wtorek, 12 listopada 2013

Rozdział 32

- To teraz jesteście wolni - zaśmiał się Scooter, po czym pojechaliśmy do domu.

____________________

* W domu * 

- Okej, jest 10;30, i mamy cały dzień dla siebie. Co porobimy? - położyłam się na kanapie czekając otwarcie na jego propozycję. 
- Collins.. 
- No tak! - dopiero teraz przypomniało mi się, że musimy 'wykumać' o co chodzi z tym nazwiskiem. Mogę się obawiać wszystkiego, ale nie robię tego,bo jeśli się okaże, że  jak zrobię tragedię z niczego ( jak zawsze z resztą ) to potem mogę żałować, więc przy tej sprawie, ciągle byłam spokojna.
 - Co możemy z tym zrobić? 
- Najlepiej .. byłoby zadzwonić do twoich rodziców, nie uważasz? - usiadł tuż obok mnie. 
- To chyba logiczne, że nic mi nie powiedzą.. myślą że nic nie wiem.
- To twoi rodzice! muszą ci powiedzieć. Co, jeśli prawda jest zła a ty o niczym się nie dowiesz? - Chyba oboje mieliśmy to samo na myśli. Co jeśli ' Collins ' to moje prawdziwe nazwisko? 
- Masz rację chyba ... 
- Na pewno - chłopak podał mi telefon. Zadzwoniłam, lecz nikt nie miał zamiaru odebrać. Leciał sygnał po sygnale, aż w końcu ktoś łaskawie nacisnął tą pieprzoną, zieloną słuchawkę. 
: tak? - to mama. 
: Mamo, musimy porozmawiać. 
: Coś się stało? - słyszałam, jak przełknęła ślinę. Wtedy do głowy coś mi wpadło! Wtedy, jak byłam u niej w szpitalu, wiedziałam, że coś jest nie tak. Po jej oczach mogłam wyczytać, że jest coś, o czym nie wiem, bo jej spojrzenie było wręcz przerażające. 
Teraz albo nigdy.. Muszę wiedzieć co się dzieje. 
: Zdjęcie tej kartki, którą mi wysłałaś.. Wydrukowałam ją i dałam pod ' opiekę ' pewnej osobie. Dlaczego zakryłaś ' Collins '? 
: Kochanie ... 
: coś przede mną ciągle ukrywasz. Myślisz że człowiek jest ślepy i nie zauważy zamazanego miejsca. Pogratuluj mistrzyni paint'a. O co chodzi? 
: to nie jest rozmowa na telefon. 
: mamo, nie przyjadę specjalnie tyle kilometrów stąd, żeby porozmawiać przez 30 minut. Wiesz ile problemów stwarza mi jazda autem. Po prostu mi powiedz. - Głos w słuchawce milczał. 
: No racja.. siedź cicho, tak jak to robiłaś przez 18 lat mojego życia. Mam sporo na koncie. Co się dzieje.. ? - Byłam już podenerwowana. 
: Rose... nie wiem jak mam ci to powiedzieć, ale.. nie jesteś.. - zaszlochała. 
: Nie jestem kim!? 
: Nie jesteś naszą biologiczną córką Rose. - Jej głos załamał się... tak samo jak moje serce. Przymknęłam oczy i bałam się nawet je otworzyć bo wiem, że od razu popłyną mi łzy. 
Justin w tym czasie siedział bardzo blisko mnie. Słyszał całą rozmowę, więc przysiadł się jeszcze bliżej, okrył mnie ramieniem i oparł moją głowę o swoją klatkę.
: Mamo? A nie .. przepraszam! Niech Pani przekaże swojemu mężowi, i niech sobie zapamięta, że nie chcę państwa znać. Do widzenia skończyłam. - rozłączyłam się rozpłakując się kompletnie. Justin przytulił mnie do siebie jeszcze mocniej, lekko kołysząc. 
- Nie płacz księżniczko.. nie płacz! - wycierał ręką moje pojedyncze łzy. Chwycił moją twarz w obie dłonie odwracając ją w swoją stronę. - Bądź silna! Pomogę ci ze wszystkim i będę przy tobie. Nie załamuj się, będzie wszystko dobrze!! 
Ogarnęłam wtedy trochę swoje łzy i posłuchałam tego co mówił. Pierwszy raz byl tak opanowany i spokojny, co bardzo mi pomagało, bo dzięki temu ja też starałam się utrzymać dobry stan. 
- Nie mówmy na razie nikomu o tym, proszę. - ledwo co mówiłam. 
- Obiecuję. Z tego pokoju nic nie wyjdzie. - pocałował mnie w policzek i z powrotem przytulił. 
- Muszę ci pomóc. Nie zostawimy przecież tego tak. Musimy odnaleźć tą kobietę, i przede wszystkim zapytać o wszystko! 
- jak chcesz to zrobić? 
- Za jakiś tydzień, wydaję swój film Believe 3D. Kiedy skończymy pracę nad filmem wezmę ' wolne ' od kariery i wyjedziemy w poszukiwania twojej prawdziwej mamy. 
- Chyba oszalałeś. Chcesz zawiesić karierę dla jednego wyjazdu? możemy robić to w czasie wydawania filmu! po co od razu brać ' wolne '. - w jego przypadku głupio brzmi ' brać wolne '.
- Ale wtedy będziemy musieli się ze wszystkim spieszyć! a tak, możemy wszystko robić na spokojnie. 
- Justin nie! nie pozwolę ci zrezygnować nawet na 5 minut!! Nie wybaczyłabym sobie tego nigdy, gdybyś teraz wziął sobie wolne. Nie zgadzam się. 
- Masz rację. W takim razie wszystko będziemy musieli robić na szybko. 
- Nie musimy. Jeśli gdzieś wyjedziemy, to powiesz wszystkim, że jedziesz tam w sprawach sławy i chwilowego odpoczynku. 
Jeśli gdzieś pojedziemy, będziesz tam spotykał swoich fanów albo dawał mini koncerty w jakimś miejscu tak, żeby niczego nie zaniedbywać. 
- Jesteś genialna!! - podniósł się  i wziął mnie na ręce. 
- Wiem - przechwaliłam się. Zbliżyłam nasze usta do siebie i złączyłam je ponownie. Znów to cudowne uczucie. Znów mogłam poczuć się jak w bajce. 
Justin często brał mnie na ręce.. albo jestem lżejsza niż mi się wydawało, albo Justin silniejszy niż wygląda KLIK. Chciałam rozłączyć nasze usta kiedy do drzwi się ktoś dobijał. Justin nie chciał mnie od siebie odsunąć i dalej namiętnie mnie całował. 
Ogarnął się dopiero wtedy, kiedy klepnęłam go w ramie. 
- Cześć Justin!!! - wtargnął do pokoju tak po prostu, ale nie ma się mu co dziwić.. jest mały. Tak tak, to Jaxon. 
- Cześć Jaxon! - Justin uklęknął na jedno kolano rozkładając ręce. Mały od razu podbiegł go przytulić. 
- Co stało się twojej pani? - zaczął. 
- Nic się jej nie stało, dlaczego pytasz? 
- Co jej robiłeś? - Jak teraz cholera takiemu malcowi wytłumaczyć co to jest pocałunek? 
- No.. y.. Tak stało się jej. Boli ją ząbek wiesz? - próbował mu to jakoś wytłumaczyć, na co tak bardzo chciało mi się śmiać że ledwo mogłam utrzymać powagę. 
- Ale dlaczego ją trzymałeś na rękach? 
- No bo.. Noga ją też boli - Justin zaśmiał się do malca, a ten jak zawsze nic nie odpowiedział tylko przywitał się jeszcze ze mną i pobiegł do innego pokoju. 
- UFF! - Justin odetchnął z ulgą. Mogliśmy kontynuować. Przybliżył się do mnie na ' niebezpieczną ' odległość i znów zaczął namiętnie całować. Od początku musiałam zacząć się w to wczuwać. Odwzajemniałam jego pocałunki. Tym razem znowu ktoś przyszedł. 
Byłam w przekonaniu, że to Jaxon. Ujrzałam zupełnie inną twarz, na której widok zrobiło mi się dziwnie. Zarumieniłam się, ale za razem chciało mi się śmiać.
- Nie przeszkadzam? - Tym razem to Pattie. 
- W OGÓLE! - Juss odpowiedział z sarkazmem. 
- Jaxon przyszedł i mówił coś o jakiejś nodze i zębie. ahahahah nic wam nie jest widzę..? 
- Musiałem wytłumaczyć to co robiliśmy - Chłopak odpowiedział dziwnie i poszedł położyć się na łóżko. 
- co wytłumaczyć? - ciocia na prawdę udawała że nie rozumie, ale pewnie chciała tylko zdenerwować Justina, żeby mówił od czapy. Zawsze kiedy się go prowokowało, słodko się denerwował i mówił co popadnie. 
- Jezu, czy w tych czasach ciężko jest wytłumaczyć komuś pocałunek? Wziąłem ją na ręce i zaczęliśmy się całować. Całować mamo. Wiesz na czym to polega? wkłada się ...język w... - tłumaczył - ...... jestem idiotą prawda? - dodał po kilku czasie.
Moje oczy były pełne łez.. oczywiście ze śmiechu. Pattie też ledwo wytrzymywała. Ale miał rację.. nikt nie rozumie co to znaczy pocałunek? ahahah, mógł to chociaż obrać w inne słowa. ' wkłada się język '? Nie oszukujmy się.. ten chłopak napisał setki świetnych piosenek, a nie wie jak inaczej nazwać pocałunek? 
I właśnie to śmieszyło mnie w tym wszystkim najbardziej. 
- O matko, co takie śmiechy? - w progu stanął tata Justina. - o czym tak dyskutujecie? 
- O tym, jak powiedzieć Jaxon'owi co robiliśmy z Rose. Ale mama udaje że nie wie.. - Jeremy pewnie tez się już domyślił. 
- Ale co wytłumaczyć? 
- Tato, nie udawaj że nie wiesz.. - Już zaczynał się denerowować.
- Na prawdę nie wiem o co ci chodzi... - Jeremy tylko go prowokował.
- Tato.. powiedz sam.. co mogliśmy robić na środku pokoju, kiedy ja trzymałem ją na rękach. NO POWIEDZ CO MOGLIŚMY ROBIĆ?! - Justin znów zaczynał wpadać w fazę, a ja znów umierałam ze śmiechu. - Ty też nie wiesz co to znaczy pocałunek? Tez mam ci wytłumaczyć na czym to polega? 
I że się język... no się wkłada .. no i wiesz i się wkłada go cholera w.. SAM WIESZ O CO MI CHODZI. NIE WIESZ?! MAM CI POKAZAĆ? TEŻ MAM CI TAK WŁOŻYĆ?! MAM CI WŁOŻYĆ!? - Boże myślałam że umrę. Pattie podeszła do mnie i obie usiadłyśmy na ziemi z wrażenia. Tekst " mam ci włożyć " dodany na koniec, rozwalił cała sytuację jeszcze bardziej. 
Justin aż sam zareagował śmiechem. Jeremy już dawno był cały czerwony, a Jaxon i Jazmyn i tak nie wiedzieli o co chodzi więc nawet się nie uśmiechnęli. hahahahah, O matko. 
Dzięki temu chłopakowi mam zapewniony humor na następne 24 godziny. Nie zwracałam już uwagi na nieszczęście. Kiedy Justin zaczynał mówić od czapy albo próbować mnie rozśmieszyć... po prostu ulegałam. 
Uspokoiliśmy się wszyscy i z Justinem postanowiliśmy iść a spacer.. Ale na własną odpowiedzialność, bez ochroniarzy. Musieliśmy w końcu porozmawiać, ale w domu nie było warunków, bo ciągle ktoś coś chciał, albo przeszkadzał. 
Ubraliśmy się grubo jak cholera. W tym samym czasie do domu przyszedł Scooter. Zauważyłam dziwną rzecz. Do tego domu.. który jest własnością Justina, nikt nie puka! wchodzą sobie jak by był to dom każdego. A przecież każdy mieszka gdzie indziej! Ale to chyba nawet lepiej..
- TY TEŻ NIE WIESZ JAK SIĘ CAŁOWAĆ I TEŻ CI MAM WŁOŻYĆ?! - Justin gadając tak od czapy od razu się denerwuje. Wszystkich osobiście to śmieszy, ale chłopak zawsze jest naburmuszony. 
- Co mu się stało? - nie odpowiedział mu, tylko od razu zrobił głupią minę. Znowu umierałam, ale nie chciało mi się wszystkiego tłumaczyć, więc Menager poszedł do rodziców Justina, a nasza dwójka wyszła. 
- Okej, teraz możemy porozmawiać. - Chwycił mnie za dłoń i zaczęliśmy spacerować. 
- Więc zrobimy tak jak mówiliśmy jeszcze w pokoju? - zaczęłam znów ten uporczywy temat. 
- To jest chyba jedyna opcja 
- Justin.. nie chcę, żebyś musiał rezygnować z czegoś, żeby móc mi pomóc. - wyznałam samą prawdę. Tak właśnie się czułam. Że za każdym razem przez moje problemy, Justin musisz czegoś rezygnować. 
- Ale ja chce ci pomóc! nie dam spokoju z tą sprawą, mimo że nie jest ze mną związana. Miłość nie polega tylko na tym, by jedna osoba była szczęśliwa. A jeśli jest.. to musi pomóc tej drugiej odszukać jej szczęście. Nigdy nie powiedziałbym, ze coś się dzieje z twojego powodu, bądź przez ciebie!
- Ale Sam widzisz.. - nie dał mi dokończyć tylko wtrącił się w słowo. 
- Kocham Cię Rose. Jesteśmy znów razem.. nie chcę tego zaprzepaścić z powodu jednej sprawy, w której nie mogę cię zostawić. Nie wiem jak to jest być teraz na twoim miejscu, ale wiem jak to jest mieć problem z rodzicami.. Wychowywałem się bez ojca. 
Umarłbym chyba teraz.. gdyby coś stało się naszemu związku! Za bardzo mi na tobie zależy rozumiesz? - był poważny. Tymi wszystkimi słowami czarował mnie.. tak jak kiedyś, w tym śnie, o którym miałam opowiedzieć rano, ale tak jakoś oboje o tym zapomnieliśmy. Chciałam żeby te sen się spełnił. Chyba się udało. Mogę przyznać, że jestem szczęśliwa mimo, że nie wiem kto jest moim stworzycielem, i rodzicielem i nie wiem komu mogę w tych czasach ufać, to i tak jestem szczęśliwa widząc Justina, kiedy stara się dla mnie, żeby wszystko było jak najlepiej! Czuję się cudownie. 
- Ja też cię kocham Justin. Dziękuję - Czułam, że zaraz znów oszaleję z radości i popłyną mi łzy. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i skręciliśmy gdzieś w lewo. Nie znam tej okolicy, więc muszę się zdać na Justina. 
- Musimy zadzwonić do twojej mamy ponownie i zapytać gdzie teraz może przebywać twoja prawdziwa mama. Jeśli dostaniemy jakiekolwiek namiary.. to pojedziemy jej szukać. Możemy nocować w hotelach. Co ty na to? 
- Mówiłam już, że bardzo cię kocham? - uśmiechnęłam się od razu jak wypowiedział te słowa.KLIK Justin nie odpowiedział tylko czule się uśmiechnął. 
- Teraz musisz zadzwonić - spoważniał . 
- Teraz? - nie chciałam teraz tego robić. Miałam zbyt dobry humor, żeby zaraz spieprzyć go jednym telefonem. 
- Trzymam kciuki - zaśmiał się głupkowato i podał mi telefon. Chwyciłam chłopaka pod rękę i wcisnęłam pod presją ' zadzwoń '. Znów zanim ktoś odebrał, moja ręka zdążyła zmarznąć. Strasznie zimno na dworze, tym bardziej że śniegu z dnia na dzień co raz więcej. 
: Rose kochanie? - tym razem odebrał tata. Był pełen uradowania że dzwoniłam. Pewnie myślał, że chcę im wszystko wybaczyć i normalnie rozmawiać. Nic z tego.
: Tato/proszę pana.. - nie wiem jak się mam teraz do nich zwracać. - Gdzie jest moja prawdziwa mama? 
: nie wiem tego.. słuchaj, musimy porozmawiać i wszystko sobie wytłumaczyć. Daj nam szansę.. mieszkaliśmy razem przez 18 lat.. - mówił zażalonym głosem. Jako że z tym mężczyzną przechodziłam przez wszystkie upadki życia, po prosto uległam. Kochałam tego starca mimo, że wyrządził mi tą krzywdę o niczym mnie nie informując. 
Ale to on w końcu nauczył mnie wszystkiego. Jazdy na rowerze, pisania po części, jazdy na rolkach. Nauczył mnie rozumu i szacunku do innych. Głównie dzięki niemu, jestem tym kim teraz jestem.
- zgódź się! pojedziemy! - Justin wyszeptał, kiedy słyszał moje niezastanowienie. Rodzice mają tendencję do głośnej rozmowy przez telefon, stąd Juju wszystko słyszał. 
: Dobrze tato. Do zobaczenia. - Nie wiedziałam kiedy tam przyjedziemy, dlatego tak sucho zakończyłam rozmowę. Jak przyjadę to przyjadę. Muszę w końcu zabrać stamtąd wszystkie swoje rzeczy. Czuję się okropnie. 
- Chcesz tam jechać? 
- Może to faktycznie dobry pomysł? Wytłumaczysz sobie wszystko z nimi i dowiesz się więcej na ten temat. 
- Będzie ci się chciało jechać tam specjalnie ze mną na te kilka godzin? 
- Jeśli starczy paliwa na wszystkich stacjach świata, to mogę jechać nawet dookoła globu ziemskiego. - uśmiechnął się i przytulił mnie do siebie. Boże, tak cudownie używa wszystkich słów. One czarują. Czarują jak żadne inne. 
Spacerowaliśmy jeszcze jakieś 30 minut. Było Pięknie.. nikt o dziwo nam nie przeszkadzał, rozmowa kleiła się tak bardzo, że gadaliśmy jak najęci bez skończenia jakiegokolwiek tematu. Wygłupialiśmy się i układaliśmy plany. Wspólne plany na święta.. jest zima. A jak zima, to i święta. Nie mam już swojej rodziny, ale mam Justina i jego rodzinę. Teraz oni są również dla mnie rodziną. 
- Wracamy? - zaproponował. Chyba zauważył że jest mi zimno. 
- Jasne. - Ruszyliśmy z powrotem. Tym razem nie mogliśmy spokojnie przejść. 
- JUSTIN! JUSTIN BIEBER! AAAAAAAA!!!!!!! OMG JUSTIN BIEBER!!!!! - tak, to psyhofanka. 
- Jezu dziewczyno uszy mi zaraz odpadną. Nie krzycz tak - zaśmiał się. 
- NIE WIERZĘ ŻE TO TY!!! SKĄD SIĘ TU WZIĄŁEŚ ?!
- Zawsze myślałem, że tu mieszkam... - zrobił dziwną minę. 
- MOGĘ AUTOGRAF? BŁAGAM KOCHAM CIĘ NAD ŻYCIE!!!!!!! - dziewczyna od razu się popłakała. Widziałam że Justin już jest podenerwowany. Nie lubi fanek które praktycznie zabijają go tylko dlatego, że go kochają. Nie mogą normalnie podejść i poprosić o zdjęcie bądź autograf, tylko rzucają mu się w ramiona i beczą? 
I ten jej głos. UMMM. Nic dziwnego, że Justin miał trochę dość takiego typu fanów. Z tą dziewczyną nawet nie można porozmawiać.
- Jasne.. - odpowiedział spokojnym głosem. Zawsze ma przy sobie długopis, więc wyciągnął go i podpisał jej mały skrawek kartki. W prawdzie nie wiem skąd go wytrzasnęła, ale nie ważne. 
- PA JUSTIN!!!! - przytuliła się do niego i odeszła jeszcze bardziej rycząc. 
- Boże drogi... - Poprawił jedną ręką swoje włosy, a drugą z powrotem chwycił mnie. Śmiałam się jak głupia, widząc jak Justin został przez nią ' zmaltretowany '. No nic.. Mogliśmy spokojnie ruszyć dalej. 
- Jesteśmy! - Justin wpadł do domu i pierwsze co, to położył się na ogrzewanej podłodze. W całym domu unosiła się ciepła atmosfera. Rozebrałam się i usiadłam na kanapie. Justin za chwilę zrobił to samo, tylko zamiast usiąść obok mnie, to wolał zdecydowanie się na mnie położyć. 
Bolało mnie dosłownie wszystko, ale jak widać Bieber'owi zrobiło się zbyt wygodnie żeby ze mnie zejść. 
- Justin to boli!! - śmiałam się jak cholera. 
- Ale mnie jest za wygodnie. - Gdybyście widzieli tą pozę. hahaha! Byłam skulona w kulkę, za to Justin rozłożony był na całej kanapie. Jego ramie było na moim biodrze, głowę położył praktycznie za ziemi, nogi sama nie wiem gdzie miał ,bo moje oczy przysłaniała jego ręka. hahah. Przeturlałam się na bok, i oboje wylądowaliśmy na ciepłej ziemi.
- JUSTIN ZACZEKAJ! - przestałam się ruszać.
- co się stało? - podniósł głowę i również był w bezruchu.
- Teraz mi jest wygodnie. - zaśmiałam się, ale olał to i jeszcze bardziej się rozłożył. Ałć. Ogarnęliśmy się dopiero, gdy Pattie weszła do pokoju. 
- Wszystko z wami okej? - zaczęła uśmiechnięta. 
- Gdyby nie fakt, że Justina biodro wbija mi się w piszczel, było by okej. 
- Marudzisz - zaśmiał się schodząc ze mnie całkiem. Odetchnęłam z ulgą. Wystawił do mnie rękę i podniósł mnie z podłogi. 
- Mamo.. - zaczął poważnie - Jadę z Rose do jej domu do Kanady. Przywieźć ci coś?
- Jeszcze go nie sprzedałeś? - Jak widać, ciocia trochę zacofana w tej sprawie..
- Jeszcze nie. Szkoda mi go.. przywiązałem się. Poza tym.. pewnie nikt i tak go nie kupi, bo będzie za drogi - uśmiechnął się opadając na kanapę tuż obok mnie. 
- Jak dowiedzą się, że ty go sprzedajesz, od razu go kupią.. nie zależnie od ceny. - w sumie miała rację.
- Tak czy siak ... chcesz coś z tego domu? 
- Nie. Wszystko mam przy sobie. 
- Jedziemy dziś wieczorem? - zaproponował. 
- Jasne. - Uf Dobrze że wieczorem, a nie jutro rano. Znów bylibyśmy tam pod wieczór, i dzień stracony. Od teraz liczy się nawet każda godzina. 
- Przygotujmy się już teraz, bo potem się rozleniwimy. - ruszyliśmy do pokoju w poszukiwaniu ubrań na dziś i jutro. Ja zabrałam to KLIK, a Juss to KLIK
Wiem, że nie jedziemy tam na długo.. tylko pewnie na jedną noc, więc nie szykowałam nic specjalnego. 
- Nie musisz brać piżamy! - zrobił znów ta smutną minkę. 
- Nie nocujemy tam? 
- Nocujemy KLIK.
- Ohh Justin. - zaśmiałam się, faktycznie nie biorąc jej ze sobą. Nie wiem co mu tak przeszkadza w tej piżamie, skoro ściągnąć może ją w dwie sekundy. Ah ten bezpośredni Justin :D.
- Jesteś gotowa? - Wybiła godzina 17:30, więc mniej więcej możemy powoli się zbierać. 
- Tak, już prawie . - Pakowałam ostatnie rzeczy i mogliśmy wyruszyć. 
- Mam nadzieję, że teraz nie zaśniesz? nudno mi kiedy zasypiasz i jadę sam - zrobił smutną minę. 
- Nic nie poradzę że jestem przystosowana do spania w nocy. 
- A myślisz że ja nie? Jeśli nie będziesz spała.. jakoś to wytrzymam, bo będziesz ze mną rozmawiać. Proszę! 
- Okej.. Jeśli będę zasypiać to możesz mnie uderzyć żebym się ocknęła. 
- Nie. Wolę cię pocałować niż uderzyć - uśmiechnął się poprawiając kołnierzyk przed lustrem 
- W drogę! - zmieniłam remat i w rękę chwyciłam torbę z ubraniami. Wyszliśmy z pokoju. Justin poszedł pożegnać się z mamą a przy drzwiach spotkaliśmy Alfredo. 
- Gdzie jedziecie gołąbeczki? - był zmarznięty jak cholera! 
- Do Kanady, chcesz coś? - Juss odpowiedział w pośpiechu. Spojrzałam w między czasie przez okno. Na dworze było okropnie! Zimno, wiało, padał śnieg, i w dodatku było ciemno jak nie wiem! już o 16 robi się ciemno.. matko, niech ta zima się już kończy. 
- Nic nie chcę. Gdzie Pattie? - Wskazałam na drzwi do kuchni, a ten posłusznie tam poszedł. Z Justinem wyszliśmy z domu i powędrowaliśmy szybko do auta. Włączył klimatyzację i po chwili obojgu nam było o wile cieplej. Przepięłam się pasami, rozsiadłam i mogliśmy ruszyć. Ehh, kolejna ciężka noc.

___________________________

Dobra, coś nie coś zaczynam poruszać sprawę " Collins " :D jak widzicie coś się wyjaśniło. Teraz główna część - jak odnaleźć matkę Rose. 
Boże, Beliebers, posłuchajcie tego : KLIK Słuchajcie całe, nie zważając, że tam na końci  jest świąteczna piosenka. Czy wy słyszycie ten wokal?! Słucham tego 73145676213 raz. *.* 
Nie wiem czemu, ale jakoś tak co raz mnie wchodzicie na mój blog. Nie wiem.. może nie podobają się wam rozdziały.. może nie macie czasu. Nie moja w tym głowa. W każdym razie dziękuję osobom które komentują, bo to mi wiele pomaga. 
Wyrażajcie opinie i hejtujcie, czy co tam chcecie. CZEŹDŹ ! :)

6 komentarzy:

  1. Hahaha z tym tłumaczenie co to jest pocałunek to mnie rozwaliłaś xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne tłumaczenie : co to jest pocałunek ? :** -to mnie rozwaliło.... Czekam na kolejny roz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Już na wstępie przepraszam że dopiero teraz komentuje ale nawalił internet
    -,-
    Wohow rozdział świetny zresztą.. jak ZAWSZE

    Ten bulwers i prowokowanie Justina hhaaha to się uśmiałam
    mam ci zrobić to popristu było ze skutkiem spadnięcia z krzesła

    <3<3<3 hah


    Na pewno dużo osób to czyt tylko nie chce im się ruszyć dupy i napisać komentarz

    ale jedno jest pewne
    chociaż nie jeste od początku będe z tobą do końca

    I love you
    Anana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten wokal jest świetny boo śpiewa go Justin <3<3<3

      też przypadło mi to do gustu i mogłabym słuchać latami <3<3

      Anana

      Usuń