poniedziałek, 25 listopada 2013

Rozdział 38

Szyba pojechała w górę zasłaniając nas i odjechaliśmy spod hotelu.

______________________________

Czeka nas dość długa podróż, ale plusem jest to, że nadal chce nam się trochę spać. Rose trochę bardziej niż mi. Muszę zadbać, żeby podczas jazdy było jej wygodnie, żeby znów nie było jej nie dobrze. Przytuliliśmy się do siebie i próbowaliśmy zasnąć.
W takim przypadku, gdzie w aucie jest z nami trzech cichych ochroniarzy ( w tym kierowca ) nawet nie musieliśmy prosić o ciszę bo i tak siedzieli cicho. Scooter, Kenny i reszta ochroniarzy jechali osobnym autem. Powiedziałem ciszej ' dobranoc ' i tak o to przymknęliśmy oko na jakiś czas.

~*~

Po ramieniu poczułem szturchanie. Nie otworzyłem oczu, ponieważ byłem zbyt leniwy, ale zdążyłem się domyśleć, że jesteśmy na miejscu. Dojechaliśmy prosto pod dom. Nie zamierzałem budzić Rose, tylko otarłem oczy lekko wysuwając się spod jej ciała. Pobiegłem do domu przywitać się z mamą. W końcu nie widzieliśmy się przez jakieś 5 czy 6 dni.
- MAMAAA - krzyknąłem uradowany jak dziecko kiedy zobaczyłem kobietę stojąca w progu ogromnych drzwi. Przytuliłem ją, i w tym samym momencie zza progu wyszła Jazmyn.
- Ooo chodź do mnie! - uklęknąłem na jedno kolano, żeby ją przytulić.
- Justin, gdzie byłeś tak długo? - spytała.
- Musiałem po coś pojechać, wiesz? ale już jestem. A gdzie masz Jaxon'a?
- W szpitalu Justin..
- Jakim szpitalu?! mamo? - podniosłem się z powrotem.
- Spokojnie. Oni się bawią tylko. W ... no ten... - nie wiedziała jak powiedzieć że bawią się w doktora, bo z jej ust, zabrzmi to dziwnie. Tym bardziej że to słowa kierowała do mnie, gdzie ja zawsze mam skojarzenia. haahha. W każdym razie od razu zrozumiałem. I mimo, że nie miałem pomyśleć dwuznacznie, to i tak tak pomyślałem. Cały ja.
- rozumiem. - zaśmiałem się.
- Gdzie Scooter i Rose? - zaczęła poważniej.
- W sumie, to chyba przy aucie coś robi, Rose śpi, ale nie mam serca jej obudzić no i mamy ochroniarzy ze sobą.
- Słyszałam o sprawie z gazetą. Justin synu.. chcesz mi coś powiedzieć? - pewnie chodziło jej o to co myślę.
- Przywarłem go do ściany, ale widziałaś co napisał?! nie mogłem tego znieść! Bo ją kocham.
- Nie rób tak więcej, bo matkę do zawału doprowadzisz swoim zachowaniem.
- Się wie. - zażartowałem po czym przytuliłem ją jeszcze raz odszukując wzrokiem Jazmyn, ale pewnie już pobiegła się bawić.
- Zjecie śniadanie?
- Nie możemy. Teraz jedziemy do studia. Zjemy coś po drodze. Paa - wyszedłem nie oczekując odpowiedzi. Znów widziałem paparazzi. Byli wszędzie! Myślą że ich nie widać? Ehhmm.
- W Drogę. - Powiedziałem ciszej do Scooter'a, żeby nie obudzić śpiącej i tak też zrobiliśmy. Menager wrócił do swojego auta a ja usiadłem z powrotem obok Rose. Nie ruszałem się zbytnio, żeby się nie przebudziła. Ochroniarz ruszył z miejsca i pojechaliśmy w świat. Tzn. do studia.
Po drodze grobowa cisza. Tak jakby nikogo poza mną i Rose nie było w Aucie. CHOLERA CIEKAWE CZY ONI W OGÓLE ODDYCHAJĄ! no nic. Z nudów, postanowiłem zrobić nam zdjęcie. Nie zapomniałem wyłączyć migawki. UF! Nie wyszło za piękne, ponieważ ruszałem telefonem, i było dość ciemno przez przyciemniane szyby, ale nie było aż takie złe, więc wstawiłem na Instagrama od razu po zrobieniu.
Nie ważne, czy dziewczyna się a to godzi czy nie. Zaczął padać śnieg i to bardzo mocno. Nie dość, że to ustrojstwo jest po kolana, to w dodatku teraz zaczęło padać. Pięknie wręcz. Cudownie. Podjechaliśmy pod budynek i teraz moja w tym rola, żeby zabrać ją do środka. Okryłem ją, swoją szarą bluzą mimo że miała na sobie kurtkę i wziąłem na ręce.
Znów nie musiałem prosić o ciszę, tylko po prostu szedłem na ochroniarzami w ciszy trzymając ją na rękach. Dziwię się, że się nie obudziła. Było tak dużo śniegu, że bałem się, że zaraz oboje wylądujemy na ziemi. Ale bardziej dziwił mnie fakt, ze ona nieustannie śpi. Nie przebudziła się ani na chwilę. Mam nadzieję, że ona oddycha, nie to co moja ochrona, niczym wampiry. W każdym razie zaraz zaliczymy glebę.
- Pomóżcie mi. - wyszeptałem. Jeden z przeogromnych facetów wziął ją na ręce a ona nawet nie drgnęła,ale to chyba dobrze. Leżała jak nieżywa na jego rękach, i ruszyliśmy do budynku. Była godzina 10:30, a fanów było bardzo wiele. Nie chciałem się z nimi mijać teraz, dlatego weszliśmy tylnym wejściem budynku. Zostawiłem ich samych i kazałem położyć Rose na fotelu. Za mną oczywiście biegł ochroniarz.
Wiecie co jest na prawdę ciekawe? jeśli ja będę tańczył, on musi mnie pilnować. Jeśli będę biegał nawet po lesie, to on nie marudzi tylko biegnie za mną chronić mój tyłek. Śmieszne a za razem denerwujące. tak wiec podbiegłem do metalowych drzwi, a kiedy je rozsunąłem znów zobaczyłem piękny widok. Fanów, którzy od razu do mnie podbiegli, ale olbrzym ( że tak go nazwę ) od razu mnie zasłonił. Wyciągnął tylko ogromną rękę hamując wszystkich tuż przede mną.
- Spokojnie! - zaśmiałem się podpisując im kartki. Chciałem z nimi porozmawiać na spokojnie. Jak człowiek z człowiekiem, ale były zbyt głośno. Nie mogłem powiedzieć ani słowa, bo płakały i wrzeszczały. Mieszkam w tej miejscowości, i jestem tu najczęściej, a moi fani są porozdzielani na różnych krańcach świata. Mimo to, zachowują się jakby nie widzieli mnie tu nigdy, bądź widzą pierwszy raz. No cóż. Nie możemy porozmawiać na spokojnie. Wytłumaczyłem że się spieszę, a na pytanie ' Gdzie jest Rose ' odpowiedziałem tylko ' smacznie śpi '. Spytali chórem o nowe piosenki albo teledyski, ale nic nie mogłem im powiedzieć, bo sam tego nie wiem. Pożegnałem się i zniknąłem po chwili za tymi metalowymi drzwiami. Spojrzałem na nich ostatni raz i pobiegłem do pokoju zwanego ' studiem '. Wlazłem cicho, bo nie wiedziałem, czy Rose jeszcze śpi, czy nie. Więc na wszelki wypadek będę cicho. (KLIK).

