_________________________
Czym prędzej pobiegliśmy po jakiegoś ochroniarza i możemy wyruszyć w drogę. Miałam poczekać na Justina przy tylnym wyjściu, o którym raczej mało kto wie. Tak zrobiłam. Poszłam przed drzwi i w razie czego na głowę nałożyłam ogromny kaptur w korzuchem.
Chłopak po chwili przybiegł i wręcz wypchnął mnie z drzwi. Zaczęliśmy biec jakby ktoś nas gonił. Nie było go przez jakiś czas a mimo to nie zabrał ze sobą Ochrony.
- Spokojnie, nie ma ich tu! - chodziło mi o uporczywych fanów.
- to nic! mamy mało czasu! - pospieszył mnie łapiąc za dłoń. Dobiegliśmy do auta a Juss szarpnął za kluczyki. Nie wiem co tam robiło jego auta, skoro przyjechaliśmy autobusem, ale nie było wtedy czasu na to pytanie. Być może przyjechali nim tancerze? nie ważne.
- Gdzie jest pierwszy lepszy dobry hotel? - spytałam kiedy już ogarnęliśmy się w samochodzie.
- Spokojnie, nie daleko stąd. - Przepiął się pasem i szybko ruszył. Nie rozmawialiśmy po drodze, bo byliśmy raczej przejęci tym, że nie zdążymy wrócić przed jego koncertem. Chwilę potem znajdowaliśmy się przed ogromną rezydencją. Nie wyglądał jak hotel, Tylko raczej willa! to ma gwiazdek, 10?!
- Wow! - zapatrzyłam się od razu po wyjściu.
- No chodź! - podbiegł do mnie z drugiej strony i zaciągnął za sobą. Wbiegliśmy do środka i bez odpoczynku podbiliśmy do recepcji. Boże, gdybyście wiedzieli jak tam pięknie było!
- Przepraszam, ale mam nietypowe pytanie - Zaczął Justin bez przywitania.
- Pan Bieber? Długo u nas pana nie było. Słucham? - recepcjonistka wydawała się być miła.
- Czy ten hotel zamieszkuje pani Jane Collins?
- Niestety nie możemy udzielić takich informacji, przykro mi - zrobiła nietypową minę.
- Proszę, to dla mnie bardzo bardzo ważne!! Zrobię cokolwiek żeby się tego dowiedzieć!
- Przykro mi - odparła. - Psst! - rozejrzała się dookoła czy nikogo nie ma, a potem zwróciła się do Justina szepcząc mu coś na ucho. - Nikogo takiego tutaj nie było. Ale proszę nikomu nie mówić, że cokolwiek panu powiedziałam - uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo. Oczywiście - uśmiechnął się ile sił, i zwrócił się do mnie.
- Nie ma! - pociągnął mnie za sobą do auta. Przy drzwiach zdążyłam tylko pomachać i odrzec ' Do widzenia! '. Na dworze nie dość że zimno, to jeszcze pełno paparazzi. Nie ujawnili się tak wprost, tylko chowali się w krzakach. Teraz to ja też ich rozpoznaję. Jeszcze nie dawno nawet nie spodziewałabym się, że ktoś może tu siedzieć.
Odjechaliśmy z miejsca i mogliśmy ruszyć dalej. Wszystko robione na szybko nie było zbyt wygodne ani fajne, ale wiem, że jeszcze dziś czeka go koncert. Jechaliśmy więc do drugiego hotelu.
- Czemu nie wziąłeś ochroniarza? - zaczęłam.
- Nie miał czasu.
- Ochroniarz który nie ma nic innego do roboty oprócz pilnowania cię?
- Szykują arenę na dzisiaj. trochę potrwa im rozkładanie sprzętu i tych innych gówien. - Nie odrywał wzroku od jezdni. Dalej nie wiem, do czego potrzebny był tam jego ochroniarz. Nie dość że było ich 7, to w dodatku od takich rzeczy, mają chyba innych specy. No ale nie ważne.
Podjechaliśmy do drugiej rezydencji. Równie piękna jak poprzednia! trochę mniejsza, ale za to pięknie prezentowała się od środka. Na moich ustach znów zagościło słowo ' Wow ', bo tylko tak mogę oceniać wszystkie te hotele. Wpadliśmy do środka poszukując recepcji. Cały hol był pusty! nie było tam dosłownie nikogo!!
Zadzwoniliśmy na mały dzwoneczek, ale nikt nie miał zamiaru przyjść. Juss zaczął rozglądać się po wszystkich ścianach, jakby czegoś szukał.
- Czego szukasz?
- Kamer.
- Co ty chcesz zrobić? - nie odpowiedział mi, tylko wskoczył na miejsce recepcjonistki ( bo zwykle to kobieta )
- JUSTIN! - szepnęłam, żeby nikt oprócz niego nie usłyszał.
- Ćsii! jakoś trzeba sobie radzić! - uśmiechnął się i zaczął przeglądać listę gości. To jest zabronione! co on odwala? jeśli ktoś nas nakryje, to nigdy nie wyjdziemy z tego cało. Przekładał kartkę za kartką, szukając alfabetycznie nazwisk na literę " C ". Przewijał i przewijał, ale na szczęście nikt nie miał zamiaru do nas przyjść. Jakiś opuszczony hotel czy co?
Dopiero po czasie usłyszałam kroki i cichy śmiech.
- EJ! - Spojrzałam najpierw na niego, a potem na korytarz. Chłopak jak najszybciej wyślizgnął się górą i znów wrócił do mnie. Kopnął mały dzwoneczek, który odbił się kilka razy na ziemi, ale nikt tego nie widział.
- W czymś mogę pomóc? - wyszła w końcu jakaś kobieta. Było tak blisko żeby wszystko zobaczyła, że to masakra!! Spociłam się przy tym jak cholera!! Adrenalina podskoczyła do ogromnego stopnia, ale na szczęście nie ma tu kamer. Przy najmniej żadnej nie zauważyliśmy.
- Emm.. Yy ... - Załamał głos Juss nie wiedząc co odpowiedzieć. Co mieliśmy jej powiedzieć " Przepraszam, już sami się obsłużyliśmy? ".
- Co za fatalna obsługa! czekamy tu, a wy co? nic tu nie ma? nie ma? nic? - gadałam cokolwiek od rzeczy żeby wyglądało wiarygodnie. Nie jestem najlepszą aktorką, ale coś musiałam powiedzieć.
- Przepraszam bardzo, ale..
- Bez 'ale'! Dziękujemy za obsługę. Do widzenia! - tym razem ja chwyciłam Justina za rękę i pociągnęłam do wyjścia. Słyszałam jak śmieje się pod nosem, ale był opanowany aż do wyjścia.
- ahhahaha, dziękuje. - odetchnął. Oboje zaczęliśmy się śmiać, ale z jednej strony znów byliśmy zawiedzeni, że tu też nie było nikogo takiego jak ' Jane Collins '. Postanowiliśmy nie poddawać się. Była już godzina 16:15, więc zrobiło się strasznie ciemno z powodu pieprzonej pogody. No nic, trzeba jechać dalej.
- Padam z nóg! - odezwał się pierwszy.
- Może wrócimy? masz dzisiaj koncert! chcę żebyś dał z siebie wszystko, a nie występował do ostatnich chwil walcząc ze zmęczeniem. - Tak cholernie zrobiło mi się szkoda tego chłopaka. Starał się o tą sprawę cały czas nieustannie, praktycznie nie zwracając uwagi na swoją karierę.
Nie odpowiedział nic, bo właściwie nie zdążył. Ktoś zadzwonił na jego telefon a ja od razu chwyciłam go w rękę.
- To Scooter.
- NIE ODBIERAJ!! - krzyknął przeraźliwie. O co mu chodzi? o.O
- Justin! to Scooter, czemu nie miałabym?
- Bo pewnie chce powiedzieć że mamy się spieszyć. I ... pewnie mam przechlapane - przymknął jedno oko.
- Justin, co zrobiłeś? - nie mogłam patrzeć, jak telefon ciągle dzwoni. Nie miałam serca, żeby olać Scooter'a. Odebrałam.
: Tak?
: Justin Drew Bieber, w tej chwili, I TO ZARAZ WRACAJ!!!!!!!!!!
: Co się stało Scooter? Tu Rose.
: Powiedziałem żeby nigdzie nie jechał i ma zostać w hotelu przed koncertem. A ten co? wziął samochód i w świat. Dlaczego nie przemówisz mu do rozumu Rose?!
: Ale ... Justin nic nie powiedział że nie pozwoliłeś mu jechać! powiedział że ochroniarz jest zajęty i możemy jechać!
: Niech tylko wróci!! w tej chwili przyjeżdżajcie! Za chwilę próby a ten co?! - nigdy nie słyszałam go takiego wściekłego.
- Justin masz mi coś do powiedzenia? - rozłączyłam się spoglądając na jego nie winną twarz.
- Kocham Cię? - zaśmiał się pod nosem udając że nie wiem o co chodzi.
- Bardzo śmieszne. Więc dlatego tak biegliśmy z tego hotelu? nie chciałeś żeby Scooter cię cofnął.
- Chcę poznać twoją mamę, i chcę ci przy okazji pomóc.
- Ale nie mieliśmy robić nic głupiego! czasem można coś odpuścić, i zająć się tym kiedy indziej. - Chłopak nic nie odpowiedział tylko skupił się na drodze. Powróciliśmy do hotelu, w którym aktualnie się zatrzymujemy. Justin naj wyraźniej nie miał już humoru. Wyszedł z auta nawet nie otwierając mi drzwi!
Co dziwne.. bo zawsze się pchał do tego pierwszy. Ruszyliśmy w ogromnej zaspie do hotelu. Tylko nie to ... 4 fanki stały tuż przed drzwiami.
- JUSTIN! - od razu wpadły w pisk. on tylko uśmiechnął się do nich i nie zwrócił uwagi, tylko wszedł do środka, zostawiając je cztery przy wejściu.
Zrobiło mi się szkoda ich jak cholera!
- Przepraszam dziewczyny, wasz idol MA WSZYSTKO W NOSIE!! - dałam nacisk na końcówkę, żeby to usłyszał. Poskutkowało. Wrócił się, powiedział że je kocha, i nie ma ich w nosie, po prostu nie ma humoru, i pociągnął mnie za sobą, tak więc nie mogłam już się do tej czwórki zwrócić. Stanęliśmy przed pokojem Scooter'a a Juss wziął oddech i dopiero potem go otworzył.
- Dumny? DUMNY?! - Menager od razu popadł w histerię. Kłótnia nie trwała zbyt długo, bo po chwili znów się pogodzili. Justin musiał biec na próbę, a ja.. jako że nie byłam do końca tam potrzebna, poszłam na obiad razem z ciocią i jedną tancerką. Zeszłyśmy spokojnie na dół i teraz choć na dłuższą chwilę nie musiałam się nigdzie spieszyć. Obiad/śniadanie ( sama nie wiem jak to nazwać ) był przepyszny!
Porozmawiałyśmy, i na koncert Justina byłyśmy pełne energii. Dziwię się trochę, że tancerka nie brała udziału na próbie, ale w zasadzie ich próby są przewidywalne, bo wszyscy i tak znają choreografie, więc spokojnie niczego nie zawalą. Udałyśmy się zatem do głównego holu, gdzie wszyscy mieliśmy jechać pod Arenę gdzie trwa dzisiejszy koncert. Nie było to daleko, ale i tak, żebyśmy mogli pojechać tam wszyscy.. jechaliśmy autobusem.
Wszyscy byli gotowi, więc czekać trzeba było tylko na Justina, który w ostatniej chwili musiał do łazienki. Znów za pomocą policji ledwo przedostaliśmy się z hotelu do autobusu, no ale jakoś to było. Dopiero gdy usiadłam, zauważyłam Justina. Usiadł obok nie z mieszanymi uczuciami.
- Co się stało kocie? - oparłam głowę o jego ramię.
- Przygotowywuję się psychicznie. To jest ten moment, w którym cały czas myślę i się uspokajam przed Show. - Chwycił mnie za dłoń. Jechaliśmy kawałek drogi w spokoju... kiedy musiała podejść do nas ' pani psycholog '.
- Justin jak się czujesz? - Co za chore pytanie. Wiadomo jak może się czuć. Przecież jedzie na swój koncert! ma płakać? Zachowywała się, jakby stało się coś poważnego.
- Dobrze..? - odpowiedział pytaniem.
- Trzymam kciuki, mam nadzieję że wszystko się uda - uśmiechnęła się i odeszła.
- Serio? ' Jak się czujesz '? To jest psycholog? - odezwał się załamując spojrzenie. Podjechaliśmy pod arenę. Ludzi było bardzo bardzo dużo! Dlatego przystanęliśmy z tyłu. Oni chyba nie wiedzą, że w każdym budynku są tylne drzwi. Przedostaliśmy się przez nie cicho i znaleźliśmy się w środku. Rozpakowaliśmy rzeczy w pokoju, w którym Justin miał się przygotować. Zamiast tego wolał posiedzieć ze wszystkimi. Trzymałam się ciągle blisko niego. Wszystkich wokół było na prawdę dużo!
