wtorek, 29 października 2013

Rozdział 22

Nie chciałam na nie patrzeć. Kochałam tego chłopaka tak bardzo. 

_____________________________________________________

Dni mijały, a Justin ciągle dawał mi znak życia. Chciałam powoli o nim zapominać, ale wszystko, dosłownie wszystko ciągnęło się za wspomnieniami. 
Nie było przy mnie przyjaciółki, więc sama sobie przemówiłam do rozumu. Przebrałam się wymalowałam, przy okazji namalowałam uśmiech na twarzy taki wewnętrzny
Mimo, że nie byłam szczęśliwa, to wszędzie grasują plotki i paparazzi są wszędzie. Przez Justina sławę, to teraz ja nie mam normalnego życia.
Poszłam na zakupy. Szłam ulicą, ale na marne. 
- Jesteś dziwką! taki chłopak a ty go zostawiasz! dziwka! - takie właśnie komentarze słyszałam za plecami. Byłam zawzięta. Pokazywałam środkowy palec i szłam dalej. 
Nie którzy zaś byli mili. Co dziwne, bo przecież każdy myśli, że to przeze mnie nasz związek się rozpadł. No przecież.. ich idol zawsze był cudowny. Nawet gdyby mnie zgwałcił, 
na świat wydostałyby się plotki, że pewnie sama tego chciałam, albo go sprowokowałam do tego. Ah, ten świat. kupowałam ubranie za ubraniem. Nałożyłam słuchawki na uszy, a wtedy wszystko dookoła było 
jeszcze piękniejsze. Czemu nie zrobiłam tego wszystkiego od razu? Uśmiech co jakiś czas zawitał na mojej twarzy. Taki prawdziwy, nie malowany przed paparazzi. Ale co chwila malał, kiedy wspomnienia wracały. 
Sklep z naszyjnikami, sklep z Justinem, sklep z basenami, sklep ze wstążkami. Rany, umieram. Pora się zbierać. Justin napisał, że przyjeżdża, trzeba się zakluczyć w domu, albo nie otwierać.. 
- Uważaj trochę! - otarłam się nieco mocniej o kogoś. Jako że nie miałam humoru, od razu zaczęłam wrednie. Chłopak był całkowicie zasłonięty. Z ogromnej czapki widać było tylko oczy. 
- Rose!!! - O matko, ten chłopak mnie śledzi, czy jak? Zrobiło mi się ciepło na samą myśl, że znowu go spotykam. 
- O matko.. - odwarknęłam i chciałam iść dalej. Justin nie dał za wygraną. Pociągnął mnie delikatnie za łokieć, odwracając mnie przy tym w swoją stronę. 
- Minęło tyle dni. Oglądałaś galę, wiem to. Wiem, że nie jesteś teraz szczęśliwa, tylko płaczesz. Wiem co oznacza ten uśmiech. 
Ten uśmiech znaczy " Wszystko jest okej, możecie na razie robić zdjęcia, ale kiedy wrócę do domu, mogę bluźnić i płakać dalej " Rose, kiedy zrozumiesz, że to wszystko było pomyłką. - chłopak widząc, że po policzkach
prawie spływały mi łzy, zabrał mnie gdzieś do restauracji. W pierwszej chwili nawet nie zauważyłam jaka to restauracja.
Usiedliśmy przy pierwszym lepszym stoliku i tak zaczęła się nasza gadka. 
- Justin, jak mogę ci znów zaufać? no jak? - bałam się, że rozwyję się tam przy wszystkich. KLIK
- Dokładnie wiesz, że tego nie chciałem. Gdybym tylko rozumnie myślał w tamtej chwili, wszystko byłoby inaczej!! - ciągle powtarzał. 
- Tęsknię za tobą Justin. Za każdym razem gdy widzę Cię w internecie, gdy czytam twoje sms'y i przypominam sobie ciebie.. moje serce się przekraja. Na kilka naście kawałków. 
Nie mogę o tym wszystkim zapomnieć. Chcę mieć ciebie za najważniejszą osobę w życiu. Bo mimo tej zdrady i kłótni tak jest. Proszę, pozwól mi tobie zaufać!
- Jesteś wspaniała Rose. Nie poznałem żądnej dziewczyny, która tak otwarcie mówi o uczuciach. - uśmiechnął się i chwycił mnie za dłoń.
- Spójrz, znowu płaczę - zaśmiałam się. 
- Uwielbiam Cię - wstał i czym prędzej mnie przytulił.KLIK. Ludzie zaczęli klaskać i spoglądać na nas miło. Kto by pomyślał, że znajdujemy się w tej samej restauracji, w której się pokłóciliśmy? 
W moim brzuchu wyraźnie czuć było motyle, chrabąszcze.. nie wiem sama jak to nazwać. Chłopak szczęśliwy jak nigdy chwycił mnie za rękę i oboje wyszliśmy z restauracji. Nie mogłam opanować emocji i cały czas się uśmiechałam. 
Tak jak mówił Justin - teraz jestem na prawdę szczęśliwa. Tamten uśmiech był przygrywką szczęścia. On chyba wie o tym najlepiej. Cokolwiek by się nie stało, on musi być uśmiechnięty, bo każdy jego błąd w życiu bedzie upamiętniony przez uporczywych fotografów. 
Zaszliśmy do domu Chaz'a. Tak się składało, że akurat przelotnie przyjechał. 
- Chaz, słuchaj.. nie będę tu przechadzać, dziękuję że mnie przetrzymałeś, przez ten czas kiedy pokłóciłam się z Justinem. 
- Zaraz zaraz, chcesz powiedzieć, że ... - nie dokończył, bo właśnie Bieber wyszedł zza ściany. 
- O matko!! - na chłopaka twarzy wyraźnie pętlił się uśmiech. - Gratulację ! podszedł i czym prędzej uściskał Justina, a potem mnie. - Gdzie teraz pędzicie gołąbeczki? - zaczął. 
- Mam nadzieję, że wrócisz ze mną do domu? - Justin nie odpowiadając na pytanie Chaz'a skierował inne do mnie. 
- Pójdę się spakować - uśmiechnęłam się, co znaczyło, że oczywiście się zgadzam. Miałam trochę do pakowania, więc musiałam szybko się tym zająć.

*** Oczami Justina *** 

Tak! Wiedziałem cholera że się uda!!! to było by zbyt nierealne, żebyśmy znowu się nie ' złączyli ' Kocham ją, i wiem, że ona mnie też. Może i nie udawała całego smutku. Wiem, że było jej ciężko, choć nie powiem. Mi też za dobrze nie było. 
Mama co dzień napierała, żebym do niej pojechał. Uporczywy ochroniarz, stylista, znajoma mamy, i wszyscy inni nie mogli patrzeć na to jak wiecznie byłem zdołowany. Co z tego, że wygrałem 5 nagród, kiedy mojego szczęścia i tak nie było przy mnie? 
- Stary, o co chodziło z tą zdradą? - Jako że był to mój przyjaciel, mogłem powiedzieć mu o wszystkim. 
- Pomyliłem was na tamtej imprezie. Byłem lekko piany i myślałem, że ty i Rose się całowaliście, a tak na prawdę to był ktoś inny. Załamany poszedłem pić, a wtedy, to akcją zajęła się Catrine. Nie miałem o niczym pojęcia!
- Wiedziałem że nie nawalisz. Znam cię za dobrze. Jeszcze trochę i musiałbym odciąć sobie rękę! 
Justin : KLIK
- Długa historia, nie zrozumiesz stary! - Zaczął się śmiać. No nie ważne. Mam Rose, Wszystko jest okej, Jutro jej urodziny, Chaz ma swoją rękę, można wszystko budować od nowa! 
Dziewczyna gotowa zeszła po jakiś 15 minutach. Pewnie się udomowiła i nie mogła znaleźć wszystkich rzeczy. Dobrze, że Chaz przetrzymał ją u siebie. 
Gdyby nie miała go wtedy.. nigdy bym nie pozwolił ' odejść '.
- Jestem gotowa - odparła zmęczona. 
- Pół domu żeś zniosła! - zażartowałem. - Byłaś na mnie zła, ale moją bluzę to nosiłaś! 
- Jaką bluzę? 
- tą ogromną, szarą i ciepłą . 
- To nie była twojego taty?
- Nie, moja - uśmiechnąłem się, i objąłem ją ramieniem chwytając jej torbę. 
- Dziękuję Chaz - powiedziała jeszcze przed wyjściem. 
- Nie ma za co! - odprowadził nas do drzwi, i zniknęliśmy za ogromnym ogrodem, kierując się do auta. 
Wsiedliśmy do auta, i oboje bardzo szczęśliwi, ruszyliśmy do domu. Do Kanady. O nie, kolejne 10 godzin jazdy. A Rose przy samym siedzeniu, już było nie dobrze. 
- Jeśli będzie ci nie dobrze, to powiedz, wtedy się zatrzymam . 
- Justin, nie dobrze mi ! - Mówiła to mniej poważnie.
- Nawet nie ruszyłem! - zaśmiałem się patrząc na nią niedowierzaniem. 
- żartuję, ale już się dziwnie czuję. Miej to na uwadze - odwzajemniłam czułym uśmiechem i rozsiadłam się przy otwartym koniecznie oknem. 
- Pewnie jutro, jak dojedziemy, będę śpiący, więc może nie śpij ze mną teraz, i pójdziemy spać razem? Sam na to wpadłem! 
- Może być. Zapowiada się dłuuuuuga podróż. 
Cholera, chyba tylko dla mnie. Ta co chciała nie spać, zasnęła już po 10 minutach. Zostałem sam, ale znów zbyt słodko spała żebym mógł ją obudzić. Do zobaczenia w Kanadzie :)

Wypadło na to, że dojechaliśmy o 2 w nocy do domu. W sam raz, żeby jutro wstać dosyć wcześnie, a nie znów przespać całe południe. 
- Kochanie, jesteśmy!!! - krzyknąłem na całe auto, żeby obudziła się raz a porządnie. 
- Nie krzycz!!! - odkrzyknęła tym samym tonem. Co było dziwne. Spała, i bez żadnego poprawiania ani przeciągania po prostu krzyknęła.
Wysiadłem pierwszy z auta i poszedłem po jej ogromną i ciężką walizkę. Co ona ta trzyma? W tym czasie dziewczyna wywlekła się z samochodu, a jako, że było strasznie zimno, wbiegła do domu. 
Od razu słyszałem, jak każdy miło ja wita. Wszedłem cicho do domu, tak, by nie zauważyli mnie od razu. Przypatrzałem się dokładnie co robią. Każdy z osobna przytulił ją do siebie. Wyglądało strasznie słodko. Musiałem przerwać ten obrazek. 
- Wróciliśmy!! - wpadłem do głównego salonu jak szalony! Byłem podekscytowany. 
- Wiedziałem że się szybko pogodzicie - uśmiechnął się do mnie tajemniczo Kenny. 
- Szybko? Nie rozmawialiśmy jakieś ponad tydzień. Prawie dwa! to była dla mnie wieczność - zbliżyłem się do dziewczyny. 
- Oooo - od razu każdy zrobił słodki okrzyk. 
- Pójdziemy spać. Nie wiem jak Rose, ale ja jestem padnięty! 
- Tak, ja zdecydowanie też. - spojrzała na mnie, i oboje udaliśmy się do pokoju. 
- Może jeszcze coś porobimy, zanim pójdziemy spać? - zaproponowałem, myśląc oczywiście tylko o jednym. 
- Nie wiem Justin, zaraz się tym znudzę. Poza tym, nie jesteś śpiący? Jest noc, a ty w ogóle nie spałeś! 
- Nic na to nie odpowiedziałem, tylko od razu ściągnąłem koszulkę.KLIK
- Justin, co ty? 
- Jesteś znudzona, a ja ciebie spragniony. Co innego można z tym połączyć? - podszedłem znacznie bliżej dziewczyny. 
Nie czekaliśmy długo. Oboje wiedzieliśmy jak to się skończy. Jednym ruchem najpierw ściągnąłem jej bluzkę, a potem zabierałem się za jej stanik. 
Znów było gorąco, mimo, że za oknem była już praktycznie zima. Czułem jak nasze ciała oczekują tego samego. Tego ciepła i rozkoszy co zawsze, kiedy to robiliśmy. 
Rose jak zawsze była bezpośrednia. Spragniona mojego Jerrego, czym prędzej ściągnęła dół mojej garderoby. Chwilę potem gdzieś w kąt zeszły i bokserki.
Zacząłem ja całować po szyi, a potem każdy skrawek jej ciała kończąc na ustach. Szybko i zwinnie zamieniliśmy się miejscami. Teraz to ona była nade mną. 
Zaopiekowała się moim Jerrym, Była w tym cudowna. Najchętniej krzyczałbym z rozkoszy, ale jako, że na dole są ludzie, musimy zachować dyskrecję. 
Sięgnąłem po gumki. Nałożyłem jedną i jak najprędzej powróciłem do Rose. Zacząłem pieścić jej ciało najpierw rękoma. Wodziłem po jej piersiach i brzuchu. Wiła się jak wąż, kiedy delikatnie zacząłem w nią wchodzić. 
Robiłem to tak wolno jak mogłem. Dziewczyna chwyciła mnie za plecy wbijając w nie swoje paznokcie. Szeptała co chwila moje imię, co nakręcało mnie jeszcze bardziej. Zacząłem szybciej i zwinniej ruszać biodrami, żeby wprawić nasze ciała w ruch. 
Łóżko szalało razem z nami. Bałem się, że ci na dole, mogą się czegoś domyślać, ale nie to teraz ważne. Jest 2 w nocy, a ja jestem w łóżku z najcudowniejszą kobietą świata. Muach!
Nadal byliśmy spragnieni siebie. Zamieniliśmy się miejscami. Z powrotem była u góry i zaczęła zwinnie ruszać całym ciałem a zwłaszcza biodrami. Gładziła rękoma mój nagi, gorący tors. Przegryzała wargę, co chwilę schylając się do moich ust i składając na nich lekki pocałunek. 
Zaczęła znacznie przyspieszać. Wkręcało mnie to jeszcze bardziej. Moje ręce powędrowały na jej pośladki, co obu nam sprawiało rozkosz. Zeszła ze mnie padając tuż obok. Byliśmy strasznie spoceni. Po moim czole spływały kropelki potu. Czułem, że jej się podobało. 
Jutro to dopiero będzie dzień! na ten czas pocałowałem ją namiętnie potem zakryłem lekko kołdrą. Przytuliłem ją do siebie i tak o to zasnęliśmy jak małe dzieci. 

_________________________

elocha, jest -7:00 i tak jak planwoałam, raczej będę dodawać je rano. Dziękuje że to czytacie :) 
mam nadzieję, że reszta rozdziałów również Wam się spodoba. See ya ! :)

5 komentarzy: