Zaledwie minutę zajęło mu przebranie się do kolejnego wykonu. Jak on tak szybko to zrobił?!
_______________________________________
Wbiegł jak szalony z powrotem, a moja w tym głowa, by zaprowadzić OLLG na jej miejsce. Była roztrzęsiona i zapłakana. Przytulała mnie i nie chciała puścić.
- Spokojnie! - zaśmiałam się przyciskając ją do siebie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo zmieniłaś moje życie!! - nie mogła przestać płakać, przez co ja uroniłam kilka łez. Widziałam w końcu kogoś na prawdę szczęśliwego! - miałam najgorszy dzień w życiu, a odkąd przyszłaś po mnie.. wszystko odeszło w bok.
- Co masz na myśli? - przekrzykiwałyśmy się nawzajem.
- Jestem tu od dwóch dni i czekam pod tą areną. Okradziono mnie praktycznie dwa razy, zgubiłam mapę jak dotrzeć do domu, padł i telefon i głównie to nie jest najlepszy dzień, nie wliczając koncertu. A teraz to? Jestem nieszczęśliwą szczęściarą! - zaśmiała się przez łzy. Jezu, jak ta dziewczyna się trzyma!! nie pozwolę jej być samej.
Sprawię, że wróci do domu spokojnie, dostanie jedzenie i schron. Nie pozwolę na to! Koncert powoli dobiegł końca, ale nie mogłam dziewczyny tu przetrzymać, bo wiem jak ten koncert jest dla niej ważny. Poszłam z nią i obie oglądałyśmy koncert z jej miejsca. Po ostatniej piosence znów się rozpłakała a ja chwyciłam ją za rękę i z powrotem znalazłyśmy się za sceną.
Wiem z ogółu jak to jest po koncercie. Każdy biega i spieszy się. Justin ucieka do pokoju się orzeźwić itp. Scooter jak zawsze zabiegany, ochrona wyprowadza fanki z Areny. Dźwiękowcy i wszyscy co mają jakikolwiek związek z muzyką chowają cały sprzęt, więc jest małe zamieszanie.
- Nie puszczaj mnie! - krzyknęłam do niej i w biegłam w tłum trzymając ją za dłoń. Przybiegłam prosto do małej przebieralni, w której na chwilę mógł schować się Justin, ponieważ było za duo ludzi, i zaraz by się zgubił. Weszłyśmy cicho, bo nie chciałam narobić dziewczyną hałasu. Gdybym od razu powiedziała jej, że idziemy do Justina, to chyba by zemdlała, więc nic jej nie mówiłam.
- Kochanie, to ty? - powiedział cicho i wychylił się zza ścianki. Stał bez koszulki bo akurat się przebierał. Spojrzał na nas i powiedział ' Witaj znów ' do Alice.
- cześć! - miała zaszklone oczy, ale spojrzałam na Jussa odpowiednim wzrokiem, przez co miałam na myśli żeby nie robił niczego pochopnego, by jej nie podniecić do końca. hahaha.
Synchronizowałam nasze oddechy, żeby była spokojna. Oddychałam z nią tym samym tempem, żeby nadać jakiś rytm, bo inaczej zdyszałaby się na śmierć.
- Coś się stało? - powiedział spokojnie Justin. Usiadł koło nas i próbowałam mu wszystko wyjaśnić.
- Musimy pomóc tej dziewczynie. Zgubiła się, została okradziona i nie ma jak wrócić do domu! - Justin popatrzył na nią ze skruchą w oczach i widać, że również nie miał zamiaru tak jej zostawić.
- Pomożemy ci księżniczko - wstał i przytulił ją. Zaczęła płakać i nie mogła wykrztusić ani jednego słowa.
- Oddychaj - powtórzyłam po raz kolejny. Justin doubrał się do końca i mogliśmy czekać na Menager'a. Wpadł do pokoju dość szybko.
- Szybko! - krzyknął i gdzieś pobiegł. Przeszliśmy we trójkę do ogromnego pomieszczenia, w którym wszyscy się znajdowali. Po skrócie próbowaliśmy opowiedzieć co się stało. Scooter powiedział, że jeszcze dziś przypilnuje, by Alice znalazła się w domu. Zapisałam sobie jej numer.
- Nie wiem co by się ze mną stało, gdyby nie ty Rose. Mam nadzieję, że wasz związek nigdy się nie rozpadnie. Jesteście idealni - znów uroniła kilka łez i poszła do samochodu jednego z ochroniarzy, w którym wróci. Przytuliłam ją na pożegnanie i odjechała.
O godzinie 22:30 mogliśmy wrócić do hotelu. Justin padał z nóg więc nie miałam zamiaru go męczyć. Miał przemęczone oczy i zmęczony wyraz twarzy. Położył się wzdłuż siedzeń kładąc głowę na moje kolana. Tak o to dojechaliśmy w szybkim czasie pod hotel. Musiałam go obudzić. Chyba logiczne, że nie wezmę go a ręce jak to on ma zwyczaj robić, więc musiałam przerwać mu sen.
- Wstań kochanie - pocałowałam go w policzek wadząc później po nim ręką. Ocknął się i po chwili wstał. Oboje wysiedliśmy z auta, a Justin przez cały czas był nieobecny. Zajęłam się wszystkim. Upewniłam Scooter'a że idziemy już do pokoju, zabrałam rzeczy Justina, które miał przy sobie. Weszliśmy do pokoju.
- Pójdę pod prysznic - odezwał się ciszej zabierając ze sobą szlafrok. Pościeliłam nam łóżko i sama po chwili się do niego położyłam. Napisałam sms'a do Alice.
" Śpisz młoda? :D " po czym go wysłałam. Nie oczekiwałam długo odpowiedzi bo mój czas zajął Justin.
- Zaciąłem się - trzymał palec przy policzku. Jak strzelam - za pewne się golił.
- Biedaczek - powiedziałam z sarkazmem. Położył się obok mnie. Był tak zmarnowany że myślałam że serce mi pęknie. Wiem że własnie na to czekał cały dzień, ale nie mogłam się powstrzymać. Leżał na plecach spoglądając w sufit, więc nachyliłam się i pocałowałam go namiętnie. Odwzajemnił pocałunek po czym spojrzał na mnie. Przymknął oczy kilka razy aż w końcu wyszeptał " Dobranoc " i zasnął jak suseł.
Nie byłam zmęczona, więc nie miałam zamiaru pójść spać. Położyłam się tyłem do Justina i myślałam nad tym, co mogę teraz robić. Jedyne co przyszło im na myśl to to, żeby odegrać się zdjęciami. Przeplotłam jego brzuch by sięgnąć po telefon. Nawet nie drgnął, więc bez problemu mu go zabrałam. Wyłączyłam Flesza i jebłam kilkanaście zdjęć jak biedny Bieber śpi po koncercie. Od razu dodałam na jego instagrama, po czym bez namysłu poszłam spać.Dobranoc!! :)
~*~
O godzinie 09:15 obudził mnie Juss. Spojrzałam tylko na komórkę i załamana godziną słuchałam co mówił do mnie Justin. Raczej nie był zadowolony. Co się cholera znowu dzieje? mam dość problemów!
- Oszalałaś? Wstań jak do ciebie mówię! - potrząsnął mną lekko, po czym przebudziłam się do końca. Otarłam oczy i usiadłam.
- O co chodzi?
- O co? o to! - przytknął mi swój telefon przed twarz.
- No brawo. Ty możesz robić mi zdjęcia kiedy śpię, ale ja tobie nie? mówiłam że się odegram! - wstałam.
- Bardzo fajnie kochanie! Szkoda że ja nie wstawiłem twojego zdjęcia z przeciętym policzkiem i zaćpanymi ze zmęczenia oczami! Cały świat myśli że znowu działa się jakaś bójka. Beliebers myślą że się biłem, lub to ty mi zrobiłaś. Dziękuję bardzo - rzucił telefonem gdzieś w róg i usiał na kanapie zakładając ręce na głowę.
- Jeśli ktoś ci wierzy, to nie będzie ufał plotkom. Nie możesz po prostu im wytłumaczyć? Mam dość, że wiecznie coś ci nie pasuje. Wiesz? - Wyszłam z pokoju w ogóle nie kierując się tym gdzie idę. Z kartki którą dostałam od cioci wychodzi na to, że jej pokój znajduje się pod numerem 213. To blisko naszego, bo jesteśmy w 200. Zapukałam i cicho weszłam.
- Coś się stało?
- Mogę wejść? - spytałam nieśmiało.
- Oczywiście - uśmiechnęła się i wskazała ręką na fotel.
- Coś się stało? - powtórzyła pytanie.
- Nie, dlaczego? nudziłam się i postanowiłam wpaść.
- Nie do końca podoba ci się tu, prawda? - zaśmiała się.
- Nie o to chodzi. Jest pewna rzecz którą muszę zrobić z Jussem, ale nie mamy na to czasu. - Próbowała wytłumaczyć kiedy do pokoju przyszedł chłopak.
- Jedziemy? - powiedział ciszej .
- Jasne. - odparłam i podniosłam się z fotela. - Pa! - odrzekłam i z udawanym uśmiechem wyszłam z pokoju Bez słowa poszłam za Justinem pod drodze ubierając kurtkę. Zaczął padać śnieg i było mroźno.. ohyda. Weszliśmy do auta dalej nie zamieniając nawet słowa. Rozsiadłam się i ruszyliśmy z miejsca. Myślałam że umrę widząc znów jego lekko załamane oczy. Chwyciłam jego telefon, ale w ostatniej sekundzie zrobił to przede mną.
- Spokojnie, chcę tylko usunąć to zdjęcie. - odparłam.
- Już to zrobiłem. - odpowiedział sucho wkładając telefon do kieszeni.
- Justin przepraszam. Nie wiedziałam że jedno głupie zdjęcie wywoła zamieszanie.
- Nie ważne już. Zaraz jesteśmy pod hotelem. - zmieniał zdanie za każdym razem kiedy był zły. To oznacza jedno - znowu coś się musiało spieprzyć, ponieważ za długo było dobrze. Dojechaliśmy pod hotel i jak gdyby nigdy nic spokojnie wysiedliśmy z auta i udaliśmy się w stronę głównego wejścia.
Podeszliśmy pod recepcję ogromnego, pięknego hotelu i od razu przeszliśmy do rzeczy.
- Przepraszam, mieszka tu Jane Collins?
- Dlaczego pan pyta? - recepcjonistka z jednej strony była poważna, a z drugiej strony na sam widok Biebera ledwo trzymała się na nogach. Ale taka praca. Pewnie prywatnie już by się na niego rzuciła i rozszarpała nie koniecznie z negatywnej strony.
- Miałem się z nią spotkać w hotelu, ale nie do końca jestem pewien czy to ten. Chyba źle ją zrozumiałem, ale nie odbiera telefonu. - niezła wkręta.
- Niestety, nikogo takiego tutaj nie ma. - uśmiechnęła się i stała wpatrzona w Justina.
- Dziękuję - zawiedziony odsunął się od stołu i wyszliśmy znów zawiedzeni z posiadłości.
- To już trzeci hotel i zostały tylko dwa. Na prawdę nie wiem co, jeśli nie będzie jej w żadnym. - stwierdziłam na głos.
- Jeden hotel jest serio daleko stąd, a ostatni sam nie wiem gdzie. Mam mały pomysł - zaśmiał się ale jakoś inaczej. Już się boję jego pomysłu. - Jeśli w tym hotelu nie będzie nikogo takiego, to wyruszamy w podróż na gapę.
- Na gapę?
- Nie weźmiemy auta ani innych zbędnych rzeczy. To nic, że Scooter mnie zabije. Zawsze można zaszaleć.
- Nie wiem czy to dobry pomysł Justin. Film i koncerty..
- Kochanie.. czemu nie zaszalejemy?! chcę mieć coś z tego życia, a nie sama sława. Też jestem człowiekiem.
- Ehmm.. Zgoda - Przełknęłam ślinę widząc jego uśmiech. Pewnie nic z tego nie wypali, ale jak on to mówi " można zaszaleć ". Wsiedliśmy do auta i jak gdyby nigdy nic, pojechaliśmy do hotelu. Nie rozmawialiśmy wiele, bo jak wiecie.. Justin ostatnio nie ma humoru.. w dodatku moja wpadka ze zdjęciem. A ja chciałam się tylko odegrać :(
Wysiadłam z auta i z powodu zamieci pobiegłam do środka jako pierwsza. Ahh w dodatku pełno paparazzi! mam ich dosyć. Przedostałam się i poczekałam na Justina. Przyszedł od razu za mną i poszliśmy do pokoju.
Wzięłam torbę do której spakowałam koszulkę, spodnie i bieliznę, którą sama nie wiem gdzie przebiorę. Na prośbę Justina, telefon zostawiłam wyłączony pod poduszką. Juss zrobił to samo. Wymknęliśmy się ukradkiem z pokoju tak, by nikt nas nie nakrył. Zniknęliśmy najpierw za jedną ścianą, potem drugą i bez namysłu kierowaliśmy się do wyjścia.
Oczywiście jak na złość czekała na nas jakaś przeszkoda ( bez tego oczywiście by się nie obeszło ) Sama nie wiem czym wtedy byłam przejęta. Tym, że do hotelu wparowało 10 szczęśliwych i tryskających energią tancerzy, czy fakt, że jadę gdzieś gdzie nigdy nie byłam z chłopakiem którego kocham.
Popytali nas trochę gdzie jedziemy, a chłopak odparł że ' na spacer '. Nie zabrał kluczyków co znaczyło jedno - będzie nam zimno, ale mamy siebie. Wyszliśmy dopiero po 10 minutach, bo jakoś nie mogli się nagadać. ( jak by nie mogli zrobić tego potem ). Chwyciłam go za rękę i poszliśmy przed siebie.
- Pojedziemy autobusem? - zaproponował.
- Jasne - uśmiechnęłam się z myślą że chociaż tak poprawię mu humor. Na marne.
