czwartek, 12 grudnia 2013

Rozdział 42

- Tylko się nie odzywaj - to kolejna część mojego planu. Zapowiada się nieźle.

______________

Bieber z początku nie chciał mnie słuchać i dużo rozmawiał. Uciszałam go za każdym razem gdy podnosił  głos. Grajek śmiesznie zakończył piosenkę i ukłoniliśmy się, i słuchaliśmy jak wszyscy to komentują. 
Wiecie co? najdziwniejsze było to, że nikt nie wyzywał ani nie buczał kiedy wydurnialiśmy się tak na tym śniegu. Każdy klaskał i śmiał się w pozytywny sposób. Pieniędzy zarobiliśmy tak wiele, że oddając połowę grajkowi..starczyło nam w zupełności na jedzenie.
- To był twój plan? 
- Nie do końca. - Odparłam tachając chłopaka za sobą. - Przepraszam pana! - podeszłam do mężczyzny w samochodzie. Obleśny, brzydki samochód który dziwne że jeszcze w ogóle jeździ. 
- Potrzebujemy transportu. 
- Przepraszam nie mam miejsca. - Odparł sucho i próbował zamknąć okno przed moim nosem. Uaktualniłam się aktorsko i próbowałam uronić kilka łez. 
- To jest mój chłopak. Jest głuchoniemy. Rodzice wyrzekli się nas po prostu wyrzucając nas z domu i nie mamy jak dostać się do hotelu. Może pan nam pomóc? jest pan jedynym ratunkiem! - Justinowi chciało się śmiać a po jego oczach widziałam że chce już wybuchnąć i coś powiedzieć.
- O rany - chrząknął chamsko - wsiadajcie - tak też zrobiliśmy. Stary, wredny siwiec w końcu zabrał nas ze sobą. Wsiadłam jako pierwsza do przodu, a Justin obok mnie ( oprócz kierowcy były jeszcze dwa miejsca wolne z przodu ) 
- Dokąd więc was zawieźć? 
- Zależy dokąd pan jedzie. Ważne, żebyśmy tylko przedostali się do hotelu. 
- Dziewczyno, tu jest tak wiele hoteli, a wy akurat tłuczecie się do tego jednego? 
- Sprawa w tym, że nie chcemy żeby nasi rodzice nas odnaleźli. Nasza miłość wiele przeszła ale ciągle trzymamy się razem. 
- Jak się z nim porozumiewasz? - nie wiedziałam co na to odpowiedzieć, bo facet tak czy siak będzie chciał udowodnienia. Ale cieszę się, ze doszliśmy tak daleko i że Juss dalej siedzi cicho. 

*** Oczami Justina *** 

Ta sprawa w ogóle mi się nie podoba, ale najważniejsze, że jest śmiesznie. Od czasu kupienia tych ciuchów nie robię nic innego jak tylko zmieniam się w inną osobę. Czuję że zaraz wybuchnę ze śmiechu a facet kompletnie nas wykpi i wywali z auta.. choć nie wiem, czy w ogóle nazwać to można autem. 
Takie wozy/pojazdy jeszcze istnieją? Gorsze to niż ten telefon na kabel który w dodatku miał przyciski i słuchawkę!!! kto tego używa?! drzwi od mojej strony zaraz odpadną, wszystko śmierdzi i jest brudne, siedzenia skrzypią. Okropne ciuchy które powoli robią się brudne już dają się we znaki. W dodatku nie mogę nic powiedzieć, bo Rose wymyśliła sobie że jestem nie mową. Kłótnia z rodzicami i ucieczka do innego hotelu. Sprytnie. 
Chowałem twarz w okno, by koleś czasem mnie po niej nie rozpoznał. Dobrze że nie muszę się dużo a właściwie w ogóle udzielać, bo po głosie również łatwo mnie poznać. Robiło się ciepło. Ciuchy uwierały, auto rozsadzało mi czaszkę ( a w zasadzie sam zapach auta ) pas którym się przepięłam dawno się zaciął i nie chciał mnie puścić, przez co byłem jeszcze bardziej przytłoczony. 
Z powodu małego miejsca siedziałem tak blisko Rose, że nie czułem lewej nogi. W prawej ręce trzymałem brudną klamkę przez którą było mi jeszcze gorzej. Najfajniejsze to, że klamka odpadła! Rzuciłem ją gdzieś obok tak, żeby mężczyzna nic nie usłyszał. Chociaż wątpię, że gdyby dowiedział się o klamce, to w jakikolwiek sposób by się załamał. CHOLERA POWIETRZA! 
Jechaliśmy już 15 minut, a czułem się jakbyśmy podróżowali wieczność. Opatulony siedziałem jak Eskimos bez możliwości mówienia. Boli mnie noga, i wszystko jest obleśne. Tęsknię za moim autem. Wszystko dalej byłoby okej, gdybym nie zaczął krzyczeć. Nie wytrzymałbym tam ani chwili dłużej tym bardziej, kiedy przed moimi oczami ukazał się OGROMNY PAJĄK. Z góry mówię, że nie jestem dziewczynką, bo piszczę na widok pająka, ale czułem się już na skraju. Rose kiedy go zobaczyła, również zaczęła się drzeć. Darliśmy się oboje jak nienormalni na co facet od razu stanął. 
- A panu co? - miał pewnie na myśli fakt, że się odezwałem. 
- Pan jest dziwny! nienormalny, i ma pan okropne auto fuj!! - szmyrgnąłem mu przed nos kilka drobnych z kieszeni na co odpowiedział " Oszuści pieprzeni!!! " i odjechał tak szybko że dążył nas ochlapać mokrym śniegiem. W taki stroju nie przejąłem się tym konkretnie. 
Robiło się ciemno a my dalej nie wiemy gdzie jesteśmy i ile zostało do hotelu. Wyglądaliśmy jak wsiuny, ale przy najmniej mamy pieniądze na jedzenie. Weszliśmy do pierwszej lepszej restauracji i zamówiliśmy jedzenie na ciepło. 
- Co teraz Justin? Moje pomysły na dojazd i zarobek się wyprzytykały. - zerknęła na mnie tak biednie. 
- Będziemy szli na pieszo i przemieszkamy w hotelu.
- Starczy nam pieniędzy? 
- Nie wiem Rose. - Oparła o mnie głowę i dokończyliśmy jedzenie. 

~*~

W Skrócie mówiąc.. Drugi dzień koczujemy w OKROPNYM jednym słowem mówiąc hotelu jednogwiazdkowym, gdzie łóżka wyglądają jak jedno wielkie gówno. Wszystko było mokre i brudne. Nie tak wyobrażałem sobie nadchodzące niedługo święta. 
Sklepy ozdobione tak pięknie że mógłbym tylko łazić i łazić. Szukaliśmy tego hotelu z dnia na dzień coraz dłużej. Szybko robiło się ciemno, więc nie było się co szwędać. Ostatniego dnia pobytu w tym okropnym miejscu zabraliśmy wszystko ze sobą. Czyli tylko siatki z ubraniami. Jak ja cholera żałuję że nie wziąłem tego telefonu jednak ze sobą i że zostawiłem go pod poduszką. Scooter pewnie mnie zabije znów, policja szuka mnie pewnie wszędzie, mama odchodzi od zmysłów, a ja biedny chodzę sobie z Rose nie wiadomo ile kilometrów od wszystkich w poszukiwaniach jednego hotelu, żeby odszukać w końcu tę matkę. 
Jestem padnięty, wyczerpany, głodny, brudny i w ogóle. Dziewczyna jak widzę również trzyma się bardzo słabo. Narzekała na ból brzucha, chodzi jak zombie i wygląda... no cóż.. nadal wygląda niesamowicie. Nawet gdyby ubrała worek na głowę byłaby niesamowicie seksowna. Oh, ile ja bym dał, żeby teraz, po tych 5 dniach nieobecności położyć się z nią w łóżku i wtulić tak bardzo że o Jezu! 
Tęsknię za tym, ale nie przeczę, że teraz również nie jest fajnie. Mimo głodu i ziębu, żartujemy sobie, bawimy się i rozśmieszamy nawzajem. Chodzimy po mieście tańcząc i jak najbardziej zwracając na siebie uwagę. Nie jest tak źle! Zawsze chciałem poczuć jak to jest żyć, jako ktoś, kogo nikt nie rozpoznaje. W końcu mogę to odczuć. Pomyśleć, że inni mają tak na co dzień. Walczą o to, żeby zjeść cokolwiek, walczą żeby gdzieś przebyć zimą noc. Nie wiem jak ci ludzie żyją. 
Przysięgam nad wszystko, że jak tylko ułoży się całe życie od nowa, czyli wrócę i zacznę żyć życiem Justina Bieber'a, to na biednych , chorych i głodujących przeznaczę tyle pieniędzy że po prostu petarda! Nie ważne czy dalej będą mnie nienawidzić i twierdzić że zostałem do tego zmuszony. Odwiedzę szpitale i domy dziecka i wszystko cholera jasna inne! teraz czas skupić się na pani Jane. Eh, to imię i nazwisko będzie chyba śniło mi się po nocach. Specjalnie dla niej tachamy się już tydzień w obcym miejscu. 
Twierdząc, że wiem gdzie jest ten hotel.. skłamałem, żeby Rose nie zrezygnowała. 
- Justin, umieram z nóg. Idziemy już 3 godziny. Te siatki są na prawdę ciężkie. - narzekała. Śnieg zaczął pruszyć a buty już dawno przemarzły. Tak bardzo było mi jej szkoda! 
- Taak, tym bardziej, że ja noszę je wszystkie. - zaśmiałem się i spojrzałem na nią. Nie trzymała ani jednej torby a narzekała że są ciężkie. Co ja mam przepraszam powiedzieć? 
- Przesadzasz. Nie są takie ciężkie 
- Rose. Czy ty coś brałaś? - ahhaha, najpierw mówi że ciężkie a jak powiedziałem, że ja tylko je noszę to twierdzi że przesadzam. Śnieg i zimno odbija jej do głowy chyba. 
- Justin? - zatrzymała się gwałtownie. 
- Kochanie! nie odwracaj się tam! ona tylko na to czeka! - nie wiem po co to powiedziałem. Ale dziewczyna stała wryta jak słup w jedno miejsce i nie zamierzała iść dalej. 
- JUSS!! - krzyknęła. 
- Nie poddawaj się. Mnie też jest zimno, chodź w stronę światła. Albo w moją bo i tak jest ciemno. - dalej szedłem przed siebie, i dopiero potem spostrzegłem na co tak pilnie wpatrywała się Rose. Puściłem siatki i gapiliśmy się razem. Podeszła do mnie i chwyciła mnie pod rękę. Przed oczami pojawił się on : Tak idealny, ciepły i świecący. HOTEL ARTEST ( tak właśnie się nazywał ) 
