poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 44

Zobaczymy jak będzie dalej :)

_____________________________

Skończyliśmy wszystko bardzo późno. Nie wiedziałam co potem mamy robić, ale jakby nie patrzeć.. do wieczora zostało jakieś 3 albo 4 godziny. Postanowiliśmy jak cywilizowani ludzie, udać się do sklepu.
Nie tak oficjalnie, ponieważ po ostatnim ' wybryku ' cały Bieberteam boi się, że ludzie na nas naskoczą, więc muszą iść z nami. Ale żadnej straty, ponieważ wieczorem i tak pobędziemy całkiem całkiem sami.
Ubraliśmy się wszyscy jak najcieplej. Wzięliśmy ze sobą trzech ochroniarzy i mogliśmy ruszyć w drogę. Oczywiście z nami nie poszedł cały BieberTeam, bo wtedy ochroniarzy musiałoby być ze 30. Poszedł z Nami Alfredo, Ryan stylista no i nasza dwójka.
Poszliśmy pieszo, ale już po 5 minutach spostrzegliśmy, że  był to zły pomysł. Dalej humor nie do końca mi pasował. Justinowi średnio było do śmiechu mimo to, żeby nie zrobić przykrości chłopakom, którzy nie widzieli nas aż tydzień, starałam się przykryć znów smutną minę pod osłoną. Uśmiechałam się. Justin również starał się.
Genialnie udało nam się udawanie przed nimi, ale gdy tylko poszli coś zwiedzać w sklepie, nasze miny od razu były nijakie. Nie wiem co nam jest. Melancholia wkradła się tak nagle, że nawet z wygłupów Ryan'a nie chce mi się śmiać. Co dziwne, bo on zawsze jest rozrywkowym człowiekiem, a już w ogóle, kiedy ten człowiek się do ciebie otworzy. Przyzwyczai i zaufa.
Sklep za sklepem, ale zakupy w ogóle nie sprawiały mi przyjemności.
- Rose, spójrz! - Justin zatrzymał się przy jednym sklepie. Wszyscy dobrze wiemy, że Justin dba o swój wizerunek i osobiście kocha tatuaże. Nie wiem co teraz mu przyszło do głowy, ale z góry uprzedzam, że jest to pewnie szalony i głupi pomysł.
- Chcesz tatuaż?
- No a ty nie chcesz? - uśmiechnął się szyderczo. - Nie wiem czy on to wie, ale moim marzeniem zawsze było zrobienie sobie tatuażu. Nie byłam nigdy pewna, ale obiecałam sobie, że kiedy będę pełnoletnia, to sprawię sobie jeden.
- Wiesz... - Bez zastanowienia jak szaleni wpadliśmy do sklepu. Justin poszedł do kasy pewnie zapytać o wzory, tym czasem ja przeglądałam gotowe już. Szczerze mówiąc, żaden z nich nie podobał mi się zbyt bardzo. Dopóki Justin nie przyszedł z małą karteczką z nadrukiem. Zrobiłam wielkie oczy widząc ten piękny napis. Było na niej napisane  " Never let you go ".
- Sam go zamówiłem - uśmiechnął się tak samo jak przed sklepem i spojrzał na mnie pytająco.
- Nie rozumiem.
- Hmm - rozsunął karteczkę, z której wystawała dokładnie taka sama.
- Trochę się boję.
- O daj spokój. To nic takiego. Będę trzymał się za dłoń i będę tuż obok. To będzie odznaka naszej miłości. Wiecznej wiecznej miłości. Proszę - zrobił smutną minę. Chwyciłam jedną karteczkę przyglądając się tej pięknej czcionce po czym uśmiechnęłam się sama do siebie. Justin ju wiedział o co chodzi.
- KOCHAM CIĘ! - powiedział głośniej szybko całując mnie zanim zmienię zdanie. Widząc do sprzedawca również uśmiechał się do powietrza. Justin zamówił jutrzejsze popołudnie na zrobienie nam obu tatuażu. Boję się jak cholera, że nie wytrzymam tego bólu. Ale skoro Justin potrafi robić jeden za drugim, mając już cały rękaw, to ja wytrzymam jeden napis. Jak to powiedział " za naszą wieczną wieczną miłość ". Chciałabym tylko, żeby było tak jak mówi.
Poprawiłam mu tym humor przez co mnie robiło się na sercu coraz lepiej. Wyszliśmy ze sklepu kierując się chodnikiem przed siebie, gdzie dołączyliśmy z naszym ochroniarzem do dwójki czarno ubranych i Ryan'a oraz Alfredo. Okazało się, że byli w sklepie z grami i nie pomogli powstrzymać się bez kupowania. Więc zakupili cały stos gier twierdząc, że skoro my mamy wolny wieczór, to oni zrobią sobie wspólny wieczór. Przeszliśmy jeszcze dłuższy kawałek ulicy z samymi sklepami, ale ludzie zbyt nie dawali nam przejść twierdząc że chcą tylko jedno zdjęcie.
Jedno zdjęcie skończyło się na robieniu kolejnych i kolejnych. Zrobiliśmy ze wszystkimi chyba 50 zdjęć, po czym i tak nie dawali nam odejść. Tłum zbierał się coraz bardziej, więc ochroniarze niestety musieli interweniować. Zagrodzili ich drogę i przedostaliśmy się w jakąś uliczkę. Z niej tylko przeszliśmy w kolejną i kolejną pod pachami spoconych ochroniarzy. Ciapa jaką ufundowała zima była nie do zniesienia. Nie dość, że nie możemy przedostać się przez ludzi, wszędzie dookoła mokro, to jeszcze oboje z Jussem gnieciemy się pod spodem rąk ochroniarzy.
Wydostaliśmy się (ledwo) na wolną przestrzeń i widzieliśmy jak na miejsce przyjeżdża policja więc wszyscy odpuścili. Justin nie chcąc być wrednym pomachał im kilka razy i puścił sztuczny uśmiech. Ruszyliśmy w stronę domu rezygnując z dalszych zakupów, które i tak raczej nie miały by sensu. Chłopakom wyrwano jedną siatkę z grami, przez co nie mieli zbytnio humoru. Podarto nam obu kurtki i oślepiono fleszami. Nie tak wyobrażałam sobie ten wypad, ale dobre to, że Justin zwrócił uwagę na ten sklep, bo gdyby nie fakt, że poszliśmy.. teraz nie mielibyśmy zajawki na ten tatuaż.
Po chwili dotarliśmy do domu.
- CO WAM SIĘ STAŁO - zaczęła przestraszona Pattie widząc nasze podarte kurtki.
- Fani. - odparł ciszej Justin. Ściągnęliśmy kurtki i od razu trzeba było je wyrzucić. Bo raczej wątpię, że mogłyby się jeszcze do czegoś przydać. Wielka szkoda, bo była ładna i ciepła.
Jak to uroki zimy - powoli robiło się ciemno, więc czas coś zjeść i nareszcie można zaczynać wieczór, na który czekałam bardzo długo. Tylko ja, Justin i kąpiel. Po humorze Justina można wnioskować, że wieczór nie będzie tak cudowny jak sobie wyobrażałam, bo nie ma zbytnio uśmiechu na twarzy, ale nie ważne. Ważne, że będziemy tam sami. W ciepłym i przytulnym pokoju.
Siedliśmy do stołu i zrobiło się lekkie napięcie, ponieważ nikt nic nie mówił.
- JB co jest? - zaczął Alfredo.
- Nic takiego. Nic - uśmiechnął się krzywo i zaczął jeść pierwszy. Miał swój zwyczaj. Modlił się czasem przed jedzeniem. Nie na głos, ale modlił się w głowie. Dziś tego nie zrobił, tylko po prostu zaczął jeść. Nie wnikałam w nic. Obie z ciocią posłałyśmy sobie pytające spojrzenie i nikt do końca posiłku się nie odezwał. Poczułam się dziwnie. Jak by to przeze mnie coś było Jussowi. Zamknął się w sobie tak nagle nic nie mówiąc.
- Dziękuję - wstałam i odłożyłam talerz. Pattie uśmiechnęła się mówiąc ' na zdrowie ' a po chwili to samo zrobił Justin.
- Dobranoc mamo - podszedł i pocałował ją w policzek spojrzał na mnie i wręcz zawołał mnie oczami. Poszłam za nim w progu mówiąc ' do zobaczenia jutro, dobranoc ' na co odpowiedzieli wszyscy. Zniknęłam za ścianą kierując się za Bieber'em. Weszłam do pokoju o krok od niego. Podszedł do szafy szykując szlafrok i kilka ręczników. Łazienka jest połączona z pokojem, więc wystarczy wejść w inne pomieszczenie w pokoju by się tam znaleźć. Oparłam się o drzwi i zjechałam po nich na dół, dając mu do zrozumienia, że sama nie wiem co się dzieje.
Spojrzał na mnie przez chwilę i poszedł do łazienki przekluczając się na klucz. Przewróciłam oczami i podniosłam się. Torebkę odłożyłam gdzieś na bok i położyłam się na łóżko czekając aż Justin opuści łazienkę i będzie kolej na mnie. Zanim wyjdzie, to pewnie trochę potrwa. Chwyciłam telefon, i spojrzałam na datę. 23.12.2013. Wiecie co to oznacza? Jutro wigilia, a ja nawet nie znam swojej rodziny. Każdy mówi, że teraz mam tu swoją rodzinę. Kocham Justina, i wszystkich z Bieberteam'u jak swoją rodzinę. To jednak nie to samo. Obejrzałam się tylko dookoła pokoju a moją uwagę znów przykuła ściana zdjęć.
Nasza kochana ściana. Wszędzie ogromne zdjęcia dwóch szczęśliwych nastolatków, którzy robią wszystko bez względu na to co się dzieje. A teraz? Muszę uważać na zdjęcia jakie wstawiam, uważać na słowa i ruchy. Muszę się uśmiechać nawet kiedy nie chcę i wszystko jest nijakie.
Na każdym zdjęciu uśmiech. I te urodziny. Najcudowniejsze urodziny na świecie. Wszystko pamiętam jak dziś. " Pożyczenie " mnie po szkole na kilka dni, i mój powrót który nie skończył się zbyt dobrze, wpadnięcie do basenu, szalenie na wizji, słowa Justina które wypowiedział na gali kiedy trochę się pokłóciliśmy. Pamiętam to bardzo dobrze. Jak czarował mnie słowami nie tylko w tym śnie, o którym zapomniałam mu w sumie opowiedzieć. Chwile w studio i oglądanie filmu który i tak skończył się łóżkiem. Naleśniki Justina i mój zwichnięty palec. Czasopismo i sprawa z ciążą. Dobrze że mamy wszystko za nami.
Jestem szczęśliwa pomimo humoru Justina. Kochałabym go nawet, gdyby był chory, łysy, gruby i jakikolwiek z wyglądu jeszcze. Kocham go za to co robi.
Moje myślenia przerwał mi właśnie on. Wyszedł w szlafroku i ogarynał coś w szafie. Tym czasie wstałam, przetarłam łzę która nie wiadomo czemu spłynęła po moim policzku i zabrałam swoje ręczniki udając się do łazienki. Czekała na mnie długa gorąca kąpiel. Zamoczyłam się cała i odpoczywałam dobre 15 minut leżąc po szyję w pianie. Było cudownie ale bez Justina tutaj, to nie to samo. Słyszałam jak coś mówił. Pewnie nagrywa filmik dla fanów. Wyszłam z wanny i wytarłam się w miękki ręcznik. Umyłam zęby i zmyłam makijaż. Rozpuściłam włosy trochę je przysuszając, po czym spięłam je w kok. Obok leżała dzisiejsza koszulka Justina i moja piżama.
Nie musiałam się nawet zastanawiać nad wyborem i chwyciłam jego koszulkę. Pachniała nim tak cudownie, jak by nosił ją wieczność. A przecież ubrał ją na zaledwie kilka godzin. Ubrałam ją i poczułam się przytulniej. Jego zapach był tak cudowny. Czułam, jakby teraz stał i przytulał mnie do siebie. Wyszłam powoli kierując się z powrotem na łóżko.
- Czyja to torebka? - wskazałam na komodę.
- Nie twoja? - odwrócił łaskawie wzrok w moją stronę.
- Właśnie nie. Może cioci? - nic nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami z powrotem zadłużając się w telefonie. Leżeliśmy razem może 5 minut po czym włączyłam telewizję. Bieber znów wstał i poszedł do łazienki. Nie minęła chwila, po czym zaczął mnie wołać.
 - Rose, pomożesz mi!?!?!!
- W czym?!
- Nie mogę odkręcić Kurka. - Pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że wzywa mnie dwudziestoletni chłopak, ponieważ nie może odkręcić kurka od wanny i właśnie dlatego woła dwa razy drobniejszą osobę do tego, by mu pomogła. Druga recz jaka mnie dziwi to to, że znów poszedł się kąpać. No ale nie ważne. To pewnie pretekst do błahostki. Zawoła mnie, a jak wejdę to zrobi coś głupiego na poprawę humoru. Taki właśnie jest Juss.
