poniedziałek, 4 listopada 2013

Rozdział 26

Ja nie wiem jak wytrzymam z tym wszystkim przez kolejne dni. Pomocy :(

_______________________________________________

nie ma Justina już kilka godzin. Chce się do niego teraz przytulić, i powiedzieć ze go kocham i chcę żeby już po mnie wrócił. Niech ten koszmar się szybko skończy. 
Od wczoraj jestem pełnoletnia, a już chciałabym cofnąć się w czasie. Leżałam przykryta po samą szyję i niechętnie próbowałam się uspać. W mojej głowie tylko mama i Justin. Dobranoc. 

 Dzień 1 bez Justina. Rano na śniadanie obudził mnie tato. Wstałam z przymusu i poszłam do łazienki. Już nie chciałam tak w niej przebywać, z dnia na dzień nie podobałam się sobie co raz bardziej. Ostatnio mało jadałam, 
a jeśli już, to jakieś sztuczne i nie dobre jedzenie. Dawno nie jadłam prawdziwego obiadu czy kolacji. Widziałam to, jak chudnę powoli, moje kości biodrowe co raz bardziej dawały się we znaki, przerażał mnie ten widok. 
Przyszykowałam się. Ubrałam jakieś dresy, szeroką bluzkę, włosy upięłam w byle jakiego koka i zeszłam do kuchni. Nie byłam nawet głodna. Ledwo przełknęłam dwie kanapki z serkiem, i czym prędzej pospieszyłam się do Ashely. 
: jestem gotowa Ash, wychodzić? - Nie czekałam aż pierwsza się odezwie. 
: Okej, ja też, spotkajmy się tam gdzie kiedyś zawsze. - naszym miejscem był pobliski park obok szkoły, do którego często kiedyś chodziłam, kiedy miałam godzinę wolną. 
Wyszłam z domu i bez zastanowień ruszyłam przed siebie. Widziałam, jak ludzie krzywo na mnie patrzą i robią zdjęcia. Fani Justina oczywiście mnie rozpoznali i od razu ruszyli do ataku. 
- Nie zasługujesz na niego dziwko!! - wykrzykiwali myśląc, że nie będę wiedzieć kto to wypowiedział. Juju nie raz ostrzegał, że będą głupie komentarze, ale nie mam zwracać na nie uwagi. 
Pokazywałam tylko środkowy palec takim ' osobom ' ( bo nie wiem jak inaczej nazwać idiotów ) i szłam dalej. Przechodziłam przez osiedle którego nigdy nie lubiłam, gdzie wszyscy mnie wyśmiewali. 
Nie było tam nikogo, ale to chyba nawet dobrze. Nie chcę spotykać teraz nikogo innego prócz Ashley. 
Jest. Stała na dróżce trzymając telefon w ręku. Od razu podbiegłam do niej, mocno ją przytulając. 
- Teraz opowiedz mi wszystko Rose, co się z tobą działo przez cały ten czas? - w końcu mogłyśmy normalnie i szczerze porozmawiać. 
- Pamiętasz ten dzień jak zniknęłam? Justin mnie " ukradł " - zacytowałam go - I pojechaliśmy do jego domu, oddalonego o dzień podróży autem. 
Byłam tam z nim przez jakiś czas i obiecał mi, że odwiezie mnie dopiero po tygodniu, bo chciał mnie rozerwać i bardziej poznać przy okazji. Nie udało się, bo skłamał mamie, że mój tata pije i bije mnie i mamę, tylko po to, by naiwna Pattie 
zezwoliła na mój przyjazd. Pokłóciliśmy się, i przyjechałam sama do domu. Tzn.. troszeczkę pomogła mi Policja. Przyjechałam, a on przyjechał dopiero jak uświadomił sobie, że jestem dla niego ważna.
Tego samego dnia spotkaliśmy się u mnie w domu i pogodziliśmy. Na drugi dzień poprosiliśmy moich rodziców, bym pojechała z nim z powrotem, tym razem bez kłamstw. Zgodzili się po długich namysłach, a ja nie miałam jak ci o tym powiedzieć, bo mój telefon wpadł do basenu.
- Co? jakiego basenu? - przerwała mi. Ale to nawet dobrze. 
- Gdybym mogła, od razu bym ci powiedziała. Wiedziałam, że będziesz zła. Przepraszam Ashely - Po moim policzku znów spłynęła łza. 
- Będziemy się przyjaźnić, nawet po naszych śmierciach, pamiętasz? - to była taka nasza obietnica, że nawet w niebie będziemy razem. Razem umrzemy. 
Przytuliłam ją i poszłyśmy dalej na spacer. Opowiedziałam jej całą historię dalej, pomijając szczegółowo akcje +18 z Justinem, ale dowiedziała się o nich. 
Zrobiłam się cała czerwona, jak opowiadałam o tym, ile razy to robiliśmy. Jej też było trochę niezręcznie, i nadal ciężko jej w to uwierzyć, że ja i Justin jesteśmy razem. 
Opowiedziałam jej z dokładnością co do sekundy wczorajszy dzień. Była również zawiedziona ze tak się stało, ale zapewniała mnie, że to na pewno nie Justina dziecko. 
Oby tylko nie chciała sobie uciąć ręki, jak Chaz. Boję się, że jeszcze by ją straciła. 
- Kiedy po ciebie wróci? Bo wróci, prawda? - spytała po chwili .
- Obiecał mi. Znam go, więc wiem, że na pewno wróci. Nie wiem kiedy. Tydzień może dwa, a może nawet więcej. Ale ja będę z nim tak, jak ty z nami byłaś przez cały czas. Czyli będę przesiadywać w internecie bardzo dużo czasu, i będę z nim an bieżąco. 
- Wiesz ... lepiej nie ufać internetowi. Nawet nie wiesz ile plotek wyszło o Was. 
' Justin Bieber zdradza swoją dziewczynę ' ' Justin Bieber ucieka do Hollywood ' i wiele innych plotek. 
- Będę kierować się tym, na ile go znam, nie patrząc na plotki, ale przy najmniej będę go widzieć codziennie. To chyba jedyny plus. 
Dochodziłyśmy do pierwszego lepszego sklepu. Postanowiłam jeszcze wejść do mamy. Kupiłam jakieś dwa jogurty, i bułkę z makiem i postanowiłam ją odwiedzić. Tata już dawno tam był. 
łaziłyśmy tak dużo, że spokojnie szybko dojdziemy pod szpital. Tak było. Nie całe 10 minut potem byłyśmy już w szpitalu. Ash, tak samo jak Justin ciężko przeżywała to, że w szpitalu są tak małe dzieci. 
Od razu do nich poszła. Ja oczywiście weszłam do mamy. 
- Jak się czujesz? - od razu podeszłam do jej łóżka. Wyglądała o wiele lepiej, niż wczoraj. To już jakiś plus. 
- Na razie dobrze, a ty? Tata opowiedział mi o wczorajszym dniu. Trzymasz się jakoś? 
- Wszystko jest dobrze. Porozmawiałam z Ashley i już mi lepiej. Poza tym, to mi nei dobrze. Ta winda jest odrzucająca. - do pokoju weszła Ash. 
Rozpakowałam ' zakupy ' i położyłam na stoliku mamy. 
- Dzień dobry. - uśmiechnęła się od razu. 
- Dzień dobry Ashley. Mieszkamy w tej samej miejscowości, a nawet cię nie spotykałam.
- Ostatnio mam dużo nauki i wie pani .. - O NIE. Co jeśli mama teraz zapyta mnie co z moją nauką? jest do tego zdolna. 
- No właśnie! Rose.. ? - cholera! wiedziałam, że o to zapyta. Siedziałam posłusznie i wymyślałam dobre kłamstwo. 
- Uczę się z Justinem prywatnie. Do jego domu przychodzi nauczycielka i siedzi z nami po 4 godziny dziennie - uśmiechnęłam się, żeby nic nie wyszło na jaw. Wiem, że byłaby zła, gdyby dowiedziała się, że od czasu wyjazdu, nie uczę się w ogóle. 
- Mam nadzieję - uśmiechnęła się blado i dalej rozpoczęła rozmowę z tatą. Obie posiedziałyśmy chwilę przed jej łóżkiem. Czułam jakoś w głębi, że ma coś na sercu. Za każdym razem kiedy na mnie patrzyła, wyglądało, jakby coś chowała, ale bała się o tym powiedzieć.  
Ashley wręcz musiała zajść do dzieci. Wyszła po chwili z naszej sali i udała się do pokoju obok. Po 15 minutach poszłam za nią, żeby się nie nudziła. 
- Justin też tu był? - spytała kiedy już stanęłam w progu. 
- Tak. Uszczęśliwił ich prawda? - uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że od razu jak Justin tylko tu przyjdzie.. zjawi się kamera. Pewnie pełno w całym internecie jego " wyczynu ". 
- Ciągle o nim mówią! - stwierdziła.
- Możemy już iść? - pustka po Justinie nie została jeszcze zakryta. Nie mogę na razie o tym myśleć, ani wspominać, bo za każdym razem boli mnie przez to serce. Wyszłyśmy z sali i poszłyśmy do windy. 

*** Oczami Justina *** 

Wczorajsza podróż była najgorszą ze wszystkich. A przemieszczałem się w życiu tym autem 10 tyś. razy. Nigdy nie było mi tak źle. Przyjechałem bardzo późno i od razu poszedłem spać. Wstałem rano
( nie oszukujmy się, jest 14:12 ) i od razu zszedłem na dół. Tam czekał już ostro wkurzony menager. 
- Chłopie! - zaczął od razu, jak zauważył, że ledwo zwlekam się po schodach. 
- Tak wiem. Zaniedbuję wszystko. 
- zaniedbujesz i to ostro. I jeszcze ta sprawa z dzieckiem. CZY TY CHŁOPAKU OSZALAŁEŚ?! 
- Ale skąd wiesz że to jest moje dziecko, co?! może to sobie wymyśliła?! 
- Gdzie masz Rose? - był strasznie rozwścieczony, ale ma głowę na karku. Od początku ją polubił. 
- Musiałem wrócić be niej. Jej mama jest w szpitalu, a ja musiałem wrócić. Pojadę po nią, jak wszystko się uspokoi. 
- Cholera jasna. Jedź do tej dziewczyny i wyjaśnij wszystko. To jest nie do pojęcia, pomyślisz to wszyscy powiedzą? A zwłaszcza twoja mama?
- O Scooter! powiedz że nic jej nie powiedziałeś!! 
- Nie musiałem. Catrine wpadła tu kiedy akurat byliśmy tylko we dwójkę. - Złapał się za głowę. Podszedłem i usiadłem na kanapie na przeciwko niego. 
- To nie może być moje dziecko. Kurwa! - nie wiem co we mnie wstąpiło, ale czułem potrzebę przeklinania. To nie był taki pierwszy raz. 
- Uspokój się. Jedź do niej teraz! Pospiesz się... - wskazał na okno. Mama właśnie przyjechała. CHOLERA przecież mnie zabije!! Próbowałem udawać ze śpię, ale to na marne. Przecież mnie specjalnie obudzi. 
Widziałem jak idzie do drwi była co raz to bliżej. Matko święta, kto widział bać się własnej mamy. 
- Justin Drew Bieber.... ! - weszła gwałtowanie i rzuciła torebkę na ziemię. Po mnie. Chyba właśnie tak umrę.
- Mamo, ja mogę nie być ojcem, skąd to wiesz? Przecież ona może kłamie? poza tym... kto by tam jej słuchał . - Zakpiłem mając nadzieję, że odpuści. 
- W tej chwili. Kluczyki, i jedziesz to wytłumaczyć! - nawet we mnie nimi rzuciła. Nie mam wyjścia. Obawiam się prawdy, ale to chyba dobra pora żeby tam pojechać. 
Chwyciłem za kluczę i w drogę. Mieszkała bardzo blisko. Od mojego domu jakoś wszystko było blisko. Najchętniej poszedłbym na pieszo, ale jak wyjdę zostanę rozszarpany. Jedynie do wypożyczalni filmów mogę pójść o własnych siłach.
Po drodze znów wiele myślałem. Ciekawe co robi Rose, i jak się trzyma ona i jej mama. Chcę już do niej!!!! Ciągle trzymam w sobie jej smak. 
Dojechałem pod jej dom. Nie był jakiś ogromny, ale też nie był skromny. Od razu miło się wchodzi. Ale najlepiej wyszedłbym już z niego hukiem. 
Zapukałem do drzwi i tylko się obawiałem. 
- Spokojnie Justin, to sfiksowana dziewczyna. Ona nie jest w ciąży! - powtarzałem wtedy sam do siebie. Przy najmniej sam siebie pocieszę. 
Dziewczyna otworzyła drzwi, a mnie aż zabiło serce. Oczywiście że najpierw spojrzałem na jej brzuch. Nie wiem czemu. Przecież nie widać dziecka po tygodniu ciąży! 
- Emm cześć - zacząłem nieśmiało. Dziewczyna poważnie się speszyła. 
- Cześć Justin, wejdź. - otworzyła mi drzwi i oboje poszliśmy do głównego pokoju. Rozglądałem się po bokach jak bym pierwszy raz widział dom. Nie, nie podobał mi się, po prostu nie wiedziałem co mam powiedzieć. 
- Catrine.. ty na prawdę jesteś w ciąży? 
- Dlaczego myślisz że kłamię? 
- Nie chciałem nawet uprawiać wtedy z tobą seksu. Robisz wszystko, żeby Rose była zazdrosna. Nic więcej. 
- Justin, nie wyrzekaj się. Ty też tego chciałeś. Gdyby tak nie było.. 
- To co?! To może bym przestał? tym bardziej że byłem kompletnie piany. Rose ledwo mi wybaczyła, a ty jeszcze wkręcasz mnie w dziecko? - Ledwo trzymałem się na nogach. 
- NIE WYMYŚLIŁAM TEJ CIĄŻY!!!! mogę przysiąc na wszystko!! - wypierała się jak cholera. Mimo to, odczuwałem jej kłamstwo. 
- W takim razie jedziemy do lekarza. - Ostro zakończyłem jej dyskusję. 
- Pf.. Chyba śnisz Justin. Jesteś tym ojcem, nie rozumiesz?! - zaczerwieniła się po moich słowach, co jeszcze bardziej utwierdzało moje fakty i przekonania. 
- Dlaczego nie pojedziesz ze mną do lekarza?! boisz się że coś pójdzie nie tak po twoim planie, co? Dobrze że nikt ci przy najmniej nie wierzy . - Szykowałem się już do wyjścia, kiedy dziewczyna pod nos położyła mi gazetę.
- Oszalałaś chyba .. - Oczy mi zbladły, kiedy widziałem, że Catrine już podała informacje prasie. 
' Justin Bieber ojcem dziecka niewinnej dziewczyny ' BOŻE DROGI!!!! 
- Nie Justin, nie oszalałam. - cały czas byłą spokojna. 
- Zobaczysz kto się będzie śmiał ostatni!! - porwałem gazetę na cząstki. Byłem już cały spocony i nieźle wkurzony. Rzuciłem szczątkami czasopisma o ziemię i wyszedłem z jej domu trzaskając drzwiami.
zapaliłem jeszcze papierosa i odjechałem do domu. Zwariuję chyba. Co teraz o mnie myśli pół świata? Wiem, że prawdziwi Beliebers nie wierzą w plotki. Oby to nie była plotka... tego obawiam się najbardziej.
Byłem Już blisko domu więc odetchnąłem i wszedłem powoli do domu.
- Cholera jasna!! - Jednak nie potrafiłem być spokojny. 
- Justin wyrażaj się ! - mama od razu mnie skarciła. Ale zawsze to robiła, więc byłem przyzwyczajony, że za każdym przekleństwem lub słabym wulgaryzmem dostaję po uszach.
- Czy wy to widzieliście? - W pokoju było tak jakoś więcej osób. Tancerze i jeszcze inni. Poszedłem na podwórko po listy ze skrzynki, w której oczywiście znajdowała się gazeta. 
Rzuciłem ją na stół i usiadłem speszony na kanapie, zakładając ręce na głowę. Wszyscy byli cicho. Przyglądali się tylko temu, co robię. 
- Po co przyjechaliście wszyscy? 
- Justin... dokładnie wiesz, że nagrywamy film. A tym czasem mamy tylko urywek z dwóch wywiadów i koncertów. W którym w dodatku zemdlałeś. 
Musimy wziąć się do roboty. Przyjechaliśmy tu po ciebie. 
- Nie mogę teraz pracować. Sami widzicie. Dziewczyna upiera się, że jestem ojcem jej dziecka. Nie ma przy mnie Rose. Jestem do niczego jak zwykle. Omijając wszystkich poszedłem do swojej sypialni. 
Usiadłem na łóżku i wykręciłem numer do Rose. Ja koniecznie muszę ją usłyszeć. Leciał sygnał po sygnale. Bałem się już, że nie odbierze. Jest! Odebrała!
: tak? - odezwała się pierwsza. 
: Kochanie.. pomóż mi. - Załamywałem po woli głos. 
: Justin, co się stało?! - przestraszyła się, lecz trochę na marne. Przecież nic takiego się nie stało. 
: Nic strasznego. Chodzi o tą chorą sytuację. Scooter na mnie naciska, a Catrine nie ma zamiaru powiedzieć że kłamie. Ja nie chcę tak żyć! - wyżalałem się jak przyjacielowi. 
: Już niedługo kochanie. niedługo wszystko się ułoży. Masz mnie, i masz prawdziwych fanów. My przecież zawsze będziemy z tobą. 
: tak myślisz? - już w nic nie chciałem wierzyć. 
: Ja to wiem Justin. - zaśmiała się niby. 
: co tam porabiasz?  - zmieniła temat, żeby widocznie mnie pocieszyć.
: zamknąłem się w pokoju. Scooter zaraz przyjdzie i pewnie przeprowadzi ze mną poważną rozmowę. Sama go znasz. A ty co robisz kociaku? 
: Jestem na dworze, nie dawno wróciłam od mamy. 
: Jak z nią? 
: Jest co raz lepiej. Nawet potwierdzili to lekarze. - Słyszałem to podekscytowanie w jej głosie. 
: Muszę kończyć, idzie Scooter. Do zobaczenia niebawem! 
: Pa Justin. - Uśmiechnąłem się sam do siebie i faktycznie miałem od razu lepszy humor.
Menager cicho przyszedł do mojego pokoju. Leżałem na plechach przyglądając się sufitowi. 
- Justin? Mam chyba dobre wieści. 
- Tak? Catrine nie jest w ciąży, film nagrany a Rose już tu jedzie? 
- Niestety nie . - podszedł do mojego łóżka, wziął krzesło i usiadł obok mnie. 
- w takim razie nie masz dobrych wieści. - obróciłem się na bok, odwracając się tera do niego plecami.
- Justin.. dzwoniłem do tej dziewczyny. Umówiliśmy się, że poczekamy z nią aż będzie widać brzuch skoro nie chce lekarza. 
Jeśli faktycznie będzie w ciąży, wtedy uwzględnimy test o ojcostwo. Jeśli i tego nie będzie chciała zrobić, pozwiemy ją do sądu.
- Co się porobiło, żebym to ja miał takie problemy. Nigdy ze mną ich nie było! - z powrotem odwróciłem się w jego stronę. .............

_____________________

Przepraszam że takie zakończenie dziwne, ale niestety muszę końcówkę przenieść na nowy rozdział, ponieważ strasznie się na dziś spieszę <3 Do kiedyś tam . 
No i jeszcze jedno. Błagam, po komentujcie ten rozdział, strasznie mi na tym zależy. To przecież nic wielkiego i ciężkiego, co?  :) 
Czekam na co najmniej 7 i dopiero wtedy wstawię następny :) CZEŚĆ <3

11 komentarzy:

  1. mam nadzieję że ona nie jest w ciąży :( Czekam na nn rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jejku jak u jednego się układa to u drugiego nie :(

    OdpowiedzUsuń
  3. Super czekam :'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam tylko nadzieje że ona oszukuje o tej ciąży .... Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kolejny kolejny , kolejny. (rozdziały są świetne )

    OdpowiedzUsuń
  6. Oby wszystko się dobrze skończyło !

    OdpowiedzUsuń
  7. dalej .., dalej

    OdpowiedzUsuń

  8. Dobrze że Rose po rozmowie z Asch było jej troszkę lepiej w końcu nie ma to jak rozmowa z przyjaciółką . :)
    Coś mi świtaże Cat nie jest w ciąży a to wredna debilka -,-'


    No nic
    Weny życzę

    Anana
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale super piszesz. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń