sobota, 23 listopada 2013

Rozdział 37

Oczywiście większość wody leciała na marne, bo ciągle się całowaliśmy, ale woda spływająca po nas, dodawała uroku całej chwili. Kocham takie wieczory jak ten

________________________

Dopiero po wyjściu mogliśmy odpocząć kompletnie. Wyszłam z łazienki i położyłam się na łóżku zamykając oczy. Nasza rozmowa dziś w ogóle się nie kleiła. Nie mieliśmy o czym rozmawiać, przez co było niezręcznie.
Juss wziął laptop i położył się obok. Nagraliśmy kilkusekundowy filmik jak to już o  19:00 leżymy w łóżku, potem napisał parę postów na portalach, dodał kilka zdjęć z komórki, które przez owy czas robił po kryjomu, żebym nie widziała. Ale nie były nawet takie złe, więc nie mam nic przeciwko.
Widząc jak zasypiam oparta o jego ramię, próbował rozbudzić mnie cichym śpiewem.
- Justin.. bardziej mnie usypiasz. - Wtuliłam się w jego świeże i ciepłe ciało.
- Twierdzisz, że mój głos cię nużący i jest nudny?
- Nie. Brzmisz jak anioł.. który właśnie ma zamiar mnie uspać. - zaśmiałam się pod nosem podnosząc głowę na wysokość jego oczu. - Można z nich wiele wyczytać. - stwierdziłam.
- Tak? A co takiego jest w nich napisane?
- Po pierwsze: albo chcesz się ze mną kochać, albo po drugie: Chcesz się ze mną bić. - zaczęłam się śmiać, poprawiając nam obu humor.


*** Oczami Justina ***


- Zdecydowanie opcja... - nie dokończyłem, tylko przybliżyłem się do jej ust składając na nich pocałunek, przez co miała pomyśleć, że chcę iść z nią do łóżka. - DRUGA!!! - Zmyliłem ją i zacząłem atakować. Odstawiłem gdzieś laptopa na ziemię i zacząłem jak dawniej uderzać w nią poduszką. Miałem wiele siły więc dziewczyna nawet nie miała okazji przestać się śmiać,
a o oddaniu mi nie było mowy. Odsunąłem się trochę do tyłu, ale usiadłem zbyt blisko krawędzi i po chwili wylądowałem na ziemi. Teraz ona przejęła poduchę i zaczęła uderzać we mnie. Nie zrobiła tego przez przypadek, ale celowo się na mnie zarzuciła dalej zadając ciosy. Jako, że leżała na moim brzuchu, nie było ciężko zacząć ją gilgotać.
Śmiała się panicznie, jak by miała zaraz zwariować. Próbowała na mnie zrobić to samo, lecz nie podziałało, gdyż nie mam łaskotek. Zepchnąłem ją z siebie po czym szybko wstałem i odbiegłem w róg pokoju. Udawałem boksera szybko przebierając rękoma (KLIK) Podeszła do mnie chcąc 'uderzyć' mnie w klatkę, ale w odpowiednim momencie chwyciłem ją za biodra,
i podniosłem do góry zarzucając sobie na ramię. Nie miałem zbyt wiele siły, bo za bardzo oboje się śmialiśmy. Przebiegłem z nią przez pół pokoju po czym zarzuciłem na kanapę i padłem obok niej. Nie na długo, ponieważ zepchnęła mnie i po chwili leżałem na ziemi. Dyszałem jak nienormalny, ale przy najmniej choć trochę się rozerwaliśmy z nudy. Oboje co prawda nie mamy do tego humoru, ale nie ważne.
Naszą nieubłagany moment samotności przerwał Scooter.
- Nie przeszkadzam? - najpierw zapukał, ale nie czekając na naszą odpowiedź.. po prostu wszedł. Usiadł obok na krześle. - Justin, jutro musisz jechać do studia. Dokończyć zeszłe piosenki.
- Jutro mieliśmy jechać do Londynu! - odparłem.
- Mieliśmy? - Przerwała mi Rose.
- Mieliśmy. - zakończyłem krótko.
- Możecie zrobić to po studiu. Przecież to nie problem. Ale tym razem.. jeśli chcecie przebywać w hotelu, musicie mieć ze sobą ochronę. Nie będę ciągle za wami jeździł.
- Stary.. nikt cię o to nie prosił.
- Nie musiał mnie nikt prosić. Wystarczy, że wszędzie są jakieś problemy. - Scooter zawsze zaczynał nasze kłótnie, ale prawda taka, że zawsze od razu robiłem się zły, przez co miałem głupie odzywki.
- O, czyli twierdzisz, że robię problemy? - na wzdymałem się od razu po jego słowach.
- Justin.. nie o to chodzi. Ale to prawda.. bez ochrony i Bieber team'u robisz głupie rzeczy. Na drugi raz nigdzie bez nas nie jedź okej? - wstał i chciał już wyjść z pokoju.
 - Będę jechał gdzie chcę i kiedy chcę. Mogę palić, ćpać i pić, bo mi wolno. Skoro tak wiele rzeczy robię źle, to nie musiałeś zaczynać naszej znajomości. Mogłeś nigdy do mnie nie zadzwonić ,wiedząc ,że jestem nieznośnym dzieciakiem.
- Justin... nie o to mi ...
- Siedziałbym na tych schodach i śpiewał sam dla siebie grając na gitarze. Byłbym biedny, ale to nie gra roli. Nie miałbym teraz problemów, przez to że zawsze w twoich oczach jestem najgorszy! - nie dałem mu dokończyć.
- Justin!! - nie zdążył mnie zatrzymać, bo wstałem i natychmiast poszedłem do łazienki zakluczjąc się w niej. W naszym apartamencie, aby przejść do łazienki.. wystarczy otworzyć drzwi w rogu ogromnego pokoju. Więc daleko sobie nie poszedłem. Ale jak widać.. menager nerwowo musiał iść za mną.
Żal tylko było mi widzieć, jak Rose musi tego słuchać.
- Justin otwórz. Otwórz te cholerne drzwi!!! - pukał w nie i walił. Usiadłem na ziemi, i nerwowo w rękach zacząłem macać naszyjnik. Znów udawałem silnego na zewnątrz, ale w środku pękałem i chciałem krzyczeć.
- Dlaczego myślisz, że jesteś najgorszy? - zaczął spokojniej. - Nie wychodziłem z pomieszczenia, a mimo to słyszałem że zsunął się po ścianie na ziemię i załamał oddech. Postanowiłem otworzyć drzwi. Do cholery mam 19, a nie 10 lat.
- Nie wiem co mi jest. Ostatnio jest za dużo problemów. Masz rację.. może lepiej będę jeździł z wami. - Poczułem skruchę w sercu, kiedy widziałem jego oczy. Załamał się na wieść, że czuję, że w jego oczach jestem beznadzieją.
- Justin.. czemu uważasz, że jesteś najgorszy? - dopytywał po raz drugi już.
- Nie wiem. To pewnie przez mój wiek. Mam 19 lat, a gwiazdorze. Boję się, że stracę wszystko, jak skończę pokazywać tors, i skończę robienie kolejnych tatuaży. Nie jest jak inne sławne osoby. Mają czas dla fanów, a ja? wiecznie mnie nie ma. Nawet nie mogę załatwić najprostszej sprawy. - Miałem oczywiście na myśli Sprawę z mamą Rose, ale przy Scooter'ze nie mogłem się wygadać.
- Chłopie. Stworzyłeś tak wiele.. pracowałeś w życiu więcej niż niektórzy dorośli.. i ty powiesz że jesteś najgorszy? Nigdy tak nie mów. - Podniósł się i mnie przytulił. Cala ta chora sytuacja pozbawiła nas tylko czasów i nerwów. Słyszałem słodkie " Awww " ze strony Rose.
- Nie bądź zazdrosnaaa - powiedziałem z uśmiechem siadając tuż obok niej.
- To co? Jutro studio, a potem Lodnyn? - Teraz był naładowany emocjami. Wolałem żeby był taki, niż taki, jaki był przed chwilą. Wolę tą odsłonę tego człowieka.
- Zdecydowanie. - odparłem z uśmiechem, po czym menager wyszedł i znów zostaliśmy sami. Powoli nadchodził wieczór, ale dziś.. mimo że jutro studio.. postanowiliśmy zaszaleć.
- Rose. Mam świetny pomysł. Lubisz gry na konsolę? - zaśmiałem się, na co dziewczyna kiwnęła głową na ' tak '.
- Nie mamy tu takiej gry... - spojrzała na mnie dziwnie. Ubrałem szybko kurtkę i w progu krzyknąłem tylko, żeby zrobiła nam posłanie na ziemi i wracam za jakiś czas.
Pobiegłem prosto do pokoju Kenny'ego i poinformowałem go, że biorę ochroniarza i na chwilę znikam. Gdzie? oczywiście do sklepu. W takie gry nie grałem już bardzo długo, więc nie zaszkodzi zagrać, skoro i tak się  nudzimy.
Brr.. Na dworze jak zwykle zimno. Pełno paparazzi, pełno fanów, pełno gapiów, i w ogóle pełno wszystkiego co w tej chwili mnie rozpraszało. Ruszyłem do auta, a mój ochroniarz tuż za mną. Rozgrzałem auto i w drogę, do byle jakiego sklepu z takimi bajerami.
Nie wiedziałem, gdzie w Nowym York'u są takie sklepy, ale chyba szybko trafię, widząc te wszystkie kolorowe reklamy. Pojechałem za ich tropem i za chwilę byłem pod sklepem. Wszedłem do środka z kapturem na głowie. Ale nie dlatego, że nie mam szacunku.. tylko dlatego, żeby nikt mnie nie poznał.
Dopiero gdy zobaczyłem sprzedawczynię, odkryłem włosy. Na sam widok młodej dziewczyny widziałem, ze już umiera i nie wie co powiedzieć. Udam aktora, i udam również.. że nie wiem o co jej chodzi.
Podchodziłem do półek i patrzyłem na sprzęty do gier. Osobiście wolałem coś lepszego niż tylko Joysticki, więc wziąłem PS3, z tymi pilotami co można się ruszać i one łapią ruch. To jest czysta magia! haha. Chwyciłem pudełko, i podszedłem do kasy.
- W jakiej cenie to? - przeglądałem pudełko udając że nie widzę ceny tylko po to, żeby ona mi ją wskazała. Chciało mi się śmiać jak cholera, kiedy widziałem, że ledwo oddycha.
- O tutaj. - próbowała zachować zimną krew i wskazała na nią palcem. Nie chciałem zrobić nic głupiego, więc złapałem ją tylko za dłoń. Spojrzała na mnie tak przerażająco, że czułem że zaraz upadnie. Dłoń tak mokra, spocona i drżąca że wolałem ją puścić.
- Oddychaj - zaśmiałem się poprzestając już na grze w aktora. Chwyciłem jeszcze z półki kilkanaście gier które wrzuciłem do siatki.
- Okej.. już jest dobrze. Jesteś tylko klientem. spokojnie. - również zaśmiała się sama do siebie. - Dobrze, bo nie wytrzymam. MOGĘ PROSIĆ O AUTOGRAF?! - W końcu wybuchła i nie była już taka spokojna i opanowana.
- hahahhaha, oczywiście. trzeba było tak od razu. - wyciągnąłem długopis, który mam zawsze przy sobie na wszelki wypadek i podpisałem kawałek świstku. Nie odliczone pieniądze położyłem na stole, po czym uśmiechnąłem się do niej drugi raz i wyszedłem z pudełkiem ze sklepu.
Żeby nie było żadnych podejrzeń, ze coś kryję, odkryłem większą część kartonu, na którym wyraźnie widać było konsolę. Wolę wyprzedzić plotki, że coś ukradłem, albo kupiłem coś niestosownego.
Wróciłem do ciepłego auta, gdzie dalej czekał na mnie ochroniarz. Zapytałbym chociaż jak ma na imię.. ale lepiej nie. Nie wiem czemu. Ale po prostu lepiej nawet nie spytam. Odjechałem z miejsca wracając do hotelu. Podróż z powrotem zajęła nieco dłużej, niż podróż do sklepu, bo sam nie wiedziałem gdzie jestem.
- Wiesz jak stąd wrócić do hotelu? - spytałem po chwili. Kiwnął głową ' nie ' i sam musiałem sobie poradzić. Ciekawe czy ten człowiek ma opcję jak ' użyj słów ' gdzieś w organizmie. Jechałem przez kilka uliczek na ślepo, aż w końcu zauważyłem drogę którą jechałem wcześniej. Chwilę potem byłem już pod hotelem.
Zabrałem pudło oraz siatkę z grami i wszedłem do recepcji. Kiwnąłem recepcjonistce głową w dół, co miało znaczyć, że to ja, i że idę do góry. Jednak czasem dobre jest być rozpoznawalnym. Inni ludzie, którzy są w tym hotelu, ciągle muszą się podpisywać na jakąś głupią listę. A ja? Jestem Justin Bieber. Pozna mnie chyba nawet sklepowy żul.
Poszedłem po schodach, a ochroniarz skręcił w stronę windy i poszedł do siebie. Pobiegłem jak najszybciej na górę i wpadłem do pokoju. Och jak tam było ciepło i miło! Rose rozłożyła wszystko przed telewizorem. Było miękko i przytulnie.
- Wróciłem! - pokazałem jej pudełko na co zaśmiała się sama do siebie.
- Specjalnie po to pojechałeś?
- Byłbym o wiele szybciej, gdyby nie kasjerka w sklepie, i brak jakiejkolwiek mapy - usiadłem obok niej i rozpakowałem pudło. Było tam zbyt wiele obsługi i kartek i tego wszystkiego, że postanowiłem działaś na własną rękę. Dziewczyna trochę mi pomogła i poszło sprawnie. Po 10 minutach mogliśmy w końcu grać.
- Czegoś brakuje - stwierdziłem.
- Wiem. - Podniosła palec do góry i się uśmiechnęła, a do pokoju ktoś zapukał. Co ona knuje? Do pokoju weszła kobieta i podała jej coś na ręce. Odwróciła się,a kiedy na nią spojrzałem, trzymała w ręku popcorn i kilka paczek chipsów.