- tydzień. Minął tydzień i w końcu go znaleźliśmy! - powiedziałem ciszej. Chwyciłem siatki z powrotem. Przebiegliśmy przez ulicę i byliśmy przed naszym ostatnim ratunkiem. Czego my się w ogóle spodziewamy? że wejdziemy tam, do ostatniego prawie hotelu i nagle głos w recepcji odpowie " tak, mieszka tutaj taki ktoś "? Raczej wątpię. Jednak trzymam za nas cholernie kciuki. 
Wszedłem pierwszy i od  razu poczułem gorące powietrze, jakiego brakowało nam bardzo długo. Widok tego pięknego hotelu był tak cudowny że myślałem że rzucę się na ziemię i będę ją całował. Ale wyglądało by dziwnie, kiedy dwójka ubogo ubranych dziwnych ludzi wpada do najlepszego hotelu w tej miejscowości i całuje... dywan ;_;. Ogarnąłem się. 
Podszedłem do stołu z rejestracją. Kobieta najpierw popatrzyła na mnie normalnie, ale kiedy spojrzała na moje ubrania i niezadbaną już od dawna twarz, od razu zmieniła minę. 
- W czym mogę pomóc? powiedziała z obrzydzeniem. Ha. To tak się wita Justina Bieber'a? Nawet nie wie ze to ja. 
- Jedno mam pytanie. Czy tu mieszka taka kobieta jak Jane Collins? 
- A czemu to akurat panu mam udzielić takie informacje? Bez urazy, ale za sam wygląd powinien pan być wyrzucony z tego hotelu. 
- Tak? a to dlaczego? - Wtrąciła dziewczyna. 
- Gdyby pan wiedział co za sławne osoby tu mieszkają! 
- na przykład? 
- Sam Usher! - powiedziała czekając na moje zaskoczenie. Niestety nie zaskoczyłem się tak jak by chciała. Poczułem taką ulgę!!! skoro on tu jest, to zaraz zadzwoni po Scooter'a! i jesteśmy ocaleni! ja muszę się z nim zobaczyć. 
- TU JEST USHER!? -krzyknąłem entuzjastycznie. 
- Tak, proszę wyjść - próbowała dalej zajmować się papierami.
- Nie, ja muszę się z nim zobaczyć proszę pani! 
- Proszę wyjść bo zawołam ochronę. Dla takich ludzi jest miejsce w schroniskach dla ubogich. 
- Nie! Nie będę nigdzie szedł. Nie będziesz mnie dziwna babo z recepcji wyzywać od ubogich! ten strój wiesz ile kosztował?! całe pieniądze na jedzenie. Zgniły samochód podwiózł nas kawałek. Koczowałem w jednogwiazdkowym hotelu - powoli ściągałem z siebie okropne ubrania odkrywając część swojego prawdziwego ciała, ale Rose podbiegła i szepnęła do mojego ucha " chciałeś być zwykłym człowiekiem Justin. " 
Oficjalnie zrezygnowałem z dalszych rozbierań i poprawiłem sztuczne włosy. Nie wiedziałem co zrobić żeby dostać się do pokoju Usher'a, ale ja po prostu muszę tam wejść. 
- To jak robią normalni ludzie? - szepnąłem do dziewczyny. 
- Na pewno nie rozbierają się na środku najlepszego hotelu jaki tu istnieje - zaśmiała się. Spojrzałem na recepcjonistkę i powiedziałem 'do widzenia' odchodząc w stronę drzwi. Rose poszła za mną i czułem, że wie że mam pomysł. Tak, miałem. 
Wyszliśmy przed drzwi i udawaliśmy że odchodzimy. Spojrzałem przez małe okienko i jak się okazało, kobieta poszła gdzieś, ponieważ dookoła było pusto i pewnie miała jakieś zajęcie. 
- Cholera. Jak znów wejdziemy, to drzwi szturchną dzwoneczek i znowu przyjdzie - zacząłem rozmyślać. Pomysł na jaki wpadliśmy chwilę po zdarzeniu był nieco nieogarnięty, i nie wiem czy wypali ale zawsze można wymyślić coś, gdyby się nie udało. 
Nasza wizja, polegała na tym, żeby uchylić drzwi na prawdę bardzo lekko, a wtedy Rose przeciśnie się przez nie i przytrzyma mi dzwoneczek, żeby drzwi jak pieprzną, to on nie zahałasują. Pomysł bardzo banalny, za to gorszy w realizacji. Nie wiem tylko, czy Rose jest na tyle zwinna by to zrobić. 