- I wołasz do tego mnie?!
- No chodź!!! - Wstałam i doczłapałam do łazienki. Ledwo chwyciłam za klamkę w obawie, że zaraz mnie ochlapie lub zrobi coś innego.
- Kąpiesz się znów? - zaczęłam
- Tak. Ręce mam od mydła i są śliskie. Możesz go odkręcić? - niechętnie podeszłam i nachyliłam się nad wanną. Zamoczyłam rękę w wodzie by pociągnąć za sznureczek. Justin pociągnął mnie szybkim ruchem za szlafrok, który za chwilę był na ziemi. Chwycił za rękę i przyciągnął do siebie. Na nowo byłam mokra i już wiem po co miałam przyjść. Zaczął mnie żałować dosłownie wszędzie, jedną ręką rozpuszczając mój kok. Odwzajemniałam każdy pocałunek, bo własnie tego mi brakowało.
- Przepraszam - powiedział w krótkiej przerwie, po czym znów zaczął skradać mi krótkie buziaki.
- Za co znów?
- Za mój humor. Sam już nie wiem czego chcę. Chcę żebyś była szczęśliwa - zaprzestał pocałunkom, i spojrzał moje oczy.
- Dopóki będziemy razem.. już zawsze będę szczęśliwa Justin.
- Kocham Cię, wiesz? - uśmiechnął się szczerym uśmiechem. Nareszcie!! nie był wymuszony ani poproszony. Uśmiechnął się sam z siebie i mówił prawdę. Po jego oczach można wszyscy wykryć. Są cudowne i idealne. Jak z resztą każda część jego ciała.
Nie odpowiedziałam tylko zaczęłam całować go jeszcze bardziej. No i wiecie co? W końcu nadszedł wspólny wieczór, na który tak czekaliśmy. Myślałam, że już ciągle będzie miął taki humor i nigdy się nie uśmiechnie. Woda w wannie powoli robiła się zimna, a Bieber nie miał zamiaru przestać. Obejmował mnie i przytulał na wszystkie sposoby, romantycznie przy tym całując. Nie mieliśmy ochoty czkać na to dłużej. Wyszliśmy z wanny przykrywając się szlafrokami.
- Ja też Ciebie kocham - powiedziałam to dopiero po 10 minutach, ale to nie szkodzi. Szybciej nie miałabym nawet na o czasu, ponieważ ciągle całowaliśmy się jak najęci. Nie mogłam przestać patrzeć w jego cudowne oczy. Owinęłam się spokojnie ręcznikiem patrząc jak Juss robi niedzisiejszą minę.
- Wszystko w porządku? - spytałam po chwili.
- Znów to robisz - ledwo wyszeptał.
- Co takiego? - obejrzałam się po bokach sama nie wiem dlaczego.
- Wystarczy że stoisz. Ale robisz to tak seksownie że nie wytrzymam.
- Justin wszystko w porządku? hahaha - jego mina na prawdę była przerażająca. Jak by pierwszy raz w życiu zobaczył dziewczynę na oczy. Stałam w szlafroku, ale rozbierał mnie wzrokiem. Nie zdążyłam powiedzieć ani słowa więcej bo ' rzucił ' się na mnie. Zaczął całować ile wlezie. Podniósł na ręce ocierając nas o każdą ścianę. Wyszliśmy ledwo z łazienki i zarzucił mnie na łóżko, kładąc się na mnie.
- AWRRRR - wyszeptał jak dzikus nie przestając na pocałunkach. Z przyjemności odwróciłam głowę w prawą stronę. Spojrzałam na drzwi i zauważyłam Pattie. Od razu zrobiło mi się ciepło. Krzyknęłam odpychając od siebie Justina na 10 centymetrów.
- Czyli rozumiem, że nie chcecie ręczników? - zaśmiała się i nagle z poważniała. Justinowi zrobiło się głupio jak nigdy. Zacisnął usta i spojrzał się dziwnie na nas dwie. - Rozumiem - ciocia powoli się wycofała i po chwili zamknęła drzwi. Kiedy tylko wyszła oboje z Jussem zaczęliśmy się śmiać. Opadł koło mnie, i nasza długa długa noc dopiero przed nami. Ahmm.. brakowało mi tego. Dobranoc!! :)

_____________________________

Dobra, wiem już, że czyta mojego bloga 21 osoby, mimo to, znaki dajecie tak małe że wręcz nie zauważalne! Piszę dla was 44 rozdział ( i zaczynam pisać kolejne ) z nadzieją, że przy najmniej tym razem pojawią się komentarze. :( nie oczekuję przecież tak wiele, tym bardziej, że komentarze można pisać nie mając konta na Blogger'ze i nigdzie indziej. Każdy komentarz nawet o treści " fajne " cieszy mnie jak małe dziecko. 

Założyłam bloga z myślą o tym, że ludzie, którzy będą go czytać, będą mówić mi jakie popełniam błędy, lub nad czym powinnam pracować a co wychodzi mi dobrze. Nie wiem jak wam dziękować za 5 obserwacji i tyle wyświetleń, ale chciałabym mieć satysfakcję z tego, że wam się to podoba ( o ile tak jest xD ) tak więc proszę wassss na kolanach i na łokciach i na wszystkim innym - dajcie ten jeden kom, bo was to prawie nic nie kosztuje, a dla mnie to idealny prezent na święta i w ogóle. 
SIEMA DO ZOBACZYSKA <33
Przypominam, że na boku stworzyłam nową ankietę. Mam nadzieję, że podzielicie się ze mną waszymi decyzjami. 

5 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podoba fajne jest.Ludzie nie piszą komentarzy bo nie chcą ale i tak uważają że jest zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  2. jej wreszcie przeczytałam ;) kurczę wciągające i bardzo dobrze. pisz dalej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. nie pisałam wczesniej ale dziewczyno ty masz talent :) ty jestes zajebista :) piszesz to tak ze za kazdym nowym rozdziałem wciaga to bardziej i bardziej az zaluje ze juz przeczytałam bo to jest zajebiste innego okreslenia nie znam na takie opowiadanie a czytałam juz tego duzo ale te jest zajebiste dziekuej ci i pisz dalej :) :*

    OdpowiedzUsuń
  4. super <3 fanie piszesz oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  5. super ;333333333333333333333

    OdpowiedzUsuń