piątek, 18 października 2013

Rozdział 12

Ale pokręcony dzień . Jest jakaś 6 rano, a my siedzimy na schodkach i gadamy. Muszę wrócić do szkoły. Ciekawe co to będzie. 

_____________________________


- Dziękuję że to Zrobiłeś, to bardzo miłe - puściłam go z uścisku. 

- Dziękuję, że jesteś - powiedział bardzo poważnie. Motyle w brzuchu oczywiście szalały. - Do zobaczenia w szkole - uśmiechnął się i wsiadł do auta. 
Od razu weszłam do domu. Znów przeprowadziłam długą rozmowę z rodzicami. 
Dostałam kilka kar i ostrzeżeń, a potem było już łatwo się z nimi dogadać. 
Poszłam na bardzoo, bardzoo długą kąpiel. Miałam jakieś dwie godziny do pójścia do szkoły. Jednak mama uparła się, że mam zostać w domu . 
Niedawno policja przywiozła mnie z samego Nowego Jorku, miałam załamanie i jestem padnięta. Napiszę Justinowi i Ash, że mnie nie będzie. 
Ashley swoją droga, jest na mnie pewnie cholernie zła. Ale jak to ona. Wiecznie się o coś obraża, nie można za nią nadążyć. Jest świetną przyjaciółką,
ale potrafi fochać o byle co. Okropna wada. 
Po kąpieli udałam się od razu do łóżka. Jako że mam " rewelacyjną " pamięć, cofnęłam się jeszcze do pokoju mamy, by powiadomić o tym, że nie mam komórki, i
poprosiłam ją, żeby pożyczyła mi swoją..
: nie przyjdę dziś do szkoły.Porozmawiamy potem:* <- oby dwa takie same sms'y wysłałam do nich, i bezzwłocznie poszłam spać.
O dziwo dziś zasnęłam szybko. Dobranoc :) 

*** Oczami Justina ***


Rose nie idzie do szkoły, a ja już dawno postanowiłem do niej nie chodzić. Zjawię się na jakiś czas, być może na zakończenie roku. 