Zimny przystanek dał się we znaki. Pełno ludzi gapiących się w Justina oraz nieziemsko śliska ziemia. Nie wierze że to przyznaję, ale przy Justinie stałam się bardziej miastowa. Teraz najchętniej wypoczywałabym w hotelu albo spa, albo Bóg wie gdzie jeszcze. Brudny ogromny autokar podjechał centralnie pod nasze twarze. Wsiedliśmy, i dopiero wtedy zaczęła się cała udręka. Wszyscy ( co do ludzia ) gapili się na nas a zwłaszcza na Justina. Właśnie w tamtej chwili do głowy wpadł mi nieziemski pomysł.
Jechaliśmy trzy przystanki bez kupowania biletu, bo jak znów twierdził Justin " bilety są dla mięczaków " hahah, jego tok myślenia. W każdym razie znów znaleźliśmy się na zimnym powietrzu które na dodatek było przepełnione śniegiem. Mam już dość zimy. Wspominałam już?.
- Justin. Wziąłeś pieniądze? - zaczęłam realizację swojego pomysłu.
- Mam tylko na jedzenie. Celowo nie wziąłem więcej. - Odparł.
- Daj portwel - dosłownie wyciągnęłam go z jego kieszeni i pociągnęłam za sobą do sklepu z ubraniami. Na początku nie wiedział o co chodzi. Obawiam się w zasadzie.. że dalej nie wie o co chodzi, ale mniejsza. Ubrałam nas w jakiekolwiek łachy. Najbrzydsze ubrania. Do tego peruka i sztuczne wąsy dla Justina. Oboje wyglądaliśmy jak bezdomni.
minusy: Wyglądamy okropnie i czujemy się dziwnie
plusy: Ludzie nie poznają kim jesteśmy i spełniamy realizację planu.
Mam nadzieję że wszystko wypali. Wchodząc do sklepu zauważyłam grajka. Siedział biedny na ośnieżonym krzesełku i grał na harmonijce przyczepionej do skrzypków. Wyszliśmy ze sklepu i pociągnęłam chłopaka za sobą do mężczyzny.
- Rose, co ty wyprawiasz? wyglądamy okropnie i nie mamy pieniędzy na jedzenie.
- Przepraszam pana - zaczęłam nie zwracając uwagi na narzekającego Jussa - Mam takie pytanie. Czy gdyby pan zagrałby coś wesołego, a my zatańczylibyśmy do tego.. to w zamian za to podzielimy się pieniędzmi po równo? - pomysł ogółem był średnio przemyślany bo wszystko robiłam spontanicznie. Polegało wszystko na tym, że jeśli będziemy tańczyć do jego muzyki, to ludzie którzy się zatrzymają na bank wrzucą pieniądze do kapelusza. Wtedy my podzielimy się po równo, i pieniędzy będzie jeszcze więcej niż było do teraz.
Ale głównie chodziło mi o to, żeby kupić przebranie. Może i będziemy paradować w nim przez całą drogę ale przy najmniej w spokoju. Uda mi się nauczyć Justina żyć jak przeciętny człowiek, i w końcu chłopak przeżyje te swoją przygodę jak tak bardzo chciał. Grajek na moje polecenie wybrał sobie jakiś wesoły utwór i zaczął grać. Miał duże zdolności więc było wszystko ok. Oprócz tego .. że Juss nie chciał tańczyć.
- Justin! - powiedziałam ciszej zabierając się do tańca - Chodź tutaj w tej chwili i tańcz!
- Nie chcę. Wstydzę się.
- Przepraszam kto mówi? Justin Bieber? nie miał on czasem koncertu w największej hali świata w której występował przed chyba milionem ludzi? Chodź! - szarpnęłam go lekko za rękaw okropnej kurtki. Posłusznie przyszedł i ostatecznie zaczął tańczyć.
- To jest idiotycznie super!!! - zaśmiał się i zaczął wygłupiać.
- Tylko się nie odzywaj - to kolejna część mojego planu. Zapowiada się nieźle.
_____________________
Przepraszam że tak długo nie pisałam nic, ale nocowałam u przyjaciółki 3 dni pod rząd. Stąd zaległości. Przepraszam że jest taki krótki ale wstawiam go bo wiem że zamuliłam. Czekam na komentarze i do zobaczenia wkrótce Beliebers!! <3
jest swietny;) mam nadzieje, ze kolejny niedlugo sie pojawi.
OdpowiedzUsuńhaha Justin sie wstydzi, slodkie:(<3
To jest boskie <333333333333333333333333333
OdpowiedzUsuńCiekawa ta przygoda <3333333333333333333333333333333333333333
jestem ciekawa jakie będą potem konsekwencje xD
Anana