piątek, 18 października 2013

Rozdział 11

- Dziękuję naprawdę! - Wtedy byłam nieco szczęśliwa i spokojna.

_______________________________________


Któryś z policjantów nakazał mi iść do ogromnego wozu policyjnego. Starszy facet miał kierować, a ze mną jechała jeszcze jakaś kobieta. Nie wiem dlaczego, 

ale to nawet lepiej. Trochę niezręcznie byłoby mi siedzieć z tym kolesiem. Chcę już do domu!!! 

*** Oczami Justina *** 

Obudziłem się, w jakimś pokoju, a obok mnie już siedziała mama.
- Jak z Rose?! - od razu powiedziałem głośniej, kiedy tylko się ocknąłem. 
- Ciągle o niej myślisz? spokojnie, na pewno jest już w domu. 
- Czemu ja tu leżę? - naprawdę dziwiło mnie to, że tak przejąłem się tą dziewczyną. Była tylko moją koleżanka! nie wiem co się wczoraj stało,
ale ciągle myślę o tej dziewczynie. Jestem kompletnym debilem, że pozwoliłem jej pojechać samej! Nie jestem w ogóle odpowiedzialny! .
- Wczoraj na koncercie źle się poczułeś. Wezwaliśmy lekarzy. Dobrze się już czujesz? - mama położyła mi rękę a czoło. 
- Jest w porządku. A Co z Rose? 
- Nie wiem Justin. Bądź spokojny. 
- Nie mogę być spokojny. Zostawiłem ją na pastwę losu myśląc, że jak dam jej pieniądze to sobie poradzi. 
- Synu, źle zrobiłeś, to prawda. Ale chyba każdy popełnia w końcu jakiś błąd? jeśli chcesz, możemy poprosić kogoś żeby sprawdził, czy ona dotarła do domu. 
- Niee, ja sam muszę to zrobić! muszę wrócić do Kanady! Dziś! 
- W tym stanie? nigdzie chłopie! - mama spokojnie wyszła z dziwnego pokoju. 
Nie będę tu leżał, jestem za nią odpowiedzialny!. Wstałem i ukradkiem wyszedłem z pokoju zostawiając tylko kartkę.
' Muszę odnaleźć Rose, przepraszam mamo. Nic mi nie będzie ' . Wyszedłem z tego domu. Nie wiem gdzie byłem. Nie widziałem swojego auta, więc chyba Scooter
nie pogniewa się, że wziąłem jego samochód. Ruszyłem do Kanady. 2 godziny jazdy, 3 godziny jazdy .... cały czas byłem opanowany i jechałem przed siebie. 
Ale jestem debilem, jak ja mogłem ją zostawić? i okłamać.? 
Teraz wiem, że źle zrobiłem. Szkoda że trochę za późno. 3 w nocy, a ja nieustannie jadę. Oczy powoli mi się zamykały, ale nie mogłem się zatrzymać. 
Minęła godzina 05:00 , i byłem już niedaleko. KLIK

*** Oczami Rose *** 

Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy byłam już na swoim podwórku. 
Dalej byłam rozmazana i przemoknięta, ale policjant dał mi koc, więc nie było tak źle.
Na samą myśl, że jestem już w domu, serce się uspokoiło i odetchnęłam z ulgą. 
Teraz gorsza rzecz : rodzice. Przecież ja " zaginęłam " na 4 a teraz już 5 dni! . Na pewno chcą mnie zabić. 
- To tutaj? 
- Yhymm. - pokiwałam znacząco głową. 
Wysiedliśmy i grubszy mężczyzna zapukał do drzwi. Wtedy moje serce prawie podskoczyło mi do gardła! dosłownie! 
Spociłam się cała, a po policzku popłynęły mi łzy. 
Otworzyła moja mama. Cała rozmazana, zaspana. 
- O mój Bożę Święty... - chwyciła się za głowę.
- Mamo!!! - zaczęłam płakać od razu się do niej przytulając. 
- Córcia, gdzieś ty była?! - obie bardzo płakałyśmy. Co za ulga! 
- Pani córka została przez nas znaleziona w Nowym Jorku na jednej z ulic, była sama moknęła na deszczu. Na komisariacie powiedziała, że przyjechała
do cioci, ale okazało się, ze nie żyje. Czy to prawda, że pojechała do cioci? 
Spojrzałam na mamę, bo wiedziałam, że przytaknie by mnie chronić. 
- Tak, to prawda. - od razu podszedł tata. Do niego też się przytuliłam.
- Dziękujemy panu bardzo! tata podał rękę policjantowi. 
- Do widzenia, proszę pilnować córkę - uśmiechnął się trochę i wyjechał. 
- DO CHOLERY ! gdzie ty byłaś przez te całe 5 dni!? - wiedziałam, że od razu zacnie się kłótnia. 
- Mamo, to jest naprawdę długa historia. 
- NOWY JORK!? ciocia? coś ty im naopowiadała. ! - mama chwyciła za telefon. 
- Gdzie dzwonisz? - położyłam mokrą torbę na ziemię.
: Halo, policja? Chciałam odwołać poszukiwania mojej córki, Rose. Jest cała i zdrowa. - potem odezwał się ktoś w słuchawce. Mama pożegnała się i zakończyła 
rozmowę. 
- Nie śpimy już od 5 dni, Wiecznie rozmawiamy z policją, szukali cię wszędzie dziewczyno! co ty zrobiłaś ?! - tym razem odezwał się tato.
Nic nie odpowiedziałam tylko jak dziecko się rozpłakałam. Usiadłam na ziemi i zaczęłam płakać. 
- Justin zabrał mnie do siebie.. sama o tym nie wiedziałam. Potem się pokłóciliśmy, i chciałam wrócić do domu . On nie mógł mnie odwieźć, więc dał mi 
pieniądze na samolot. Leciałam przez Nowy Jork. Okazało się, że lot zostaje wznowiony dopiero na drugi dzień i nie miałam gdzie zanocować, więc spałam u poznanego 
 w samolocie chłopaka i jego dziewczyny. Byli okropnie ohydni, i z ich domu również wyszłam z trzaskiem. Potem zaczęłam spacerować. Płakałam i szukałam pomocy.
Wtedy podjechała policja i zabrała mnie a komisariat, ale nie mogłam im powiedzieć, że to przez Justina, bo byłby skończony, poza tym to był mój pomysł ,żeby
wrócić samemu do domu, a potem to już mnie tu przywieźli. Musiałam skłamać o tej cioci. Wybaczcie mi!! - płakałam, i nie wiem, czy do końca wszystko zrozumieli.
- Jak dobrze, że jesteś już w domu - oboje znów mnie przytulili, wtem zadzwonił dzwonek do drzwi. 
Jako że byłam najbliżej, to ja je otworzyłam. 
Przed drzwiami stał Justin. Od razu chciałam zatrzasnąć mi drzwi przed nosem, lecz zahamował je nogą i po prostu wtargnął do mojego 
mieszkania.
- Matko, Rose, nic ci nie jest? 
- Wyjdź stąd !!
- Nie, ja muszę to wyjaśnić! jestem idiotą, wiem, i chcesz mnie zabić. Co mi przyszło do głowy, żeby cię tak zostawić i pozwolić wrócić samemu. 
Nawet nie wiem co i jak się stało. Nie dam cię skrzywdzić! - tłumaczył - Ja wiem, że pani za mną nie przepada, Pan z resztą pewnie też. 
Ale chciałem przeprosić, tak jak prosiła Rose.
- Justin .. 
- Zrobię cokolwiek, żebyś mi to przebaczyła! cokolwiek! - nie dał i dokończyć zdania.
- Przez ciebie nie było mnie 5 dni .. porwałeś mnie. 
- Ukradłem, nie porwałem! - ciągle się przy ty upierał. Co to cholera za różnica w zasadzie? ukraść a porwać ...
- To jest to samo! - kłóciliśmy się tak przed moimi rodzicami, a oni tylko stali jak słup wpatrzeni w nas. Widziałam ukradkiem, że mama jest szczęśliwa, że
nic się nie stało, i że Justin zachował się odpowiedzialnie. Szkoda że dopiero teraz. Ciekawe gdzie był, jak wracałam sama. 
- Gdzie byłeś przez ten czas, kiedy wracałam? Pewnie bawiłeś się świetnie na koncercie, a potem odpoczywałeś mając mnie w dupie! 
- Możemy tu? - wskazał palcem na drzwi. Nie chciał rozmawiać o wszystkim przed rodzicami. 
Wyszliśmy więc za zewnątrz siadając na schodkach. 
- To był najgorszy koncert jaki kiedykolwiek dałem. Ciągle o tobie myślałem. Osłabłem przy którejś piosence i zemdlałem. Obudziłem się praktycznie w nocy, kilka godzin temu.
Wtedy wiedziałem, że muszę za tobą pojechać. Mama nawet nie wie że tu jestem. Zostawiłem tylko karteczkę.
Nic nie odpowiedziałam, tylko lekko uśmiechnęłam się w jego stronę, a on wstał i mocno mnie przytulił. KLIK
Ale pokręcony dzień . Jest jakaś 6 rano, a my siedzimy na schodkach i gadamy. Muszę wrócić do szkoły. Ciekawe co to będzie. 

_____________________________


jeszcze raz dzięki za komentarze <3 Beliebers rządzą !♥

7 komentarzy:

  1. Ale super :D Świetnie piszesz i wgl strasznie ciekawe rozdziały itd. Nie mogę się doczekać kolejnego :)
    Najlepszy blog z opowiadaniem o Justinie jaki czytałam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. kiedy następny rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny masz talent <333 czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super czekam na następny !! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm. Nie jestem belibers ale opowiadanie czytam xd zarąbiste ;)

    OdpowiedzUsuń