czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 45

brakowało mi tego. Dobranoc!! :)
_________________________________


Dziś wigilia, oraz robienie tatuażu. Mam nadzieję, że przy najmniej dziś Juss będzie dobry, albo chociaż przeciętny humor. Przetarłam oczy, a blask słońca przenikający przez szybę, był tak mocny, że ledwo otworzyłam oczy. 
Słońca? o tej porze roku raczej rzadko wita słońce. Otworzyłam oczy najpierw porządnie je przecierając zmazując jeszcze trochę wczorajszego makijażu. 
- Pojebało Cię?! - odsunęłam Justina rękę od siebie. Zaczęłam się śmiać jak głupia na widok Justina, którzy przystawiał i włączoną lampkę centralnie pod twarz. 
- Nie, ale chciałem, żebyś poczuła się jak w lato. 
- Przez chwilę ci się udało. Brakuje tylko plaży za oknem - uśmiechnęłam się i podałam mu rękę. Pociągnął mnie w górę i przyciągnął do siebie. 
- Dziś wigilia - spojrzał mi prosto w oczy. 
- Wesołych Świąt! - pocałowałam go romantycznie jak cholera, po czym wstałam i poszłam do łazienki. Wiedziałam że zaraz za mną przyjdzie dlatego od progu założyłam koszulkę i stanik. Bo przecież wiadomo czemu go nie mam. Ta wczorajsza noc dała się we znaki. 
Jak mówiłam tak też było. Chwilę po mnie do łazienki przyszedł wyraźnie zadowolony Justin. 
- Już się ubierasz? - celowo zrobił smutną minę. 
- Nie, wiesz? będę przez cały dzień chodzić bez stanika, na samych majtkach. Nawet na dworze, co ty na to? - zaśmiałam się głupio.
- Jak dla mnie bomba!! - powiedział oczywiście z sarkazmem. - Mamy dzisiaj super plany. - uśmiechnął się i chwycił za szczoteczkę do zębów. 
- Musimy kupić sobie i wszystkim prezenty, potem zrobić tatuaże a potem czeka nas kolacja. Szaleństwo - stwierdził. Umyliśmy zęby i ogarnęliśmy się z twarzy. Mnie oczywiście zeszło o 20 minut dłużej niż Justinowi. Wystarczy że postawi włosy na żel, albo po prostu je postawi i już są poukładane. Idealne, seksowne, piękne i cudowne. 
A ja? Muszę je wyprostować, bo wiecznie coś odstaje po boku, wtedy muszę je ułożyć, rozczesać ponownie, popsikać lakierem i wtedy moja szopa jest gotowa. No i oczywiście po wyjściu na dwór już nie są ładne, bo pieprzona wilgoć mi wszystko popsuje. Zazdroszczę chłopakom!
Byliśmy w stu procentach gotowi o godzinie 12:20, i mogliśmy zejść do reszty. W domu jak zawsze panował świąteczny chaos. Wszyscy biegali po domu w przygotowaniach. Dom był pięknie ozdobiony również duszą artystyczną Jazmyn i Jaxon'a. Choinka czeka na wigilię, bo właśnie wtedy się ją stroi. CZAS NA ŚWIĄTECZNE ZAKUPY!!! 
Chyba najlepsze co może się przytrafić. Dziś nie będziemy zwracać uwagi na fanów, co nie znaczy, że nie będzie z nami ochroniarzy. Zabezpieczą nas i jeszcze trzy osoby, które pewnie się z nami zabiorą. 
- Dzień Dobry!!! - krzyknął szczęśliwy Bieber by chociaż ktoś zwrócił na niego uwagę. 
- Nie wiem co ty mu robisz - Jeremy zwrócił się do mnie - ale zawsze gdy Justin ma zły humor i zostajecie sami, to potem kipi energią. - zaśmiał się klepiąc Justina w ramię. Zrobiło mi się głupio, bo nie wiedziałam co odpowiedzieć. Co, że kochaliśmy się i wygłupialiśmy? pewnie to byłaby najlepsza odpowiedź, ale nie chciałabym potem widzieć reakcji ojca Justina. Ale pewnie i tak domyśla się każdy co robimy po nocach. jesteśmy dorośli, więc pewnie nikogo nie zdziwiłby fakt, że ze sobą sypiamy. 
- Właśnie dlatego ja ją kocham tato - Juss puścił do mnie oczko i poszedł do kuchni. Zaczęłam bawić się z Jazmyn, która najwyraźniej również była w dobrym nastroju. Wszyscy zajmowali się czymś ważnym, a ja po prostu siedziałam sobie na środku pokoju bawiąc się z Jazmyn zabawkami. Przy najmniej mała nie siedziała sama, a ja wręcz nie mogłam doczekać się zakupów wigilijnych, więc czas nieco szybciej zleciał. Justin przyszedł do pokoju i podniósł mnie z ziemi. 
- Gotowa na podbój prezentów? - powiedział entuzjastycznie. 
- Oczywiście! - zabrałam kurtkę i razem z Justinem poczekaliśmy na resztę. Przyszli dość szybko i mogliśmy ruszyć. Zabraliśmy ze sobą Jaxon'a i Jazmyn, bo bardzo o to błagali. Z dorosłych to poszedł z nami Jeremy, Alfredo ( jak zawsze ) i dwóch tancerzy. Pewnie i tak każdy pójdzie w swoje strony i nie będziemy się widzieć, ale to chyba w tym wszystkim jest najlepsze. Osobiście o wiele bardziej wolę dawać prezenty niż sama je dostawać. Nie przepadam za świętami, ale gdybym miała wybierać, to decydowanie wolę dzielić się opłatkiem, niż patrzeć jak pada śnieg. 
Nienawidzę śniegu!! wiem, że już nie raz to mówiłam, ale nie szkodzi znów zapodać info. No więc możemy ruszyć. Uparł się również kamerzysta, że koniecznie chce z nami pójść oczywiście biorąc kamerę. Chyba tylko po to ten człowiek jest. Justin zgodził się, więc nie było problemu. Od razu zaczął nagrywanie. Justin nie do końca zauważył, że kamera ruszyła nagrywając nas na LIVE! zaczął śpiewać trochę ciszej poprawiając sobie kaptur. 
- A tej nocy poczujesz jak twój Bieber cię poniesie złotko. - śpiewał dość głośno w ogóle nie podnosząc wzroku. - Niech poniesie nas wiosenno świąteczna miłość. - podniósł wzrok i natychmiast zaprzestał śpiewania. Każdy zaczął się śmiać a Justin zawstydził się do tego stopnia, że opuścił czapkę na oczy i chwycił mnie pod rękę śmiejąc się pod nosem. 
- Justin, serio? zrozumiem wszystko. Każdy tekst i każdy teledysk, ale ' wiosenno świąteczna miłość '? - zaczęłam się śmiać jak nienormalna. Nie dość, że zaśpiewał coś, co nie miało sensu, to w dodatku ośmieszył się przed milionami ludzi, którzy w tym momencie siedzą przed monitorami i śmieją się tak niepohamowanie jak ja. Sytuacja się ogarnęła, kiedy Alfredo ujrzał pierwszy sklep. Wpadł do niego jak oszalały i krzyknął do nas " DO ZOBACZENIA o 16:00!! ', bo właśnie o tej godzinie zbieramy się z prezentami na środku rynku. Pełno sklepów dookoła, więc na pewno zdążymy wszyscy zrobić zakupy.
Zabrałam Justinowi połowę pieniędzy jakie przy sobie miał, i czas lecieć po sklepach. W oka mgnieniu nikogo nie było na horyzoncie. Każdy biegł coś kupić. Justin zauważył sklep z plastikowymi samochodzikami i musiał koniecznie tam pójść. Nie wiem czy chce kupić dla siebie, czy dla Jaxon'a który poszedł ze mną, ale wcale nie zdziwiłabym się, gdyby kupił jednego również dla siebie. Wzięłam malca na ręce i wskoczyłam do sklepu z zabawkami dla dziewczynek. Jak można się domyśleć.. najpierw kupuję coś dla Jazmyn i chcę, żeby Jaxon jako jej młodszy brat trochę mi pomógł. 
- Jak myślisz, co spodobało by się Jazmyn? - puściłam go na ziemię, a ten natychmiast podszedł do półki z lalkami. 
- Jamzyn kocha lalki! - zaczął macać jedną z nich. Leżały rozmaite. Niektóre sikały, inne gadały i śmiały się, a jeszcze inne po prostu leżały. Chłopiec od razu wytypował pierwszą i największą. Powiedział ze jego zdaniem ta spodoba jej się najbardziej, więc bez zastanowienia podbiłam z nią do kasy. Nie kosztowała aż tak dużo jak myślałam, ale cena i tak nie gra roli. Ważniejsze, że mała ucieszy się z gadającej i sikającej lalki. Zapakowałam ją w torbę, żeby przypadkiem nie zauważyła, jak wyjdzie z Justinem ze sklepu i wyszliśmy ze sklepu. żeby zaoszczędzić na czasie, wzięłam malca na ręce i można zająć się resztą paczek. 

~*~

Nie przeczę, że zakupy trwały w najlepsze, a na zegarku wybiła godzina 15:50, co znaczy, że czas powoli się zbierać. Żeby wszystkim zrobić prezent musiałam się nieźle nachodzić. Nie było łatwo, kiedy w dodatku Jaxon ciągle się niecierpliwił, ale wiem jak to jest. W końcu też MIAŁAM siostrę. Wzięłam wszystkie siatki i ruszyłam na miejsce spotkania, na którym czekał już Alfredo zapakowany jakby się wyprowadzał. Uśmiechnął się do mnie z daleka i pomachał ręką żebym go zobaczyła. Nie jestem ślepa i nie wiem po co do mnie machał, ale mniejsza. Poczekaliśmy 10 minut i wszyscy doszli. Justin przyszedł dwie minuty po czasie, bo jak się okazało musiał kupić więcej samochodzików. 
Prezentów razem mieliśmy tak wiele, że chodzić musieliśmy jedno za drugim, bo bylibyśmy za szerocy. Doszliśmy do domu i każdy ruszył do pokoi pakować swoje zakupy. Wzięliśmy pełno papieru ozdobnego i pełno pisaków żeby je jakoś podpisać. Ja oczywiście poszłam do pokoju z Justinem i jego prezent chowałam najbardziej. Szykuję dla niego złoty zegarek i etui na telefon na którym jest nasze zdjęcie. On ma wszystko czego potrzebuje, więc nie wiem co innego mogłabym mu kupić. Na pewno ucieszy się z tego prezentu. 
- Tylko co kupić tancerzom? - zaczął Juss. Na ten pomysł wpadłam o wiele szybciej. 
- Twój telefon jest przepełniony zdjęciami i przepełniony numerami. Chyba sam nie ogarniasz jak wiele masz w nim kontaktów. Wystarczy jeden twój telefon, by skombinować zdjęcie Bieber'teamu i dać im w prezencie. 
- GENIALNE! - Justin wykonał zaledwie jeden telefon i już zamówił prezent dla nich wszystkich. 
Przy pakowaniu prezentów nie obeszło się oczywiście bez bawienia się papierem. Cały pokój mieliśmy w ozdobnym papierze, brokacie i wstążkach. Wszędzie był brokat. WSZĘDZIE! A najwięcej w naszych włosach. Gdyby Juss nie zaczął sypać go na mnie, w ogóle bym nie oddawała i nie było by problemu z bałaganem, ale skoro zaczął, to nie mogłam się powstrzymać. Nadal zastanawiam się jak zetrzemy cały brokat z mebli, ubrań podłogi i w ogóle. 
Nadchodził powoli wieczór, co oznacza strojenie choinki. Prezenty mieliśmy zapakowane i ozdobione, więc wystarczy zanieść je w dobre miejsce i zostawić do czasu ich rozdania. Zrobiłam to jako pierwsza i zaniosłam podpisane już paczki do innego pokoju. Usłyszałam głośne śpiewanie świątecznej piosenki i po głosie wnioskuję, że to Bieber. Tak też było. Wychyliłam się z pokoju a tam na korytarzu czekał już uradowany Justin trzymający ogromny karton z ozdobami na choinkę. Większość oczywiście musiał powiesić na siebie. Zniósł karton do salonu, gdzie Alfredo i Jeremy mocowali ogromną choinkę sięgającą aż do sufitu. Zawołaliśmy dzieci i pomogły nam wieszać to wszystko na drzewo.
Nie jestem aż tak wysoka, żeby powiesić coś wyżej, więc wskoczyłam Justinowi na barana po czym życie stało się o wiele łatwiejsze. Zapewniłam mu przy tym zajęcie na dłuższą chwilę, bo Jazmyn i Jaxon oczywiście chcieli tak jak ja, więc ich kochany brat musiał nosić ich na rękach a w między czasie ja i kilku tancerzy wieszaliśmy ozdoby. Wszystko było gotowe  oprócz stołu wigilijnego, którym miał się zająć Jeremy z Justinem. Ja z Pattie szykowałyśmy jedzenie. Tzn... miałam jej tylko pomóc, ponieważ wszystko zrobiła prawie sama. Zapach jaki unosił się w kuchni był przecudowny. Zaczęliśmy powoli wszystko znosić do stołu. Ktoś włączył telewizor, ska leciało mnóstwo kolęd. Zapowiadał się cudowny wieczór w cudownej atmosferze. 
Prezenty.. trzydzieścioro ludzi przy stole, pełno jedzenia, atmosfera rodzinna, kilka wspólnych zdjęć, życzenia. Kocham wigilię choć nie lubię świąt ( moja logika ) Merry Christmas!

_________

Dobra, ten rozdział jest jednym z dziwniejszych, ponieważ osobiście nie lubię świąt i nie wiedziałam co o nich napisać. 
Ostatnio na tym blogu dzieje się bardzo dużo. Chciałam wam się pochwalić, że jestem szczęśliwa jak gwizdek, ponieważ pomogłam dwóm Belieberkom ustawić tło na Bloga. Tak tak, możecie kipić z dumy. W przyszłym rozdziale trochę poprzyspieszam akcje, i nie uniknione ( a właściwie na 100 % ) poruszę sprawę nazwiska. 
Dziękuję za uwagę, czekam na komentarze jak zawsze oczywiście i do zobaczenia wkrótce. 
Łapcie Aska tego bloga: (KLIK)

3 komentarze:

  1. Zapomniałaś o tym, że mieli robić sobie tatuaż! :o
    ogółem to suuper, tylko za dużo używasz czasownika "ogarniać". Jakbyś mogła, to popraw to ;)

    OdpowiedzUsuń