środa, 27 listopada 2013

Rozdział 39

Ahmmm kocham takie chwile!

_________________

Miłość powoli zaczęła dobijać nam do mózgu. Kochać mogliśmy się kilkanaście razy dziennie najlepiej. Gdybyśmy jeszcze mięli na to wszystko czas! Lubiłam dawać Justinowi poczucie tego, że jest potrzebny. 
Kiedy mnie rozpieszczał, kiedy łaskotał, całował i przytulał, sprawiał mi jak największą przyjemność. Kiedy tylko to odwzajemniałam, czuł się chyba o wiele lepiej niż ja!. Chłopcy chyba już tak mają co? Chcą czuć się odpowiedzialnie i potrzebnie. Ten chłopak zdecydowanie taki jest. 
Opadł koło mnie cały spocony. Znów szeptałam jego imię, ledwo łapią przy tym oddech. Nachylił się jeszcze nade mną i pocałował. Znów się położył i oddychał szybciej. 
- Boże. Kocham Cię! - Dalej słychać było tylko jego oddech. Przytuliłam się do jego nagiej, rozgrzanej klatki piersiowej, i słuchałam bicia serca. Słuchałam każde jego uderzenie. To szybsze i wolniejsze. Leżeliśmy i podziwialiśmy sufit. Nasze oddechy powoli przystały, i nabrały normalnego tętna. 
Zamierzałam się ubrać, ale Juss na to nie pozwolił. W momencie kiedy tylko się poruszyłam, od razu przyciągnął mnie z powrotem. Śmiałam się lekko pod nosem, ale dobrze go rozumiałam. Ja sama nie chciałam się od niego ' odklejać '. Nasze ciała mogłyby być połączone już zawsze. Gdyby to tylko fizycznie mogło być zrealizowane. 
Jego ciepły oddech.. ciepłe ramiona, i czułe serce przyciągają chyba każdą dziewczynę. Ma swój niesamowity urok. Tak to już jest, że raczej nikt mu się nie oprze. A ja to już w ogóle. 
Udało mi się w końcu wydostać z jego przytulnych objęć i zabrałam się za szukanie stanika oraz dolnej części ubrań. Wybiła godzina 19:30 i wiadome było, że nie pójdziemy teraz spać, więc jak to przystało na ludzi o tej godzinie.. poszliśmy oboje się odświeżyć i podłączyliśmy PS3, którą Justin zabrał ze sobą z hotelu. ( na całe szczęście, bo pewnie byśmy umierali z nud ) 
Usiadłam na Justina kolana, ale rozstąpił nogi i leżałam teraz na ziemi w jego objęciach. Przeplótł mój brzuch rękoma, którymi chwycił Joystick. Gra się ładowała ale Justin jak zwykle nie marnował czasu. Pocałował mnie w głowę, potem w czoło, i pocałunkami wadził po mojej szyi. Zamykałam tylko oczy z przyjemności i znów chciałabym, żeby to trwało wiecznie. Temperatura w pokoju była tak wysoka, ze nie mal płonę. Dobrze chociaż, ze otworzyliśmy szeroko okno. 
Do drzwi zbliżały się czyjeś kroki. Oboje oczekiwaliśmy momentu kiedy ten ktoś pojawi się w progu. Na pierwszy rzut oka wydawało się, że to jakiś chłopak/mężczyzna. CHAZ!! 
- Cześć!! - wparował do pokoju nieco śmielej niż na początku się skradał. Wstałam i poszłam się przywitać. Tym przywitaniem oczywiście był przyulas. Justin wstał i przywitał się z nim określonymi ruchami dłoni. Potem stuknęli się ramionami i dopiero zamienili pierwsze słowa. 
- Co tu robisz stary? - Justin na sam widok przyjaciela cieszył się jak małe dziecko. Tak.. od razu do głowy przyszła mi Ashley. Tęsknię za nią jak cholera!! 
- Długo was nie widziałem. Od sprawy na imprezie dalej trzymacie się razem? To słodkie!! 
- Chłopie.. poza tą dziewczyną świata nie widzę!! jak mógłbym ją zranić?! - Na same te słowa Justina, zrobiłam się czerwona. Kocham jak prawi mi komplementy. Zwłaszcza, że są bardziej dobrane niż kogokolwiek innego. 
- Więc to nie prawda to w gazecie? - był niepewny.
- A daj spokój! to było koszmarne. Pojechałem tego samego dnia do faceta, który produkuje ten szmer i nie mal go nie pobiłem, ale ochrona.. 
- Nieźle. No ale to nie wszyscy! - do pokoju weszły trzy osoby, na których widok Justin mało nie zszedł. Jarał się jak dziecko. Nie znałam tych osób, ale jak widać, to przyjaciele, więc miło się przywitałam. 
W pomieszczeniu nagle było głośno, a Juss już zaczął powracać do normy. Widzę, że nie tylko ja wiem jak poprawić mu humor. Nie minęło 10 minut i w szóstkę graliśmy w jakieś durnoty. Przyszedł oczywiście kamerzysta i było jeszcze zabawniej. Dołączył Scooter, potem Ryan(stylista), a na koniec ciocia. Dacie wiarę, jak dobra w te gry może być dorosła kobieta?
Nie byłam już najgorsza, ale też nie było ze mną tak źle. Atmosfera rozkręciła się do tego stopnia, że nikt nie zauważył, że zbliża się północ. Na prawdę dobrze bawiłam się ze wszystkimi. Całe szczęście, że nie przyszli 30 minut przed wszystkim.. natrafili by na niezłą scenkę, poza tym .. nie zakluczyliśmy nawet drzwi. Chaz spał dziś w tym domu, więc Justin ulokował go gdzieś w pokoju. Pattie jak zawsze tu zostaje, Scooter jedzie do siebie, A Ryan w sumie dawno się ulotnił, i nie wiem gdzie teraz jest. 
W każdym razie w domu znów zapanowała spokojna atmosfera. Fakt, że Justina wczorajsza piosenka podbiła internet jak zawsze, dało mu jeszcze większego kopa. Nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Do internetu powędrowało 1000 filmików, w których Justin głównie tańczy, albo dokucza mi, albo śpiewa, lub nagrywa śmieszne momenty z naszej gry. Dobre że przy takim humorze, nie graliśmy w butelkę, bo już wyobrażam sobie pytania z jego strony. hahaha. 
Jest spokój i cisza. Justin wrócił z łazienki, zarzucił się na łóżko i po chwili dołączyłam do niego. 
- Cieszę się że ich polubiłaś - oparł głowę o moje ramie. 
- Dlaczego nie miałabym?- tego pytania już chyba nie usłyszał, bo zasnął jak małe dziecko. Najchętniej, to już teraz odegrałabym się za zrobienie zdjęć i wstawienie na Instagrama, ale zrobię to kiedy indziej. Justin sam przyznał tym fankom z pod hotelu, że niedługo gra koncert, choć sam nie wie gdzie. Składa się idealnie. Zemsta zdjęciem będzie słodka! Dobranoc wam! :) 

~*~ 

Obudziłam się rano.. choć nie twierdzę że na serio było rano, bo wybiła godzina 12:13. Co znaczyło, że dziś będzie równie luźny dzień, jak i wczorajszy wieczór. Justin jak zawsze nie było, więc musiałam się ubrać, i zejść do Kuchni. Ciekawe czy tak jak zawsze robi naleśniki, czy tym razem się powstrzymał, hahaha. No i dzisiaj mieliśmy jechać do Londynu! ta sprawa strasznie się ciągnie! A ja chcę już ją poznać. 
Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania, ale jako, że nie mogłam znaleźć żadnej większej bluzy, wzięłam podręczną.. czyli Justina. Była ogromna jak cholera, i pachniała nim w stu procentach. Istny Justin. Mogłabym w niej spać! Wyszłam z pokoju i poszłam przed siebie. 
Jego sypialnia jest na górze, więc nie ominą mnie schody. Bluza tak wielka, że przysłaniała całą widoczność, ale nie ma się co obawiać, ze schodów równie dobrze można spaść! jak ja to zaprezentowałam. Oczywiście przez przypadek. Myślałam, że jeszcze nie ma stopnia przede mną, a tu proszę!! schodek! Sturlałam się po wszystkich schodach aż wylądowałam całkiem na dole z hukiem. Słyszałam jak Justin zerwał się z kanapy by zobaczyć co mi jest. Wszystko było okej, i przy okazji przypomniałam sobie, żeby ściągnąć opatrunek z palca. Mam go już dość długo i zaczyna mnie denerwować. 
- Wszystko okeej! - powiedziałam z góry, żeby nie robić zamieszania. Podniosłam się a Juss wrócił na miejsce. Wychylając się zza ściany dopiero ujrzałam kamerzystę i jakąś kobietę przykładającą mu mikrofon prosto pod usta. Zdałam sobie sprawę, jak bardzo musiałam to spieprzyć. Hahha, nie ma to jak piękne wejście smoka w trakcie ważnego pytania. Zaśmiali się na mój widok, a mnie zrobiło się niezręcznie i poszłam do kuchni. Sięgnęłam po nożyczki i rozwiązałam bandaż. Uczucie palca z powrotem  jak było kiedyś jest niesamowite!! jest taki chudy i wygodny. hahahaha. Wyrzuciłam pozostałości i zabrałam się za śniadanie. 
Otworzyłam lodówkę, a w tym momencie słyszałam, jak Justin żegna się z gośćmi i zostaliśmy sami. Sami? ciekawe co z Chaz'em i Pattie. 
- Gdzie Chaz? - spytałam kiedy chłopak przyszedł do kuchni. 
- Jeszcze śpi, ale dam wiarę, że zaraz wstanie. Mama pojechała na zakupy, więc jesteśmy we trójkę. 
- O której wstałeś? 
- o 7 - zaśmiał się. - ŚPIOOCH! 
- przesadzasz.. jest po 12! - podeszłam i podstawiłam policzek, by ten go pocałował. Zrobił to na co czekałam oczywiście odwracając jeszcze moją twarz w stronę swojej i pocałował mnie w usta. 
- Nie rób nic.. mieliśmy jechać do Londynu, prawda? 
- Nie zdążymy zjeść? 
- Możemy zjeść coś w restauracji - uśmiechnął się i poszedł obudzić Chaz'a. Jak chciał tak robiłam zostawiłam wszystko i poszłam się pakować. Znów zmieniamy miejsce. Mam nadzieję, że w Londynie fani nie sprawią żadnych problemów. Żadna gazeta go nie zdenerwuje, ani recepcja. Pojedziemy tam.. a jak wejdziemy do hotelu, to w drzwiach będzie stała moja mama. O wiele łatwiej by było, gdyby tak na prawdę się stało!. 
Po chwili oboje zeszli na dół. Chaz wyglądał jakby nie spał tydzień. Hahaha, czy on na pewno poszedł spać o tej godzinie co my? 
- Jestem już przygotowany. Kiedy spałaś, zdążyłem się spakować. - odparł Justin.
- Czemu ja nic nie słyszę kiedy śpię? Zanosisz mnie na rękach przed dwór, pakujesz się przy mnie, a ja dalej śpię? - zaśmiałam się pod nosem. Chłopcy dopakowali się do końca, i jak przypuszczam, Chaz jedzie z nami. 
Zadzwonił telefon a Justin podbiegł do bluzy nerwowo go szukając. 
: Tak Scooter? - zaczął od razu. 
: Jedziecie do Londynu? 
: JedzieMY - podkreślił końcówkę. - Nie chcę sprawić problemy znów, więc myślałem, że pojedziemy całą ekipą? 
: właśnie po to dzwonię. Chciałem, żebyś zagrał tam koncert przy okazji! 
: Świetny pomysł! - odparł i po chwili zakończyli rozmowę. Menager dodał, że przyjadą autobusem po nas, za 15 minut. Biegaliśmy po całym domu pakując jeszcze poszczególne rzeczy. Chaz szukał telefonu, po wczorajszym.. Justin szukał ubrań które wczoraj za sprawą stosunku gdzieś zginęły.Ten chłopak tak na prawdę nie wie, że mam jego koszulkę przy sobie. Była zbyt przyjemna, żeby jej nie wziąć, ale Juss wygląda strasznie słodko, kiedy nie może czegoś znaleźć, więc przemilczę sprawę. Niech sam się pomęczy. 
Ja za to biegałam w poszukać prostownicy, i reszty tuszów, które gdzieś się zapodziały. Byłam gotowa dopiero po czasie. Usiadłam na kanapie czekając na chłopaków. Pierwszy zbiegł Justin nerwowo przeszukując szuflady. Pewnie dalej szukał tej koszulki. 
- Co szukasz? 
- Mojej granatowej koszulki. - tak, to była ta, którą miałam schowane. 
- Odpuść sobie jednej koszulki, kupisz nową, poza tym ... zabrałeś wiele innych. 
- A widziałaś tą białą z wczoraj? - nie odpowiedziałam na to, tylko wstałam i ściągnęłam ogromną bluzę z siebie stawając tuż przed Justinem. To była ta której szukał. Załamał spojrzenie i poprawił włosy. 
- Szukałem ... jej ... całe .... RANO!! 
- Ale ona tak bosko pachnie! Musiałam ją ubrać! 
- Nie chciej, żebym ja ubrał twoją! - zaśmiał się. 
- Jedziemy? - do domu nieoczekiwanie przyszła ' Pani psycholog '. Dalej zastanawiam się jakim cudem ona nim jest, ale to nie ważne. 
- CHAAAAZ!!! - Juss wydarł się na całe gardło, a chłopak przybiegł od razu. 
- Znalazłem! - pochwalił się zdobyczą. 
- Gdzie on był? 
- Za waszym łóżkiem...  - Hmm.. co jego telefon robił za naszym łóżkiem? Rozrzutny ten wczorajszy wieczór. Justin przekluczył drzwi i do autobusu przyszedł jako ostatni. Odjechaliśmy w świetle paparazzi z dość długą podróż do Londynu. Chłopak obiecał mi, że przed koncertem pomoże mi potoczyć sprawę mamy. Już trzymam za nas kciuki. 

*** Oczami Justina *** 

Nie mogę się doczekać, aż przyjedziemy na miejsce. To będzie Czadowy dzień! Nie dość, że poruszymy sprawę biologicznej matki, to w dodatku gram koncert w jednym z piękniejszych miast! Zawsze podobało mi się to miejsce. Mam tam wiele fanów i na pewno wieczór będzie niezapomniany! Podróż była dość długa, więc spokojnie możemy walnąć się na łóżko i tylko odpoczywać przed wielkim Show. 
Rose weszła do osobnego pokoiku, którego od całego busu dzieliła mała drzwiowa zasłonka. Inaczej mówiąc drzwi. Kiedy już chciałem am wejść, za łokieć pociągnęła mnie psycholog. 
- Możemy porozmawiać? 
- Jest tu tak dużo miejsca, że można by było wręcz biegać! - powiedziałem z sarkazmem. Chce rozmawiać tu przy wszystkich? 
- Możemy tu.. - wskazała na osobne pomieszczenie. 
- Rose? - odniosłem się do dziewczyny od razu po otwarciu drzwi. 
- Nie nie. - zatrzymała moją rękę - chcę z wami obojga. - Weszliśmy oboje siadając na łóżku. Co prawda jedno osobowym, ale nie było tak źle. Muszę zażyczyć sobie większego autobusu. Ehh. 
- Jak toczą się sprawy z twoją mamą? - spojrzała na dziewczynę. 
- Nijak. Jedziemy teraz do Londynu oczekiwaniach że może tam wpadniemy na jakiś pomysł. 
- Nie macie zamiaru więc czekać, jak proponowałam? 
- Posłuchaj.. czekałam na znak widocznie 18 lat mojego życia, a ona nie dała o sobie nawet napomknąć. Do usranej śmierci nigdy się do mnie nie odezwie pierwsza, bo ciągle ma nadzieję, że o niczym nie wiem!. - Próbowała jej cokolwiek wytłumaczyć, ale zadzwoniła do niej komórka. 
- Przepraszam - speszyła się nieco i wyszła odbierając telefon. 
- No tak.. typowo. Już drugi raz nam nie pomogła. - stwierdziła Rose.
- Może zadzwoń do tej kobiety? może coś wie? - zaproponowałem. Zgodziła się i pierwsze co, to wystukała do niej numer. Leciał sygnał po sygnale, ale nie odbierała. ' ZAJĘTE '. Boże drogi, teraz każdy rozmawia przez telefon?! 
- Musimy pójść spać. Przy najmniej ja. 
- Nie dawno wstaliśmy! - spojrzała na zegarek. 
- Ale dziś wieczorem gram koncert. Droga jest cholernie długa, więc wolałbym ją przespać. 
- Sam się idź przespać - zażartowałam. 
- EJ! Wolę się z tobą przespać! 
- To chyba jednak pozostaje ci sen. Idź się przespać - wyszła z pomieszczenia. 