Jedni biegali jeszcze z kablami, drudzy krzyczęli do siebie, inni sprawdzali mikrofony, ochroniarze wpuszczali powoli Beliebers, a przed nami stał o to szczyt marzeń każdej fanki. Tron One Less lonely Girl. Był tak cudowny, że nie mogłam się oprzeć. Podbiegłam i szybko na niego usiadłam.
- Justin? Wachluj mnie! od teraz jestem twoją królową! - zaśmiałam się.
- Nie jesteś królową. Ciągle jesteś moją księżniczką. - usiadł koło mnie na oparciu, jak zwykle siada przy dziewczynie na koncercie. Tylko przy mnie usiadł seksowniej i znacznie bliżej. Chciałam już wstać, kiedy zatrzymał mnie chwytając w talii.
- Nie mogę dać ci tak odejść. - stwierdził.
- A to czemu?
- Bo musisz mnie najpierw pocałować.
- To ty mnie pocałuj - zaśmiałam się.
- Nie. Ty mnie pocałuj.
- Ty pierwszy!
- Nie! ty piewsza!! - przekłócaliśmy się.
- Zaraz ja was pocałuję - odezwał się ktoś w końcu. Zaczęłam śmiać się jak nienormalna, kiedy zauważyłam, że to Scooter, który patrzył na nas z lekkim obrzydzeniem.
- Dobra! Wolę już zacząć! - Juss zaśmiał się i szybko mnie pocałował. Zeszłam z fotela do końca i poszliśmy dalej korytarzykiem. Każdy klepał chłopaka po ramieniu, życząc mu powodzenia. Czym dalej zachodziliśmy, tym bardziej robiło się głośno.
Krzyknęłam do niego " Trzymam kciuki kochanie!! " po czym dałam mu odejść gdzieś w przód z ludźmi. Puścił mi oczko, i był gotowy. Tancerze ustawili się na swoich miejscach na scenie i zaczęło się publiczne odliczanie. Wybiegł jak szalony po czym od razu zaczęło się Show!
Poszłam do jego małej garderoby, gdzie siedział Chaz i Usher, który występuje z nim za jakieś 3 czy 4 piosenki. Ciągle miałam motyle w brzuchu, jak przed oczami stał Usher. Jeszcze kiedyś wręcz wielbiłam jego muzykę!!! Weszłam cicho i zasiadłam obok.
- Nie stoisz pod sceną jak Pattie?
- Trochę boli mnie głowa, i może pójdę za jakiś czas - uśmiechnęłam się blado, na co Usher odpowiedział:
- Pewnie nie chcesz tam być, kiedy będzie One Less lonely girl, co? - zaśmiał sie.
- Nie, dlaczego? Spełni się marzenie jednej dziewczyny, a Justin jest ostrożny. Poza tym, wie że ma mnie, i nie ma po co podrywać innych dziewczyn. Po prostu mu ufam.
- Czyli nie jesteś zazdrosna? - wtrącił Chaz.
- Nie mam o co. Nie oszukujmy się.. przecież on jej nie pocałuje! - nic nie odpowiedzieli tylko Usher zaczął się przygotowywać. Musiał się rozśpiewać, więc wyszedł. Zostałam tylko ja i Chaz. Było mi niezręcznie, bo długo nie rozmawialiśmy, i boję się, że za chwilę nie bedzie żadnego tematu.
- To.. na ile przyjechałeś? - zaczęłam coś w końcu.
- Co, już chcesz się mnie pozbyć? - podeśmiał się. - Sam nie wiem. Pojadę za kilka dni do siebie. - Do pokoju przyszedł zmachany Scooter prawie wyważając drzwi. Po co się tak spieszył?
- Rose, błagam! Weź Jaxon'a i dojdź do Pattie. Mały marudzi że chce zobaczyć Justina, a nie ma kto go wziąć.
- Jasne, a coś się stało? - dopiero potem dowiedziałam się, że zawsze gdy Justin gra koncert, to Scooter wszystko załatwia. Ma wszystko na karku i przejmuje się każdą sprawą w tym czasie. Patrzy czy mikrofony są dobrze podłączone, patrzy czy perkusja i inne instrumenty działają, sprawdza, czy jak Juss zejdzie na chwilę, będą czekały na niego świeże ubrania i w ogóle zajmuje się wszystkim. Co za przykładny menager!