Nauczyciele zapewne zabronią mi ostatniej przebojowej gry, a Rose chirliderlingu. Mam co do niej inne plany. 
No, ale w sumie sami zobaczymy jak to będzie. 
Zostałem w domu sam. Może trochę w nim nudno, ale przy najmniej mam go całego dla siebie. 
Za jakiś czas zadzwonię po Rose, albo po znajomych, a teraz to sam pójdę spać. Ledwo przeżyłem tą długą podróż. Również Dobranoc. 
.
.
O godz. 10:00 rano obudziłem się sam. Spałem dokładnie 4 godziny ;_;. 
Zjadłem śniadanie, i niespodziewanie pojechałem " na zakupy " były dość krótkie, ale bardzo potrzebne. 
Po co pojechałem? dowiecie się niedługo sami. 
Szarpnąłem za kluczyki i w drogę do Rose. Strasznie ją polubiłem. Cieszę się, że nie jest już na mnie zła. 
za jakieś 10 minut byłem już przed jej domem. 
Pukałem ze cztery razy. Dobrze wiem, że jej mama nie pracuje. Czemu więc nikt nie otwiera? 
tata w sumie sam nie wiem kim jest z zawodu. 
Trochę głupio pokazywać się tak 4 godziny po tym głupim zdarzeniu. Ale Justin Bieber się nie da.. nie tak prędko . 
Ma pokój na piętrze - fakt. Ale czego to mój głupi mózg nie odwali ? I od czego są wejścia awaryjne ? 
Ledwo wspiąłem się po drzewie, a później już naprawdę bardzo łatwo było wejść do środka domu. Znalazłem si na korytarzu. Wiem który to jej 
pokój, przecież sam kładłem ją na łóżko po tamtej imprezie. Byłem trochę obszarpany od drzewa i brudny od korzeni, ale nic nie powstrzyma mnie przed tym, co mama jej do powiedzenia. 
Kiedy dosłownie chciałem zapukać do jej drzwi Zadzwonił mój telefon . 
To Rose. 
: Hej Justin! Gdzie teraz jesteś ? - spytała.
: w domu, czemu pytasz? 
: myślałam, że może gdzieś pójdziemy ? 
- W takim razie jestem gotowy! - nie powiedziałem do słuchawki, tylko już stałem w progu drzwi. 
- Tak szybko? - stała w piżamie. 
- Nie powiedziałem w czyim domu jestem . - uśmiechnąłem się.
- mama śpi, jak udało ci się wejść ? - dopytywała. 
Chwyciłem ją za rękę i wprowadziłem na korytarz. Widzisz to okno? 
- Widzę. 
- A to drzewo ? 
- Też. 
- To teraz już wiesz, jak się tu znalazłem. - zacząłem się śmiać.
- Głupek! - popchnęła mnie lekko śmiejąc się. - Chodź, bo jeszcze mama się obudzi. - zaciągnęła mnie do swojego pokoju. 
- Szalg! jak zejdę na dół, od razu będzie pytać czemu wstałam, co mam zamiar robić itp. łazienkę mam tylko jedną. Justin? 
- Tak ? - patrzyłem ukradkiem na jej cudowne oczy.
- Nie podgląduj . 
- Emm, nie Fair! teraz to już mogę. 
- A to dlaczego? - złożyła ręce na piersi.
- No bo.. już cię pocałowałem, poza tym, przebierałaś się w pokoju mojej mamy. I TY TEŻ WIDZIAŁAŚ JAK JA SIĘ PRZEBIERAM.
- Ale ty jesteś chłopakiem. - tłumaczyła, na co zrobiłem smutną minę i posłusznie się odwróciłem. 
- A wiesz co zauważyłem? - kontynuowałem kiedy dziewczyna stojąc tyłem przebierała górę piżamy. 
- Hmm ?? 
- Masz w pokoju bardzo wiele luster - zacząłem się śmiać. 
W miejscu w którym siedziałem, wisiało lustro. Czyli inaczej mówiąc widziałem dosłownie wszystko co robi Rose. 
Szkoda tylko, że odwróciła się tyłem :(.
- Justiiin!!! - śmiała się zabierając mi lustro sprzed twarzy. 
Przebrała się, a kiedy była gotowa, moim sprawdzonym sposobem zostawiła kartkę na stole, z napiskiem, że wyszła.
I potem zostaliśmy sami. Znowu z tym cholernym drzewem -.- . A to tylko po to, by nie obudzić jej mamy. Teraz nieprzespane noce będzie odrabiała 
chyba dwa razy dłużej.  
Pierwsza schodziła Rose. Jako, że jest strasznie rozciągnięta poradziła sobie naprawdę bardzo szybko. Potem ja.
Było o wiele lżej niż wtedy gdy na nie wchodziłem, ale i tak ledwo sobie poradziłem. Nie dziwcie się. Nie na co dzień mam do czynienia z wchodzeniem po schodach. 
Dziewczyna wręcz padała ze śmiechu, widząc jak ledwo schodzę po gałęziach. Kilka się połamało, ale w końcu zszedłem!
To wyglądało naprawdę bardzo zabawnie. Gdyby tylko Paparazzi widziało mnie widziało, od razu byłbym nieźle obsmarowany. No nieważne.
- To dokąd sobie pójdziemy? - Rose wyraźnie się do mnie zbliżyła
- Jest jakaś 11. mamy tak wiele czasu! - oznajmiłem
- Tooo gdzie sobie pójdziemy? - powtórzyła pytanie.
- Mam dla ciebie dwie szokujące propozycjo-pytania. - uśmiechnąłem się szeroko patrząc jej prosto w oczy. 
- słucham ? 
- będziemy rozmawiać pod drzewem? 
- Racja.. - ruszyliśmy z miejsca. W zasadzie sam nie wiedziałem gdzie pójdziemy. 
Ale chwila! nowy park. Jesień. Nigdy nie było bardziej romantycznie. Poza tym, pogoda dziś naprawdę sprzyja. Dziewczyna będzie zachwycona. 
- Jest ci zimno? - zapytałem 
- Nie, dlaczego? 
- Idziesz skulona - owinąłem ją ramieniem.
- Marudzisz - uśmiechnęła się. Dopiero po chwili spaceru miałem pewność, że nie jest zmarznięta. '
- Jesteśmy prawie. 
- Idziemy do parku? - zapytała. 
- Tak, właśnie do tego. - wskazałem palcem na drugą stronę ulicy. 
Park na prawdę piękny. W sam raz na moje pytanio-propozycję. 
Zasiedliśmy na ławce. Lecz nie na długo. 
- Rose? - wstałem. 
- Tak Justin ? - powtórzyła za mną i również się podniosła. Staliśmy tak prosto wpatrzeni w siebie. Wiatr się uspokoił. Wszędzie było pełno liści. 
w parku było trochę ludzi, ale nie przeszkadzali. Było tak idealnie....

____________________


jeszcze dwa rozdziały i będziecie musiały czekać ;CC SIEMA, biorę się za pisanie dalej :***

6 komentarzy: