niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział 30

Na moje szczęście byliśmy już przy centrum. Kenny ostrożnie się zatrzymał i został w aucie, ale w razie draki mamy dzwonić, a od razu odbierze.

______________________

........... Weszliśmy do środka. Od progu przywitało nas cieplutkie powietrze z dmuchawy, umieszczone tuż nad drzwiami. Weszliśmy najpierw po kawę, a potem spacerowaliśmy po sklepach. 
Jak na razie nie wydawało się, żeby miało stać się coś przeraźliwego, więc Kenny mógł spokojnie siedzieć. Choć znając jego.. pewnie dawno śpi. Przechodziliśmy koło wystaw, lecz nie mogliśmy tak po prostu iść dalej. 
Co chwila wchodziliśmy do sklepu i musieliśmy kupić przy najmniej jedną rzecz, tak po prostu mamy. Widziałam, że idzie za nami jakiś facet. Strzelam, że był to paparazzi. po minie Justina widziałam, że był mocno zły. Jak najszybciej prowadziłam nas do innej części budynku, lub najlepiej do wyjścia gdzieś dalej, bo sama nie wiem, co Justinowi może zaraz odwalić. Nienawidzi paparazzi'ch. Nie dziwię się w sumie, gdy od 5 lat szpiegują go na każdym kroku. Ciekawe czy wyszedł gdzieś kiedyś bez żadnych sensacji.. 
- Nie patrz na niego, nie warto nawet. - Uspakajałam go jakoś. Czułam jak co raz bardziej zaciska moją dłoń z gniewu. brał głęboki oddech i szedł dalej, nie zwracając w ogóle uwagi. 
Dalej chodziliśmy po sklepach tym razem kompletnie się nie przejmując upierdliwymi idiotami. Bawiliśmy się na całego. Po drodze z powrotem zerknęliśmy jeszcze do tej samej kawiarenki, w której nie dawno kupiliśmy kawę. Przy stoliku siedział Kenny! I wiecie co? wyżerał wszystkie 6 pączków. 
- hahaha Kenny, co ty tu robisz? - weszliśmy do środka. 
- Wy poszliście na zakupy, a mnie nie chciało się samemu siedzieć. Miałem was na oku i troszkę się podjadłem. 
- Emm.. Troszkę? - podniosłam już pusty talerzyk w stronę ochroniarza. Zaśmiał się, ale nic nie odpowiedział. 
- Jedziemy do domu? Znowu ich tu pełno.
- Oczywiście - Kenny zapłacił, i mogliśmy ruszyć z powrotem. Na całych zakupach zleciało nam chyba półtorej godziny, ale warto było. Teraz możemy się lenić w domu, a potem jedziemy do studia. Wspominałam już może, jak to Justin ma fajnie? Ma tak ciekawe życie!! ja jakbym nie była teraz z nim .. pewnie musiałabym niańczyć siostrę, uczyć się i nic nie mieć dla siebie. 
Codziennie ćwiczenia w szkole. BRR dobrze że wszystko się odmieniło. Dopiero teraz, kiedy wszystko jest jak najbardziej ciekawe, uświadomiłam sobie, jakie to kiedyś moje życie było nudne.. a ja nawet nie narzekałam! . Tak to już jest. Mamy nudne życie, ale nie odczuwamy tego tak bardzo. Dopiero jak wszystko się zmieni,  wiemy jak wiele traciliśmy szybciej.
W każdym razie.. Po wyjściu z całego centrum znów zrobiło się zimno. Jako pierwsza wdrapałam się do auta, za mną Justin, a dopiero z tyłu spokojnie dołączył do nas Kenny. Z parkingu odjechaliśmy dopiero po czasie, ponieważ ochroniarz najpierw musiał ' odmrozić sobie dłonie ' hahahah. 
Krótki kawałek drogi przebyliśmy w szybkim czasie. Całe szczęście, bo już czułam, jak wszystko podchodzi mi do góry. Nawet kawałek drogi wprawia mnie o słabość. Wysiadłam i poszłam jako pierwsza do domu. 
- No to długo nie byliście - zerknęła na nas od progu mama Jussa. 
- Paparazzi.. - ledwo odburknęłam siadając na wersalkę. Justin wszedł za mną, ale nic nie powiedział, tylko położył się obok mnie, kładąc swoją głowę na moje kolana. Czułam, że czuje się jakoś źle. 
- Coś się stało? - mierzwiłam jego włosy. 
- Czuję się jakiś .. nijaki. - powiedział praktycznie w ogóle nie odrywając ust. 
- Nijaki? - podeśmiałam się pod nosem. 
- Co chcesz robić? - zmienił temat. 
- Sama nie wiem. 
- Widzisz? też czujesz się nijaka. Chodź - uśmiechnął się i gwałtownie wstał. Chciałam zrobić to samo, ale w tym momencie Pan Justin wpadł na arcygenialny pomysł. 
- Rose! Wskocz do mnie na barana. 
- OKEJ! - nie sprzeciwiałam się, bo kocham kiedy ktoś mnie nosi. Byłam leciutka, a Justin robił to nie raz, więc jak widać.. nie sprawia mu to problemu. Szybko i zwinnie wskoczyłam na jego biodra i ruszyliśmy do pokoju.
Położył mnie na kanapie i włączył telewizor. Nic, tylko same plotki z życia gwiazd. W tym Justina. 
- Mam dość tych ich cholernych ' faktów '. - Przełączał kanał po kanale. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo w tym samym czasie zadzwonił mój telefon. To mama. 
: tak mamo? - odebrałam miłym głosem. 
: Kochanie, wysłałam ci na Facebook'u wyniki moich badań! - od razu przeszła do sedna. Tylko coś mi nie pasowało.. moja mama i internet?
: Mamo? Kto to za ciebie zrobił? 
: No dobra, to ciocia. Wejdź szybko! 
: Okej, odezwę się potem! - rozłączyłam się. 
- Justin, daj laptop! mama przysłała wyniki badań. - Widząc jak Justin wkurza się nad kanałami, sama sięgnęłam po sprzęt. 
Weszłam na FB i odczytałam wiadomość. ta wiadomość to było zdjęcie. Trochę niewyraźne, ale przy najmniej mogłam coś rozczytać. 
- Spójrz. - powiedziałam nie odrywając oczu od ekranu. Chłopak położył się obok mnie i również czytał. Mniej więcej było tam napisane, że bez kolejnych badań się nie obejdzie, ale jej stan o wiele się polepszył. Ostatnich słów  nie mogłam przeczytać, ponieważ były zamazane. W PAINT'CIE W DODATKU!
- O co chodzi z tym? - Justin aż przetarł to miejsce mając wrażenie, że ma brudny ekran. 
-Właśnie nie wiem. Jest moje imię! - Faktycznie. W liście trzeba było umieścić osobników którzy byli na mamę ubezpieczeni. To oczywiście ja, i Megan. (siostra jak by ktoś nie pamiętał :D) Dziwiłam się najbardziej tym, że nazwisko jest kompletnie zamglone. - No nie ważne.. ważne, że wszystko z nią w porządku. 
Justin przejął laptop, a ja zajęłam się oglądaniem telewizji. Minęło 15 minut, po czym Justina znów olśniło. 
- WIEM! - odparł. 
- Nie Justin, nie wskoczę ci na barana - odpowiedziałam dość poważnie. 
- Nie musisz! Wiem co możemy zrobić z tym nazwiskiem. Jak je odczytać! 
- Justin. Moje nazwisko to Wilson. Po co się upierać? - nie wiedziałam o co mu chodzi To przecież tylko kawałek zamazanego miejsca. 
- A ja ci udowodnię! - wziął laptopa i kierował się do drzwi. - Zaczekaj tu na mnie. 
- NIE... WIESZ? WŁAŚNIE CHCIAŁAM GDZIEŚ POJECHAĆ! - powiedziałam z sarkazmem. To przecież logiczne, że będę tu na niego czekać. Idzie pewnie tylko do drugiego pokoju. Tak też było.. szczęśliwy Justin przyszedł do pokoju z Laptopem i jakaś kartką. 
- Spójrz Rose. Wydrukowałem to zdjęcie. Dziś, jak pojedziemy do Studia, porozmawiam z ludźmi którzy kręcą moje teledyski. Oni dadzą radę usunąć zamazane miejsce tak, żeby było wyraźne.
- Justin, to tylko kawałek wymazanego miejsca! Robisz drakę o nic! - to przecież zwykła głupia sprawa. 
- Ale ja ci udowodnię i tak! - zgiął kartkę w kilka części i schował do kieszeni. Teraz to sama jestem ciekawa co tam jest napisane. 
Siedzieliśmy w domu do godziny 17:30 przy okazji jedząc obiad na szybko, czyli tradycyjna potrwa - zupka Chińska. Niby takie szybkie danie, a chyba każdy je lubi. hah. 
Justin zadzwonił po ochroniarzy i mogliśmy jechać. Podjechali dość szybko pod dom i ruszyliśmy z nimi nagrywać piosenki. Nie wiem po co przyjechało ich aż 4, ale to chyba nawet dobrze bo świetnie udaje im się poprawić ten ' nijaki ' humor Jussa.  
15 minut, 20 minut.. a mnie jest co raz bardziej nie dobrze. 
- Dobrze się czujesz? - Justin zaczął coś zauważać. Chwycił mnie za podbródek i przyciągnął wzrok na swoje oczy. Kręciło mi się w głowie, ale i tak widziałam ich cudowny blask i kolor. 
- Nie. - wyznałam sucho. W głowie miałam pełno słów, ale na zewnątrz jakoś nie mogłam ich wypowiedzieć. Zaczęło kręcić mi się w głowie. Rozmawiali o czymś, ale po chwili nawet nie słyszałam co mówią. Wszystko było zamglone i jasne. Czułam Justina dłoń przełożoną przez mój brzuch. Otwierał okno jak najszerzej. 
Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. To było piekło! miałam spocone dłonie, bolała mnie głowa i było mi słabo. Justin cały czas coś do mnie mówił, aż wręcz krzyczał! potrząsał moją ręką, a auto znacznie przyspieszyło. Na szczęście ocknęłam się do końca. 
- Nic mi nie jest. - Ledwo wypowiedziałam. 
- UUFF!!! - Chłopak wyraźnie odetchnął z ulgą. - Nic cię nie boli? 
- Nie, już jest okej. 
- Zaraz jesteśmy na miejscu kochanie. Zaraz wysiądziemy. - zapewniał dalej trzymając mnie za dłoń. Czułam się trochę, jakby wiózł mnie do szpitala na poród. hahahahah
Tak też było. Szybko dojechaliśmy. Justin i ochroniarze wyszli jako pierwsi, i chłopak poszedł z drugiej strony " wyciągnąć " mnie z auta. Ledwo stanęłam na nogi, ale najważniejsze, że całkowicie byłam na świeżym powietrzu. 
- Na pewno wszystko w porządku? 
- Już tak - uśmiechnęłam się blado, i weszliśmy do budynku. Obok stało trochę fanów, więc Justin koniecznie musiał do nich podejść. nie dziwię się, Gdyby to byli moi fani w ogóle bym od nich nie odchodziła. Zrobił sobie z nimi kilkanaście zdjęć, dostał liścik, poprzytulał je i pocieszał kiedy te wręcz zalewały się łzami. 
Miło było patrzeć jak Justin choć na chwilę zwraca na nie uwagę i odmienia ich życie. Minutowe spotkanie swojego idola potrafi nieźle namieszać w głowie 1000000 dziewczyn. Po chwili Justin pożegnał się z nimi i dołączył do mnie i dwóch ochroniarzy ( dwójka musiała iść z nim ). Przyszedł i od razu weszliśmy do środka. Śniegu co raz więcej.. co za tym idzie - jest strasznie zimno. Weszliśmy do windy, i tym razem problem miał Justin. 
Chłopak ma klaustrofobię. Wiercił się i nie mógł ostać w miejscu, co mnie śmieszyło bardzo.
- Odwdzięczę się, zobaczymy jak będziemy jechać autem! też się będę śmiał! - mówił dość poważnie, ale nie zwróciłam szczególnie na to uwagi, bo dalej pękałam ze śmiechu widząc przerażonego Justina. Ochroniarze byli dość dziwny, ale zauważyłam, że chłopak zdążył się do nich przyzwyczaić i nie zwracał na nich uwagi. Stali po prostu w ciszy. Ledwo oddychali, a o drgnięciu nie było mowy! 
tak po prostu dwóch dwumetrowych gości stało w bezruchu pilnując nas. Czułam się jak prezydent stanów, albo papież. Obrazek jaki  przedstawialiśmy w tej windzie też był dziwny. Musieliśmy z Justinem stać blisko siebie, żeby oni mieli miejsce. hahahah. 
Weszliśmy w końcu do dobrego miejsca. Justin był tu już miliardy razy więc prowadził. 
- Cześć - uśmiechnął się od progu witając się z jakimś facetem KLIK
- Cześź Juuustin!!! - Wszyscy sympatycznie go przywitali. Oprócz tego mężczyzny było jeszcze trzech. Dziwnie się czułam wśród samej płci przeciwnej, ale fakt, iż ochroniarze nas zostawili trochę mnie uspokajał, więc już nie było tak źle. 
- Jestem Rose - uśmiechnęłam się równie promiennie co Justin podając rękę wszystkim po kolei. Ściągnęliśmy kurtki i Wszystko było już gotowe. Przed nami ogroooooomny stół z tysiącami przycisków. WOW! To w ten sposób powstaje muzyka? Byłam pod wrażeniem samego wyglądu.
Justin wyszedł z tego pokoju i poszedł do drugiego, w którym widziałam go tylko za szybą. Pokój cały czarny i tylko mikrofon i Justin. Razem wyglądało to jeszcze cudowniej niż w wyobraźni. Nagrywanie czas zacząć. Na stojaku przed sobą położył kartkę bo nie znał jeszcze słów. W jego słuchawkach leciała muzyka, a my słyszeliśmy tylko jego wokal. 
Teraz szczerze i uczciwie mogę przyznać, że mimo, iż szybciej nie lubiłam jego muzyki ani nie interesowałam się jego osobą, stwierdzam że chłopak ma w sobie tyle talentu że głowa mała!!! 
Jego głos w wykonaniu akustycznym w tym studio, wypadł rewelacyjnie! miałam dreszcze na całym ciele, kiedy wyciągał wyższe dźwięki KLIK.Czuć było, że robi to z przyjemnością bez żadnych zmuszań. Do pokoju wszedł kamerzysta, który na wstępie powiedział ze trochę ponagrywa a potem zostanie tu, ale wyłączy kamerę. Po prostu chce kilka scenek do filmu, bo jak twierdzi - przysłał go Scooter. 
- Po raz pierwszy jesteś z Justinem w studiu, jak ci się podoba? - Kamera poszła w ruch, ale już się do niej przyzwyczaiłam, i nawet nie czułam się nieswojo. Jeszcze jutro Ellen Show. Tak cholernie się tego obawiam! 
- Jest niesamowicie! - siedziałam skulona na fotelu gryząc kawałek rękawka - śpiewa idealnie! efekt tutaj, jest 10 tyś razy lepszy, mówię wam - uśmiechnęłam się, dalej wsłuchując się w każdą idealną sekundę jego wokalu. 
Kamera poszła nie raz w ruch, bo na temat studia wypowiedział się mężczyzna, z którym tak miło przywitał się Juss. 
- Chłopak jest rewelacyjny. Nie ma z nim problemów. Potrafi być poważny kiedy pracuje. - w tym momencie kamerzysta najechał na szybę za którą znajdował się Justin. Zaczął tańczyć szaleć i krzyczeć! nie wiedziałam w pierwszej chwili co się stało. Okazało się jednak, że był podniecony, bo wyszedł mu kawałek piosenki, nad którym starał się 20 raz. 
- Przeważnie taki jest - dodał z uśmiechem. Miło patrzeć, że mimo iż czuje się być ' nijaki ' przy najmniej teraz ma dobry humor. Odłożył słuchawki i przyszedł do nas. KLIK
- Widzieliście to? Taak, to Justin Bieber! - wskazał palcem do kamery, lekko się uśmiechnął i usiadł obok mnie. Tak więc zaczęła się cała praca nad piosenką. Zaczęło się wycinanie, zmienianie, wstawianie i te inne rzeczy, o których pojęciach nie miałam. Juju tylko na chwilę przestawał pracować, żebym się nie nudziło i przez jakiś czas ' bawił ' się ze mną na zasadzie dokuczania i śmiania się. 
Efekt skończonej piosenki był cudowny!!! już wiem, że Beliebers się spodoba. Była szczera i prawdziwa prosto z serca. 
- SKOŃCZONAAA!!! - zasiadł na fotelu naprzeciw mnie KLIK. Zasiadłam na jego kolana przytulając się do niego. 
- To wszystko? 
- Tak. Dziś wystarczyło ją tylko dokończyć, bo ostatnio tego nie zrobiłem. Dawno tu nie byłem, więc cieszę się, że wszystko skończyłem - wyznał. - HEJ CLIFF!! - wyrwał z kontekstu. Coś mu się przypomniało. Odezwał się tym razem do innego faceta, który tylko pomagał w tworzeniu, ale głównie siedział cicho.
- Mogę cię prosić na chwilę? - wstał i podszedł do drzwi. Nie wiedziałam o co chodzi, i nawet kim jest ten człowiek. Mężczyzna posłusznie wyszedł z nim ze studia i gdzieś poszli. 
Przyszedł dopiero po 10 minutach. Ciekawe co tam robił. 
- Rose, spójrz co mam! - był wyraźnie zdziwiony i trochę zadziwiony. 
- Kartkę? - Chłopak podał mi ten papier. Była to ta sama kartka, którą wydrukował w domu. Nie było zamazanego miejsca, a zamiast niewyraźnej plamy, widniało nazwisko " Collins " w nawiasie.
- Co to ma znaczyć? - zaczęłam z przerażeniem. 
- Pamiętasz ten dzień, w którym musiałem wyjechać i rozstaliśmy się na 12 dni? W ten sam dzień byliśmy w szpitalu, pamiętasz? Kiedy ty chciałaś zostać z mamą sam na sam, ja poszedłem z twoim ojcem na korytarz. Powiedział do mnie " zapamiętaj nazwisko Collins... " Nie wiedziałem, co chce przez to dokładnie powiedzieć i nie zastanawiałem się wtedy nad tym. 
Ten koleś - wskazał na faceta, z którym 10 minut temu gdzieś poszedł - jest producentem moich teledysków. Tak jak mówiłem ci w domu,  poprosiłem go, żeby usunął " plamkę " na kartce. Potrafi takie rzeczy bez problemu. Kiedy zobaczyłem " Rose Wilson (Collins) " od razu przypomniałem sobie słowa twojego ojca.
- Justin, co to znaczy? - przełknęłam ślinę, na co chłopak podszedł do mojego fotelu i uklęknął przed nim patrząc mi prosto w oczy. 
- Rose? - chwycił mnie za dłoń - obawiam się, że Wilson, to nie jest twoje Oryginalne nazwisko... - -wyznał prosto z mostu. 
- Co ty opowiadasz? - nie chciałam w nic na początku wierzyć. - Może to błąd w druku? 
- Jaki błąd? Rose! Po co to nazwisko mówiłby mi twój tata, wtedy w poczekalni? to musi coś znaczyć! - dziwnie trochę było rozmawiać o tej sprawie, kiedy oni wszystko słyszeli. 
- Dobra, my się zbieramy. Wszystko skończone, więc do zobaczenia. - Nie czekał aż odpowiem, tylko od razu pożegnał się i wyszliśmy ze studia. 4 ochroniarzy już czekało. tak samo jak większa ilość fanek przed budynkiem. Tym razem chłopak w ogóle do nich nie podszedł.  Oboje mieliśmy zbyt wiele myśli, by teraz zajmować się czymś innym. Mimo to musiał się uśmiechać, 
żeby nikt nie pomyślał, że coś się dzieje. Posłusznie robiłam to samo. Dziwnie było się uśmiechać mimo iż tego nie chciałam. Znaleźliśmy się w aucie. Tam również o tym nie rozmawialiśmy, bo jak wiadomo, nie będziemy prowadzić poważnych spraw przy tych ludziach. Nie było mi na szczęście nie dobrze, więc jakoś ta droga minęła dosyć szybko. 
Weszłam do domu rzucając torebkę i usiadłam na kanapie. 
- Justin, może to nic nie znaczy? o co z tym może chodzić? - zaczęłam. Chłopak również nie wiedział co zrobić. Jak dobrze, że wpadł na ten pomysł z kartką. Dobrze że starał się o to, mimo że ja miałam na to wylane. Niby nieprofesjonalne zamazanie jednego miejsca w kartce, a ile może dać do myślenia. Collins? wtf ?! 
- Obawiam się najgorszego, ale z góry nie ma co zakładać. Dziś już jest zdecydowanie za późno, by podjąć jakieś kroki, więc wszystkim musimy zająć się jutro, ale obiecuję że choć by nie wiem o co chodziło, to nie zostawię cię z tym. 
- Dziękuję ci. - podeszłam i po prostu go przytuliłam. W tym momencie do domu weszła Pattie. 
- A wy co? - zdziwiła się na widok zwykłego przytulenia na środku salonu, kiedy w dodatku ciągle byliśmy w kurtkach. 
- Zimno nam - zażartował Justin żeby ciocia niczego się nie domyślała. Uśmiechnęłam się również, ukrywając wszystko przed nią. Nie możemy jej niczego powiedzieć. Nikomu z resztą nie powinniśmy się chwalić. Niech to będzie ' nasza sprawa '.
__________________

Trochę przykro mi, że nie lubicie czytać scenek +18, no ale dobra. Po prostu przestanę je pisać. czekam na co najmniej 7 kom. Paaa

7 komentarzy:

  1. Ejj nie smutaj się :(
    One nie są złe czy coś po prostu ja nie ja nie czytam czegoś stylu porno

    Rozdział bardzo bardzo ciekawy
    a co chodzi z tym Collins?

    meegga

    no nic mam nadziee że w najbliższych rozdziałach się to wyjaśni :)

    pozdrawiam
    i już się nie smutaj słońce

    I love u
    Anana
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej ja to czytam wszystko i mi to nie przeszkadza:(
    kocham Twojego bloga <3 :( naucz mnie tak pisać bo mi nie wychodzi aż tak dobrze:c
    + daj nowy rozdział ; _ ;

    OdpowiedzUsuń
  3. Pisz kolejny jestem ciekawa o co chodzi z tym Collins

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz dalej prosze chce juz kolejny post:(:(:(

    OdpowiedzUsuń
  5. ja lubie scenki +18 ;d

    OdpowiedzUsuń
  6. pisz scenki +18 !! proszę

    OdpowiedzUsuń