Wyszłam na korytarz nawet nie żegnając się z chłopakiem, tylko padłam w poszukiwania Jaxon'a. Jakaś kobieta trzymała go na rękach, ale widząc mnie z daleka od razu uśmiechnęła się i podała mi go do rąk. Wskazała drogę i już po chwili znalazłam się w pierwszym rzędzie koncertu. Było tak cholernie głośno, że nie słyszałam nawet własnych myśli! Zobaczyłam ciocię i podeszłam do niej. Podała mi grube słuchawki, które miałam założyć Chłopcu na uszy.
Pewnie ma zbyt młody organizm, by niszczyć słuch. Tym bardziej, że niedaleko nas stoją ogromne głośniki. Przestałam z nim na rękach kolejne dwie piosenki. Justin szalał i bawił się na całego. Miło było widzieć go tak szczęśliwego, jaki długo nie był. Jego uśmiech był najlepszym dodatkiem,
Czas na OLLG. Jakaś kobieta cknęła mnie w ramie prosząc żebym z nią gdzieś poszła. Puściłam Jaxon'a, który od razu przylepił się do cioci. Chwyciłam kobietę za rękę, by nie stracić jej z oczu. To Allison.
- Czas trochę zmienić reguły, co? Chcesz pójść poszukać tej jedynej dziewczyny zamiast mnie?
- OCZYWIŚCIE!! - krzyknęłam uradowana. Nikt nie wie.. ale odkąd podróżowałam z Jussem.. zawsze chciałam wśród tłumu odszukać jednej dziewczyny, która będzie miała zaszczyt spełnić jedno z marzeń. Czas więc na poszukiwania. Przedzierałam się przez stertę ludzi. Jedne ledwo żyły, drugie nie zwracały a mnie uwagi, trzecie płakały a jeszcze inne były spokojne. Głos Justina gdy śpiewał, był tak głośny,że właściwie nie wiem, czy dam radę krzyknąć na tyle głośno, by wybranka mnie usłyszała.
- CHCESZ ZOSTAĆ DZIEWCZYNĄ Z PIOSENKI!? - krzyknęłam swojej wybranej do ucha. Była idealna! Chudziutka i wysoka brunetka. Wyglądała na bardzo miłą. Na twarzy miała pełno inicjałów " JB " oraz cała była na fioletowo. To chyba wzór Belieber.
- TAK!!! - ledwo wysapała od razu rzucając mi się w ramiona. Zaśmiałam się i chwyciłam mocno za rękę. Chwilę potem byłyśmy już przy wyjściu. Jak się okazało, akurat czas a moment, w którym dziewczyna ma wejść na scenę. Justin niecierpliwie zaczął rozglądać się po scenie, a tron nadal był pusty.
Pospieszyłam Alice ( bo tak jej na imię ) na scenę, i kilku tancerzy ją ze sobą zabrało.
Mówiąc że jestem spokojna o Justina w tym momencie piosenki.. to chyba skłamałam. Przyglądałam się bacznie, obserwując każdy ruch chłopaka. Przytulił ją.. wręczył wianek i posadził na tronie. Objął ją kilka razy żeby ją przytulić, ale po chwili zaprzestał, śpiewając już ostatnie słowa piosenki. Odetchnęłam od razu gdy piosenka się skończyła.
Jeszcze niedawno Justin dał się przytulać i macać po brzuchu, a teraz, kiedy jest ze mną.. ogranicza się tylko do przytuleń. Jak miło! Oboje po chwili Zbiegli ze sceny trzymając się za rękę. Justin puścił ją i pobiegł się przebrać. Obserwowałam co się dzieje na scenie, aż w końcu Juss z powrotem na nią wrócił. Zaledwie minutę zajęło mu przebranie się do kolejnego wykonu. Jak on tak szybko to zrobił?!
______________________
Jestem Bierzmowana, a skoro bierzmowania, to i roraty. Muszę wstawać o 04:45 więc spać to chyba pójdę już o 21. Jeśli rozdziały będą dodawane trochę rzadziej i wolniej, to będziecie znały powód:) Ale dziękuję za komantarze i tyle wyświetleń!! jestem wręcz w szoku! :D
pa! ( KLIK )
Wreszcie nadrobilam wszystko!
OdpowiedzUsuńNadal jestem ciekawa jaka jest Rose mama:/ jejku coraz wiecej pytan sobie zadaje na temat tego bloga.....
Kiedy kolejny bo już nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuń