sobota, 16 listopada 2013

Rozdział 34

Może to nie moja sprawa, ale i tak muszę jej z tym pomóc. Życzcie nam powodzenia.

____________________________

 Po drodze dopisywał nam świetny humor! ciągle śmialiśmy się z byle bzdur. Nagraliśmy filmik, który potem znalazł się na moim instagramie. Nagraliśmy jeszcze wiele innych, ale nie mieliśmy zamiaru wstawiać ich nigdzie. 
Jednym słowem.. zostalibyśmy wyśmiani. I to nie ja, tylko śpiewająca Rose. ahah. Dziwię się, że w ogóle się nie wstydziła. 
Dobra, jesteśmy na miejscu. Teraz czas udomowić się w hotelu, ogarnąć się, i możemy działać. Coś wątpię że uda nam się ten pobyt bez ochroniarzy, ale zawsze warto spróbować. Wysiadłem z auta i jak zawsze poszedłem od drugiej strony po Rose. Taki se ze mnie gentelman.
Hotel, pod którym się zatrzymaliśmy, specjalnie nie był 5-cio gwiazdkowy. Postanowiliśmy nie wybrzydzać, i nie rzucać się zbytnio w oczy wszystkim, więc jesteśmy aktualnie w przeciętnym, trzy gwiazdkowym hotelu. Przytulnie i miło. 
Wziąłem nasze walizki, i poszliśmy do środka. Od razu zrobiło się cieplej. Recepcjonistka, która oczywiście mnie poznała, od razu nie wiedziała co powiedzieć. 
- Justin Bieber?! - musieliśmy do niej podejść. Ehh.. a obeszło by się bez tego.
- Dzień dobry. Poproszę jakikolwiek pokój... 
- Oczywiście - Cieszę się, że była w pracy.. przy najmniej nie mogła nękać mnie pytaniami. Podała mi klucz, musiałem podpisać jakąś kartkę której nie zamierzałem przeczytać. 
- Życzą państwo sobie konkretnej obsługi? - Jezu! traktowała mnie jak króla jakiegoś! nie lubię tego. Jestem jak każdy inny, ale gdziekolwiek pójdę to od razu robią z tego wielkie halo. 
- Ja jestem zwykłym człowiekiem. Nie rozumiem czemu osobom bardziej rozpoznawalnym o wiele bardziej przymilacie. Poradzimy sobie. - byłem troch oburzony, ale nie czas na to. Poszedłem za Rose, do pokoju 29. Cholerne windy. Czy one są wszędzie? poszedłbym schodami, ale jak to mówią...
A raczej powinni mówić - Justin Bieber seksowniej wygląda w windzie niż na schodach. Ale jak znając Beliebers.. nawet jak bym taplał się w błocie, to robiłbym to seksownie. Ogółem nie widzę tu nic seksownego, ale SKORO NALEGAJĄ to mogę się nie zmieniać, i będę zawsze seksowny. 
Wjechaliśmy na to pieprzone 3-cie piętro i teraz już tylko kilka kroków od pokoju. Wrażenie hotelu wydawało się dość przyjemne. Było ładnie czysto i miło. 
Weszliśmy do pokoju. Tam również nie było tak źle. Małe pomieszczenia, przytulnie, jedno wielkie łóżko i wiele innych. Przyzwyczaiłem się żyć w ogromnych willach, ale jak już mówiłem " jestem tylko człowiekiem, i w każdym miejscu sobie poradzę ". Nie mówiłem? Teraz już tak.Skoro jedni nie mają domu nad głową czy głodują, i dalej żyją, 
to i ja poradzę sobie w trzy gwiazdkowym hotelu, bez tłumu otaczających mnie i wiecznie proszących o coś ludzi, bez rozgłosu i ciężkiej pracy. 
No więc już po chwili byliśmy zorganizowani. Nie czuliśmy żądnego zmęczenia, bo praktycznie tylko jeździliśmy autem i przeszliśmy kawałek korytarza.. nie wliczając przeklętej windy. Więc na razie możemy odpuścić sobie odpoczynek. 
- Wiesz co? Przez ten czas, póki tu będę.. będę zachowywał się, jak każdy nastolatek. Nie będę wybrzydzał rzeczami, i będę żył, jak każdy. Tylko nie mogę zapomnieć o fanach. To jest bardzo ważna część mojego życia.
- Na prawdę? Zobaczymy czy dasz radę - zawiesiła się na mojej szyi, a ja podniosłem ją i pocałowałem. Obkręciłem dookoła i postawiłem z powrotem. Kto by pomyślał, że w końcu będziemy szczęśliwi? Nareszcie szczęśliwi..
Zadzwonił telefon. Ale ten taki duży, ze słuchawką, na zakręcony kabel. Nie wiem jak to się nazywa, bo styczność z tym czymś miałem w dzieciństwie. Dzwonek tego telefonu był okropny. Ni to melodia, ni jakiekolwiek nuty. A, no tak! miałem być normalnym nastolatkiem! 
- Już ktoś dzwoni? jesteśmy w tym pokoju jakieś 15 minut.. 
- Odbierz Justin! - Ponaglała. Usiadłem na łóżku i chwyciłem telefon. Dopiero za chwilę okazało się, że kabel jest dziwnie podłączony do ściany. Na prawdę... albo jestem zacofany, albo ten świat, zamiast ewoluować.. cofa się o kilkanaście dobrych lat. 
Usiadłem więc na podłodze, bo nie miałem zamiaru stać przed tak niskim stolikiem, i podniosłem słuchawkę. 
- Tak? - spytałem krótko i nieśmiało, jakbym pierwsza raz odebrał telefon. Po prostu bałem się, że to nie do mnie.
- Panie Bieber. Nie chcę niepokoić, ale ogrom pańskich fanów opanowało nasz hotel. Jeśli ten tłum nie uspokoi się, będziemy musieli interweniować policją. Nie możemy narażać wypoczynku innych klientów. 
- O Cholera! przepraszam najbardziej! nie wiedziałem, że i tu przyjadą. Zadzwonię po ochronę i zaraz ich stąd zabiorą. 
- Oczywiście - inna recepcjonistka, niż ta przy kasie odezwała się jakoś nijako i zakończyła rozmowę. Dziwny sprzęt z przeszłości zrobił " piip piip piip " i odłożyłem słuchawkę na miejsce. 
- Coś się stało? 
- Beliebers.. - wybiegłem z pokoju i pobiegłem ( tym razem po schodach ) do holu i podbiłem do recepcji. Dostałem zadyszki przez pieprzone trzy piętra, ale w końcu dotarłem. Zatrzymałem się równo przy stole recepcji. Fani, widząc mój cień, od razu zaczęli krzyczeć i pukać mocno w drzwi. 
- Przepraszam, Już dzwonię! - musiałem to jakoś wytłumaczyć. Jestem w hotelu nie całe 30 minut a już sprawiam problemy. A tak bardzo chciałem, żeby było normalnie! Chyba nigdy tak nie będzie.
: Kenny? Jestem w hotelu w Nowym Jorku. Musisz przyjechać z innymi. Nie poradzę sobie, a fani zaczęli nachodzić hotel w którym jestem Przyjedź szybko, bo nie chcę do tego wzywać policji. - podałem mu jeszcze dokładny adres i wygląd hotelu, choć nie wiem po co .. niech jedzie tam, gdzie jak zwykle jest największe zamieszanie. 
: Oczywiście. Musisz dać nam dłuższą chwilę. Jesteśmy o wiele dalej, ale już jedziemy. Nie zbliżaj się do drzwi. Powiedz komukolwiek kto stoi przy recepcji, że zaraz będzie po sprawie. 
: Okej, bądźcie szybko - Jak już mówiłem.. mając 18-naście lat, nie muszę martwić się tym, że dostanę ochrzan na temat tego, gdzie się znajduję, co robię itp. W innych przypadku, już musiałbym wracać. Rozłączyłem się z Ochroniarzem i zająłem się recepcją. 
- Przepraszam. Moi ochroniarze już jadą. Niech da nam pani 30 minut i jest spokój! 
- Proszę pana.. oni co raz bardziej napierają! Zaraz zjawią się tu nasi wypoczynkowcy ze skargami. Fakt, że jest pan naszym gościem, daje nam ogromną reklamę dla hotelu, ale nie możemy zakłócać wypoczynku innych. 
- Rozumiem przecież! nie mam co zrobić. 
- Nie może pan do nich wyjść? 
- Wyjść ?! w takim przypadku, już tutaj nie wrócę. - z tyłu wyszedł jakiś grubszy facet. Dam uciąć głowę, że zaraz rozpęta tragedię. 
- Proszę ich uspokoić. - a nie mówiłem? od razu wyszedł z tematem.
- Niech mi pan uwierzy, że dałbym wiele, ale nie potrafię! za 30 minut będą ochroniarze. 
- Nie da pan radę szybciej? - do holu zebrało się jeszcze więcej osób. Zrobiła się tragedia! każdy się przyglądał i dyskutował. Przekłócaliśmy się o jedną sprawę z fanami. Przecież nie mogę do nich wyjść! Rozszarpią mnie na strzępy. Poza tym, Kenny powiedział, że mam się odsunąć. 
- Do cholery, proszę w tej chwili ich uspokoić! - ciągle napierał jakiś facet z recepcji. Inni ciągle powtarzali to samo. 
- ALE JA NIE DAM RADY! poczekajmy jeszcze chwilę, zaraz się uspokoją. - Hah, miałem przy najmniej taką nadzieję. 
Po chwili przez tylne wejście wdrapali się ochroniarze. Przyszła Rose i siedzieliśmy w tym teraz razem. 
- Już jesteśmy! - ośmiu na czarno ubranych facetów zwanych ochroniarzami od razu uratowali mój tyłek. 
- Padło zamieszanie. Nie mogę ich uspokoić a recepcja i klienci się bulwersują! - próbowałem wytłumaczyć, kiedy Kenny wpatrywał się całej sytuacji. Każdy stał nade mną i patrzył co robię. ALE CO JA MIAŁEM ZROBIĆ!? Przecież to nie moja wina, że dowiedziały się, że jestem w tym hotelu. 
Tyle ludzi i tyle zamieszania przez jeden pobyt w hotelu. Kto by pomyślał? Tym razem przyszło jakieś 10 osób z recepcji hotelu. Ja i Rose staliśmy bezbronnie patrząc, jak moi ochroniarze zaczęli popędzać fanów do domu. Było mi ich szkoda jak nigdy, ale w tym przypadku nie mam nic do powiedzenia. Nie powinni tu być z przyczyn oczywistych - Ja też mam życie prywatne. 
Nie zawiodłem się na nich ani trochę, bo wiem, że po prostu chcieli mnie zobaczyć. To normalne. Szkoda tylko, że akurat w tym hotelu. Gdybym wiedział, że będą tu takie problemy.. w ogóle bym tu nie przyjechał. I teraz co? 
Jeśli nie wyjdę stąd.. powiedzą, że tchórzę i boję się wstydu żeby wyjść na ulicę. A jak wyjdę? Powiedzą że zostałem wyrzucony z budynku. Tak źle i tak nie dobrze. Ale nie mamy wyjścia. Musimy zmienić lokalizację, ponieważ już mamy przeskrobane. 
Jeszcze tego samego dnia, musieliśmy tachać się do innego hotelu. EHH!!! A już ta sprawa miała być załatwiona. Teraz znów, trzeba będzie poczekać do jutra. No i muszę wszystko wytłumaczyć fanom, bo pewnie żyją w przekonaniu, że to przez nich wyrzucili mnie z hotelu, a nie chcę, żeby mieli wyrzuty sumienia. 
Zapakowaliśmy się, i udaliśmy się do auta, razem z Kennym i dwoma ochroniarzami, a reszta ochroniarzy pojechała drugim, tuż za nami. 
- Ale wybuchła afera. - Ciągle nie mogłem tego znieść. Na pewno fani martwią się, że jestem na nich zły, bo byłem surowy i poważny. Ale nie mogłem uśmiechać się, widząc jak musieli odejść siłą z pod hotelu. Miałem zły humor, ale to nie znaczy że ich winię. 
- Spokojnie, to tylko hotel. - uspakajała mnie. 
- Tylko hotel? a fani? będą zawiedzeni. 
- Przyjechaliśmy tu również z powodu filmu. Nie ma tu kamerzysty, ale to nie znaczy, że dla fanów nie masz być nikim ważnym. Przecież możesz im to wynagrodzić. Możesz spotkać się z nimi, i napisać na TT wyjaśniając całą sprawę. - Chyba miała rację. Kocham kiedy ma rację. Zawsze wtedy lepiej się czuję. 
Oparłem się o jej ramię głową, a ona przeczesywała moje włosy przyciskając mnie do siebie. Znaleźliśmy kolejny hotel, tym razem 5-cio gwiazdkowy. Tam będę miał spokój a fani mogą mnie nachodzić.. i nikomu nie będzie to przeszkadzało. Wrażenie hotelu wyglądało wiele lepiej niż poprzedniego. Wszystko idealne, czyste, pozłacane żyrandole, ogromny hol, duże pomieszczenia, szerokie korytarze. Tylko jeden minus. Windy.
No nic. Znów z Rose wzięliśmy pokój praktycznie na samej górze, bo zapragnęliśmy sobie pokoju z tarasem. Będę widział czy fani nie przychodzą, i będziemy mieli bardzo piękny widok. Oboje lubimy patrzeć na piękne krajobrazy i lubimy ciszę oraz spokój wieczorami. Czyli miejsce w sam raz dla nas. Nie możemy ryzykować, i ochroniarze byli z nami w tym samym hotelu, tylko w innych pokojach, żeby nam nie przeszkadzać. Nie wiem w czym mieliby nam przeszkadzać, skoro i tak stoją jak słupy. Ja nie wiem, jak im może się nie nudzić! Kenny jest inny. Bawi się ze mną, śmieje, rozmawia i jest moim przyjacielem, a reszta? nawet nie widziałem nigdy ich oczu!!! wiecznie noszą okulary. Zachowują się jak bizony, które stoją ubrane na czarno z rękoma przeplecionymi na piersi. Nigdy nie widziałem ich uśmiechu. 
Kiedy weszliśmy po schodach.. czas na nasz pokój. Pierwsza weszła Rose. 
- Wow! Pięknie tu! - odłożyła torebkę w ogóle nie odwracając wzroku od pomieszczenia. Na prawdę robiło niezłe wrażenie. Wiem, że chciałem żyć normalnie, ale i tak wzięliśmy apartament królewski. Czemu nie? 
- No. - Odpowiedziałem krótko również padając z zachwytu. - Jak palec? - zmieniłem temat. 
- Nie boli. Dobrze jest zawinięty więc spokojnie. - uśmiechnęła się i położyła na ogromne łóżko. Wyciągnąłem laptopa z torby i położyłem tuż obok mnie. Wiedziałem, że jak tylko wejdę na TT i FB i wszystko inne, od razu padną oszczerstwa. Oczywiście tak było. 
- Nienawidzą mnie.. - byłem załamany tym wszystkim co pisali na mój temat.
" Justin ma gdzieś swoich fanów " 
" Justin Bieber wyrzuca fanów z hotelu " 
" wzywa ochroniarzy, żeby pozbyć się Beliebers " 
" ma dość swojego fandomu " 
Nie cierpię takich oszczerstw. Nie lubię się bronić na siłę, ale chyba trzeba interweniować. Ja nic złego nie zrobiłem! oni nic nie rozumieją. 
- Nie przejmuj się, możesz to wszystko wytłumaczyć! . - pocieszała mnie jakoś Rose. Miała rację.. przecież to ja jestem najbardziej wpływowym człowiekiem tych czasów, więc wystarczy tylko im wytłumaczyć. Od razu zabrałem się za pisanie, a Rose bacznie się przyglądała. 

' Witajcie Beliebers. Od wczoraj panuje fala znienawidzeń i plotek na moją osobę. Chcę, żebyście wiedzieli, że wszystko co piszą zazdrośni ludzi i hejterzy, jest nie prawdą. Mam dość tego, że ludzie wiecznie obarczają mnie problemami. Zmuszają was, żebyście wierzyli w plotki, jakie wpisują. 
W hotelu, w którym fani zostali wyproszeni, nie zrobiłem nic złego. Uwierzcie Beliebers, że ten Kanadyjczyk, którego kochacie jest dalej taki sam. Nie zrobiłbym takie czegoś nigdy, ale musieli zrobić to nawet bez mojej zgody. Moje serce krajało się na kilka milionów kawałków kiedy widziałem jak ochorniarze musieli was wypraszać. 
Prawda - miałem zły humor, ale nie przez was. Uwielbiam, kiedy stoicie przed hotelami, krzyczycie moje imię. Sprawia mi to przyjemność, bo jesteście dla bardzo ważni. Recepcja zaczęła krzyczeć i najeżdżać na mnie, że jesteście za głośno i przeszkadzacie innym ludziom, którzy w tym samym czasie przebywali w tym hotelu. Musiałem interweniować. 
Nie chciałem zeby coś poszło nie tak. Przepraszam Beliebers, że znów was zawiodłem. To nie była moja wina, że tak się stało. Przepraszam Nowy Jork. Kocham was. Nie wierzcie w plotki! ' 