Nie spała. Leżała na tym fotelu taka biedna z ledwo otwartymi oczami. Spojrzała na mnie i od razu się uśmiechnęła.
- Jak się tu dostałam? Oni raczej mi nic nie powiedzą - wskazała na ochroniarzy.
- Przytargałem cię przez pół drogi na rękach, a o resztę drogi poprosiłem któregoś z nich, ponieważ było za dużo śniegu. Wstąpiliśmy po drodze do domu, ale spałaś poza tym, poszedłem się tylko przywitać i tak przyjechaliśmy tu. Pobiegłem do fanów którzy stali przy budynku i jestem. - usiadłem obok niej i położyłem na jej udo, swoją dłoń. - Jak się spało?
- Bardzo dobrze, ale strasznie krótko.
- Krótko? ja umierałem z nudów, ale przy najmniej mam dużo ciekawych zdjęć - posłałem jej uśmiech.
- Odegram się tymi zdjęciami, zobaczysz! niech tylko koncert przyjdzie! będziesz spał zmęczony, a ja będę cię napastować zdjęciami.
- Justin, do roboty! - przerwał nam ktoś. Chwyciłem czapkę, założyłem ja na głowę i poszedłem za szklaną, ogromną szybę. W słuchawkach usłyszałem pierwsze nuty piosenki i zacząłem śpiewać. Ciągle się myliłem, i musiałem powtarzać od początku. Męczyłem swoje struny głosowe, ale wiedziałem, że robię to w jak najbardziej słusznej sprawie.
Śpiewanie jak sądzę nigdy mi się nie znudzi. Oby nie znudziło mi się również moje życie, jak i inne obowiązki. Jedno jest pewne.. nigdy nie znudzi mi się Rose. Mmm  *.*
piosenka powoli dobiegała końca, kiedy przez szybę widziałem, że do pomieszczenia weszła mama. Usiadła obok Rose, ale szlag trafił, że nie mogłem usłyszeć o czym rozmawiają.
- Jeszcze raz Justin - słyszałem tylko tego samego faceta co zwykle. Jak kazał tak zrobiłem. Puścił jeden moment od początku i znów musiałem śpiewać w kółko to samo. Po 15'stu minutach skończyłem. Ściągnąłem słuchawki, zawiesiłem je na mikrofonie i wyszedł z pomieszczenia zza szyby.
- Cześć mamo - uśmiechnąłem się i usiadłem obok faceta, który dowodzi zwykle całym studiem, i oboje zajęliśmy się piosenką. Chodziło o przejścia, wzmocnienia, basy itp. Czyli efekty specjalne, w których na scenie mógł funkcjonować Jerry. hahah. (KLIK)

*** Oczami Rose ***

Spałam wiele godzin w hotelu, potem w samochodzie i jeszcze przez chwilę w studiu, ale i tak jestem śpiąca jak cholera. Już jestem ciekawa tych zdjęć, jakie Juss wstawił na Instagram czy FB. oddam mu! Odwdzięczę się jeszcze bardziej niż on mnie.
Razem z Pattie znów przysłuchiwałyśmy się w jego perfekcyjny głos. Czy tylko ja byłam taka głupia uważając szybciej tego chłopaka za kompletne beztalencie? Jak mogłam robić odrzucającą minę za każdym razem, kiedy ktoś wypowiedział jego nazwisko? Hańba mi! Gdyby ktoś przy mnie wypowiedział " Justin Bieber to gej " Zabiłabym jak leci. Wolałbym, żeby to mnie wyzywano od gejów ( wiem, że to trochę niemożliwe ze względu na płeć ), ale przy najmniej nie ucierpiał by przy tym Justin.
Pewnie jakiś czas zajmie mu praca nad piosenkę, a nie chcę mu przeszkadzać. Ciocia powiedziała, że trochę tu siedzi i może w czymś pomoże. Przyjechał kamerzysta, żeby wszystko uwiecznić do filmu. Postanowiłam się przejść po tym wielkim budynku, wiec wybrałam się na ' spacer '. Cholera! kamerzysta chciał iść ze mną. Nie wiem jak mam się zachowywać, ale niech będzie. Nie szkodzi wyjść gdzieś z nim. I tak się nie odzywa, tylko nagrywa co popadnie.
Wyszłam na korytarz i poszłam gdzieś przed siebie. Przez chwilę z nim rozmawiałam, puki nie włączył nagrywania, i nie wydawał się aż taki zły. Stwierdził, iż czuje się nieswojo musząc kamerować Justina nawet, kiedy on sam tego nie chce. Czuje się wtedy jak uporczywy facet z kamerą, czyli paparazzi. Nie dziwię się.. też miałabym takie odczucie, ale zdecydowanie wolę tego gościa, od uporczywych debili, którzy robili by zdjęcia co 3 sekundy.
Swoją drogą.. to jest strasznie ciekawe. Po co im tysiąc zdjęć pod rząd, kiedy Justin gdzieś idzie. Nie wystarczy zrobić jednego? Na każdym zdjęciu z osobna widać, jak Juss przekłada nogi. Tylko tyle. Nie widzę nic inspirującego, ale dobra. To też ludzie. Mają co prawda posrane w głowach, ale niestety na tym zarabiają. Idąc korytarzem musiałam koniecznie podejść do automatu z kawą. Wcisnęłam pieniążek i czekałam na napój. Słyszałam czyjeś drzwi, i właśnie wtedy ujrzałam to. Ogromne metalowe drzwi. Na bank za nimi są fani.
Nie będą tu długo siedzieć, bo robi się ciemno i zimno i nie wygodnie, ale muszę z nimi porozmawiać. Nie dość, ze to dobry materiał na film, to w dodatku mogę poznać bliżej grupkę jego fanów, z czym nie miałam szybciej styczności.
- Mogę tam? - odwróciłam się w stronę kamerzysty, który aktualnie walczył z maszyną do ciepłych napoi.
- Nie wiem. Nie ma ochroniarzy.
- Nie słychać, żeby było ich aż tak wiele. Proooszę!! - nalegałam.
- Okej, ale jak coś się stanie.. - nie zdążył dokończyć, bo już zabierałam się za otwierani drzwi. Dziewczyny nagle zaczęły szybciej rozmawiać i szaleć. Boję się, że jak otworze te drzwi, to coś mogą mi zrobić, ale raz grozi śmierć.
- Cześć - szepnęłam ciszej, żeby wiedziały, że nie mają krzyczeć.
' Boże, to Rose!! ', ' Rany, to na prawdę ty ' ? - takie oto komentarze usłyszałam. Dziewczyn było około 7, bo reszta poszła do domu. Na samo otwarcie tych drzwi zrobiło mi się cholernie zimno.
- Nie możecie tu marznąć. - wpuściłam je do środka, po kryjomu, ale naciskałam na nie, żeby były cicho. Wszystkie od razu musiały mnie przytulić. Jedne płakały, drugie były spokojne, a jedne w ogóle nie wierzyły, że mnie widzą.
- spokojnie spokojnie - zaśmiałam się. Nie było tam zbytnio ławek, więc usiadłyśmy w kółku na ziemi.
- Obiecajcie, że nie będziecie krzyczeć! - w tym czasie kamerzysta zaczął swoją pracę.