*** Oczami Rose ***


Usiadłam na kanapie obok Scooter'a. Rozmowa kleiła się na tyle, że była pora obiadowa. A pora obiadowa według Bieber team'u jest o godzinie 14. Tak więc czas jeść ( całe szczęście, bo umieram z głodu ). Okazało się, ze Pattie zamówiła Pizzę, żebyśmy nie musieli robić przystanku, tak więc wszyscy obżeraliśmy się Pizzą. 
- Jak pani w ogóle na imię? - odezwałam się do Psychologa. 
- Jestem.. twoją imienniczką - uśmiechnęła się jakoś sztywno. OKEJ, JEST DZIWNA!. żeby nie było, udałam miłe zaskoczenie, choć w tej chwili szkoda mi mojego imienia. Wolę nazywać się Steve, jak mój biologiczny brat. 
Dobrze że droga nie dłużyła się tak, od czasu kiedy korzystałam z Justina laptopa. Jakoś mijała godzina za godziną. Wybiła 14, a Scooter poprosił mnie, żebym poszła obudzić chłopaka, bo jesteśmy prawie na miejscu. Podniosłam się i poszłam to zrobić. 
Nie wiedziałam jak śmiesznym sposobem go obudzić, więc postanowiłam skakać po łóżko. Jak widać pomogło, bo chłopak od razu otworzył oczy. Pociągnął mnie za nogę i upadłam obok niego. zamknął powieki z powrotem, przysunął mnie do siebie bardzo blisko i dalej próbował spać.
- Nie nie nie! wstajemy panie Bieber! Przystanek Londyn się zbliża - wyguzdrałam się z jego objęć. 
- Boże, a jak ja spać kocham wiesz!? - przeciągnął się i usiadł. Chwilę porozmawialiśmy i mogliśmy czekać na eskortę policyjną, żeby przedostać się do hotelu. Przyjechali błyskawicznie. Już słyszałam te krzyki fanów! było ich tak wiele, ze wątpię że damy radę w ogóle stąd wyjść. Ogarnęliśmy się psychicznie i fizycznie i zaledwie po chwili już ktoś odliczał od pięciu w dół czas, po którym mieliśmy wybiec. 
- 3...2...1 !! - Najpierw wybiegł Justin ciągnąc mnie za rękę. Zrobiło się głośno jak cholera! policjanci trzymali ręce wyciągnięte na boki, żeby nikt nie wybiegł. Ochroniarze trochę nas otoczyli aż w końcu znaleźliśmy się w środku. 
- Nareszcie - odetchnął Justin. Za każdym razem kiedy tak przechodziliśmy z autobusu do hotelu, wydawałoby się, ze Juss wstrzymuje oddech na kilka tych chwil, bo zawsze czuję zmęczenie w jego głosie. No nic. Trzeba przedostać się do pokoi. Ja i Justin pokój mieliśmy sami. Ciocia, Scooter, Kenny i Ryan i wszyscy cholera inni nie wiem gdzie się podziali, ale zapewne wzięli każdy osobny pokój. Na miejscu spotkaliśmy już czekających na nas tancerzy. Przywitaliśmy się z nimi, i pobiegliśmy do pokoju. 
Czasu nie było zbyt wiele, bo jeszcze chcieliśmy zrobić kilka rzeczy związanych z mamą. 
- Dzwoń do niej znowu! - Biegliśmy korytarzem. Chwyciłam za telefon i wycisnęłam numer spotkanej na chodniku kobiety. Biegłam ile mogłam, ale i tak się przewróciłam. Justin tylko się zaśmiał, ale zamiast mi pomóc wbiegł do przeznaczonego dla nas pokoju. 
Postanowiłam, że dopiero za chwilę do niego dołączę i postanowiłam poleżeć. W między czasie usłyszałam głos w telefonie. 
- Rose dobrze że dzwonisz! Co robisz? - spytała zniecierpliwiona. 
- Jesteśmy z Justinem w Londynie, leżę na korytarzu hotelowym, bo jestem zbyt leniwa by wstać. - powiedziałam jednym tchem. 
- Okej, nie ważne. No więc dodzwoniłam się do twojej mamy! powiedziała, że aktualnie przebywa w jednym z lepszych hoteli w Londynie! 
- Na prawdę ?! - nie dowierzałam. - Wspaniale. Muszę kończyć!! - rozłączyłam się i dołączyłam do Justina. Rozpakowywał rzeczy w prędkością światła, wrzucając wszystkie do szafy. 
- Justin słyszałeś?! 
- Rozmawiałaś przez telefon.. jak miałbym? - zakpił. 
- No więc.. Ta kobieta dzwoniła do mamy, a mama powiedziała jej, że znajduje się w jednym z lepszych hoteli Londynu! Wiesz co to znaczy? 
- Że musimy poszukać jej spośród 5 hoteli. 
- 5? ską wiesz, ze jest ich 5? 
- Nie jestem tu pierwszy raz, a bywam tylko w takich hotelach. Wiem że jest ich pięć. 
- Jedziemy? 
- O NIE! - przyłożył rękę na twarz. Wyglądało to, jak by o czymś zapomniał.
- O czym zapomnieliśmy? - już się boję co odpowie. 
- Stoisz tak seksownie że nie wytrzymam!!!!!!!!! - podbiegł i koniecznie mnie pocałował. 
- Justin.. nie mamy na to czasu! - próbowałam go od siebie odsunąć, ale przywarł mnie do ściany i wciąż całował. 
- Przepraszam, ale musiałem! to było zbyt seksowne. ZBYT! - dopiero wtedy przestał i mogliśmy pobiec. Oby teraz się udało!!!! 

_______________

Okej. POJAWIŁ SIĘ JEDEN KOMENTARZ! dzięki! wiem, że to nie jest jakieś odkrycie kontynentu czy co w tym stylu, ale dla mnie to sukces. Liczę na więcej takich niespodzianków. EHHEHE . 
Dobra, do zobaczenia! ;) 

5 komentarzy:

  1. Kurcze jestem ciekawa co się stanie ja Rose zobaczy mamę a ona ją

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspanialy rozdzial *.*

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez ponad tydzień nie czytałam i teraz nadrabiam zaległości - 4 rozdziały. Wszystkie świetne. Nie mogę sie doczekać kolejnego więc dodaj jak najszybciej :)

    OdpowiedzUsuń
  4. czytam wszystkie! cuuuuuuuuuuuuuudneeeeeeee są <333

    OdpowiedzUsuń