Ona jest całym moim bogactwem. Zabierz mi pieniądze, dom, dobytek.. ale oddaj mi moją księżniczkę. " . Przepłakałem przy niej całą noc nie przymrużając nawet oka. 
Rano przyszedł lekarz a tuż zanim moja mama. Przytuliłem ją tak mocno jak tylko mogłem. 
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziała w ogóle nie puszczając mnie z objęć. Lekarz znów zbadał jej tętno znów stwierdzając że chyba niedługo się przebudzi. Te jego gdybanie doprowadza mnie do szału. Znów musiałem wyjść, ale zabrałem ze sobą koc. Owinąłem się cały dookoła i schowałem w nim twarz. Nie chcę, żeby ktoś widział moje zaspane oczy i bladą twarz. Byłem głodny, śpiący, nie świeży, zdenerwowany i smutny. Mama objęła mnie ręką przez pas i zaczęliśmy spacerować. Miałem iść się przewietrzyć mimo że nie chciałem, ale to chyba nie najgorszy pomysł. Trochę porozmawialiśmy, ale głównie cały czas moją głowę zajmowały myśli. Wyszliśmy na dwór i szliśmy do ogrodu szpitalnego, w którym zwykle są ludzie, którzy są na tyle zdrowi, by móc zaczerpnąć powietrza. 
Chyba pierwszy raz w życiu nie przejmowałem się tym jak teraz wyglądam, co teraz robią media i jak wiele plotek jest teraz w sieci. Bałem się o Beliebers, że przez całą akcję przestaną być tym kim są. Przez usta ciężko wypowiedzieć słowo " odejdą " ale boję się, żę tak właśnie może być. Wiem, że powtarzały że zawsze będą mnie kochać bez względu na wszystko, mimo to boję się. 
Co jeśli pewnego razu, kiedy wszystko się ułoży... wrócę do nich z wieścią że jest już w porządku, a ich zostanie tylko garstka? W muzyce liczy się to, jak wielki wpływ ma się na fanów nie tylko swoją muzyką, ale i zachowaniem. Wiele razy powtarzam że trzeba wierzyć, kiedy sam przestaję mieć jakąkolwiek nadzieję. Co ze mnie za przykład. 
Dookoła szpitala panował gwar. Cały świat już wie, że Rose jest w szpitalu i to w poważnym stanie. Wiedzą że ciągle tu jestem i właśnie dlatego kręcą się tu bezustannie. Jeden z nich odważył się podbiec od razu zadawając mi pytania. 
- Odejdź - wydukałem ledwo. Nie chciałem żeby nagrywał, więc zrzuciłem z siebie koc chwytając jego kamerę w obie słabe ręce i rzuciłem nią o ziemię. Zacząłem się z nim kłócić, po czym przybiegli ochroniarze, i nic więcej nie miałem do powiedzenia. Mama oczywiście próbowała mnie powstrzymać, ale miała za mało siły żeby odpędzić mnie od niego. Wyklnąłem tego człowieka na wszystkie możliwe sposoby, co oczywiście nagrali inne media. Teraz w internecie jest jeszcze więcej gwaru niż było dotychczas kiedy siedziałem w środku. 
Mogłem w ogóle nie wychodzić wiedząc jak źle zrobi mi wyjście na zewnątrz. Znaleźliśmy się wszyscy w środku. Musiałem wyjść i przeprosić tego faceta, i skończyło się na tym, że oboje siedzieliśmy na ławce i rozmawialiśmy jak dobrzy znajomi. 
- Przepraszam pana, nie chciałem uszanować pańskiej prywatności - zaczął. 
- Nie musi pan mówić do mnie na ' pan '. Mógłbym być pańskim synem - zażartowałem 
- Mam taką pracę - zmienił temat. - moim zadaniem jest być na bieżąco. Naprawdę tylko tak dam radę zarobić na rodzinę. - widziałem że ma wyrzuty sumienia. Wyciągnąłem z kieszeni portfel, z którego wyciągnąłem na serio dużo banknotów. Dobrze ze zabrałem je ze sobą. Wręczyłem starcowi kupę pieniędzy a ten wręcz ogłupiał. 
- Muszę zapłacić za naprawę kamery, no i chcę, żeby kupił pan swoim dzieciom ładne prezenty. - uśmiechnąłem się tylko na tyle, ile może uśmiechnąć się człowiek, który jest zdruzgotany. Na początku opierał się przy wzięciu pieniędzy, ale potem dałem radę go przekonać. Oczywiście musiał obiecać mi, że napisze całą prawdę, którą szybciej mu wyjaśniłem. Wie chyba wszystko, co media powinny wiedzieć. Czyli nie za dużo i nie za mało.
Powoli swoim zachowaniem dochodziłem do siebie. Byłem w stanie nawet napisać coś na TT. Musiałem w końcu dać znak życia. Napisałem:

" Beliebers, nie gniewajcie się za ostatni czas. Jest naprawdę źle. Całe moje życie prawdopodobnie jest zagrożone. Tak, mam na myśli Rose. Zemdlała wczoraj i do teraz jest w dość nieciekawym stanie. Martwię się, bo wiecie, że kocham ją całym życiem. Musimy mi pomóc. Pomóc pomodlić się za nią. Tylko tyle dam radę zrobić. Pamiętacie moja słowa ,które mówiły o tym, że wystarczy uwierzyć? Nie były na marne. Kocham was bardzo. Proszę, pomódlcie się za mojego aniołka. Już niedługo wszystko wróci do normy, i dalej będziemy tworzyć muzykę i cieszyć się chwilą. Nie zamartwiajcie się o mnie, ponieważ dam radę. Widzicie pewnie zdjęcia. Są jak najbardziej aktualne, ale nie wierzcie oczywiście plotkom. Jestem w koszmarnym stanie, ale nie ważny jestem teraz ja. Nie odchodźcie ode mnie. Jeśli stracę was.. stracę wszystko. Pray " 

Napisałem bardzo długą notkę, ale przy najmniej byłem spokojny, że wszystko jest wyjaśnionę, i przed Beliebers mam czyste konto. Jesteśmy jak rodzina, więc wiem, że pomogą mi pomodlić się ze mną. 
Nadchodziło południe, a Rose jak się nie budziła, tak nie budziła. Włączyłem telewizję tylko na chwilę, by dowiedzieć się, czy człowiek któremu podarowałem pieniądze, dobrze wypełnił swoją obietnicę. Usiadłem z powrotem na swoim fotelu trzymając Rose za dłoń. Przełykałem ślinę za każdym słowem wypowiedzianym w telewizji na mój temat. Dajcie wiarę, że było tego tak sporo, że nie musiałem długo szukać kanału, na którym jest o mnie mowa. 
Krążyło naprawdę bardzo dużo plotek. Że to ja coś zrobiłem dziewczynie. Pokazali zdjęcia z momentu, w którym wysiadaliśmy z aut. Nagłówki wiadomości były oburzające jak zwykle:
" Justin Bieber i jego dziewczyna są razem, ale wysiadają z osobnych pojazdów " lub " dziewczyna Justina Bieber'a wygląda fatalnie! ". Napisali tak tylko dlatego, że wychodząc z auta źle się czuła. Potem mówili coś o tym, że nie zwracałem na nią uwagi, tylko przejmowałem się fanami, ponieważ zostawiłem ją i pobiegłem się z nimi przywitać. Nie dziwię się czemu tak napisali. Może wyglądało to dość dziwnie, że wysiadamy gdzie indziej i nie rozmawiamy w momencie wysiadki, ale nie wiedzą jak było naprawdę, więc to można im wybaczyć. Misja udana, i przy najmniej oznajmiono jedną dobrą wiadomość. Napisali prawdę, którą powiedział im ten facet. Czyli to, co powiedziałem mu ja. Nie chodziło mi o to, żeby obronić imię Justina Bieber'a, ale chciałem, żeby moi Beliebers wiedzieli jak jest naprawdę. Może mi uwierzą może nie. 
Tego nie wiem, ale nie obchodzi mnie teraz nic innego jak Rose. 
- Spójrz kochanie.. to my. - zacząłem świrować. Mówiłem do niej cicho spoglądając jednym okiem na telewizor, który tu specjalnie przytargali. Byłem tak bardzo zmęczony, że zostawiłem pilota i oparłem głowę o poręcz w ogóle nie puszczając jej dłoni. W pewnym momencie sam zasnąłem. 

Obudziło mnie lekkie szturchanie. Otworzyłem oczy i ujrzałem tatę. Powiedział że muszę wstać, bo obudziła się Rose. Siedziałem na tym samym miejscu co przed temu, ale obok mnie nie było ogromnego łóżka na kółkach. Zerwałem się tak szybko jak to możliwe i powiedziałem tylko " gdzie ona jest? ". Jestem trochę zły, że nie byłem przy niej, kiedy się budziła, ale teraz to tylko cieszę się, że otworzyła oczy. Boję się werdyktu, bo za chwilę lekarz powie mi co z nią. Okaże się czy Beliebers i moje modlitwy się opłaciły. Chyba że Bóg woli zrobić to po swojemu. Ścisnąłem kciuki i przywarłem do swojego podbródka. Powędrowałem za tatą. Nie powiedział do mnie ani słowa. Ja też nie miałem zamiaru w ogóle nic mówić. Zatrzymałem się przed pokojem w którym wszyscy byli  i najpierw wziąłem oddech. Moja twarz nadal nie wyglądała jak twarz słynnego Justina, tylko była jeszcze bardziej zdenerwowana niż przedtem. 
Zaspane oczy, blada twarz, potargane włosy, i w dodatku ten koc którym ciągle byłem owinięty. Najchętniej to teraz zostawiłbym wszystko i zabrał Rose ze sobą gdzieś bardzo daleko. Zrobiłem pierwszy krok do przodu i wszyscy nagle umilkli. Spojrzałem na mamę, która już czekała aż zacznę rozmowę z dziewczyną. Każdy czekał aż zrobię to ja. Póki Rose jeszcze spała czekali w ciszy aż przyjdę. Podszedłem do łóżka i chwyciłem ją za dłoń. 
- Rose? - zacząłem. Otworzyła oczy, otwierając przy tym moje serce. Rozespałem się w dwie sekundy nie wiedząc aż co powiedzieć. Zacząłem pracować. Mój umysł ożył i wszystko inne wróciło do lekkiej normy. 
- Kochanie... powiedz że wiesz kim jestem. - Wyszeptałem. Podniosła się powoli i chwyciła się za głowę. 
- Jezu - jęknęła z bólu. Co jak co, ale to było najpiękniejsze jęknięcie w życiu. Czekałem aż usłyszę jej głos dwa dni. 
- Mogę być nawet Jezusem. Kimkolwiek zechcesz, tylko powiedz że mnie kojarzysz... powiedz że znasz moje imię. - dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko przysunęła się wyżej. Spojrzała w moje oczy, a pielęgniarki od razu pomogły jej podnieść się do lekkiego pionu poprawiąjąc przy tym poduszkę. Właśnie teraz powie do mnie to, na co tak oczekuję. Zamarłem na chwilę oczekując jej odpowiedzi. Nawet nie wiecie jak się poczułem po tym co powiedziała potem.....

____________________

BUAHAHA ja niecna nie dokończyłam wam co będzie dalej. Całą akcję z jej omdleniem wymyśliłam dosłownie dwie godziny temu, kiedy zaczęłam to pisać. To chyba mój rekord napisać rozdział w ciągu jednego dnia. Własnie dlatego nie jest  wcale taki długi, jak pewnie miałby być. 
No ale mam nadzieję, że chociaż to wam się spodoba. heheheh nie mogę się doczekać aż przeczytacie kolejny. Jak myślicie, Rose straci pamięć, czy moje rozpozna sylwetkę Justina? <333 siema!:) 

6 komentarzy:

  1. super niech Rose pamęta Justina!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju czytam i tylko się modlę, aby pamiętała go, a tu takie zakończenie !!
    hahaha czekam na następny rozdział jak najszybciej :) xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezu oby pamietala : ) Czekam z nie cierpliwoscia na nn <3 Madzia ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby pamietala ! <3 Kocham ^.^

    OdpowiedzUsuń
  5. Moze bedzie go pamietala jedynie jako slawna osobe, a pozniej sobie zacznie przypominac o tym co ich laczylo i zacznie szukac Justina :C

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja jestem za tym zeby go nie pamietala tylko powoli sb przypominala i dzieki temu blog bedzie dluzszy... a tak wgl to oocham czytac tw bloga jest zajebisty a ty masz nieziemski talent kocham <3

    OdpowiedzUsuń