czwartek, 31 października 2013

Rozdział 24

Byłam padnięta całą zabawą, ale najlepsze było jeszcze przede mną. 

_________________________

Pożegnałam się ze wszystkimi i zostaliśmy z Justinem sami. 
- Co teraz mój książę? - zaśmiałam się przybliżając go o siebie. 
- Od teraz, to możemy się legalnie kochać!!! - powiedział tak głośno jak tylko mógł z uśmiechem na twarzy, na co zareagowałam śmiechem.
Usiedliśmy przy przygotowanym stole. 
- Sam to przygotowałem. To był mój pomysł! mama tylko przyniosła wstążki. - przechwalał się. ciągle chciało mi się śmiać. Czułam się cudownie. 
Justin wstał, wyciągnął najpiękniejszą różę jaka była wpięta w bukiecie ozdobnym i podarował ją mi. 
- Nie wiem jak mam ci mam podziękować Justin. Zawsze myślałam, że jedna osoba wystarczy żeby mieć wspaniałe urodziny. Teraz nie ważne jest ile osób, ważne kto na nich jest. 
Dziękuję ci Justin. - Pocałowałabym go najlepiej, ale siedział na drugiej stronie stołu. Siedzieliśmy tak i jedliśmy jakieś przekąski. Było tak bardzo romantycznie, tym bardziej, że było już ciemno. 
- Jesteś gotowa na więcej? 
- Justin, jest coś więcej? 
- Bez przesady, masz dzisiaj urodziny! 18-ste! wiesz jak ja swoje świętowałem? - podniósł się i podszedł do mnie.
- To co teraz? - patrzałam mu prosto w oczy.
- Chodź ze mną. - pociągnął mnie za rękę. Zeszliśmy z tego głupiego wyjścia. Wyszliśmy ze sklepu potem z centrum i poszliśmy do auta. 
Justin jak najszybciej je zapalił i ruszyliśmy. Już sobie wyobrażam co Justin ma w głowie. Przyjedziemy do domu i od razu będzie chciał zaciągnąć mnie do łóżka. hahah.
Ale jak widać nie tym razem. Wysiedliśmy z auta i pomaszerowaliśmy do domu. 
- Musisz zamknąć oczy - zakrył mi je jakąś chustką. Czyli opcja z łóżkiem odpada. Już się boję co wymyślił tym razem.
trzymał mnie za ramiona i gdzieś prowadził. Przeszliśmy chyba pół domu, w tym schody. Na pewno prowadził mnie do sypialni. 
- Usiądź sobie - powiedział i podprowadził mnie do łóżka. Odsunął się na kilka kroków. - Możesz ściągnąć. 
delikatnie ściągnęłam opaskę. Moim oczom ujrzała się najpiękniejsza na tą chwilę rzecz. Cała ściana pokoju była w zdjęciach! KLIK
Nie wiedziałam aż co powiedzieć! nawet nie wiecie, jak pięknie to wyglądało. Wszędzie nasze wspólne zdjęcia. Nasze Zdjęcia z auta, i te z internetu i te o których istnieniu nawet nie wiem! 
wyglądało tak pięknie, że nie mogłam powiedzieć nawet słowa. Widziałam jak Justin ciszy się, że wszystko mi się podoba KLIK
- Podoba ci się? - Spytał po chwili  . 
- żartujesz sobie człowieku? Nie widziałam nic piękniejszego!! - podbiegłam i od razu go pocałowałam. KLIK

*** Oczami Justina *** 

Nie ma nic piękniejszego, niż widzieć uśmiech na twarzy tej dziewczyny. Znów zaczęła płakać. Próbowała ocierać swoje łzy lecz na marne. Była cała czerwona. 
- Nie płacz skarbie! - zaśmiałem się przytulając ją ciągle do siebie. 
- Kocham Cię bardzo !!! - Szlochała jak małe dziecko. Mając ją, mam wszystko. To cudowne uczucie, kiedy ktoś szczerze mówi że cię kocha. Bez żadnego " ale ". 
zabrałem ją jeszcze a dół. Zjedliśmy porządną kolację i mogliśmy iść spokojnie na górę. 
- Jakie plany na jutro? - przebieraliśmy się. 
- Scooter załatwił jakiś kolejny wywiad, potem mam wolny dzień. Pojedziemy razem? 
- Oczywiście! - od razu się odezwała. poszedłem spać w samej bieliźnie, a Rose jak to Rose ubrała piżamę. 
- Po co ci ta piżama? - Uśmiechnąłem się. 
- Wiesz.. zdziwiłabym się bardziej, gdybyś zadał mi to pytanie, gdybyśmy gdzieś wychodzili. Przecież idziemy do łóżka. 
- Ale bez niej wyglądasz wiele seksowniej. - patrzyłem na nią jak zaczarowany. 
- Marudzisz. - odpowiedziała sucho dalej się przebierając. 
- ejj - zrobiłem ' smutną ' minkę żeby jednak zmieniła zdanie. 
- Ehh Justin. - zaśmiała się pod nosem nie ubierając góry piżamy. Położyła się do łóżka, a ja poszedłem od razu za nią. 
Nie rozmawialiśmy już więcej. Pocałowała mnie i odwróciła się plecami. Zasnęliśmy po 5 minutach. CO ZA WSPANIAŁY DZIEŃ!
Rano obudziłem się znów za pomocą budzika. Miałem ten głupi wywiad, no ale jak praca to praca. Przebrałem się w to TOzadzwoniłem do Kenny'ego żeby po mnie przyjechał i mogłem jechać do studia. Znów był to wywiad przy wielkim stole z masą mikrofonów. O wiele bardziej wolę te wywiady od tych, które są nagrywane na żywo z kamerami. 
Czuję się tak o wiele swobodniej. Mogę pożartować i nie muszę spinać, że dziwnie wyjdę w kamerze, albo zrobię się czerwony jak burak. 
Już sobie wyobrażam dzisiejsze pytania. Wszystkie będą dotyczyły mojego związku z Rose. 
Ochroniarz przyjechał dość szybko. Byłem cały gotowy. Oczywiście jak zawsze zostawiłem karteczkę z napisem " Dziś ten wywiad, nie martw się, wrócę niedługo, kocham cię<3 " i wyszedłem z domu. 
- cześć stary - przywitałem się jak zawsze z Kennym.. naszym " sposobem " i wsiadłem do jego auta. Dojechaliśmy na miejsce w 15 minut. 
Na miejscu czekał na mnie Scooter oraz drugi gość wywiadu a za razem mój dobry znajomy - Lil Za. No to się szykuje. 
Tak jak zapowiadałem : 
' Jak ci się żyje z Rose? ' 
' Ile Rose dla ciebie znaczy? ' 
' Ile jesteście razem z Rose? ' 
' zamierzacie się pobrać? ' 
' Nie boisz się, że przez miłość stracisz fanów? ' 
Ja pierdziele, nienawidzę  kiedy ktoś pyta mnie o rzeczy,  o których sam wcześniej nawet nie raczyłbym pomyśleć. Absurd. 
Ale nie mogłem być zbytnio nie miły, więc posłusznie odpowiadałem, tym bardziej że wiem, że Rose będzie potem chciała wysłuchać wywiadu, gdzie była praktycznie motywem przewodnim. 
2 godziny potem skończyłem cały wywiad i mogłem ruszyć szybko do Rose. Pewnie dopiero się obudziła. 
- Scooter, jadę już do domu. - zapewniłem.
- Świetny wywiad Justin, ja jeszcze gdzieś jadę. Do zobaczenia! - pożegnaliśmy się, i zniknąłem gdzieś za korytarzem. 
Nie byłem tam pierwszy raz więc spokojnie trafiłem do wyjścia, gdzie już czekali na mnie ochroniarze. Wyszedłem ledwo z budynku, oczywiście za ich pomocą. Bardzo dużo fanów czekało na mnie pod studiem. 
Podbiegałem i szybko dawałem im autografy. Zrobiliśmy kilkanaście zdjęć, i pobiegłem do auta. Ochroniarze gdzie się rozproszyli i spokojnie jechałem do domu. Niedługo potem, byłem już na miejscu. 
Wysiadłem z auta i podbiegłem do drzwi. Otworzyłem je. Rose chyba jeszcze spała, bo kiedy wszedłem do środka było cicho. Jakby nikogo tam nie było. 
Od skierowałem się do sypialni. Jest! siedziała skulona przy łóżku. Od razu zrobiło mi się gorąco. Czy zawsze cholera musi się coś dziać, kiedy szybciej wszystko było w porządku?! 
Zawsze tak jest! Kiedy zacznie się nam układać, to coś się z pieprzy! już mam dość. Co tym razem? W głowie te notkę poukładałem szybko. Podbiegłem do niej szybko u siadłem tuż obok chwytając ją za rękę. 
Była zalana łzami. 
- Boże Święty, co się stało!? 
- Justin .. Moja mama ... - oparła głowę o moje ramie i dalej płakała. Aż bolało mnie serce. CZY ONA UMARŁA?! tylko tego się obawiałem. 
- Matko, co z nią?! - oczekiwałem odpowiedzi. 
- Jest w szpitalu. ma raka, jak moja babcia. Ma to po niej. Justin, co jeśli ona umrze? 
- Twoja babcia szybko umarła? 
- Nie wiem, nie poznałam jej nigdy. Ja nie chcę, żeby moja umarła, rozumiesz!? - ściskała skrawek mojej koszulki, opierając się o mój tors.
- Spokojnie, będzie wszystko dobrze. 
- Chciałabym do niej pojechać Justin. Zrobisz to dla mnie? - otarła łzy spoglądając mi prosto w oczy. 
- Oczywiście moja księżniczko. Zawiozę cię tam, nawet zaraz!! - przytuliłem ją do siebie tak mocno jak tylko mogłem. Kochałem mówić do niej " Księżniczka " wiem, że czuła się wtedy wyjątkowo.
Cokolwiek by się stało.. mógłbym ją nawet zanieść na rękach, na koniec świata. Najważniejsza. 
- ubiorę się. - jakby nie było dalej była w swojej " piżamie " Podniosłem ją pociągając za rękę do góry. Jako że miała słabe nogi podprowadziłem ją do szafy i sam się przebrałem. 
Ubrałem TO  A Rose TO. Czym prędzej zadzwoniła do swojego taty. 
: Tato, będę dzisiaj. Przyjadę z Justinem.
: Oczywiście córeczko. Przyjedź do szpitala.
: Trzymaj się tato, kocham Cię. - rozłączyła się chowając telefon do torebki. 
Wyszliśmy po chwili z domu i wsiedliśmy do Auta. Zapiąłem pasy i ruszyłem z miejsca. Poinformowałem oczywiście Scooter'a, że wyjeżdżam, i wrócę za dzień, może dwa. Oczywiście trochę na mnie nakrzyczał, że ostatnio nigdy mnie nie ma.
Ale jak mogę takie coś odstawić na później? To na prawdę ważne. podróż jak zawsze była strasznie długa. Szlag trafił, że jej rodzice mieszkają tak daleko. Wjechaliśmy tylko na chwilę do sklepu, bo oboje nic nie jedliśmy. 
Nakupowałem siatkę jakiegoś jedzenia. Wróciłbym ze sklepu o wiele szybciej, gdyby nie fakt, że wszędzie każdy mnie zna. Nie obeszło się bez nagrywania filmików i zdjęć, oraz autografów. Spieszyłem się, więc pewnie wszystkie zdjęcia są zamazane, ale nie ważne. 
Wróciłem do auta i znów ruszyliśmy w drogę. Rose ciągle siedziała skulona i opierała się głową o szybę i patrzała gdzieś przed siebie. Nawet nie odzywała się do mnie, ani nie spała. Zawsze w moim aucie zasypiała, a teraz nawet nie drgnie. Tak bardzo mi jej szkoda. 
Dojechaliśmy na miejsce dopiero pod późny wieczór. Godzina 21:46 ( dokładnie ) byliśmy przed szpitalem. Podjechałem pod samo główne wejście i poszedłem otworzyć jej drzwi. Wyszła powoli, i dopiero wtedy zaczęła odżywać. puść w tle jeśli chcesz od 00:20
Weszliśmy do środka. Pani stojąca przy stanowisku powiedziała nam do których drzwi się udać. Posłusznie pomaszerowaliśmy do windy. Rose chwyciła mnie mocno za rękę i jechaliśmy piętro po piętrze. 
- Boję się Justin.. - po raz pierwszy od wysiadki z auta odezwała się ochrypłym głosem. 
- Jestem z tobą, spokojnie - uchwyciłem mocno jej dłoń, i w tym właśnie momencie otworzyły się drzwi windy. Piętro 4, pokój 12. Błądziliśmy przez chwilę po korytarzach, ale w końcu udało nam się znaleźć ten właściwy. 
Dzieci leżące w otwartych pokojach wręcz łamały moje serce na pół. Widziałem jak młode dzieci męczą się z rakiem. Malutkie istotki leżą przykryte po samą szyję z misiem w ręku. Z chustką na głowie. 
Tak szkoda mi tych osób. Gdybym mógł zrobić cokolwiek, by pomóc jakoś tym dzieciom wygrać z rakiem. W sumie nie tylko młodszym. Nie raz pomagam przy fundacjach, chodzę po szpitalach, wydaję na nie pieniądze, ale i tak wychodzę przy tym na idiotę. 
Cokolwiek nie zrobiłbym dla tych osób, to i tak wychodzę na tym najgorzej, bo ludzie myślą, że robię to tylko dla sławy i reputacji. Nie jest tak, ale skoro ludzie tak sądzą, może faktycznie zostawić wszystko w spokoju? nie daję pieniędzy - mam spokój z anty fanami i upierdliwą prasą. Proste.
Byliśmy już z Rose przy pokoju jej mamy. Dziewczyna zatrzymała się na chwilę i przyciągnęła ręce do piersi powoli wchodząc do pomieszczenia. 
- Mamo? - zaczęła bardzo cicho. Widok tej pani na tym łóżku nie był zbyt piękny. Przeraziłem się na początku. Obok niej oczywiście siedział jej mąż. 

_______________________________________

1 listopad:) nie do końca udany był to dzień. Przy najmniej w moim odczuciu. Najważniejsze, że już niedługo urodziny!:D Cieszę się, że na moim blogu jest was coraz więcej. Dziękuję, że czytacie to co ty wyprawiam. Mam nadzieję, że jeszcze się ze mną pomęczycie. 
3 komentarze, i wbazgram kolejny. Pewnie jutro :) SEE YA! ♥

6 komentarzy:

  1. Super <3 czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  2. matko czyli Rose tez moze byc chora :CCCCCCCCCCCCCCCCCCCCC

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze pisz dalej nooo,nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Super super super :D Czekam na nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej mama :((((
    no nic czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie smutne :( Chyba się popłaczę ;c

    OdpowiedzUsuń