tzn.. wszyscy dobrze wiemy, że ja powinienem najlepiej wiedzieć o jej zwinności. Jest strasznie szczupła więc na bank się tam zmieści. Trzymałem drzwi żeby się nie poruszyły i po chwili Rose była już w środku. Przez te ciuchy wydawała się 3 razy grubsza, mimo to weszła bez problemu. Chwyciła dzwonek i ja wszedłem spokojniej. Zatłukę się, jeśli się okaże że są tu kamery ( a są na pewno ) i że oni teraz w nie patrzą. 
No nic. Na holu pustka, więc postanowiłem zrobić to, co zrobiłem w poprzednim hotelu. Tym razem nie poszedłem na miejsce recepcjonistki jak debil, tylko sięgnąłem po jej księgę gości ręką. Przyciągnąłem do siebie, a Rose jak poprzednim razem stała na czatach. Decydująca chwila. Albowiem dowiemy się w końcu czy ta kobieta tutaj jest! przebierałem kartkę za kartką dojeżdżając dopiero do litery ' B '. Jest tu naprawdę bardzo dużo gości.
' Usher Raymond pokój numer 34 ' ( przy okazji trzeba tam wstąpić - pomyślałem ). Dojechałem do ' C ' ale widok nie za bardzo mi się spodobał. Spojrzałem na zmarzniętą dziewczynę. Pokiwałem głową na ' nie ' i puściłem księgę z powrotem. TYLE PRZEBYTE NA MARNE.
- Ja się już poddaję Justin. Nigdzie jej nie ma. Może i dobrze? po co mam ją poznawać. Jej w końcu na mnie nie zależy. 
- Chodźmy do Usher'a - przytuliłem ją mocno i ruszyliśmy do sali 34. Oboje nie mieliśmy za grosz humoru. Byłem poważny jak na pogrzebie. dotarliśmy tak dość szybko i teraz znów kolejna zagwostka. 
Z jednej strony Usher nie lubi kiedy ktoś znajomy do niego puka, ale z drugiej strony może robić coś ważnego. Zdałem się na odwagę i bez skrępowań otworzyłem drzwi na oścież. Na środku stał on, trzymając coś w ręce obmacując jakąś dziewczynę. W pierwszej chwili pomyślałem że ma sesję, ale dopiero jak wyszedł kamerzysta, kapnąłem się, że nagrywa reklamę perfum. 
Szkoda tylko, że kamerzysta nadawał na żywo i nie dość, że zepsułem mu reklamę, to w dodatku zrobiłem z siebie kretyna na oczach tylu ludzi. Usher przeprosił ich i powiedział że zaraz wróci. 
- Jak pan się tu w ogóle dostał? nie ładnie wchodzić bez zapukania. - zaśmiał się pod nosem opisując sobie w głowie mój niecodzienny strój. 
- To ja! Justin! 
- Przepraszam, chyba pomyłka, Pójdźcie się przejść. Najlepiej do sklepu z ubraniami. - ruszył z powrotem w stronę drzwi. Chwyciłem go za rękę i wtedy bez zawahania zrzuciłem z siebie wszystko. Kurtkę, czapkę, perukę i dziwne okulary. 
- JUSTIN?! - krzyknął głośniej. 
- ĆŚII! daj mi wszystko wytłumaczyć, tylko najpierw musimy usiąść w spokojnym miejscu. - Dopiero po chwili zorientował się że to ja. Całę szczęście że nie musiałem robić czegoś innego żeby mu to udowodnić. poszedł cieplej się ubrać i zaszliśmy do jakiejś wielkiej sali. Tak w końcu była cisza i spokój żeby wszystko mu wytłumaczyć. Oboje z Rose, jako że ufamy mu w 100 % możemy powiedzieć o jej matce. 
On na bank nam pomoże. Być może dzwoniąc do Scooter'a dostanie mi się tak bardzo że o Jezu!!! ale przy najmniej będę już w domu i dalej można działać w tej sprawie. No i w końcu wychodzi film na który tak długo czekałem że o matko. 

___________

Ostatnio bardzo mało czasu mam na pisanie tych rozdziałów, ponieważ doszło mi dużo obowiązków, w dodatku przez 3 dni miałam testy próbne, no ale już jestem!! Mam nadzieję że żyjecie tam jeszcze i mogę liczyć na wasze komentarze i w ogóle. Do zobaczenia niedługo w 43 już rozdziale!! *-*
( pzrepraszam za powtórzenia i literówki <3 ) 

3 komentarze:

  1. az sobie wyobrazilam justina jak wchdozi do pokoju ubrany na bezdomnego-.-

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow bardzo podoba mi sie blog :) informuj mnie o nn na Twiterze @maja378

    OdpowiedzUsuń