- oczywiście - odezwała się jedna z nich.
- Nie jest wam zimno? wyglądacie okropnie! pełno śniegu. Zamarzacie!
- Czekałyśmy na Justina. Ponoć wyszedł tu szybciej. To prawda?
- Nie wiem, spałam. haahha, ale powiedział że tu był. Nie spotkałyście go?
- Powiedz jaki on jest? jaki jest nasz idol?! - od razu zmieniły temat. Zdjęć to napstrykały chyba ze 3 tysiące, ale nie miałam nic przeciwko.
- Jest dokładnie taki, jakiego znacie. Nie ukrywa nic. Zapewne wiecie o nim bardzo wiele. I właśnie taki jest na co dzień. - Cholera, serce mnie zżerało kiedy widziałam ich zimne twarze pełne rumieńców. - Nie mogę wytrzymać. Zaczekajcie na mnie. - podniosłam się, i pobiegłam z powrotem do Justina.
Biegłam gdzieś gdzie sama nie wiedziałam gdzie, ale za chwilę byłam już w pokoju nagrywań. Weszłam cicho, bo nie wiedziałam co robią, ale obrazem był identyczny jak ten, kiedy stamtąd wychodziłam.
- Justin daj portfel! - powiedziałam zdyszana.                          
- Weź sobie - dziwię się, zę nawet nie zapytał po co, ale tak jak powiedział, tak zrobiłam. Chwyciłam jego kurtkę, i wybiegłam bez szukania samego portfela. Biegłam znów przed siebie aż dotarłam do drzwi.
Dziewczyny dalej siedziały, ale jak widać dzielnie zajął się nimi kamerzysta, który zadał im kilka pytań.
- BOŻE CZY TO JEST KURTKA JUSTINA !?!?!??!?! - od razu zrobiło się głośniej.
- ĆŚIII! nie wolno nikomu wiedzieć, że tu jesteście! Tak to jego kurtka. Dałabym wam ją, ale będzie mu zimno, więc nie mogę tego zrobić. Wyciągnęłam pieniądze i podeszłam bo automatu. Kupowałam gorącą czekoladę. Jedną po drugiej i wręczałam każdej z dziewczyn. Dziękowały mi płaczem, ale nie wiedziałam jak temu zaradzić.
- Matko, jesteś cudowna! Kochasz Justina, i jesteś piękna i prawdziwa. Jesteś idealna! - stwierdziła jedna, po czym wstała i mnie przytuliła.
- Ooo dziękuję! - chciałam krzyczeć ze szczęścia kiedy słyszałam komplementy, ale musiałam spoważnieć. Rozmawiałyśmy tak jakieś 15 minut. Ciągle płakały i nie dowierzały, a mnie przez to było co raz lepiej. Zrobiłam sobie z nimi zdjęcia, a kamerzysta obiecał że zaraz wróci, i poszedł sobie. Moje zbyt wąskie spodnie nie pozwalały na to, by siedzieć dalej po turecku więc położyłam się bokiem jak na plaży.
Musiałam uważać na dosłownie każde wypowiedziane słowo, bo wiem jakie niektóre dziewczyny potrafią być. Prosiłam, by nic nie nagrywały, tylko cieszyły się chwilą na żywo. Uświadomiłam im, jak ciężkie jest życie, kiedy opiera się wszystko na zdjęciach, poza tym, teraz siedzimy prywatnie. Słyszałam głos.. nie jestem pewna, ale to chyba Justin. Nie chciałam żeby te dziewczyny dostały ataku paniki, więc spokojnie podałam im rytm oddychania, po czym powtarzały za mną.
Wszystkie na raz oddychałyśmy spokojnie, ale powoli dziewczyny przestawały oddychać całkiem. Zaczęłam się bać, że zaraz zrobią coś głupiego, ale pokazałam im znak ciszy, czyli położyłam palec na ustach, żeby zrobić Justinowi niespodziankę.
- Jerry! JERRY!! - wykrzykiwał na głos, dodając samorobne echo. hahaha . - JERRY!!! - nie wiem co mu chodzi po głowie ale znów zaczynam się bać. Siedziałyśmy w bezruchu.
- Tu jestem! - krzyknęłam żeby powędrował za moim głosem, i chwyciłam za rękę dziewczynę obok, bo jak widzę, zaraz zejdzie z tego świata. ' Spokojnie! ' - powtarzałam.
- WITA CIĘ BÓG SEKSUUUUUU!!!!!!!!! - wyskoczył Juss zza ściany rozkładając ręce. Zrobiło mu się strasznie strasznie głupio, kiedy zauważył, że siedzi ze mną siedem dziewczyn. Spojrzał na mnie przykrywając usta dłonią. Dziewczyny zaczęły piszczeć i płakać jeszcze bardziej, i za razem się śmiać.
- Te! Bóg Seksu! spokojniej bo je wystraszysz. Szkoliłam je na wypadek spotkania ciebie, a ty tu się afiszujesz.
- Do studia przyszedł Kenny. Znalazł pająka na dworze, a dokładnie na rynnie, i mi go dał! - był strasznie podekscytowany. - Wziąłem go i nazwałem Jerry, ale gdzieś spadł i nie wiem gdzie jest. - Zażartował bo chciał zobaczyć reakcje dziewczyn. Wszystkie od razu wstały z przerażeniem i obawą przed pająkiem Jerrym. - Nie, żartuję. Tak sobie krzyczałem, bo skończyłem nagrywanie - zaśmiał się ponownie.
Nie powiedział ani słowa więcej, kiedy fanki zaczęły biec te cztery metry w jego stronę i zawieszać się na jego szyi. Przytulił wszystkie i zrobił sobie z nimi zdjęcia. Podszedł potem do mnie, pociągnął mnie za rękę i również wstałam.
- NIE CZUJĘ NÓG! - historia powtórzyła się jak wtedy, gdy Justin i ja siedzieliśmy w moim domu a ja żegnałam się z Megan. Tym razem to ja nie czułam kończyn.
- Moje piękne panie.. ja i Rose musimy znikać. - wyznał po chwili.
- Już? skończyłeś wszystko?
- Tak. Chcecie posłuchać? - zwrócił się do nich.
- TAK! - odpowiedziały chórem, po czym Justin sięgnął po telefon. Nie, nie chciał puścić im piosenki z telefonu, tylko zadzwonił o Kenny'ego, żeby ten przyniósł mu oficjalną wersję piosenki.
Ochroniarz powiedział że zaraz zejdzie. No i czekamy w tej chwili na niego, i kompletnie nie miałyśmy o czym rozmawiać.
- Justin.. gdzie teraz jest kolejny koncert? - zaczęła jedna spokojniej.
- Mam prośbę - zmienił temat - Wyłącz nagrywanie proszę. - nie wiem jak on widzi te wszystkie telefony i aparaty ( w przypadku paparazzi ). - widzę to. - wskazał ręką na dłoń dziewczyny, z której faktycznie wystawał telefon. Myślała, że tego nie zauważy i chciała coś nagrać.
- Przepraszam. - Jęknęła ciszej i wyłączyła nagrywanie.
- Nie chodzi o to, że nie lubię nagrywania, ale cenię prywatność. Macie już ze mną zdjęcie, więc po co nagrywacie więcej? ja tylko rozmawiam. Tak więc.. kolejny koncert będzie chyba w .... Rose, gdzie? - odniósł się do mnie.
- Skąd ja mam wiedzieć gdzie ty grasz koncert chłopie? - zaśmiałam się.
- W takim razie.. nie wiem gdzie gram teraz jakiś koncert, ale oby dwoje chyba jedziemy do Londynu - wyznał. Nie pytały o powód podróży tam, tylko dalej wycierały mokre od łez policzki zajmując się wgapianiem w Justina. Na reszcie przyszedł zmachany Kenny.
- Gdybyś ty wiedział.. ile razy ja tu błądziłem!! - wpadł zdyszany.
- domyślam się.. - Juss spojrzał na zegarek w telefonie. Podał Justinowi telefon z nagraniem i poszedł z powrotem do cioci i reszty.
Justin puścił nagranie. Przyspieszył jeden moment piosenki chwaląc się, że nagrywał go bardzo wiele razy, i cieszy się że w końcu mu się udał. I to był powód tego że wołał Jerry'ego.
Beliebers były zachwycone jak nigdy! Musiały go jeszcze przytulić, a potem z płaczem wyszły. Siedziały na długo potem pod drzwiami, żeby przeżywać wszystko razem. My z Justinem udaliśmy się do pomieszczenia z nagrywaniem oznajmić, że możemy zbierać się do domu.
Była ju godzina 16, więc znów powoli zaczynało się robić ciemno. Ubraliśmy się wszyscy bardzo grubo i pojechaliśmy do domu, ale jako, że Justin był głodny.. wjechaliśmy jeszcze do jakiegoś sklepu po jedzenie.
- To jest twoje pożywne jedzenie? - Justin wyszedł ze sklepu i usiadł w aucie obok mnie.
- Tak, spójrz : żelki, chipsy, i to.. czego nazwy nie znam. - zaczął szeleścić. Odwróciłam się w stronę szyby i podziwiałam widoki zimy, w między czasie starać się nie zwymiotować.
- Chcesz żelka? Nie chcesz żelka? Na pewno chcesz żelka - odwróciłam głowę z powrotem w stronę Justina, który najwyraźniej mówił sam do siebie, machając nad ustami żelkiem, którego w końcu włożył do ust.
- 19 lat. 19 lat!!! - do tyłu obejrzała się Pattie kpiącym spojrzeniem. Zaczęłam się śmiać, po czym dalej oparłam głowę w bok. Justin nie jednokrotnie chciał poczęstować mnie słodyczami, ale dobrze wiemy jak zakończyła by się wyżerka łakoci jadąc autem w moim przypadku. Do domu wolę dojechać spokojnie.
Jechaliśmy przez 15 minut, a mnie powoli robiło się gorąco.
- Otwórz okno! - Juss zaczął zauważać. Uchyliłam okno jak kazał, co faktycznie trochę pomogło. Auto stanęło i mogłam wyjść. Na samo wylęgnięcie się z auta chwyciłam garść śniegu i władowałam ją sobie do buzi dla orzeźwienia. Justin zaczął się śmiać. Pattie i ochroniarz również, ale przy najmniej mi ulżyło i za sprawą dodatkowego powietrza było mi całkiem OK. Weszliśmy do domu, i pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, to położyłam się na ziemi bez rozbierania.
Chłopak jako, że miał rewelacyjny humor, schylił się, wziął mnie na ręce i położył na kanapie.
- Co robisz? - zaczęłam.
- Rozbieram cię kochanie - zaśmiał się, dobierając się do mojej kurtki. Czułam się jakbym miała 6 lat, ale moje lenistwo nie pozwalało na to, by mu przerwać, więc leżałam jak kłoda czując jego delikatne i zimne dłonie na swoim ciele. Po chwili byłam już gotowa by ruszyć w stronę pokoju. Justin zarzucił kurtkę gdzieś na wieszak. Obwieścił cioci, że dziś ma wieczór dla siebie i przyszedł za mną do pokoju.
- Mamy cholera znów cały wieczór. - Podniósł dwa razy brwi do góry. Już wiem, co Pan Justin ma na myśli, ale ja nie dam się tak łatwo.
- Dasz mi buzi? - podszedł powoli.
- Wiem, że na ' buzi buzi ' się nie skończy...
- NIE WIEM SKĄD TEN POMYSŁ - powiedział z sarkazmem.
- Musisz zasłużyć. - odpowiedziałam z udawanym fochem.
- W jaki sposób?
- Musisz mnie przekonać, że jesteś wart buziaka.
- A w jaki sposób? - powtórzył pytanie. - Mam dla ciebie zatańczyć? - Jak powiedział tak zrobił. Wstał i zaczął tańczyć po swojemu. Chciałam się śmiać, ale zachowałam poważną twarz.
- zasługujesz jedynie na buziaka w policzek, którego możesz mi z prezentować. - stwierdziłam i wychyliłam twarz w jego stronę. Usiadł koło mnie i przybliżył swoje usta do mojego policzka..
- AŁ!! Ugryzłeś mnie!!! - odsunęłam się od razu.
- Nie zadzieraj ze mną! - zaśmiał się. - A ja zasługuję na buziaka w policzek? - spojrzał w przód czekając aż to zrobię. Tym razem ja przybliżyłam usta do jego policzka, ale w momencie kiedy przymknęłam oczy by to zrobić, odwrócił twarz z moją stronę i pocałował mnie w usta.
Chwycił mnie z tyłu głowy i całował dalej przenosząc nas do pozycji leżącej. Nie mogłam mu odmówić po raz kolejny i po prostu znów uległam. Jest zbyt szybko, by pójść spać, ale nie jest zbyt szybko by się kochać. Po chwili oboje zostaliśmy nadzy i rozgrzani. Ahmmm kocham takie chwile!

__________

Okej, więc niekumata ja dopiero teraz naprawiłam komentowanie. Tzn. nie ja, a moja wspaniała kuzynka!! ( dziękuję Sandra ♥)
Teraz czekam na komentarze, wiedząc że się pojawią. Tak więc do zobaczenia itp<33

3 komentarze:

  1. Świetny rozdział,ostatnio długo nie czytałam i teraz nadrobiłam wszystkie zaległości :) Czekam na następny :]

    OdpowiedzUsuń
  2. super! :)
    ask.fm/mistycznaluiza2

    OdpowiedzUsuń
  3. boski ale muszę kończyć jutro dokącze:*

    OdpowiedzUsuń