Pisałem to z takim pośpiechem, jakbym musiał zaraz gdzieś koniecznie wyjść. Palce nie odrywały się wręcz od klawiatury, ale wszystko co napisałem, było prosto z serca. Było szczere i prawdziwe. Zawsze tak piszę, kiedy mam coś ważnego do przekazania. 
Mam nadzieję, że cała okropna afera przejdzie jeszcze dziś. Mam też nadzieję, że w końcu udzie odczepią się ode mnie. Bo dopiero teraz widzę, że wszyscy patrzą na moje wady. Być może mam ich wiele.. ale mam złote serce. Potrafię zadbać o wszystko. Dbam o fanów.. dbam o karierę, bliskich, i wszystkich innych. Nie jestem zawiedziony swoją postawą, ale hejterzy zauważają tylko moje wpadki. Mam nadzieję, że Beliebers nigdy nie odejdą. 
- Jestem z ciebie dumna - Dziewczyna podniosła się, i pocałowała mnie. Tak namiętnie, że z wrażenia prawie spadł mi laptop. Chwyciłem delikatanie jej twarz w jedną dłoń i odwzajemniłem pocałunek. Nie potrafiłem tego nie robić. Zawsze kiedy tylko zbliżała nasze usta od razu nie chciałem ich od siebie odklejać. Kochałem tonąć w jej pocałunkach. Ta dziewczyna uczyniła wiele dobrego.. 

*** Oczami Rose ***

Wielkie zamieszanie przez ten pobyt w hotelu.. wielka afera w internecie i wśród fanów, ale mam nadzieję, że wszystko do jutra się uspokoi. Na pewno tak będzie. Wiem jacy są jego fani. Są uczciwi i posłuszni. Wiem, że nie zostawią go ze względu na wszystko. Tak będzie i ze mną. Kocham tego chłopaka nie zważając na to jaki jest. 
' Łatwo jest kochać. Trudniej jest pokochać czyjeś wady '. Była godzina 17, a do pokoju przyszła jakaś kobieta ze stolikiem. Jak strzelam - kolację podano. Tak dużo dobrego jedzenia.. a ja nawet nie miałam pojęcia o ich nazwach.. i o ich istnieniu, ale wyglądało prze pysznie. Justin jeszcze strzelił zdjęcie, żeby wstawić na instagrama, i mogliśmy zabrać się za jedzenie. Najchętniej, poszłabym teraz jeść na ten taras, ale jest zbyt zimno by teraz tam siedzieć.
A szkoda.. byłoby o wiele romantyczniej i milej. Byłam już najedzona, i ostatkiem sił zjadałam ostatni kawałek jakiegoś placka. Nie wiem jak to się nazywa, ale na pewno nie były to naleśniki. Rozpoznawałam tylko jedną rzecz - Sushi, które Justin zajadał jakby długo nic nie jadł. Nie próbowałam tego osobiście, bo już kiedyś to jadłam, i nie do końca mi smakowało. Lepiej dla Justina.. bo przy najmniej zostawiłam mu wszystko. Zjedliśmy i poszliście spać. Była godzina 18:00, więc oczywiście nie zasnęliśmy, ale leżeliśmy w łóżku. 
- Co będzie jutro? - powiedziałam po chwili ciszy. 
- Jutro? kolejna afera. Tak jak wiedziałem kiedyś w tym centrum że będzie pełno fanów, tak teraz wiem, że jutro zaczną się kolejne problemy. Tak jest zawsze. Jestem padnięty wszystkim Rose. - Wyżalił się. Dłonią objęłam jego połówkę twarzy i patrzyłam mu prosto w oczy. Były smutne, ale nie wiedziałam jak temu zaradzić.
- Przetrwamy to razem kochanie. Przetrwamy razem wszystko. - Przytknęłam do siebie nasze czoła przybliżając się do Justina o Kilkanaście centymetrów. Miło... przy najmniej teraz jest mi ciepło, nie to co w ciągu całego lodowatego dnia. 
- Kocham Cię Rose. Dlaczego nie poznaliśmy się bardziej, nieco szybciej? Na początku liceum? Swoją drogą.. ciekawe co teraz wszyscy robią bez nas. Jak się potoczy mecz koszykówki i wasz występ na koniec roku. 
- Spieprzą wszystko. Bez nas nie dadzą rady - zażartowałam, na co Justin nareszcie się uśmiechnął. Może nie tak jak chciałam, bo uśmiechnął się przez smutek, ale ujrzałam jego śnieżnobiałe zęby. - Ja też ciebie kocham. - pocałowałam go delikatnie, ale jak zawsze musiał to odwzajemnić. Objął mnie w pasie i przerzucił na siebie. Pocałunki trwały w najlepsze i w końcu nikt nam nie przeszkadzał. 
Oby Jutrzejszy dzień, nie był taki koszmarny, jak zapowiadał Justin. No i może w końcu zajmiemy się sprawą mojej biologicznej mamy. W końcu uda mi się ją poznać, i dowiem się, dlaczego taka była kolej losu. Rozmawialiśmy tak do późnego wieczoru. Co dziwne, zawsze mamy o czym rozmawiać. Dobranoc! :) 

            ~*~ 

Rano jak zawsze obudziłam się sama. Nie wiem czemu, ale Justin zawsze gdzieś wychodzi. Już myślałam, że poszedł robić naleśniki, ale fakt, że poczułam inną pościel, przypomniałam sobie, że aktualnie jesteśmy w hotelu. Więc nie wiem gdzie go wywiało, ale byłam zbyt leniwa żeby nawet otworzyć do końca oczy. Przeciągnęłam się i miałam zamiar iść ' spać ' dalej. Usłyszałam szmer, ale pewnie tylko go sobie wyobraziłam i tak na prawdę nic się nie poruszyło więc dalej leżałam w bezruchu. Dopiero za drugim razem podniosłam się do pozycji siedzącej. 
- AAAA!!!!!!!!!!!! 
- Spokojnie, to ja.. - odpowiedział zaspany Justin podnosząc się z ziemi. Jednak nigdzie nie wyszedł. Zaczęłam krzyczeć, kiedy zobaczyłam że coś jest na ziemi. Tzn. nie coś, a ktoś. Chłopak najwyraźniej w nocy musiał spaść z łóżka, ale pewnie był zbyt leniwy by wstać z powrotem, tak więc spał do rana.
- Nie strasz mnie. - opadłam z powrotem. 
- Źle leżałem, boli mnie kolano. - Nie wiem po co to mówił, skoro i tak nic nie zrozumiałam, przez jego zaspany głos. Położył się na mnie i nie miał zamiaru wstać. Leżałam na łóżku, w którym spokojnie zmieściłyby się cztery osoby, ale pan Justin postanowił położyć się na mnie. Leżałam na brzuchu, więc przez biust nie mogłam wręcz oddychać. 
- Justin.. zgniatasz mi.. no wiesz.. - zaśmiałam się. Chłopak wyciągnął ręce z pod swojego brzucha podłożył je pod mój. Powędrował rękoma do biustonosza i objął moje piersi. 
- O wiele lepiej .. - sam to wyznał. 
- No chyba tobie. Nic mi to nie pomogło, bo nie mogę oddychać. 
- Oj tak ... - zaśmiał się sam do siebie i dopiero po chwili wstał. Zaczął się ubierać, a ja zrobiłam to samo. Ubrałam się w pierwsze lepsze ubrania, ponieważ nie chciało mi się szykować niczego specjalnego i mogliśmy z Justinem udać się w poszukiwania mojej mamy. NARESZCIE! 
- Chodźmy. - Ubrałam wszystko co ciepłe. Weszliśmy jeszcze do pokoju Kenny'ego, żeby powiedzieć że wychodzimy, i żeby w razie telefonu był przy nas. Oczywiście najpierw trzeba było go obudzić. 
Weszliśmy cicho do pokoju w którym wstał. 
- Musimy obudzić go dyskretnie, żeby nie był zły. - tłumaczył. 
- Więc jak go obudzimy? - nigdy jeszcze nie widziałam jak można go obudzić, żeby nie był zły. 
- KENNY!!!!!!!!!!!! KENNY CHOLERA, WSTAWAJ!!!!!!!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!! O MATKO DROGAAAAAAAAAAA!!!!!!! - No tak.. teraz już wiem, co w przypadku Jussa oznacza
" obudzić go dyskretnie " facet o mało co na tym łóżku nie dostał zawału a Justin polewał się ze śmichu widząc jak biedny Kenny był przerażony. 
- Justin!!!!!! - przycisnął głowę do poduszki wydzierając się na cały głos. 
- Wychodzimy. W razie czego bądź przy telefonie, w porządku? - to już powiedział spokojniej. 
- Oczywiście. - ochroniarz odwrócił głowę w drugą stronę i najwyraźniej poszedł spać dalej. Ale jak mówił Justin ' Za chwilę wstanie '. Chyba się nie mylił, bo kiedy wychodziliśmy z pokoju, akurat podnosił się z łóżka. 
No to w drogę. hahahaha, czas na windę. Powodzenia Justin. Weszliśmy a Juss kliknął na parter. zaczął głośniej oddychać i dziwnie patrzeć w boki. Czułam że już za chwilę zacznę się śmiać jak głupia. Wiem że nic mu nie grozi więc nie muszę się jakoś bardziej przejmować jego zachowaniem. 
Winda zatrzymała się, a kiedy drzwi windy tylko się uchyliły, Justin wyleciał jakby w środku były jadowite węże. Śmiałam się, ale jemy nie było przy tym do śmiechu. 
- Odegram się na tobie, zobaczysz! - Wyszliśmy na zewnątrz. BRR zimno jak diabli. Śnieg zaczął sypać jeszcze bardziej, trochę wiało i ogólnie pogoda była koszmarna. Poszliśmy do auta. Wiedziałam że po chwili będzie mi nie dobrze, i tym razem to Justin będzie się śmiał.
- postaram się, żeby ta przejażdżka była baaaardzo baaaardzo długa kochanie - uśmiechnął się szydersko a ja z niechęcią powędrowałam do auta, bo wiedziałam, że jego zemsta będzie straszna... 
Wszystko wyglądało troch dziwnie. Justin Kulał na nogę, ja miałam bandaż na palcu, byliśmy trochę zaspani i oczywiście przy wyjściu z hotelu, musiałam się przewrócić. Justin w ostatniej sekundzie złapał mnie za rękę ale i tak upadłam na schodkach. Nie śmiałam się, bo za bardzo mnie to bolało. Wszystko dookoła zaczęło mnie denerwować. Dosłownie!!! Justin również wyjątkowo był poważny. Tylko na chwilę zaśmiał się pod nosem, potem podniósł mnie z ziemi i mogliśmy dopiero jechać. Szkoda tylko, że całą sytuację zauważyli ludzie z aparatami. Nie obejdzie się bez zdjęć w internecie. 

__________________________

Jeeej! 5.000 Wyświetleń!!!!!!!!! *_* Pisałam ten rozdział aż przez dwa dni wiecie? O.o hahaa :D
Za to, że dodawałam zbyt wiele osób na FB, zrobili mi tydzień blokady i nie mogę dodawać beliebers do znajomych. Tak więc może wy, dodacie mnie? Lubię mieć rodzeństwo w znajomych :) to mój fejs - KLIK. Tak więc, do napisania, i oczekuję komentów! <3

4 komentarze:

  1. Rozdział świetny jak zawsze :********

    Justin i Rose - dobrana para
    mam nadzije że w nexcie odnajdą biologiczną matke :)

    I love you
    Anana
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. zboczuszek;>;> ciekawe czy Rose znajdzie biologiczną matkę i czy jej się spodoba;c

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialne! jak zawsze ;)

    OdpowiedzUsuń