- Chyba właśnie tego tu brakowało! - stwierdziłem. Podniosłem się na chwilę żeby zasłonić rolety i włączyć małą lampkę. Włączyliśmy pierwszą lepszą grę najpierw korzystając z Joysticków, bo nie chciało nam się wstawać. Najpierw to ona leżała na moich kolanach, wtedy leżała w moich ramionach, a potem gdzieś na ziemi i znów na kanapie i tak w kółko.
Ciągle wygrywałem, przez co dziewczyna dostawała nerwów. Chciało mi się śmiać widząc, jak bosko się wścieka. Pełno popcornu leżało na ziemi, a w pościelach było pełno soli. Przerzuciłem się na inną pozycją, od której dalej będę miał puls w nogach. Ściągnąłem Rose do siebie i oparłem się teraz o nią. Czemu nie zrobiłem tego o wiele szybciej!? w końcu czuję swoje kończyny dolne i jest o wiele wygodniej.
Dokończyliśmy jedną z dwudziestu gier, i zaczynaliśmy kolejne. Mijały spore godziny, ale nam było zbyt fajnie by to kończyć. Na pilotach graliśmy potem w golfa i w ping-ponga, w czym jestem mistrzem. Dziewczyna znów się burzyła.
- Nie wściekaj się. Jutro wygrasz.
- Nie wygram. Oszukujesz! - zaczęła się śmiać. Dokończyliśmy ostatnią rundę, po czym poukładaliśmy kołdry na łóżku, wyłączyliśmy grę i sprzątnęliśmy pozostałości po jedzeniu.
Poszedłem się przebrać. Nie trwało to długo, bo musiałem tylko ściągnąć dolną część. Koszulka już od dawna leży gdzieś w kącie. Poszedłem do łazienki, ponieważ musiałem jeszcze zapalić papierosa. Widziałem przez małe okienko, ze pod hotelem od drugiej strony czuwają sporadycznie fani, ale nie przejąłem się tym, bo wiem, że zaraz sobie pójdą. Zgasiłem papierosa, i poszedłem do Rose.
Leżała na łóżku robiąc coś w telefonie. Nie zgaszałem lampy, tylko położyłem się obok. KLIK (posłuchajcie samej piosenki w tle ) Położyła głowę na moją pierś a rękę położyła na mój tors odstawiając telefon.
- Ciekawe, co? Ciekawe jak żyją twoje fanki. - zaczęła.
- Co masz na myśli?
- No bo.. każda z nich myślała, że w końcu kiedyś zwrócisz na nie uwagę i będą ' Panią Bieber '. Wiele z nich chce mnie zabić. Jedne mnie lubią a drugie nienawidzą.
- Nie dam rady zadowolić wszystkich i zawsze znajdzie się ktoś pokrzywdzony.
- Ciekawe jakie mają życie. Jak mieszkają i jak się trzymają. Co czują, kiedy widzą nasze wspólne zdjęcia. Ciekawe co zrobiłyby, gdyby dowiedziały się, że spaliśmy ze sobą wiele razy.
- Prawdziwi Beliebers przyjęli by to, mimo że byliby pewnie zawiedzeni bądź smutni, ale mam 19 lat.
- zawiedzeni?
- Nie jestem już szesnastolatkiem. Muszę zadowalać się tatuażami, a nie grzywką. Lubię wypić i poimprezować, zamiast chodzić na sesje, ubrany w kolorowe ubrania.
- Na pewno to rozumieją. Jestem pewna Justin. - Rozłożyła się na mnie jeszcze bardziej. Poczułem motyle w brzuchu, jakich nie czułem długo. W pokoju cisza i spokój, a ja leżę w łóżku z moją księżniczką. Mam ją tylko dla siebie.
- Kocham cię bardzo mocno Rose. - Przytuliłem ją do siebie i pocałowałem w czoło. Zaczęła szybciej oddychać przez co się uśmiechałem. Gołą klatką poczułem jej bijące serduszko.
- Ja ciebie też Justin. Dałabym wiele, żeby tak było już zawsze wiesz? tak jak teraz. Czyli idealnie.
- Dobranoc kochanie. - Odwróciłem jej głowę w swoją stronę i pocałowałem. Tak oto jak widać na zaistniałym obrazku, zasnęliśmy przytuleni w siebie.

~*~

Do rana trochę się zmieniło. Rose jedną stroną ciała była na ziemi, a drugą na łóżku. Ja za to leżałem na jej i swojej połowie na raz. hahah, wczoraj wyglądaliśmy tak słodko. Zakochani itp. A dziś już zupełnie inny obrazek. Jakbyśmy nie spali przez tydzień czasu i odsypiamy to teraz. Wieczorem musiałem nastawić budzik, żeby jechać do studia, więc nie mogliśmy pospać zbyt długo.
Zadzwoniłem po obsługę, żeby przyniosła nam śniadanie, i w między czasie obudziłem Rose. Ale w taki inny sposób niż zwykle. Bo zwykle budziła się sama. Odwróciłem ją delikatnie w swoją stronę tak, by się nie przebudziła, a pod głowę przełożyłem rękę. Czyli leżała jak na łożu śmierci w moich ramionach. Zacząłem delikatnie skradać jej pocałunki, jeden za drugim. Najpierw w czoło, potem policzki, usta, i na końcu szyja.
Powoli zaczęła odżywać i otwierać oczy. Pierwszym wrażeniem jakie zrobiła, był uśmiech, kiedy widziała moją twarz.
- Pora wstać księżniczko - uśmiechnąłem się dalej całując ją w dekolt. Odchyliła lekko głowę do tyłu, po czym się przeciągnęła, i spojrzała na telefon.
- za chwilę 7:00.
- O Rany..
- Pośpimy w samochodzie. No chodź. - wstałem i pociągnąłem ją na miarę możliwości, do tego stopnia, że prawie spadła na ziemię, ale w ostatniej chwili stanęła na nogi. Przeciągnęła się ponownie, po czym za chwilę podążyła za mną do łazienki zahaczając ze sobą ubrania.
Ubrała to KLIK, a ja sam nie wiem co włożyłem, ale była to jakaś szara, ogromna bluza, niskie spodnie, i oczywiście ulubiony buty Supra. Umyliśmy zęby i doprowadziliśmy twarze do normalnego stanu. Chodziliśmy po pokoju pakując się i jedliśmy przygotowane śniadanie, którego i tak nie dokończyliśmy do końca. Scooter puścił mi sygnał, co znaczyło, że mamy być gotowi i za chwilę wyruszamy.
Spakowaliśmy swoje rzeczy i wracamy do domu. Do mamy, i reszty Bieber Team'u, żeby tylko pojechać do studia, ale swoją drogą.. nie mamy już tu nic do robienia, więc tylko trzeba zastanowić się nad wyjazdem do Londynu, który jeszcze do końca nie jest przemyślany, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Pakowanie się i szykowanie nie zajęło zbyt dużo czasu, więc gotowi, pożegnaliśmy się z apartamentem i załadowani jeszcze bardziej niż byliśmy przed przyjazdem, wyszliśmy z pokoju. Poczekaliśmy w holu przy recepcji, ale fani niestety wiedzieli, że dziś wyjeżdżam ( sam nie wiem skąd ) No i oczywiście przyszli mnie pożegnać. Nie mogłem wyjść bez ochrony, ale nie mogłem też stać bezczynnie i widzieć jak wołają moje imię.
Pomachałem im tylko przez szybę szklanych drzwi i widziałem ich łzy. Dobrze że w tej chwili na dół przyszedł Scooter, bo już nie mogłem znieść widoku zapłakanych fanów.
- Możemy jechać? - upewnił się.
- Tak. - Odpowiedziałem dość smutno kiedy miałem się z tym żegnać, no ale moje życie się nie kończy i na pewno przyjadę tu wiele razy. Ochroniarze byli gotowi, więc czas na wyjście. Otworzyli drzwi. Głos ich wszystkich był bardzo głośny. Chwyciłem Rose za rękę i ciągnąłem bezwładnie za sobą do samochodu. Przedostaliśmy się na prawdę ledwo, ale jakoś się udało.
Otworzyliśmy przez chwilę okno przed wyjazdem. Krzyczeli ' Justin, kochamy cię '. Albo że z Rose jesteśmy słodcy i cudowni. To miłe słyszeć to z ich ust. Błagali nas o zdjęcia, ale na prawdę nie było czasu, żeby robić ze wszystkimi zdjęcia, więc musieliśmy zakończyć ' spotkanie '. Szyba pojechała w górę zasłaniając nas i odjechaliśmy spod hotelu.

____________

Cześć! Jaram się tak ogromnie że Chu* by to strzelił cholera! mam 5 obserwatorów!! *_*
Dobra, to motywuje jak nic, więc lecę pisać dalej :* Cześć i czekam na komy!
___

Dopiero teraz kapnęłam się, że nie możecie dodawać komentarzy, bo znowu się coś pzrestawiło. Dziękuję moojej nadwszechmocnej kuzynce za naprawę. Teraz możecie komentować normalnie anonimowo. <3

3 komentarze: